-
Oczami Liama –
Usłyszałem
przytłumiony dźwięk budzika. Nie chętnie uniosłem głowę i
otworzyłem powieki. Blondyn szukał pośpiesznie ręką
nieustępliwego urządzenia. W końcu wyłączył to ustrojstwo.
-
Która godzina? – zapytałem zachrypniętym głosem.
-
9. 15 – odpowiedział wstając.
-
A o której jest próba? – kontynuowałem.
-
O 11. Ale Liam nie wyglądasz najlepiej. Powinieneś zostać w domu.
– powiedział przyglądając mi się.
-
Niall dobrze wiesz, że jutro nagrywamy Summer Love. Jeśli dziś nie
przyjdę, to Paul się wścieknie. – uniosłem się do postawy
siedzącej, z niesamowitym bólem głowy, syknąłem.
-
Trudno, najwyżej. Musisz zostać, bo inaczej się rozchorujesz na
dobre!
-
Horan, nie panikuj. Idę do siebie. Dzięki za przenocowanie. –
uśmiechnąłem się, choć nie miałem na to zbytnio siły.
Wszystko
mnie bolało i ledwo stałem na nogach, a do tego chyba miałem
gorączkę. Wróciłem do swojego pokoju i wybrałem z szafy ciuchy,
po czym wskoczyłem pod prysznic. Ubrałem się i podążyłem do
kuchni , gdzie siedzieli już chłopacy. Oni także nie wyglądali
najlepiej. Przywitaliśmy się. Uszykowałem sobie jakieś szybkie
kanapki i zażyłem najpierw tabletki na kontuzje „powypadkowe”,
a potem jeszcze coś na przeziębienie.
-
Nie wyglądasz zbyt dobrze, stary. – wymamrotał Lou.
-
Może lepiej zostań w domu, hm? – dodał Harry.
-
Też mu to mówiłem! – wtrącił Niall.
-
Dobra ogarnijcie. Jadę do studia i koniec. – oznajmiłem i
poszedłem do salonu.
Potem
towarzystwo trochę się rozbudziło i jak to oni zaczęli szaleć,
śmiać się i wygłupiać. Ja leżałem na kanapie ledwo żywy.
Wybiła 10:25 i zaczęliśmy się zbierać. Zwlokłem się z sofy i
po chwili byliśmy już w samochodzie. Przez drogę omal nie
zasnąłem. Wyszedłszy z auta orzeźwiło mnie chłodne powietrze,
które przyprawiło o dreszcze.
-
Oczami Liz –
Jeszcze
tylko 3 godziny i skończę, bo dziś niedziela, więc pracuje do 13.
Usiadłam za ladą, oczekując kolejnych gości. Zadzwonił mój
telefon.
-
Hej Liz, nie przeszkadzam? – usłyszałam znajomy głos i od razu
rozpoznałam, że to Taylor.
-
Hej. – uśmiechnęłam się do siebie. – Nie, jasne, że nie.
-
Bo mam do ciebie wielką prośbę. – powiedziała specyficznym
tonem głosu.
-
W takim razie słucham.
-
Masz coś zaplanowane na dzisiejsze popołudnie? – spytała.
-
EE nie. Ogólnie odpoczywam, może pooglądam jakieś filmy. A co?
-
Uff. – odetchnęła. – A mogłabyś do mnie wpaść po pracy?
-
Ale tak od razu?
-
Jeśli możesz. To jest naprawdę ważne.
-
Ok, ale o co chodzi? Coś się stało? – zaniepokoiłam się.
-
Nie, nic. Wiesz co, muszę kończyć. Dziękuję, pa!
-
Taylor, ale… Halo?! – usłyszałam tylko sygnał rozłączający.
– Taa, pewnie. Najlepiej tak. – powiedziałam sama do siebie po
czym zajęłam się nowym klientem, który w międzyczasie przyszedł.
Zmiana
w końcu dobiegła końca. Ostatnie minuty strasznie mi się dłużyły,
pewnie dlatego, że nie mogłam się doczekać już spotkania z Tay.
…
Doczłapałam
się wreszcie do wieżowca przyjaciółki. Chyba bardziej zmęczyła
mnie ta droga do niej niż dzisiejsza praca… Wjechałam windą na
ostatnie piętro i zapukałam pod właściwy numer.
-
O Liz jesteś. – uśmiechnięta od ucha do ucha dziewczyna
otworzyła drzwi i mocno mnie przytuliła. – Wejdź.
-
No to co takiego ważnego się stało, że ściągnęłaś mnie tu
prosto z roboty? – weszłam do środka.
-
Ja muszę za chwilę wychodzić, bo mam bardzo ważną sprawę do
załatwienia, a ty zaopiekowałabyś się choruchem? – złożyła
ręce jakby do modlitwy i spojrzała na mnie proszącym wzrokiem.
-
Kim miałabym się zająć? – przewróciłam oczami i zdjęłam
kurtkę.
-
EE znasz go. Leży w pokoju obok sypialni. – tłumaczyła
zakładając buty i biorąc w ręce swój płaszcz.
-
Mam się opiekować twoim chłopakiem? – spojrzałam na nią z
litością w oczach kierując się w stronę wskazanego
pomieszczenia.
-
Leki już dostał, ale trzeba obserwować, czy temperatura spada.
Jeśli za jakieś pół godziny nie spadnie, to zadzwoń po lekarza.
– mówiła Tay kiedy ja szłam do pokoju.
Gdy
tylko uchyliłam drzwi, moja temperatura podskoczyła do 100 stopni.
-
Mam się zająć Liamem?! – zdenerwowałam się.
-
Ciii Liz, jest chory, a ja nie mogę z nim zostać. Dziękuję ci,
że się zgodziłaś i przepraszam. Posłała mi buziaka i wyszła.
Byłam
w szoku. Chyba sobie ze mnie żartowała. Wie, że się z nim
pokłóciłam. Chwilę stałam w bezruchu, po czym ciężko
westchnęłam i ponownie uchyliłam drzwi. Wyglądał okropnie.
Podeszłam do chłopaka.
-
Liam.. – powiedziałam cicho. - Potrzebujesz czegoś?
Odwrócił
się do mnie powolnie Zmrużył oczy i wymamrotał:
-
Liz?
-
Tak. Taylor musiała wyjść i poprosiła bym się tobą zajęła. –
oznajmiłam siadając obok niego.
-
Zgodziłaś się?- spytał bardzo cicho.
-
Powiedzmy. - wydukałam. – Połóż się, jesteś słaby. –
chłopak posłuchał mnie i opadł na poduszkę.
-
Przyniosę ci wody. – chciałam wstać, ale złapał mnie za rękę.
-
Nie, proszę zostań. – wyszeptał nie otwierając oczu. Mimowolnie
położyłam swoją rękę na jego włosach.
-
Liam, jesteś cały mokry. Musisz zdjąć te ubrania. – oznajmiłam
po czym Liam ociężale podniósł się i pomogłam mu zdjąć
koszulkę, ze spodniami sam sobie poradził.
Okryłam
go z powrotem kołdrą i szybko poszłam po ręcznik, by go trochę
wytrzeć. Udało mi się znaleźć w szafie Tay jakieś dresy i
koszulkę Louisa, wiedziałam, że coś takiego znajdę. Pomogłam
mu się ubrać i kazałam położyć. Przyniosłam mu szklankę
ciepłej wody.
-
Liam.. proszę wypij, dobrze ci zrobi. – powiedziałam troskliwie i
podałam mu szklankę, którą ledwo trzymał. Wypił parę łyków i
oddał mi naczynie. Dotknęłam jego czoła, nadal było gorące.
-
Zmierz gorączkę. - zabrał z mojej ręki termometr I włożył pod
pachę. Po pięciu minutach sprawdziłam. Miał prawie 39 stopni.
-
Idę zadzwonić po lekarza. – oznajmiłam i wyszłam. Wybrałam
numer do swojej lekarki rodzinnej i poprosiłam o wizytę w domu.
Umówiłam się z nią na 17.
-
Lekarka będzie za godzinę. – rzekłam. – Jakby co, to jestem w
salonie. – Byłam już przy drzwiach, kiedy usłyszałam ciche:
-
Zostań. Proszę.
Spojrzałam
na niego z troską i położyłam się obok niego. Przytuliłam go,
choć wiem, że nie powinnamm Po prostu było mi go szkoda. Po za
tym.. nadal go kochałam…
Prawie
przysypiałam. Nagle po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka.
Stwierdziłam, że to pani doktor. Pośpiesznie wstałam, budząc
przy tym bruneta. Udałam się do drzwi i szybko je otworzyłam.
-
Dzień dobry, proszę. – zaprosiłam kobietę do środka.
-
Witam. – podała mi z uśmiechem rękę.
-
To gdzie ten chory? – wzięła swoją walizeczkę.
-
Proszę za mną. – ruszyłam do pokoju, w którym leżał Liam.
-
Dzień dobry. – wymamrotał z chrypą.
-
Dzień dobry. Widzę, że będę miała ten zaszczyt leczyć gwiazdę.
– zaśmiała się. – A więc co panu dolega?
-
Ma wysoką gorączkę, straszny kaszel, no i mówi, jak mówi. –
powiedziałam za niego.
-
No tak. Czyli wygląda mi to na grypę, ale sprawdźmy. –
wyciągnęła z walizki słuchawki.
Chciałam
opuścić pokój.
-Niech
pani zostanie. Chłopakowi na pewno jest lepiej, jak dziewczyna jest
przy nim. – uśmiechnęła się. – Proszę podciągnąć
koszulkę.
Spojrzeliśmy
na siebie porozumiewawczo. W jego oczach widziałam nie tylko
zmęczenie, chorobę, ale także ból na słowa wypowiedziane przed
chwilą o nas.
-
Niech pan oddycha głęboko. – zrobił, co lekarka rozkazała.
Następnie wyjęła patyczek i zajrzała mu w gardło. Siedziałam
cicho na łóżku i wpatrywałam się w niego. Z transu wyrwało mnie
pytanie pani doktor.
-
Jakie leki podawałaś Liamowi?
-
Chwileczkę. – wyszłam z pokoju i szybko podążyłam do kuchni po
tabletki, które zażył. – Proszę. – podałam jej opakowanie
tabletek przeciwgorączkowych i na gardło.
-
Mhmm. Czyli nie dawała pani nic na kaszel?
-
Niee. – kiwnęłam przecząco głową.
-
I rozumiem, że nie pomogły te lekarstwa? – spojrzała na mnie.
-
No tak nie bardzo. – odpowiedziałam.
-
W takim razie zapisze panu antybiotyki, bo nie podobają mi się pana
oskrzela. Oczywiście na obniżenie temperatury, na ból gardła też
silniejsze. Tutaj jest recepta. – położyła na stoliku karteczkę
i zapięła swoją walizkę. – To byłoby na tyle. – uśmiechnęła
się.
-
W takim razie dziękujemy bardzo. – uśmiechnęłam się i wstałam.
-
Dużo zdrowia życzę panie Payne. Niestety przez jakiś tydzień nie
może pan wychodzić na dwór. Przykro mi. A tym bardziej śpiewać.
-
Ale ja mam płytę do skończenia, ja muszę. – sprzeciwiał się
Li.
-
Liam, myślę, że w tym stanie i tak byś nie dał rady. –
odezwałam się, a ten zrezygnowany opadł na poduszkę.
-
Dziękujemy pani doktor. – odprowadziłam lekarkę do drzwi i
wróciłam do chorucha.
-
Liz, ja muszę jutro iść nagrać do końca płytę. – mówił
tonem męczennika.
-
Li, nie jesteś dzieckiem. Mam nadzieję, że nie muszę ci tłumaczyć,
że zdrowie jest ważniejsze, tak? – spojrzałam na niego pytająco.
-
Paul mnie za.. – próbował krzyknąć, ale zaraz zaczął się
dusić.
-
I powiedz mi jak ty z takim głodem chcesz śpiewać, hmm?
-
Wygrałaś. – westchnął i znów zakaszlał.
-
Zrobię Ci coś do jedzenia, bo do końca osłabniesz. – rzekłam i
ulotniłam się. Postanowiłam, że skoro mam dużo czasu, to zrobię
mu coś dobrego. Co prawda to mieszkanie Tay, ale muszę się nim
jakoś zająć, tak? Poszukałam makaronu następnie wrzuciłam go do
gotującej się wody. W czasie kiedy makaron się gotował,
przyrządziłam sos pomidorowy. Potem nałożyłam makaron na talerz
i polałam gęstym sosem. Zaniosłam Liamowi.
-
Zrobiłam obiad. Zjedz chociaż trochę. – poprosiłam, kładąc
talerz na stoliku nocnym.
-
Dziękuję. – wyszeptał, po czym odeszłam. Sama zgłodniałam,
więc i sobie nałożyłam. Włączyłam TV w salonie i zajadałam
się. Kiedy skończyłam konsumować posprzątałam po sobie i
zajrzałam do Payna. Weszłam do środka i zauważyłam, że spał.
Spojrzałam na pełny talerz. „Nawet nie ruszył” – pomyślałam.
Zabrałam go ze sobą i także umyłam. Wróciłam na kanapę i w
dalszym ciągu oglądałam TV. W pewnym momencie zaświecił mi się
telefon. Sprawdziłam i zobaczyłam nieodebraną wiadomość.
„Hej
kochana. Jak tam nasz choruszek? Niestety nie wrócę dziś na noc.
Buziaki, papa xx” – Taylor.
W
sumie już mi przeszło wkurzenie na nią, a nawet chciałam się
opiekować dalej Liamem. Odpisałam więc Taylor, że Liam dobrze się
czuje.
Chłopakom
napisałam, żeby po nas przyjechali, bo u Taylor wiecznie nie możemy
być. Odłożyłam telefon i zabrałam się do czytania jakiegoś
czasopisma. Nagle usłyszałam kroki. Ujrzałam bruneta.
-
Liam, czemu nie leżysz?! – zdenerwowałam się.
-
Nie chce być tam sam. – poprosił.
-
Przyniosę koc. Połóż się. – wstałam i poszłam do pokoju po
koc.
Następnie
usiadłam na kanapie, chłopak położył swoją głowę na moich
kolanach, a ja go przykryłam . Głaskałam go po głowie,
rozmawialiśmy, śmialiśmy się trochę, w ogóle wszystko robiliśmy
jakby było wszystko dobrze.
-
Niedługo przyjedzie po nas Harry. – przypomniało mi się.
-
Wracasz do siebie?
-
Tak, ale na chwile. Zabiorę tylko kilka ubrań i jadę z wami. –
uśmiechnęłam się. On także rozchmurzył się. – Idę zrobić
łóżko. – oznajmiłam i ruszyłam w stronę pomieszczenia. Z
łazienki zabrałam suche już ubrania Liama, pościeliłam łóżko
i wróciłam do chłopaka. Zanim zdążyłam usiąść zadzwonił
dzwonek.
-
Wstawaj udawaczu. Transport już jest. – zaśmiałam się. – Hej
Harry. – uśmiechnięta otworzyłam drzwi i powitaliśmy się
całusem w policzek.
-
To gdzie ten ściemniacz? – wyszczerzył się Styles.
-
Już idę. – odpowiedział z tą seksowną chrypką w głosie.
Zabrałam
swoje rzeczy i wyszłam za nimi. Ponieważ przyjaźnimy się z Taylor
od samego początku naszego spotkania, mamy klucze do swoich
mieszkań. Tak więc zakluczyłam drzwi i pobiegłam do samochodu
Hazzy. Otrząsnęłam się w wyniku zimnego powiewu na dworze. Po
drodze wjechaliśmy po lekarstwa dla Liama, a potem do mnie.
_______________________________________________________________________________________________
Hi
Directioners! Na początku chcemy Was bardzo, ale to bardzo
przeprosić za naszą tak długą nieobecność. Kurde, to wszystko
wina tej durnowatej szkoły -.- Jprdl... Niby weekend, a i tak cały
czas o szkole trzeba myśleć.
Dziś przybyłyśmy z nowym
rozdziałem, mamy nadzieję, że w miarę dobrym.
Bardzo dziękujemy
za tyle wyświetleń i komentarzy!
A
teraz tak na marginesie.
Wygrałyśmy Mistrzostwa Miasta Leszna w
siatkówce dziewcząt! Po prostu magia! Jesteśmy z siebie
niesamowicie dumne. W piątek jedziemy do Gostynia na rejonowe, tak
więc prosimy: TRZYMAJCIE KCIUKI!
Może
jest ktoś kto się wybiera, jakimś cudem ? ;p
Zgadujcie,
która to Agata, a która to Zuzia. :D
Trzymam kciuki ♥!
OdpowiedzUsuńRozdział świetny :D. Od początku wiedziałam, że to chodzi o Liasia hihih . <3
Okej, czekam na kolejny : *
Awwww jaki słooooodki rozdział ! *____*
OdpowiedzUsuńFajnie, że Liz się zaopiekowała chorym Liasiem.
Słodko. Może wrócą do siebie?
Ale by byłooo fajnie achh ;D
No czekam na kolejny ;*
Bella♥
____________________
http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/
http://onedirection-bella-liamkowa.blogspot.com/
Świetny :D Fajnie że Liz się zaopiekowała chorym Liamem :) Trzymam kciuki za was :p Czekam na następny :D /Emilka
OdpowiedzUsuńŚwietny :) Szybko pisz kolejną cześć :)
OdpowiedzUsuńMiśka
I Liaś chory! ;( Ale fajnie , ze Liz się nim zajęła :D
OdpowiedzUsuńJa wam mówię , oni będą razem :)
Czekam na następny *.* :*
Serdecznie pozdrawiam
Laimkowa♥
******************
http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/
http://onedirection-bella-liamkowa.blogspot.com/
Ooooo....Liz zajęła się moim kochanym Liamkiem ;**
OdpowiedzUsuńTay to zrobiła specjalnie! Ale dobrze, że tak postąpiła ;DDD
Rozdział słodkiiiii <3
Kiedy oni wrócą do sb??
Czekam na nn ;*
Zostałyście nominowane do Liebster Awards ;)
OdpowiedzUsuńWięcej informacji na naszym blogu /Alice&Alex ---> http://one-direction-little-things-story.blogspot.com/2013/02/libster-awards-znowu.html
Kiedy będzie następny rozdział ? :p Ja juz sie doczekac nie mogę xD . Czy oni wróca do siebie ? Jej tyle pytań :D
OdpowiedzUsuńLiamkowa♥