Cześć Directioners!
W komentarzach liczymy na linki do innych, Waszym zdaniem ciekawych blogów, a tym bardziej Waszego autorstwa!
Agata - /A i Zuzia - /z
xoxo

30 września 2012

Rozdział 23


Obudziłam się z myślą, że to ostatni dzień przed wyjazdem mojego kochanego mężczyzny. Chciałam się jak najszybciej z nim zobaczyć. Niestety to było na razie niemożliwe, bo najpierw musiałam spotkać się z szefem. Byłam pewna, że to koniec. Nie chciałam na razie o tym za dużo myśleć. Spojrzałam na zegar ścienny, widniała godzina 10:15. Postanowiłam wstać i się ogarnąć. Jak planowałam, tak i zrobiłam. Poszłam po cichu do łazienki, bo Taylor jeszcze spała, nie chciałam jej jeszcze budzić. Wzięłam poranny prysznic. Trochę się pomalowałam, ułożyłam włosy i powędrowałam z powrotem do swojego pokoju. Stanęłam przed szafą i jak zwykle zastanawiałam się co na siebie włożyć. W końcu ubrałam jasno niebieską koszulę i brązowe rurki. Zawiesiłam na szyi  naszyjnik od Liam’a i udałam się do kuchni. Tam spotkałam ubraną już Tay.
- O! Widzę, że już wstałaś. – powitałam ja buziakiem w policzek
- Tak. W końcu trzeba się przygotować na najgorsze. – powiedziała przygnębiona.
- Pogodziłam się z tym, że nie będę miała kasy dla siebie, ale nie mogę poradzić sobie z myślą, że Amy na tym także ucierpi. – mówiłam  robiąc przy tym herbaty.  Poczułam ciepły dotyk dłoni na swoim ramieniu.
- Liz, przecież wiesz, że możesz na nas liczyć, prawda?
- Tak wiem. – Odwróciłam się i ją przytuliłam. – Tak w ogóle jakie masz na dzisiaj plany?
- Oprócz wizyty w MSC, tak?
- Mhmm.
- Lou mówił, że gdzieś mnie zabiera, nie mam pojęcia gdzie, ale podoba mi się to. – wyszczerzyła się.
- Czyli ostatni dzień spędzacie tylko we dwoje? – uśmiechnęłam się do przyjaciółki podając jej szklankę.
- Będę za nim bardzo tęskniła. – upiła łyka.
- Myślisz, że ja nie? – zapytałam sarkastycznie.
- Oj wiem, wiem. Dlatego bez względu na wszystko nie chce sobie popsuć dzisiejszego dnia rozpadem MSC. Trudno się mówi. Dzisiaj jeszcze mam czas tylko dla mojego marchewkowego potwora, a jutro zabieram się intensywnie za poszukiwanie nowej pracy. – puściła mi oko.
- Chyba zrobię to samo. Nie ma co na razie histeryzować. Dziś myślę tylko i wyłącznie o Daddym. – odesłałam oczko i zabrałam się za szykowanie kanapek. 
Zjadłyśmy w spokoju poranny posiłek i poszłyśmy do baru. Tam odbyłyśmy przewidzianą rozmowę i każda poszła w swoja stronę. Z Joe uzgodniliśmy, że mogę zostać do końca miesiąca, potem musze się wyprowadzić, albo normalnie płacić za wynajem. Od razu, gdy wróciłam do mieszkania poszłam się przebrać, bo zrobiło się zimniej. Więc ubrałam zwykłą bluzkę z krótkim rękawem z jakimś obrazkiem i na to bluzę białą z kapturem. Ułożyłam się wygodnie na kanapie i zadzwoniłam do Liam’a.
Liz: Hej kochanie.
Liam: Witaj piękna. Dobrze, że dzwonisz. To kiedy się widzimy?
Liz: Ja już jestem do twojej dyspozycji. – zaśmiałam się.
Liam: Mmmm kuszące… - powiedział znacząco – To dziś tylko we dwójkę, tak?
Liz: Jeśli tak chcesz.
Liam: To za 15 min będę u ciebie. 
Liz: Ok. To czekam. – rozłączyłam się.
W oczekiwaniu na chłopaka posprzątałam po śniadaniu i pościeliłam łóżka. Lada chwila zadzwonił dzwonek do drzwi. Otwierając je od razu rzuciłam się na gościa, który także nie wykazywał chęci odczepienia się ode mnie.
- Chcę tak częściej. – odezwał się Payne.
-Taaaa, właśnie. – wystawiłam mu język.
- O ty! – zaczął mnie „dźgać” palcami w brzuch.
- Przestań! – wydusiłam.
- Pomyślę nad tym. – wskazał palcem swoje usta.
Przewróciłam oczyma i obdarowałam Liam’a delikatnym całusem, którego on odwzajemnił.
- Kocham Cię. – szepnął mi do ucha.
W odpowiedzi wtuliłam się w niego.
- To co dziś robimy?
- Jak to co? Leniuchujemy!!!! – poruszył śmiesznie brwiami, po czym rzucił się na kanapę z pilotem w ręku.
Wtuleni, oglądaliśmy seriale, filmy itp. 
Po jakimś czasie Liam zerwał się gwałtownie:
- Przecież ty nie masz laptopa!
- No i co z tego? – spojrzałam na niego zdezorientowana.
- I jak się będziemy kontaktować?!
- Hahha, wyluzuj. Przecież mamy telefony niee? – uspokajałam go.
- To nie to samo. – nagle wstał i udał się szybkim krokiem do drzwi.
- Co chcesz zrobić?
- Zobaczysz. – zaczął ubierać buty – Niedługo będę. – zabrał bluzę i wyszedł.
Wstałam na równe nogi.
- Liam! … LIAM !!! – podbiegłam do drzwi, ale w odpowiedzi usłyszałam tylko dźwięk zatrzaskujących się drzwi na dole. Westchnęłam i wróciłam do oglądania komedii. Po 30 minutach wrócił uśmiechnięty po uszy chłopak. Trzymał w rękach dość mały kartonik, chociaż jakiś zupełnie mały to on nie był.
- Co tam masz? – zdziwiłam się.
- Zaraz zobaczysz. – uśmiechnął się tajemniczo.
Usiadłam obok niego.
- Tylko mi nie mów, że.. – nie zdążyłam dokończyć, bo właśnie moim oczom ukazał się zgrabny, czerwony netbook.
- Podoba się? – zapytał szczęśliwy.
- Oczywiście! Że tak, ale ja go nie mogę przyjąć. – oznajmiłam.
 - Dlaczego nie?
- Bo nie. Po prostu za drogi prezent Liam. – poszłam do kuchni, a zaraz za mną Liam.
- Liz posłuchaj. – złapał mnie za rękę – Przecież wiesz, że to nie był dla mnie żaden duży wydatek. Dla Ciebie mógłbym kupić nawet cały świat. Proszę, weź go. To Ci ułatwi kontakty i ze mną i z Taylor, będziesz mogła spokojnie sobie szukać pracy. – chwycił mnie za ręce – Więc jak?
- Nie chce dostawać od Ciebie drogich prezentów, bo mnie nie stać na to, aby ci się odwdzięczyć. – mówiłam lekko wkurzona.
- Kochanie, ty mi się odwdzięczasz twoim istnieniem. Nic nie musisz robić, a i tak robisz wiele. Proszę cię, z nim naprawdę będzie nam łatwiej.
- A jeśli nie wezmę to co?
- I tak go tu zostawię. – powiedział wzruszając ramionami.
- Dobra, okey. Ale pod warunkiem, że następnym razem się mnie zapytasz wcześniej o zdanie. – pogroziłam mu palcem.
- Oczywiście. – wyszczerzył się.
Zrobiłam nam  kawę i poszliśmy z powrotem na kanapę.
Liam założył mi skayp’a i twittera. Trochę pogrzebaliśmy w necie, po czym Liam zapytał:
- Kochanie, nie uważasz, że moglibyśmy w końcu zostać oficjalnie parą? – spojrzał na mnie - Chciałbym w końcu ogłosić światu, że kocham cię najbardziej na świecie. – słodko się uśmiechnął.
- A jeśli ten świat mnie nie zaakceptuje? Co powiedzą twoje fanki? – zrobiło mi się przykro.
- Liz spójrz na mnie. – podniósł mój podbródek ku swojej twarzy – Kocham cię i będę z tobą bez względu na to, czy komuś się to podoba, czy nie. Fanki są dla mnie ważne, ale nie najważniejsze. Najważniejszą osobą jesteś ty. – złożył na moich ustach czuły pocałunek.
- Przekonałeś mnie. – szeroko się uśmiechnęłam i położyłam głowę na jego ramieniu. Po chwili pojawiło się pełno tweetów typu: „ Liam kocham cię, dlaczego mi to robisz?”, „ Cieszę się twoim szczęściem Daddy Direction. Xx” , „ Życzę szczęścia:*”. 
Gdy zobaczyłam godzinę, lekko się przeraziłam.
- Liam? Wiesz, która jest godzina? – zapytałam sarkastycznie.
- No dochodzi 19, a co? – po jego oczach widziałam, że zbytnio nie wie o co mi chodzi.
- Jak to co?! Jutro o 4: 20 masz być na lotnisku. Musisz się wyspać, a nawet spakowany jeszcze nie jesteś. – wstałam w kierunku wyjścia.
Zaczęłam ubierać buty. Liam nie chciał się zbierać, więc rzuciłam w niego jego bluzą.
- Liam, dalej!
- Dobra, dobra. Idę już. – w końcu i on się ruszył i poszliśmy do One Direction house.
Przywitałam się z chłopakami, którzy akurat dzisiaj nie mieli zbytnio humorów na zabawy. Od razu podążyliśmy z Liam’em do jego pokoju i zaczęliśmy pakować walizkę na trasę. Niestety trochę nam to zajęło, bo przy tym trochę się sprzeczaliśmy, co ma wziąć, a co nie. Ale w końcu skończyliśmy i postanowiliśmy wrócić do chłopaków. Gdy znaleźliśmy się w salonie, ich tam już nie było. Stwierdziliśmy, że pewnie są u siebie w pokojach i się przygotowują na tournee, więc postanowiliśmy im nie przeszkadzać i z powrotem poszliśmy na górę. Liam pierwszy poszedł pod prysznic, po nim ja zrobiłam to samo. Ustawiliśmy budzik i położyliśmy się w łóżku.
- Będę za tobą bardzo tęsknić. – odezwałam się cicho.
- Ja też będę tęsknił, ale będziemy się kontaktować. Będę starał się do ciebie odzywać w każdej wolnej chwili. – uśmiechnął się.
- Najgorsze jest to, że teraz cały czas będziesz gdzieś wyjeżdżał. – zasmuciłam się.
- Będę wyjeżdżał, ale między trasami będzie kilka dni wolnych, więc nie martw się na zapas, dobrze? - pocieszał mnie.
- Okey, ale teraz chcę wieeelkiego buziaka na pocieszenie! – powiedziałam dumnie.
Pocałował mnie czule, po czym wtuliłam się w niego. Długo nie mogłam zasnąć. W międzyczasie  usłyszałam jak Lou z Tay wrócili. Skąd wiedziałam, że to oni? Taaa Louis wrzeszczący na cały dom i głos Taylor, który uciszał niewyżytego chłopaka.

_________________________________________________________________________________

Heeeeeeeeeeej! Wreszcie nowy rozdział... 3 klasa gimnazjum robi swoje. 
Na początek od razu zawiadamiamy, że następny za 2 tygodnie.
Zmiany na blogu nastaną... 
Jeśli chodzi o komentowanie na Waszych blogach. - czytamy, gdy mamy czas wolny. Więc nie myślcie, że Was opuściłyśmy.

Teraz ładnie prosimy o komentarze. Ale takie podnoszące na duchu, motywujące, dające napęd, chęci do dalszego pisania.:)

Bye, Directioner

xoxo
x

15 września 2012

Rozdział 22



- Oczami Liam’a -
- I co? Zaszczyci nas swoją obecnością czy nie? – zwrócił się do mnie Zayn.
- Nie, nie jest głodny. – odparłem siadając koło mojej dziewczyny.
- Kochanie nie martw się. – pogłaskała mnie dłonią po policzku – To na pewno jakiś drobiazg.
- Mam nadzieję. – wymusiłem uśmiech i nałożyłem sobie makaronu.
- Emmm, co byście powiedzieli na to, gdybyśmy się jutro wybrali wszyscy do Amy? – Niall zapytał trochę nieśmiało.
- Ja jestem za, bo dawno jej nie widziałam i się stęskniłam. – odezwała się Taylor, popijając sok.
- A ja chętnie ją poznam. – dodał Lou.
- Na mnie nie musicie patrzeć, bo chyba logiczne, że się zgodzę. – Liz uśmiechnęła się miło.
- Liam? – blondas zerknął na mnie z pytającym wzrokiem.
- Nialler, z tobą to ja wszędzie pojadę. – wyszczerzyłem się do niego.
- Liczyłem na to. – ten zaśmiał się i pstryknął palcem wskazując na mnie.
- Ei, bo będę zazdrosna! - Liz szturchnęła mnie lekko w ramię.
- Yyyy, no wiesz Liz, ja byłem pierwszy. – Niall wystawił jej język po czym ona odwdzięczyła mu się tym samym.
- A Harold? – spytała Tay.
- Myślę, że nie będzie miał innych planów i chętnie odwiedzi małą przed trasą. – oznajmił dość poważnie Louis obejmując Taylor ramieniem.
W tym momencie zadzwonił telefon.
- Przepraszam, to Joe. Muszę odebrać. – oznajmiła Liz, po czym wyszła.
- Oczami Liz –
Joe: Dzień dobry Liz.
Liz: Witaj Joe. Jakieś dobre wieści? – zapytałam z iskierką nadziei.
Joe: Niestety. – westchnął – Jutro nie przychodź do pracy na 10, tylko przyjdź razem z Taylor na 12, dobrze?
Liz: Ok. Szefie, czy to… - przerwał mi.
Joe: Jutro się wszystkiego dowiecie. Do zobaczenia. – powiedział cicho, po czym się rozłączył.
Od razu zawołam Taylor.
- Już idę! – krzyknęła rozbawiona.
Kiedy zobaczyła moją grymaśna minę, posmutniała.
- Co jest?
- Jutro mamy się zjawić w Milkshake City o 12. Joe prosił.
- Liz, tylko nie mów…
- Nie wiem Taylor. Chyba wszystko na to wskazuje. – przerwałam jej.
Przytuliłyśmy się i wróciłyśmy do chłopaków, udając, że nic się nie stało.
- Co tam dziewczyny? – zapytał Zayn.
- Nic takiego, sprawy MSC. – kiwnęłam ręką – Nie ważne. Co dziś robimy? – stanęłam opierając się rękoma o ramiona Liam’a.
- Właśnie sobie tak myśleliśmy, żeby obejrzeć jakiś film, co wy na to? – Niall spojrzał na mnie i Tay.
- Nie ma sprawy. – wzdrygnęłam ramionami.
- Ja też nie mam nic przeciwko. – Taylor uśmiechnęła się.
- No to chodźmy. – Liam wziął mnie za rękę.
Zauważyłam, że Lou objął Taylor w pasie. Podejrzewałam, że coś się szykuje, dlatego uśmiechnęłam się do nich zadziornie. Oni zrobili dziwną minę, jakby nie wiedzieli o co mi chodzi. Ale zignorowałam to i jak to miałam w zwyczaju usiadłam Liam’owi na kolanach. Niall włączył jakiś film, chyba komedię romantyczną. W sumie nie wiem o co dokładnie chodziło, bo cały czas uniemożliwiał mi to Daddy. Na horyzoncie pojawił się Harry.
- Moglibyście się tak nie miziać przy wszystkich… - popatrzył na nas dość wrogo.
- Styles, ogarnij się! – krzyknął Lou.
- Z resztą. Róbcie co chcecie i tak wracam na górę. – i zniknął nam z oczu.
Liam chciał do niego pójść, ale go wyprzedziłam.
- Ja się tym zajmę… - poklepałam go po torsie i udałam się do pokoju pana wiecznie wkurzonego.
Lekko otworzyłam drzwi.
- Mogę? – spytałam niepewnie.
Siedział na podłodze oparty o łóżko. Kiwnął twierdząco, więc weszłam do środka. Wyglądał na bardzo przygnębionego.
- Czy to przeze mnie? – usiadłam obok niego.
- Ale co? – spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.
- Chłopaki mówili, że nigdy nie byłeś taki. – odparłam.
- Jaki? – podniósł ton głosu.
- No właśnie taki.
- Liz, do cholery, o co Ci chodzi?! – prawie krzyknął.
- Wybuchowy. To przeze mnie? – ponowiłam pytanie.
- Nie chce o tym gadać. – odwrócił twarz.
- Widzę, że jesteś jakiś… smutny? Chodzisz przygnębiony, nic nie jesz. Nie chcesz z nami przebywać, rozmawiać. Oferuję ci swą pomoc, skoro nie chcesz jej od swoich najlepszych przyjaciół. – położyłam swoją dłoń na jego ramieniu.
- Nic mi nie jest. – powiedział obojętnie, patrząc w dół.
- OKEJ. Nie chcesz, to nie. Nie będę się narzucać. Ale pamiętaj, że zawsze możesz na mnie liczyć. Zawsze znajdę dla ciebie czas, żeby cię wysłuchać, wal kiedy będziesz tylko chciał. Jestem dla ciebie. – pochyliłam głowę, by zobaczyć jego twarz.
- No właśnie nie jesteś. – uniósł głowę.
- Co? – nie zrozumiałam
- Nic, tzn….  ja… Będę pamiętał… – jego słowa wydawały się być takie… puste.
Na pocieszenie dałam mu buziaka w policzek, pogłaskałam troskliwie po loczkach i przytuliłam. Popatrzył na mnie przez chwilę. Otwarł usta – chyba chciał coś powiedzieć, ale po chwili zrezygnował.
- Chcesz mi coś powiedzieć? – zapytałam.
- Nie… – spuścił wzrok – Chcę zostać sam.
Jeszcze raz dałam mu całusa i po prostu wyszłam z pokou.
W salonie zabawa trwała w najlepsze. Chłopcy puścili muzykę i zaczęli się wygłupiać. Biedna Taylor porwana przez marchewkowego potwora, który biegał z nią po całym parterze. Zayn bawił się w DJ, a Niall skakał na kanapie na Liam’ie, potem również na podłodze. Ja natomiast stałam w bezruchu przez dłuższą chwilę i oglądałam to całe przedstawienie, nie mogąc przy tym opanować śmiechu. Później Carrot Monster zarzucił mnie sobie na plecy i podobnie jak z Tay latał tam i z powrotem. I tak zleciał jakiś czas. Dopiero, gdy upadliśmy na ziemię spojrzałam na zegarek.
- Musiałabym się zbierać, ale to jak odpocznę. – zasapałam.
- Zostań ze mną. – zawołał Liam.
- Chcę się przygotować na jutro. – mówiłam resztkami sił.
- Ei! Myślałem, że te dwie ostatnie noce spędzimy razem! – Liam doczołgał się do mnie, bo przedtem był na drugim końcu salonu.
- Przepraszam. - i dałam mu ogromnego całusa prosto w jego słodkie usta.
- Przeprosiny przyjęte. – wyszczerzył się.
Wstałam i powędrowałam w kierunku toalety. Gdy wróciłam, wszyscy siedzieli już wygodnie na kanapie i fotelach.
- Idziesz pieszo? – usłyszałam głos Tay, kiedy siadałam obok.
- Mhmm.
- Mogę się zabrać z tobą?
- Pewnie.– uśmiechnęłam się miło.
- Taylor zwariowałaś? – ocknął się Lou.
- Co? – zdziwiła się.
- Twoja kostka. – odparł z zażenowaniem.
- Już nie boli. Jest okej. – poklepała go po policzku.
Ten się tylko głupio uśmiechnął.
- Może przenocujesz u mnie, hmm? – zaproponowałam.
- To dobry pomysł.
- To co, zbieramy się tak? – wstałam, zaraz za mną Liam.
- Chcecie iść same o tej porze?! – oburzył się Payne.
- Kochanie wyluzuj. – uśmiechnęłam się idąc do ich garderoby po kurtkę - Już nie raz chodziłam o tej porze sama. – dodałam.
Po chwili dołączyła do nas reszta.
- Dzięki. – podałam kurtkę Taylor.
- To chodź tu do mnie. – chłopak przyciągnął mnie do siebie i czule pocałował, po czym mocno uścisnął.
- Taylor? – zawołał Tomlinson.
- Hmm? – dziewczyna odwróciła się do niego i puściła banana.
Ten zbliżył się do niej, objął w pasie i pocałował. Wszyscy zamarli. Kiedy oderwali się od siebie, trochę się speszyli.
- To wy jesteście razem?! – krzyknął Niall jakby z zawiedzioną miną.
Za to Malik stał w bezruchu tylko się przyglądając.
- Yyyy, no tak. – powiedzieli równocześnie patrząc się na siebie.
Lou przytulił Taylor.
- Gratulacje! – zaśmiał się Zayn i przybił piątkę z Louisem. Niall poczochrał jego grzywę, a Liam poklepał po bratersku w ramię. Wtem pojawił się loczek. Przechodząc przystanął na chwilę.
- Boo Bear, to zabolało. – powiedział pół żartem.
- Harry wróciłeś!!! – krzyknął radośnie chłopak i rzucił mu się na szyję.
Harold w końcu się roześmiał.
Nadszedł czas na pożegnanie. Wszystkich po kolei uściskałam, a gdy doszłam do Harrego, ten szepnął mi „Dziękuję.” Nie wiedząc za co, popatrzyłam na niego znacząco. Nic nie odpowiedział, tylko puścił smaila i podszedł do Taylor.
- Dbaj o niego. –zaśmiał się przytulając ją.
- Masz to jak w banku. – odpowiedziała z uśmiechem.
Pokiwałyśmy im na pożegnanie i wyszłyśmy. Po drodze rozmawiałyśmy trochę o jutrzejszym spotkaniu z Joe’em.
… W mieszkaniu …    
- A tak w ogóle to od kiedy chodzisz z Louisem? – zapytałam radośnie, zamykając drzwi.
- W sumie to świeża sprawa. – uśmiechnęła się tajemniczo – Wczoraj mnie pierwszy raz pocałował, dzisiaj cały dzień się powstrzymywaliśmy, bo na razie nie chcieliśmy wam mówić. No, ale mój Romeo nie mógł już wytrzymać i się wydało. – zaśmiała się głośno.
- No to faktycznie cieplutkie bułeczki. – puściłam jej oczko – Nie wiem jak ty, ale ja jestem strasznie zmęczona. Ten spacer mnie wykończył… - oznajmiłam opadając na kanapę.
- Dzięki za przenocowanie. – uśmiechnęła się.
- Spoko. – odwzajemniłam – To która pierwsza pod prysznic?
- Jeśli chcesz to idź, ja mogę poczekać. – usiadła na krzesło.
- Wiesz co? Niee, ty idź. Ja sobie w tym czasie zrobię nam łóżka.
- Aha, no OK. – wstała – A pożyczysz mi jakąś piżamę, czy coś do spania? – spytała niepewnie.
- AAA!! Jasne. Zapomniałam, przepraszam. – od razu powędrowałam do szafy wyciągnąć jej świeży ręcznik i piżamę. – Łap! – rzuciłam do niej rzeczami.
- Dzięki! – podziękowała i zniknęła za drzwiami łazienki.
W czasie, gdy Taylor brała prysznic, ja zrobiłam uszykowałam legowiska i zrobiłam gorącej herbaty. Po chwili dołączyła do mnie. Dopiłam resztę napoju i poszłam się wykąpać. Przed zaśnięciem dostałam sms’a od Liam’a. „ Kocham Cię. Słodkich snów skarbie. Xx” Na którego odpisałam: „Ja Ciebie też kochanie. Dobranoc xx.” Odłożyłam telefon na stolik i momentalnie zasnęłam.


_________________________________________________________________________________

Hejooo dziewczyny! Jeśli jesteście dzisiaj na naszym blogu i właśnie czytacie tą notkę, to WIELKIE DZIĘKI.;p Naprawdę cieszymy się, że tu wchodzicie pomimo roku szkolnego, zadań domowych, nauki, niewielkiej ilości czasu wolnego. Doceniamy i jesteśmy ogromnie wdzięczne.
Jedna z Was napisała pod ostatnim rozdziałem, że tracimy czytelników.
Z tego powodu jest nam bardzo przykro, tylko że nic nie możemy z tym zrobić. Być może to nasza wina, bo nie zawsze dodajemy rozdziały tak jak powinnyśmy, ale tu chodzi o totalny brak czasu na cokolwiek. Jesteśmy w szkole od rana, gdy przychodzimy to jest prawie wieczór, mamy bardzo wiele zadań domowych i nauki. I to nie to, że nie wstawiamy, bo nie mamy 5 min na wstawienie nowego rozdziału. My po prostu nie mamy czasu, by go napisać, co dopiero posprawdzać itd.
Więc przepraszamy.
I oczywiście rozumiemy jeśli Wy także nie macie czasu wchodzić na naszego bloga, bo nie jest jakiś najlepszy i być może w tym czasie czytacie lepszy. Pewnie gdyby to nie był rok szkolny byłoby Was więcej, ale jesteśmy Wam bardzo, bardzo wdzięczne i jest nam miło, że i tak jesteście z nami!
Co do tego rozdziału ... ocena należy do Was, prosimy o szczere opinie.
Pewnie zapytacie kiedy następny? No tak, więc tu się pojawia problem, gdyż jak wcześniej wspominałyśmy mamy zawalony tydz i pozostaje nam pisanie w weekendy, ktore ostatnio też mamy zajęte. Tak więc nie mamy bladego pojęcia kiedy następny, ale postaramy się dodać w ciągu 2 tyg max. Mamy nadzieję, że od nas nie odejdziecie na dobre.
Dziękujemy za poprzednie komentarze. Co prawda nie było ich tyle o ile prosiłyśmy, ale za to przybyła nam kolejna obserwatorka!  Po za tym obiecałyśmy, więc dodajemy.
Do następnego razu! See you soon!;)
Bye, Directioners.

(notka dłuższa niż rozdział... w najbliższym czasie wprowadzimy małe zmiany na blogu)

09 września 2012

Rozdział 21



- Oczami Liz –
6:10. Mój odwieczny wróg znów śmiał mnie obudzić. Postanowiłam wstać i się ogarnąć, bo przecież jeszcze pracuje. No właśnie, JESZCZE. Wstałam z łóżka, nie budząc przy tym Liam’a. Poprzednie nocki u chłopaków nauczyły mnie brać ze sobą kosmetyczkę  i szczotkę, tak więc mogłam spokojnie odbyć poranną toaletę. Rozczesałam włosy i spięłam je w koka. Zrobiłam delikatny make – up.
Liam nadal spał, pomyślałam, że nie będę go budzić – bez sensu. Napisałam karteczkę, którą położyłam obok na komodzie. Jej zawartość: „Kochanie, tak słodko spałeś, że nie mogłam Cię budzić. Nie bądź na mnie zły. Jestem w pracy, odezwij się jak wstaniesz. Kocham Cię, Liz xxx”. Dałam Liam’owi delikatnego całusa w policzek i zeszłam na dół. Nie byłam jakoś szczególnie głodna, dlatego tylko ubrałam buty i powędrowałam do Milkshake City. Po upływie 20 minut byłam na miejscu. Usiadłam przy ladzie i czekałam niecierpliwie na gości…
W międzyczasie przeczytałam jakieś czasopisma. Było chwilę przed 10, kiedy zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu pojawił się numer mojego miśka.
Liam: No cześć pracusiu. – usłyszałam.
Liz: Cześć śpiochu. – zaśmiałam się – Co porabiasz?
Liam: No właśnie robię sobie śniadanie. A ty? Jak tam w pracy?
Liz: Ehh. – westchnęłam – Jeszcze żadnego klienta nie obsłużyłam. Masakra.
Liam: Kochanie, będzie dobrze zobaczysz.
Liz: Liam, już minęło kilka dni, a ludzi ubywa. To wszystko się sypie. MSC to mój jedyny dochód. Jak upadnie to nie będę miała nic. Ani kasy ani tym bardziej mieszkania. A jak w takim razie pomogę Amy? – mówiłam z przejęciem w głosie.
Liam: Będziesz miała mnie. Poradzimy sobie razem, słyszysz? Nie zamartwiaj już się tak, bo będę się o ciebie martwił. OK.?
Liz: Dziękuję Liam. Jesteś kochany. Co ja bym bez Ciebie zrobiła?
Liam: No nie wiem właśnie. – zaśmiał się.
Liz:  Kocham cię, wiesz?
Liam: Wiem. Ja Ciebie też. Widzimy się dzisiaj?
Liz: No pewnie, jeśli Ci pasuje to jak najbardziej. – uśmiechnęłam się sama do siebie.
Liam: Liz, muszę ci coś powiedzieć. – mówił trochę zmartwionym głosem.
Liz: Co się dzieje? – zaniepokoiłam się.
Liam: Pojutrze zaczynamy trasę…
Liz: To już?! – posmutniałam.
Liam: Niestety.
Liz: Będę za tobą tęskniła.
Liam: Ja za Tobą też, ale damy radę. To tylko kilka dni. – powiedział z entuzjazmem.
Liz: Musimy te dwa dni wykorzystać jak najlepiej.
Liam: Czyli leniuchujemy? – zaśmiał się.
Liz: Ewentualnie mogę się zgodzić.
Liam: Chłopaki pytają, czy wpadniesz do nas po pracy?
Liz: Ok. Nie ma sprawy.
Liam: To w takim razie do zobaczenia. Buźka!
Liz: Paaa! – rozłączyłam się.
Po chwili przyszła grupka ludzi. Ucieszyłam się na ich widok. Obsłużyłam klientów i poszłam do Toma. Też się nudził, więc trochę sobie pogadaliśmy. Następnie posprzątałam brudne naczynia. Po chwili zawitał kolejny klient i kolejny. W ciągu godziny przewinęło się ich czterech, ale to i tak stanowczo za mało.
O godzinie 14 zamówiliśmy sobie z Tomem obiad. Podczas konsumowania, mój telefon znów się odezwał.
Liz: Słucham. – odezwałam się.
Taylor: Hej Liz. Tu Tay. – powiedziała wesoło.
Liz: Ooo hej. Co tam?
Taylor: No właśnie dzwonię, żeby zapytać jak tam wygląda sytuacja w MSC?
Liz: No nie będę Cię oszukiwać, nie jest zbyt kolorowo.
Taylor: To znaczy?
Liz: No ogólnie nudzimy się z Tomem. Do tego czasu obsłużyłam tylko 8 klientów.
Taylor: To naprawdę słabo.
Liz: No niestety. A co tam u ciebie? Jak kostka?
Taylor: Już lepiej, choć czasami daje o sobie przypomnieć.
Liz: Rozumiem. Tak to już jest. A będziesz dzisiaj u chłopaków?
Taylor: Mhmm, będę. A Ty?
Liz: Ja też. – zaśmiałam się – To co, widzimy się później, tak?
Taylor: Tak, do zobaczenia.
Liz: Do zobaczenia, papa. – rozłączyłam się.
Dokończyłam chińszczyznę i posprzątałam po sobie.
Mimo tego, że w pracy się nie zmęczyłam, marzyłam o odprężającej kąpieli. Gdy tylko weszłam do mieszkania, od razu położyłam się w wannie.
Nie spiesząc się zbytnio, postanowiłam pomalować sobie paznokcie. Wysuszyłam, a następnie rozczesałam włosy, po czym zostawiłam je rozpuszczone, tylko grzywkę podpięłam do góry. Założyłam czarny T-shirt, ciemnoniebieską, materiałową, obcisłą spódniczkę. Poszłam z powrotem do łazienki, by nałożyć lekki makijaż. Założyłam kurtkę, botki na koturnie, wzięłam torebkę i wyszłam.  Po pół godzinie byłam już na miejscu.
Drzwi otworzył mi Louis.
- Hej ślicznotko. – powitał mnie szerokim uśmiechem.
- Cześć przystojniaku. – odwzajemniłam i uścisnęłam go.
- Liamku, kochanie, twoja dziewczyna przyszła!!!! – wydarł się.
- Nie musiałeś krzyczeć. – zakryłam palcem ucho.
- Tak, wiem, ale jakoś tak mnie naszło. – zrobił dziwną minę i poszedł do salonu.
Udałam się za nim.
- Cześć chłopaki! – powiedziałam po czym podeszłam do każdego i obdarowałam buziakiem.
Nagle poczułam czyjeś ręce na biodrach. Był to Liam.
- Czy ja też mogę liczyć na powitalnego buziaka? – poruszył zalotnie brwiami.
- Oczywiście. – musnęłam jego usta.
Usiedliśmy na fotelu. W zasadzie on siedział, a ja na nim. Objął mnie ręką w pasie.
- A Tay jeszcze nie ma? – spojrzałam na Louisa.
- Za chwilę po nią pojadę. – odpowiedział.
- A wstąpisz po drodze do marketu? – odezwał się blondas.
- Niall… kotku, jest pełna lodówka. – Liam spojrzał na Irlandczyka z lekkim politowaniem.
- Ale ja chcę coś słodkiego. – zrobił przy tym minę kota ze „Shrek’a”.
- No dobra, coś ci kupię.  – Tomlinson przewrócił oczyma.
- Kocham Cię! – wyszczerzył się.
- Hahhahahh. – wybuchłam śmiechem, wtulając się w Liam’a.
- A tobie co tak wesoło? – zapytał.
- Wasze czułe słówka. To takie słodkie, a zarazem śmieszne. – powiedziałam, kiedy już skończyłam się śmiać.
- Dobra to ja lecę. – krzyknął Lou i zniknął za drzwiami.
- Hazza nie płaczesz? – zaśmiał się Zayn. 
Zero reakcji ze strony lokowatego.
- Eeej, mistrzu!? – pomachał mu przed oczyma.
- Yyyy, co? –ocknął się i spojrzał na Malika.
- Ziemia do Styles’a! – mówił ciemnoskóry – O czym tak myślisz przyjacielu?
- O niczym, po prostu … nie ważne. – wstał z pufy – Idę się przejść.  – oznajmił i wyszedł.
- Co go ugryzło? – zdziwiłam się.
- Nie wiem, jakiś dziwny jest od paru dni. – stwierdził mulat.
- Myślę, że niedługo mu przejdzie. – odezwał się Niall, ciągle patrząc na TV.
- To co robimy chłopaki? – zapytałam.
- Aktualnie czekamy na Tommo i Taylor, no i Harrego. – odpowiedział Zayn.
- A potem? – zadałam kolejne pytanie.
- Coś się wymyśli. – odparł Liam  – To może poczekamy na nich u mnie w pokoju? – uśmiechnął się tak jakoś inaczej niż zwykle.
- Możemy.
- UUUU! – zaśmiał się Zayn wraz z Niall’em.
Spojrzałam na nich z lekkim zażenowaniem. Liam chwycił mnie za rękę i zaprowadził na górę.
Za oknem świeciło słońce, więc wzięliśmy koc i wyszliśmy na balkon. Zasiedliśmy na ławeczce pod oknem. Ja usiadłam „po turecku”, a Liam oparł głowę na moich kolanach.
- Liam..? – odezwałam się.
- Tak, kochanie?
- Od pewnego czasu zastanawiam się, co byś teraz robił, gdybyś nie był gwiazdą.
- Wiesz, że właśnie o tym samym pomyślałem?  - spojrzał na mnie.
- I co wymyśliłeś? – zapytałam.
- Zawsze myślałem o muzyce poważnie. To jest to, co kochałem, kocham i zawsze będę. Nie wiem jak by się dalej potoczyło, gdyby nie X Factor. Myślę, że poszedłbym na jakieś studia związane z muzyką. Ewentualnie sport.
- Kiedy śpiewasz jesteś po prostu sobą. – uśmiechnęłam się pod nosem.
- Dokładnie tak, jak mówisz. Śpiewając nie musze nikogo udawać, nie muszę kryć swoich uczuć.
… Chwila ciszy …
- A ty? – zapytał nagle.
- Co ja? – zdziwiłam się.
- Kim ty chciałaś zawsze zostać w przyszłości.
- Nigdy o tym nie myślałam. – spojrzałam przed siebie - W szkole dawałam z siebie wszystko, zresztą w domu też. Tylko dlatego, żeby się móc wydostać z bidula. A kiedy pojawiła się Amy, robiłam to także dla niej.
- A studia?- zaciekawił się.
- O nich też nie myślałam. Nie miałam na to kasy. Najpierw chciałam zarobić, po czym pieniądze przeznaczyć na leczenie małej.
- Jesteś niesamowita. – podniósł się i usiadł obok mnie.
Zaśmiałam się cicho i pokiwałam głową.
- Moja mama zawsze mi powtarzała, że bez względu na wszystko trzeba pomagać innym. Ona sama, oczywiście bez wiedzy ojca, należała do wolontariatu. Nie dostawała za to ani grosza, a i tak to kochała robić. – łza swobodnie spłynęła mi po policzku.
- Wszystko ok? – pogłaskał mnie po kolanie.
- Mhm. – kiwnęłam twierdząco, otarłam łzę i zerknęłam na Liam’a. Ujął moją głowę w swoje dłonie i czule pocałował. Odwzajemniłam pocałunek.
- Ale jakieś hobby na pewno miałaś. – odezwał się po chwili.
- Tak, miałam. Uwielbiałam grać w siatkówkę. W ogóle WF mi najbardziej leżał. – stwierdziłam – Nawet jeździłam na różne zawody ze szkołą jako kapitan.
- Może czas, by do tego powrócić? – uśmiechnął się lekko.
- Teraz najważniejsze jest zdrowie Amy. – spojrzałam na niego znacząco.
- Okej, ale obiecaj, że kiedyś jeszcze do tego wrócimy. – poprosił.
- Okej obiecuję. – uśmiechnęłam się.
- To teraz daj mi jeszcze buziaka i chodźmy na dół, bo słyszę, że nasze zguby już wróciły. – wyszczerzył się.
Tak jak poprosił, tak zrobiłam. Obdarowałam go natychmiast wielkim całusem po czym zeszliśmy do reszty. Wchodząc do salonu przywitałam się z Taylor. Potem usiadłam obok Liam’a na oparciu fotela.
- No to skoro już wszyscy jesteśmy, to jakie propozycje na ten wieczór? – Zayn oderwał się od konsoli.
- Może karaoke!? – zawołał Lou.
- Bez sensu. – zaśmiałam się.
- Dlaczego? – od razu usłyszałam głos Nialla.
- Mało wam śpiewania? Nie długo macie koncerty, to tam pośpiewacie. – odpowiedziałam.
- Po prostu boisz się, że przegrasz. – odrzekł złośliwie Lou.
- Ja?! Uwierz, jedyne czego się boję, to burza. Nic więcej nie jest mi straszne. – powiedziałam z triumfem w głosie.
- Ah tak? To w takim razie zaśpiewasz nam coś?
- Stawiasz mi wyzwanie? – zaśmiałam się.
- Właśnie tak. – odpowiedział.
- Taaa, no to będzie ubaw. Chłopaki dajcie mi tu zaraz podkład. – wstałam z fotela.
Zayn przyniósł szybko płytę z karaoke. Włożył do odtwarzacza.
- To wybieraj. – podał mi mikrofon.
- Too, hmmmm. – chwilę się zastanawiałam. –Simply the Best.
- Widzę, że lubisz klasyki. – Zayn zrobił wielkie oczy, chyba dlatego, że ta piosenka jest postrzegana za trudną. Dla mnie była jak każda inna.
- No to słuchamy. - Liam popatrzył na mnie i uśmiechnął się tajemniczo.
Zaczęła lecieć muzyka. Z moich ust wydostały się pierwsze dźwięki. Lou miał cały czas otwarte usta, a Niall krztusił się popcornem. Zayn chyba nie mógł uwierzyć w to co się dzieje, Harry to dziwne, ale był wpatrzony we mnie jak w obrazek jakiś, Taylor uśmiechała się do mnie miło, bowiem wiedziała, że lubiłam sobie czasem podśpiewywać, no a mój kochany Liam wpatrywał się podobnie jak Tomlinson. Byli mega zdziwieni. Nie ukrywam, że trochę mi to podniosło moją dotychczas niską samoocenę. Zaśpiewałam do końca piosenkę, po czym z satysfakcją odłożyłam mikrofon na stolik i powędrowałam do mojego chłopaka na kolana.
- No i jak? – zapytałam.
- Yyy, nie mówiłaś nigdy, że śpiewasz! – ocknął się Lou.
- No bo nie śpiewam. Czasem tylko sobie nucę pod nosem.
- Ty żartujesz, chyba! Jesteś świetna! – zawołał blondas, prawie dławiąc się jedzeniem.
- Taaa, jasne. Dobra koniec tego. Kto następny?
Nikt się nie zgłaszał. Po chwili powiedziałam śmiejąc się:
- Nie mówcie, że boicie się ze mną zmierzyć.
- Wiecie co? Ja jestem głodny. Pójdę zrobić kolację. – odrzekł Niall wstając z podłogi.
- To ja ci pomogę. – zaoferował Zayn i udał się za blondynem do kuchni.
- Ja się poddaję! – Louis podniósł ręce do góry.
- A ja z chęcią dla ciebie zaśpiewam, ale może kiedy indziej. – wyszczerzył się Liam.
- Taylor, Harry? – zwróciłam się do nich.
- Liz, wiesz jak ja śpiewam. Nie każ mi się upokarzać przy nich. – Tay się zaśmiała.
- Harry, może ty? – nie odezwał się.
Patrzył w przestrzeń przed sobą.
- Harry! Odezwij się w końcu! – krzyknął mu do ucha Lou.
- Nie ja nie. Przepraszam, ale źle się czuję. Pójdę się położyć. – wstał z kanapy i poszedł w stronę schodów.
- Co mu jest do cholery? Nigdy taki nie był! – zmartwił się Daddy.
- Nie ważne. Przejdzie mu zobaczysz. – odezwał się Tommo.  – Liz zaśpiewaj coś jeszcze.
- Chyba sobie odpuszczę. – stwierdziłam.
- Prosimyyyy. – mój chłopak zrobił słodkie oczka.
- No dobra, to co tym razem? – uległam.
Wybrałam „You belong with me” Taylor Swift. Jako ostatnią zaśpiewałam „With Ur Love” Cher Lloyd i Mike’a Posnera. Podczas solówki Mike’a dołączył do mnie Liam. Świetnie się bawiliśmy. Odłożyliśmy mikrofony na miejsce i wróciliśmy na fotel.  
- Kolacja gotowa. – Niall wystawił głowę zza drzwi kuchni.
- Okey, to może ja pójdę po Hazzę? – zaoferował Daddy Direction.
- Ok. – dałam mu buziaka w policzek i wstałam. Razem z Lou i Tay poszliśmy do kuchni. Usiedliśmy przy stole i zaczęliśmy konsumować danie przygotowane przez Niall’a.
- Oczami Liama –
Kiedy Niall zawołał nas na kolację, pomyślałem, że pójdę po Harrego. Tak też zrobiłem. Zapukałem.
- Proszę. – usłyszałem obojętny głos.
- Kolacja już jest zrobiona, zejdziesz? – stanąłem w drzwiach wychylony.
- Nie jestem głodny. – leżał na łóżku z laptopem na nogach.
- Stary, coś się stało? Może chcesz pogadać? – wszedłem do środka.
- Nie. Wszystko ok. Po prostu  chyba się trochę denerwuję koncertem. – nadal parzył w laptopa.
- Harry nie wciskaj mi tu kitu. – usiadłem na brzegu łóżka.
- Głowa mnie boli. – odparł.
- Harry!? – zamknąłem mu laptopa.
- Liam! Nie obraź się, ale chce zostać sam. – spojrzał na mnie lekko zdenerwowany.
- Ok. Jak chcesz. – wstałem i złapałem klamkę. – Wiesz, że zawsze możesz na nas liczyć, tak?
- Tak wiem. Dzięki, ale nic mi nie jest. – wymusił uśmiech. Stwierdziłem, że nie będę go dłużej męczył. Może sam przyjdzie się wygadać. Nie będę naciskał, więc wyszedłem i dołączyłem do reszty.

_________________________________________________________________________________

Cześć wszystkim!  Jak tam pierwszy tydzień szkoły? U nas nie za kolorowo…  stąd takie opóźnienie.
Na początku Was bardzo, bardzo, bardzo przepraszamy, że tak długo nie dodawałyśmy, ale nie miałyśmy czasu na poprawienie rozdziału, a tym bardziej dodania go.
I jesteśmy mega zaskoczone, że aż 19 komentarzy się pojawiło ;O Strasznie fajne uczucie, naprawdę jesteście świetne!!!
Mamy nadzieję, że dzisiejszy rozdział też się Wam spodobał. Liczymy tym razem na 15 komentarzy.
Następny w sobotę – OBIECUJEMY.
Treaz jedna z tych najważniejszych spraw.
Bardzo dziękujemy Amelii Pommeblue za szczerą opinię naszego bloga. Naprawdę jesteśmy wdzięczne, bo o to nam chodziło. Postaramy się uniknąć tych wszystkich błędów i zaczynamy w trybie natychmiastowym poprawiać bloga. Naprawdę wielkie dzięki!
Tak, no to chyba tyle na dzisiaj. Jeśli macie do nas jakieś pytania albo pomysły czy cokolwiek innego możecie się z nami skontaktować poprzez komentarz lub pisać na e-maila illtaketoanotherworld@gmail.com
No to powodzenia w szkole Directioners!
Bye
xoxo