Cześć Directioners!
W komentarzach liczymy na linki do innych, Waszym zdaniem ciekawych blogów, a tym bardziej Waszego autorstwa!
Agata - /A i Zuzia - /z
xoxo

17 lutego 2013

Rozdział 41


- Oczami Liama –
Usłyszałem przytłumiony dźwięk budzika. Nie chętnie uniosłem głowę i otworzyłem powieki. Blondyn szukał pośpiesznie ręką nieustępliwego urządzenia. W końcu wyłączył to ustrojstwo.
- Która godzina? – zapytałem zachrypniętym głosem.
- 9. 15 – odpowiedział wstając.
- A o której jest próba? – kontynuowałem.
- O 11. Ale Liam nie wyglądasz najlepiej. Powinieneś zostać w domu. – powiedział przyglądając mi się.
- Niall dobrze wiesz, że jutro nagrywamy Summer Love. Jeśli dziś nie przyjdę, to Paul się wścieknie. – uniosłem się do postawy siedzącej, z niesamowitym bólem głowy, syknąłem.
- Trudno, najwyżej. Musisz zostać, bo inaczej się rozchorujesz na dobre!
- Horan, nie panikuj. Idę do siebie. Dzięki za przenocowanie. – uśmiechnąłem się, choć nie miałem na to zbytnio siły.
Wszystko mnie bolało i ledwo stałem na nogach, a do tego chyba miałem gorączkę. Wróciłem do swojego pokoju i wybrałem z szafy ciuchy, po czym wskoczyłem pod prysznic. Ubrałem się i podążyłem do kuchni , gdzie siedzieli już chłopacy. Oni także nie wyglądali najlepiej. Przywitaliśmy się. Uszykowałem sobie jakieś szybkie kanapki i zażyłem najpierw tabletki na kontuzje „powypadkowe”, a potem jeszcze coś na przeziębienie.
- Nie wyglądasz zbyt dobrze, stary. – wymamrotał Lou.
- Może lepiej zostań w domu, hm? – dodał Harry.
- Też mu to mówiłem! – wtrącił Niall.
- Dobra ogarnijcie. Jadę do studia i koniec. – oznajmiłem i poszedłem do salonu.
Potem towarzystwo trochę się rozbudziło i jak to oni zaczęli szaleć, śmiać się i wygłupiać. Ja leżałem na kanapie ledwo żywy. Wybiła 10:25 i zaczęliśmy się zbierać. Zwlokłem się z sofy i po chwili byliśmy już w samochodzie. Przez drogę omal nie zasnąłem. Wyszedłszy z auta orzeźwiło mnie chłodne powietrze, które przyprawiło o dreszcze.
- Oczami Liz –
Jeszcze tylko 3 godziny i skończę, bo dziś niedziela, więc pracuje do 13. Usiadłam za ladą, oczekując kolejnych gości. Zadzwonił mój telefon.
- Hej Liz, nie przeszkadzam? – usłyszałam znajomy głos i od razu rozpoznałam, że to Taylor.
- Hej. – uśmiechnęłam się do siebie. – Nie, jasne, że nie.
- Bo mam do ciebie wielką prośbę. – powiedziała specyficznym tonem głosu.
- W takim razie słucham.
- Masz coś zaplanowane na dzisiejsze popołudnie? – spytała.
- EE nie. Ogólnie odpoczywam, może pooglądam jakieś filmy. A co?
- Uff. – odetchnęła. – A mogłabyś do mnie wpaść po pracy?
- Ale tak od razu?
- Jeśli możesz. To jest naprawdę ważne.
- Ok, ale o co chodzi? Coś się stało? – zaniepokoiłam się.
- Nie, nic. Wiesz co, muszę kończyć. Dziękuję, pa!
- Taylor, ale… Halo?! – usłyszałam tylko sygnał rozłączający. – Taa, pewnie. Najlepiej tak. – powiedziałam sama do siebie po czym zajęłam się nowym klientem, który w międzyczasie przyszedł.
Zmiana w końcu dobiegła końca. Ostatnie minuty strasznie mi się dłużyły, pewnie dlatego, że nie mogłam się doczekać już spotkania z Tay.
Doczłapałam się wreszcie do wieżowca przyjaciółki. Chyba bardziej zmęczyła mnie ta droga do niej niż dzisiejsza praca… Wjechałam windą na ostatnie piętro i zapukałam pod właściwy numer.
- O Liz jesteś. – uśmiechnięta od ucha do ucha dziewczyna otworzyła drzwi i mocno mnie przytuliła. – Wejdź.
- No to co takiego ważnego się stało, że ściągnęłaś mnie tu prosto z roboty? – weszłam do środka.
- Ja muszę za chwilę wychodzić, bo mam bardzo ważną sprawę do załatwienia, a ty zaopiekowałabyś się choruchem? – złożyła ręce jakby do modlitwy i spojrzała na mnie proszącym wzrokiem.
- Kim miałabym się zająć? – przewróciłam oczami i zdjęłam kurtkę.
- EE znasz go. Leży w pokoju obok sypialni. – tłumaczyła zakładając buty i biorąc w ręce swój płaszcz.
- Mam się opiekować twoim chłopakiem? – spojrzałam na nią z litością w oczach kierując się w stronę wskazanego pomieszczenia.
- Leki już dostał, ale trzeba obserwować, czy temperatura spada. Jeśli za jakieś pół godziny nie spadnie, to zadzwoń po lekarza. – mówiła Tay kiedy ja szłam do pokoju.
Gdy tylko uchyliłam drzwi, moja temperatura podskoczyła do 100 stopni.
- Mam się zająć Liamem?! – zdenerwowałam się.
- Ciii Liz, jest chory, a ja nie mogę z nim zostać. Dziękuję ci, że się zgodziłaś i przepraszam. Posłała mi buziaka i wyszła.
Byłam w szoku. Chyba sobie ze mnie żartowała. Wie, że się z nim pokłóciłam. Chwilę stałam w bezruchu, po czym ciężko westchnęłam i ponownie uchyliłam drzwi. Wyglądał okropnie. Podeszłam do chłopaka.
- Liam.. – powiedziałam cicho. - Potrzebujesz czegoś?
Odwrócił się do mnie powolnie Zmrużył oczy i wymamrotał:
- Liz?
- Tak. Taylor musiała wyjść i poprosiła bym się tobą zajęła. – oznajmiłam siadając obok niego.
- Zgodziłaś się?- spytał bardzo cicho.
- Powiedzmy. - wydukałam. – Połóż się, jesteś słaby. – chłopak posłuchał mnie i opadł na poduszkę.
- Przyniosę ci wody. – chciałam wstać, ale złapał mnie za rękę.
- Nie, proszę zostań. – wyszeptał nie otwierając oczu. Mimowolnie położyłam swoją rękę na jego włosach.
- Liam, jesteś cały mokry. Musisz zdjąć te ubrania. – oznajmiłam po czym Liam ociężale podniósł się i pomogłam mu zdjąć koszulkę, ze spodniami sam sobie poradził.
Okryłam go z powrotem kołdrą i szybko poszłam po ręcznik, by go trochę wytrzeć. Udało mi się znaleźć w szafie Tay jakieś dresy i koszulkę Louisa, wiedziałam, że coś takiego znajdę. Pomogłam mu się ubrać i kazałam położyć. Przyniosłam mu szklankę ciepłej wody.
- Liam.. proszę wypij, dobrze ci zrobi. – powiedziałam troskliwie i podałam mu szklankę, którą ledwo trzymał. Wypił parę łyków i oddał mi naczynie. Dotknęłam jego czoła, nadal było gorące.
- Zmierz gorączkę. - zabrał z mojej ręki termometr I włożył pod pachę. Po pięciu minutach sprawdziłam. Miał prawie 39 stopni.
- Idę zadzwonić po lekarza. – oznajmiłam i wyszłam. Wybrałam numer do swojej lekarki rodzinnej i poprosiłam o wizytę w domu. Umówiłam się z nią na 17.
- Lekarka będzie za godzinę. – rzekłam. – Jakby co, to jestem w salonie. – Byłam już przy drzwiach, kiedy usłyszałam ciche:
- Zostań. Proszę.
Spojrzałam na niego z troską i położyłam się obok niego. Przytuliłam go, choć wiem, że nie powinnamm Po prostu było mi go szkoda. Po za tym.. nadal go kochałam…
Prawie przysypiałam. Nagle po mieszkaniu rozległ się dźwięk dzwonka. Stwierdziłam, że to pani doktor. Pośpiesznie wstałam, budząc przy tym bruneta. Udałam się do drzwi i szybko je otworzyłam.
- Dzień dobry, proszę. – zaprosiłam kobietę do środka.
- Witam. – podała mi z uśmiechem rękę.
- To gdzie ten chory? – wzięła swoją walizeczkę.
- Proszę za mną. – ruszyłam do pokoju, w którym leżał Liam.
- Dzień dobry. – wymamrotał z chrypą.
- Dzień dobry. Widzę, że będę miała ten zaszczyt leczyć gwiazdę. – zaśmiała się. – A więc co panu dolega?
- Ma wysoką gorączkę, straszny kaszel, no i mówi, jak mówi. – powiedziałam za niego.
- No tak. Czyli wygląda mi to na grypę, ale sprawdźmy. – wyciągnęła z walizki słuchawki.
Chciałam opuścić pokój.
-Niech pani zostanie. Chłopakowi na pewno jest lepiej, jak dziewczyna jest przy nim. – uśmiechnęła się. – Proszę podciągnąć koszulkę.
Spojrzeliśmy na siebie porozumiewawczo. W jego oczach widziałam nie tylko zmęczenie, chorobę, ale także ból na słowa wypowiedziane przed chwilą o nas.
- Niech pan oddycha głęboko. – zrobił, co lekarka rozkazała. Następnie wyjęła patyczek i zajrzała mu w gardło. Siedziałam cicho na łóżku i wpatrywałam się w niego. Z transu wyrwało mnie pytanie pani doktor.
- Jakie leki podawałaś Liamowi?
- Chwileczkę. – wyszłam z pokoju i szybko podążyłam do kuchni po tabletki, które zażył. – Proszę. – podałam jej opakowanie tabletek przeciwgorączkowych i na gardło.
- Mhmm. Czyli nie dawała pani nic na kaszel?
- Niee. – kiwnęłam przecząco głową.
- I rozumiem, że nie pomogły te lekarstwa? – spojrzała na mnie.
- No tak nie bardzo. – odpowiedziałam.
- W takim razie zapisze panu antybiotyki, bo nie podobają mi się pana oskrzela. Oczywiście na obniżenie temperatury, na ból gardła też silniejsze. Tutaj jest recepta. – położyła na stoliku karteczkę i zapięła swoją walizkę. – To byłoby na tyle. – uśmiechnęła się.
- W takim razie dziękujemy bardzo. – uśmiechnęłam się i wstałam.
- Dużo zdrowia życzę panie Payne. Niestety przez jakiś tydzień nie może pan wychodzić na dwór. Przykro mi. A tym bardziej śpiewać.
- Ale ja mam płytę do skończenia, ja muszę. – sprzeciwiał się Li.
- Liam, myślę, że w tym stanie i tak byś nie dał rady. – odezwałam się, a ten zrezygnowany opadł na poduszkę.
- Dziękujemy pani doktor. – odprowadziłam lekarkę do drzwi i wróciłam do chorucha.
- Liz, ja muszę jutro iść nagrać do końca płytę. – mówił tonem męczennika.
- Li, nie jesteś dzieckiem. Mam nadzieję, że nie muszę ci tłumaczyć, że zdrowie jest ważniejsze, tak? – spojrzałam na niego pytająco.
- Paul mnie za.. – próbował krzyknąć, ale zaraz zaczął się dusić.
- I powiedz mi jak ty z takim głodem chcesz śpiewać, hmm?
- Wygrałaś. – westchnął i znów zakaszlał.
- Zrobię Ci coś do jedzenia, bo do końca osłabniesz. – rzekłam i ulotniłam się. Postanowiłam, że skoro mam dużo czasu, to zrobię mu coś dobrego. Co prawda to mieszkanie Tay, ale muszę się nim jakoś zająć, tak? Poszukałam makaronu następnie wrzuciłam go do gotującej się wody. W czasie kiedy makaron się gotował, przyrządziłam sos pomidorowy. Potem nałożyłam makaron na talerz i polałam gęstym sosem. Zaniosłam Liamowi.
- Zrobiłam obiad. Zjedz chociaż trochę. – poprosiłam, kładąc talerz na stoliku nocnym.
- Dziękuję. – wyszeptał, po czym odeszłam. Sama zgłodniałam, więc i sobie nałożyłam. Włączyłam TV w salonie i zajadałam się. Kiedy skończyłam konsumować posprzątałam po sobie i zajrzałam do Payna. Weszłam do środka i zauważyłam, że spał. Spojrzałam na pełny talerz. „Nawet nie ruszył” – pomyślałam. Zabrałam go ze sobą i także umyłam. Wróciłam na kanapę i w dalszym ciągu oglądałam TV. W pewnym momencie zaświecił mi się telefon. Sprawdziłam i zobaczyłam nieodebraną wiadomość.
Hej kochana. Jak tam nasz choruszek? Niestety nie wrócę dziś na noc. Buziaki, papa xx” – Taylor.
W sumie już mi przeszło wkurzenie na nią, a nawet chciałam się opiekować dalej Liamem. Odpisałam więc Taylor, że Liam dobrze się czuje.
Chłopakom napisałam, żeby po nas przyjechali, bo u Taylor wiecznie nie możemy być. Odłożyłam telefon i zabrałam się do czytania jakiegoś czasopisma. Nagle usłyszałam kroki. Ujrzałam bruneta.
- Liam, czemu nie leżysz?! – zdenerwowałam się.
- Nie chce być tam sam. – poprosił.
- Przyniosę koc. Połóż się. – wstałam i poszłam do pokoju po koc.
Następnie usiadłam na kanapie, chłopak położył swoją głowę na moich kolanach, a ja go przykryłam . Głaskałam go po głowie, rozmawialiśmy, śmialiśmy się trochę, w ogóle wszystko robiliśmy jakby było wszystko dobrze.
- Niedługo przyjedzie po nas Harry. – przypomniało mi się.
- Wracasz do siebie?
- Tak, ale na chwile. Zabiorę tylko kilka ubrań i jadę z wami. – uśmiechnęłam się. On także rozchmurzył się. – Idę zrobić łóżko. – oznajmiłam i ruszyłam w stronę pomieszczenia. Z łazienki zabrałam suche już ubrania Liama, pościeliłam łóżko i wróciłam do chłopaka. Zanim zdążyłam usiąść zadzwonił dzwonek.
- Wstawaj udawaczu. Transport już jest. – zaśmiałam się. – Hej Harry. – uśmiechnięta otworzyłam drzwi i powitaliśmy się całusem w policzek.
- To gdzie ten ściemniacz? – wyszczerzył się Styles.
- Już idę. – odpowiedział z tą seksowną chrypką w głosie.
Zabrałam swoje rzeczy i wyszłam za nimi. Ponieważ przyjaźnimy się z Taylor od samego początku naszego spotkania, mamy klucze do swoich mieszkań. Tak więc zakluczyłam drzwi i pobiegłam do samochodu Hazzy. Otrząsnęłam się w wyniku zimnego powiewu na dworze. Po drodze wjechaliśmy po lekarstwa dla Liama, a potem do mnie.
_______________________________________________________________________________________________

Hi Directioners! Na początku chcemy Was bardzo, ale to bardzo przeprosić za naszą tak długą nieobecność. Kurde, to wszystko wina tej durnowatej szkoły -.- Jprdl... Niby weekend, a i tak cały czas o szkole trzeba myśleć. 
Dziś przybyłyśmy z nowym rozdziałem, mamy nadzieję, że w miarę dobrym. 
Bardzo dziękujemy za tyle wyświetleń i komentarzy!

A teraz tak na marginesie. 
Wygrałyśmy Mistrzostwa Miasta Leszna w siatkówce dziewcząt! Po prostu magia! Jesteśmy z siebie niesamowicie dumne. W piątek jedziemy do Gostynia na rejonowe, tak więc prosimy: TRZYMAJCIE KCIUKI!
Może jest ktoś kto się wybiera, jakimś cudem ? ;p

Zgadujcie, która to Agata, a która to Zuzia. :D


8 komentarzy:

  1. Trzymam kciuki ♥!
    Rozdział świetny :D. Od początku wiedziałam, że to chodzi o Liasia hihih . <3
    Okej, czekam na kolejny : *

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwww jaki słooooodki rozdział ! *____*
    Fajnie, że Liz się zaopiekowała chorym Liasiem.
    Słodko. Może wrócą do siebie?
    Ale by byłooo fajnie achh ;D
    No czekam na kolejny ;*
    Bella♥
    ____________________
    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/

    http://onedirection-bella-liamkowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny :D Fajnie że Liz się zaopiekowała chorym Liamem :) Trzymam kciuki za was :p Czekam na następny :D /Emilka

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny :) Szybko pisz kolejną cześć :)
    Miśka

    OdpowiedzUsuń
  5. I Liaś chory! ;( Ale fajnie , ze Liz się nim zajęła :D
    Ja wam mówię , oni będą razem :)
    Czekam na następny *.* :*
    Serdecznie pozdrawiam
    Laimkowa♥

    ******************
    http://imaginy-one-direction-polska.blogspot.com/
    http://onedirection-bella-liamkowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Ooooo....Liz zajęła się moim kochanym Liamkiem ;**
    Tay to zrobiła specjalnie! Ale dobrze, że tak postąpiła ;DDD
    Rozdział słodkiiiii <3
    Kiedy oni wrócą do sb??
    Czekam na nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostałyście nominowane do Liebster Awards ;)
    Więcej informacji na naszym blogu /Alice&Alex ---> http://one-direction-little-things-story.blogspot.com/2013/02/libster-awards-znowu.html

    OdpowiedzUsuń
  8. Kiedy będzie następny rozdział ? :p Ja juz sie doczekac nie mogę xD . Czy oni wróca do siebie ? Jej tyle pytań :D

    Liamkowa♥

    OdpowiedzUsuń