Cześć Directioners!
W komentarzach liczymy na linki do innych, Waszym zdaniem ciekawych blogów, a tym bardziej Waszego autorstwa!
Agata - /A i Zuzia - /z
xoxo

02 czerwca 2013

Przepraszam.

Siema, tu Agata.Tak wiem, obiecałam Wam, że będą się pojawiać częściej rozdziały itd., ale ostatnio moja wena trochę szwankuje, chyba strajkuje. Wiem co chce napisać, mam to w głowie, ale kiedy coś pisze, nie ma to wgl sensu i nie odzwierciedla w żaden sposób tego obrazu, który wytworzyła mi wyobraźnia. Jest mi strasznie głupio i proszę, nie wściekajcie się na mnie. Jak tylko przyjdzie ten moment, kiedy wena do mnie powróci, na pewno napiszę coś długiego. Mam nadzieję, że niedługo znów przybędziemy tutaj, tym razem z kolejną częścią opowiadania. Jedyna dzisiejsza dobra wiadomość dla Was, to taka, że na razie nie myślimy o zawieszeniu bloga, tak więc trochę cierpliwości. 
Dziękuję Wam Kochani i do następnego razu ;)
/A

26 maja 2013

Rozdział 52

- Oczami Nialla –
Kiedy Liam powiedział, że jest 16:15, myślałem, że dostanę zawału. O 17 miałem być na Marlborough Street 107, a ja jeszcze byłem w proszku, tym bardziej w centrum, a nie w domu. Od razu wstałem od stołu unikając szybkimi odpowiedziami ciekawości moich przyjaciół. Niestety nie miałem czasu im tego teraz wszystkiego wyjaśniać. Biegiem wróciłem do domu i było wpół do 17. Przeklinałem się w myślach, że nie sprawdzałem wcześniej godziny. Wtedy mógłbym uniknąć tego pośpiechu. Wskoczyłem piorunem pod prysznic. Wyszedłszy z niego po 5 minutach, kolejne 5 minut zajęło mi ubieranie się, stylizacja włosów i wg. Na szczęście wiedziałem co chcę ubrać, bo już wcześniej o tym myślałem, więc z tym problemu nie było.
Teraz tylko pozostało mi dostać się pod wyznaczony adres. Tylko jak mam to zrobić w 20 minut, skoro nawet nie wiem gdzie to jest?! Chwilę pokręciłem się po pokoju i w końcu wymyśliłem. Zadzwoniłem więc po taksówkę, w końcu na pewno tutejsi kierowcy znają się na tych wszystkich ulicach tak? Podświadomie pochwaliłem się za ten pomysł, jednak potrafię w niektórych sytuacjach myśleć trzeźwo. Zbiegłem po schodach i wyszedłem przed dom. Zamknąwszy go niecierpliwie poczekałem na samochód. Dzięki Bogu nie trwało to nie wiadomo ile. Usadowiłem się z tyłu i podałem taksówkarzowi adres.
- Może mi pan powiedzieć ile czasu zajmie nam droga? – spytałem grzecznie.
- Około 15 minut. – odpowiedział z chwilą namysłu.
- Shit. – skomentowałem pod nosem patrząc na zegarek. Spóźnię się.  Tak, moje pierwsze wrażenie będzie nietajne.
Po co takiej dziewczynie jak ona chłopak, który się spóźnia? Zacząłem panikować, a kiedy zobaczyłem korek przed nami po prostu miałem ochotę wyjść z tego samochodu i iść piechotą. Co chwilę nerwowo spoglądałem na zegarek. Ten czas biegł tak szybko, a my staliśmy praktycznie w miejscu.
- Nie możemy jakoś przyśpieszyć? Bardzo mi się spieszy. – powiedziałem zniecierpliwiony od razu po tym jak wyjechaliśmy z korku.
- Niestety, tutaj za skrzyżowaniem często stoi policja. – pokiwał przecząco głową.
- Niech to szlak! – zdenerwowałem się widząc godzinę 17: 08
- Musi być ładna. – odezwał się starszy pan za kierownicą.
- Kto? – zdziwiłem się.
- No ta dziewczyna. – kontynuował.
- Jaka dziewczyna? – nie ukrywałem szoku.
- Ta, do której pan się wybiera. – zaśmiał się.
- Skąd pan wie, że…
- Że jedziesz na randkę? – dokończył za mnie. – Jeśli chłopak jest taki zakręcony jak ty i nie może usiedzieć w samochodzie minuty w spokoju to na pewno jest to jakaś dziewczyna. – zaśmiał się, a mi się momentalnie zrobiło głupio.
Nic nie odpowiedziałem tylko nerwowo bawiłem się telefonem.
- Proszę bardzo. Niestety dalej nie mogę wjechać, bo to teren prywatny, ale poczekasz sobie pod tą bramą i na pewno cię znajdzie. – uśmiechnął się.
Odpowiedziałem mu tym samym i podziękowałem, po czym zapłaciłem za podwiezienie. Szybko wyszedłem na zewnątrz i rozejrzałem się. Było kilkoro ludzi, ale nie zauważyłem między nimi Belli. Jestem pewien, że od razu wpadłaby mi w oko. Spojrzałem na zegarek, była 17 : 15. Spóźniłem się 15 minut, a Belli nie było. Pokręciłem się dłuższą chwilę przed wielką szarą bramą, ale nie przyszła. Oznaczało to, że spieprzyłem. Byłą tutaj pewnie, a że mnie nie było, to pomyślała, że ja wystawiłem. Co za ciul ze mnie! Taka dziewczynę wystawić!? Jprdl… Już chciałem odchodzić, ale intuicyjnie spojrzałem jeszcze raz w głąb podwórza. I zauważyłem zbliżającą się niską, zgrabną, śliczną postać. Wyszczerzyłem się jak głupi do sera. Wiedziałem, że to ona. Miała na sobie biało – jaskrawo – różową bluzkę z ¾ rękawem,  ciemne, jeansowe shorty i czarne trampki. Wyglądała bardzo fajnie.  Wyszła zamykając furtkę i jak tylko podeszłą do mnie bliżej, na bezpieczną odległość zaczęła przepraszać.
- Hej. Przepraszam, że się spóźniłam, ale moim rodzicom przedłużyła się wizyta u lekarza i musiałam zaopiekować się siostrą. – nerwowo bawiła palcami.
- Okej. Nic się nie stało. – uśmiechnąłem się miło i lekko ją przytuliłem.
Poczułem jej skrępowanie. Była taka nieśmiała…
- Znasz jakieś fajne miejsce? – spytałem po chwili niezręcznego, cichego spaceru.
- Właściwie to jestem tutaj od 2 dni i nie za bardzo kojarzę okolicę. – odpowiedziała.
- Ja znam, ale to trochę daleko stąd. – spojrzałem na nią ukradkiem. - To jak, idziemy? 
- Możemy. – uniosła kąciki ust u górze.
Znów zapadła niezręczna cisza. Nienawidzę takich momentów. To bardzo krępujące. Widziałem, że jej to też nie leży więc postanowiłem się odezwać.
- Podoba ci się tutaj?
- Jasne. Mam pokój na samej górze wieżowca, więc mam ładny widok na miasto, po za tym jest piękna plaża. – odpowiedziała dość pewnie.
- Wspominałaś, że jesteś tu pierwszy raz, tak?
Podtrzymywałem ten temat, bo bałem się, że inny temat będzie dla niej zbyt krępujący.
- Mhm. Wgl pierwszy raz jestem za granicą. – swobodnie oznajmiła.
- Naprawdę? A skąd pochodzisz? – zaciekawiłem się.
- Urodziłam się w Stanach, ale krótko po moim roczku przeprowadziliśmy się do Londynu. – rozluźniła się trochę. -  A ty?
-  Jestem Irlandczykiem. Od 2, 5 lat mieszkam w Londynie z wiadomych przyczyn. – uśmiechnąłem się szeroko.
- No tak. Fajnie jest być gwiazdą, co? –spojrzała na mnie z ciekawością.
- Ma to też swoje minusy. – odparłem szczerze.
- Na przykład?
- Na przykład to, że praktycznie zero prywatności, nieregularne godziny spania, czasami w ogóle nie śpimy. Częste próby, koncerty, wywiady, z jednego państwa do drugiego. – wymieniałem.
- Przy tym mało kontaktu z rodziną hmm? – zapytałam delikatnie.
- No właśnie.
- Robisz przecież to co kochasz, prawda? – uśmiechnęła się sympatycznie.
- Dokładnie. – odpowiedziałem tym samym.
Nawet nie zauważyłem, kiedy się tak rozluźniła i rozgadała.
-  A ty czym się zajmujesz? – spytałem zaciekawiony.
- Na razie jestem po maturze. Od października wybieram się na studia. – oznajmiła.
- OO. A na jaki kierunek? – zaintrygowała mnie.
- Architektura krajobrazu, wiesz projektowanie ogrodów  i takie tam.
- Fajny kierunek. – skomplementowałem.
- Dzięki. – zarumieniła się.
Rozmowa urwała nam się na chwilę, ale nie było już tak niezręcznie jak przedtem. Doszliśmy już do miejsca, o którym mówiłem. To dach wysokiego wieżowca. Odkryłem to miejsce z moją kuzynką jakiś czas temu, kiedy przyjechaliśmy tutaj na wakacje z rodziną.
- To tutaj. –  wskazałem palcem na górę, kiedy mieliśmy wejść po metalowej drabinie.
Najpierw ja weszłam, a potem pomogłem Belli. Kiedy stanęła obok mnie zrobiła się blada na twarzy.
- Bella, coś się stało? – zaniepokoiłem się.
__________________________________________________________________________________

Trochę spóźniony, ale mamy nadzieję, że nie jesteście złe. 2-3 dnii 

22 maja 2013

Rozdział 51


 Zayn po 10 minutach spóźnienia wreszcie zaszczycił nas swa obecnością. Harry nie obył się z komentarzem na ten temat, na szczęście zrobił to podczas szukania jakiegoś lokalu, gdzie można było zjeść obiad.  Blondas przez całą drogę marudził, że jest głodny i że nie wytrzyma, że zaraz nas wszystkich zje itp.
W końcu udało nam się znaleźć idealną knajpę.
Horan opadł zmarnowany z na pierwsze lepsze siedzenie. Wszyscy zasiedliśmy przy stoliku, a po chwili pani zza lady przyniosła nam menu. Każdy z nas wybrał coś dla siebie i po złożeniu zamówienia, cierpliwie lub tak jak Niall – niecierpliwie, czekaliśmy na posiłek. Po kilkunastu minutach kelnerzy przynieśli nam dania i wszyscy zajadaliśmy się wg mnie pysznymi potrawami.
- I co Nialler, dobre? – zaśmiałam się, widząc jak mu się uszy „trzęsą” .
- Nooo! – wybełkotał z pełną buzią.
- Ei jakie plany na dziś wieczór? – zapytał Harry, skończywszy jeść.
- Nie wiem. – pokiwaliśmy wszyscy głowami.
- A ty coś proponujesz? – Tay wzięła łyka napoju.
- Ja to bym sobie poszedł na Melo. – wyszczerzył się Styles.
- No tak, mogliśmy się tego spodziewać. – skomentowałam to przewracając oczami.
- Kochanie, ale to chyba nie jest tak zły pomysł prawda? – zwrócił się do mnie mój chłopak.
- Mi to obojętne. – wzdrygnęłam ramionami i splotłam swoje palce z Liama.
- W sumie, to ja też dobrze bym się zabawił… - oznajmił Lou obejmując Taylor.
- Czyli idziemy szukać wieczorem dobrego klubu, tak? – ucieszył się pomysłodawca.
Przytaknęliśmy.
- Jest 15 po 16, to …
- Co!?!!?! – wydarł się Horan przerywając tym samym Liamowi.
- No mówię, że … - kolejny raz mu się wtrącił.
- Wiem, co powiedziałeś! Ja musze spadać. – zerwał się z miejsca.
- Chwila, a gdzie Ci się  tak śpieszy!? – spytał mulat zdziwiony jak my wszyscy.
- Nie ważne. Jutro wam powiem, albo kiedyś. Ja naprawdę musze lecieć, Nara! – krzyknął i zginął nam z pola widzenia.
- Dobra, to było dziwne. – skomentował Hazz.
- Taaa, a powracając do tematu, to dziewczyny, ile potrzebujecie czasu, na przygotowanie się? – kontynuował za Liama Tommo.
- Hmm, półtorej godziny powinno wystarczyć. – odparłam spoglądając na szatynkę, która pokiwała twierdząco głową. 
Chłopacy popatrzyli zaskoczeni na siebie.
- No co? – nie wiedziałyśmy o co im chodzi.
- Na co potrzebujecie tyle czasu? – Loczek zdecydował się się zapytać.
- Potem zobaczycie. – znacząco uśmiechnęłam się do Taylor, na co ta zaśmiała się.
- Cokolwiek to znaczy... Dobra, zanim dojdziemy do domu będzie 17, to o 20 30, chyba tak czy siak będzie za wcześnie na jakikolwiek klub, co nie??   - mówił dalej Payne.
- Otwierają tak koło 22. – stwierdził Tommo.
- No to dziewczynki, macie trochę więcej czasu. – Malik wystawił nam język, a my odpowiedziałyśmy mu tym samym.
- O 21 30 w salonie gotowi, okej? – zaproponował Hazz.
- No spoko. – zgodziliśmy się po czym Lias poprosił obsługę o rachunek.
Po zapłaceniu udaliśmy się do wyjścia. Szczerze mówiąc nie chciałam jeszcze wracać do domu, bo i tak bym się tam nudziła…
- Liam? Może chodźmy na spacer czy coś, hmm? Nie chce mi się jeszcze wracać. – wspięłam się lekko na palce i szepnęłam mu do ucha.
- Jasne. – obdarzył mnie swym cudownym uśmiechem i zwrócił się do reszty.
- My z Liz jeszcze nie wracamy do domu, idziemy sobie pochodzić. Może sprawdzimy jakieś fajne miejsca na wieczór czy coś.
- Okej, to widzimy się wieczorem. – pomachaliśmy sobie nawzajem i każdy ruszył w swoją stronę.
- Więc gdzie chce iść mój skarb? – spytał obejmując mnie.
-Nie wiem. Przed siebie, ważne, że z tobą. - złożyłam na jego ustach krótkiego całusa po czym również go objęłam.
Szliśmy przed siebie ulicami, co chwilę mijając jakieś zakochane pary, czasami małżeństwa z dziećmi, czy staruszków trzymających się pod ramię. Za każdym razem spoglądaliśmy na siebie i uśmiechaliśmy pod nosem. Jak widzieliśmy jakiś pub czy klub to sprawdzaliśmy kto i o której dziś gra, jak jest w środku, czy impreza otwarta czy zamknięta i takie TAM.
W końcu trafiliśmy na fajną miejscówkę i ponieważ było już dość późno, zadowoleni z wynalezienia dobrego klubu, zawróciliśmy ku domowi. Po pewnym dystansie zaczęłam czuć szczypanie i ból w okolicach kostki. Okazało się, że obtarły mnie ulubione trampki.
- Kochanie? Poczekaj chwilę. – chwyciłam jego umięśnionego ramienia, żeby się nie przewrócić.
- Co się dzieje? – spojrzał w dół.
Na mojej twarzy pojawił się grymas. Ściągnęłam buty i chwyciłam je w jedną dłoń, a drugą splotłam z Liama.
- Zwariowałaś? – oburzył się. – Nie pójdziesz bez butów. – zaprotestował.
- Dlaczego? – zdziwiłam się. – Przecież bruk jest ciepły.
- Nie, bo nie. A jak nadepniesz na szkło czy coś?
- Przestań.. – przewróciłam oczami. – Nic mi nie będzie. Zresztą i tak już niedaleko do domu.
- Nie zgadzam się. – protestował dalej. – Wskakuj. – nadstawił swoje plecy.
- No teraz to ty zwariowałeś. – pokiwałam głową i ominęłam go.
Po chwili straciłam grunt pod nogami.
- Nie chciałaś po dobroci, to muszę cię jakoś zmusić. – stwierdził Li, zabrawszy mnie na ręce.
- Puść mnie głupolu! Wolę na konia. – zaśmiałam się cicho.
Postawił mnie, a po chwili  znalazłam się na jego plecach i oplotłam ręce wokół jego ramion, a brodę oparłam na jego prawym ramieniu i cmoknęłam go w policzek.
Tak oto dotarliśmy po jakiś 10 minutach do willi. Poczułam znów grunt pod nogami i jak tylko odwrócił się w moją stronę od razu rzekłam:
- Dziękuję ci mój dzielny rumaku. – parsknęłam śmiechem i wtuliłam się w jego tors.
- Nie ma za co. – wystawił mi język i otworzył drzwi.
- Panie przodem. – uśmiechnął się przepuszczając mnie.  
______________________________________________________________________________

2-3 dni NEXT

19 maja 2013

Rozdział 50


Schowałam swą twarz w zagłębienie między jego barkiem a głową, ręce kładąc na jego klatce. Było mi wstyd i głupio, ale poczułam także motyle w brzuchu. Zaśmiał się po czym powiedział:
- Jesteś słodka, kiedy się rumienisz. – a wtedy poczułam jak czerwień jeszcze bardziej oblał me policzki.
W skutek tego, mocniej się do niego przytuliłam. Ucałował mnie w czoło i objął. Zdecydowałam się odezwać.
- Przepraszam. – wyszeptałam nie odrywając swojej twarzy od jego szyi.
- Ale za co? – wyczułam nutkę zdziwienia w jego głosie.
- No za tą całą sytuację. Znów robię z igły widły i histeryzuje.. – odeszłam od niego o pół kroku i opuszczoną głową.
- Skarbie, nie masz za co przepraszać. Przynajmniej wiem, że ci na mnie zależy. – uśmiechnął się szeroko i splótł nasze dłonie. – Po za tym, odpowiadając na twoje pierwsze pytanie..
- Too? – uniosłam głowę do góry zainteresowana odpowiedzią.
- Moje zdanie jest takie. Jeśli naprawdę chcesz mieć tatuaż, to okej, pójdę z tobą do studia, potrzymać cię za rękę, czy coś, ale.. – przerwał.
 - Aleee? – zachęciłam go poruszając nasze splecione dłonie.
- Gdybym chciał mieć wytatuowaną dziewczynę, poszukałbym kogoś innego, a jestem z tobą. – uniósł kąciki ust ku górze, a ja nie do końca rozumiejąc jego słowa zrobiłam zdezorientowana minę.
- Iii?
- No i podobasz mi się taka jaka jesteś. I jeśli masz robić sobie zniszczyć skórę na całe życie tylko dlatego, że jeden czy dwa tatuaże skomplementowałem u innej, to może warto się zastanowić nad tym głębiej, hmm?
-  Czyli wolisz mnie beż żadnego znaczka?
- Dokładnie. – wyszczerzył się ukazując swoje białe ząbki.
Przysunęłam się bliżej niego i krótko pocałowałam.
- Kocham Cię, wiesz prawda? – powiedziałam, przytulając go.
- Oczywiście. – przewrócił oczami.
- Ei! – klepnęłam go w ramię.
- Ała! Co?! – złapał się za obolałe miejsce.
- Miałeś powiedzieć, że ty mnie też! –  odwróciłam się do niego plecami i skrzyżowałam na klatce ręce.
- Wolę Ci to okazać w inny sposób. -  podszedłszy do mnie, chwycił mnie w talii i obrócił do siebie.
Mocno do siebie przyciągnął i pocałował. Czułam się tak, jak wtedy w morzu. Cudownie. On jest najwspanialszym mężczyzną w mim życiu, przysięgam. Oderwaliśmy się od siebie po chwili i ruszyliśmy w swych objęciach do budki z napojami. Zamówiłam sobie truskawkowo – bananowy, zimny koktajl, a Li jagodowego shake’a. Z napojami wróciliśmy radośni do naszych plażowiczów. Właściwie to nie robili nic specjalnego. Niall z Harrym o czymś sobie żwawo gadali i śmiali się, Zayn i Tommo odbijali piłkę, a Taylor czytała gazetę. Nawet nie zauważyli, że wróciliśmy.
- O, już jesteście. – uśmiechnęła się Tay i zrobiła dla nas miejsce na kocu.
- W końcu! Gdzie wyście tyle czasu byli!? – zawołał blondynek, kiedy usłyszał słowa Tay.
- Tu i tam. – zaśmialiśmy się.
- Dobra, mało ważne. Nie wiem jak wy, ale ja już jestem głodny. – kontynuował Nialller.
- To jakie pomysły na obiad? -  odparłam.
- Hazz? – Tay spojrzała porozumiewawczo na Stylesa.
- Ja dziś nie gotuje! Jest za gorąco! – podniósł ręce na znak obrony.
- Okej, rozumiemy. Lou, Malik!? A wy co myślicie?- zawołałam.
- Nie wiem, może chodźmy cos zjeść na miasto, hmm? Przecież w taki skwarze raczej nikomu się nie chce przygotowywać jedzenia. – odezwał się mulat.
- On dobrze mówi! – poparł go Tommo sięgając po butelkę wody.
- No to ustalone. Zbieramy się? – zapytał Liam wstając.
- Zbieramy się. – przytaknęliśmy i zaczęliśmy pakować rzeczy. Po jakiś 10 minutach się ogarnęliśmy i ruszyliśmy do domu.
- Dobra, za pół godziny tutaj, gotowi do wyjścia. – oznajmił Harry i udaliśmy się do swoich pokoi.
Tam szybko wparowałam do łazienki pod chłodny prysznic, po czym założyłam na siebie jasne, jeansowe shorty i błękitną, zwiewną bluzkę na ramiączkach, z ciemniejszym odcieniem tego samego koloru. Łazienkę zajął Liam, a ja przy lustrze w pokoju spięłam włosy w niechlujnego koka i maznęłam rzęsy czarnym tuszem. Liam po kilku minutach opuścił łazienkę w beżowych ¾ jeansach  i białej koszulce z idealnie ułożonymi włosami. Założyłam na stopy trampki, wzięłam małą torebkę do której włożyłam chusteczki, portfel, telefon i błyszczyk, a okulary wsunęłam na włosy. W zasadzie za 2 minuty powinniśmy być na dole , więc już zeszliśmy i tam czekaliśmy z wszystkimi na wiecznie guzdrającego się Zayna.
______________________________________________________________________________

Hello Everyone!
Agata: Soooo, I'm soryy. Wiem, że się powtarzam, ale to naprawdę z braku czasu. Ostatnie weekendy miałam wszystkie zajęte, a w ciągu tyg nadal nauka, tak więc rozdziały musiały poczekać. Poprawię się, obiecuję.

Trzymajcie się, do następnego ! :)

21 kwietnia 2013

Rozdział 49


Próbowałam wydusić z chłopaka jakąkolwiek reakcję. Jednak ten w ogóle nie reagował na moje prośby.
- Niall? – spróbowałam raz jeszcze, najbardziej błagalnym tonem, jakim potrafiłam.
Rozpoznałam po jego minie, że walczył sam ze sobą, aby nie wyjawić mi swojego problemu.
- Nie ufasz mi. – odparłam zrezygnowana – rozumiem.
Wtedy odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie.
- Oczywiście, że ci ufam. – powiedział stanowczo.
- To dlaczego milczysz? Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć co cię gryzie?
- Taylor, ja… ja… - jąkał się.
- Po prostu wyduś to z siebie. – przejechałam wewnętrzną częścią dłoni po jego.
- Czuję się samotny. – westchnął i spuścił głowę.
Zrobiło mi się go żal. Bez wahania przytuliłam przyjaciela, by choć w taki sposób go pocieszyć. W inny chyba nie potrafiłam.
- Zobaczysz Nialler. Kiedyś poznasz dziewczynę swojego życia. – szepnęłam.
- Tylko kiedy? Ile mam jeszcze czekać? – usłyszawszy jego ciche pytania odchyliłam się lekko i wróciłam na swoje miejsce.
- Masz tyle fanek, każda chciałaby być twoja. – uśmiechnęłam się delikatnie.
- Ale ja nie chce każdej. Chcę, żeby to była miłość od pierwszego wejrzenia, żeby coś we mnie walnęło widząc ją po raz pierwszy. – podekscytował się.
- Jestem pewna, że niebawem coś takiego cię spotka.
- Skąd ta pewność? – spojrzał na mnie wymownie.
- Kobieca intuicja. – zaśmiałam się.
- Mam nadzieję, że tym razem cię nie zawiedzie. – jego kąciki ust skierowały się lekko ku górze.
- Na pewno. – puściłam mu oczko.
Wstałam z głazu, otrzepałam spodenki od piasku i wyciągnęłam rękę w stronę blondyna.
- To co, wracamy do reszty?
- Jasne. – odpowiedział po czym wstał i razem szliśmy w stronę boiska do siatkówki.
- Oczami Nialla –
Robił się powoli wieczór. Dzięki rozmowie z Taylor odzyskałem jakąkolwiek nadzieję.
Teraz szliśmy spokojnie plażą, patrząc jak ludzie zbierają swoje manatki i żegnają jeszcze ciepły piasek.
- Chyba zbliżają się twoi fani. -  wskazała palcem grupkę nastolatków idących w naszą stronę z aparatami i jakimiś notesami. – Pójdę już. Będziemy czekać na kocu. – uśmiechnęła się i poszła przed siebie.
Miała rację. Kilku fanów podeszło do mnie i poprosiło o fotki oraz autografy. Pogadałem z nimi chwilę i skierowałem się w stronę przyjaciół. Nagle usłyszałem cichy, łagodny, delikatny głos.
- Przepraszam, moja siostra bardzo cię lubi i chciałaby twój autograf. – odwróciwszy się, ujrzałem niską, drobną dziewczynę o bladej cerze, długich, ciemnych blond lokach z ciemno niebieskimi tęczówkami.
Ubrana była w zwiewną białą sukienkę na ramiączkach. Na jej twarzy witał nieśmiały uśmiech. Była bez makijażu, taka naturalna.
W ręku trzymała aparat i zeszyt, a w drugiej dłoni trzymała rączkę swojej kilkuletniej siostry, zresztą tak uroczej jak ona. Mała dziewczynka, przypominała trochę Amy.
- A jak ma na imię mała ślicznotka? – ukucnąłem i zdecydowałem się na uśmiech.
- Jestem Camie. – powiedziała zawstydzona, słodkim, dziecięcym głosikiem. Od razu przybliżyła się do siostry.
 - Podpiszesz? – dziewczyna wyciągnęła ku mnie zeszyt i jakiś pisak.
Zabrałem przybory i napisałem:
Dla małej Camie -  Niall Horan xx
I oddałem w ręce właścicielki.
- Może wspólna fotka, dla lepszych wspomnień? – zaproponowałem.
W sumie zdziwiłem się, że ja to powiedziałem…
- Cam, podejdź do Nialla. – uśmiechnęła się pięknie, a dziewczynka nieśmiało zrobiła krok naprzód.
Początkowo chciałem wziąć ją na ręce, ale jednak zrezygnowałem z tego pomysłu. Po prostu ukucnąłem przy niej i objąłem ja ramieniem, szeroko uśmiechając się. Po zrobieniu zdjęcia, podszedłem bliżej nieznajomej. Camie zabrała z rąk blondynki aparat.
- A ty, jak masz na imię? -  spytałem cicho.
- Bella. – odparła przyciszonym tonem, ukrywając rumieńca.
Nasze wzroki przypadkowo spotkały się. Miała takie roześmiane, pełne iskierek oczy. Przyjemne uczucie oblało moje ciało. Czyżby Taylor przepowiadała przyszłość?
- Uśmiech! – krzyknęła radośnie Camie.
Objąłem ją w talii. Wyszczerzyliśmy się do obiektywu i poszło. Kolejne zdjęcie zrobione.
- Camie! Bella! Chodźcie już! – zawołała głośno oddalona od nas kawałek kobieta.
- Już idziemy mamo! – odpowiedziała Bella i wyswobodziła się z mojego uścisku.
Camie w podskokach pobiegła do swojej rodzicielki, jej siostra chciała także odejść, ale złapałem ją za rękę.
- Spotkamy się jeszcze? -  zapytałem zaciekawiony jej reakcją.
- Jasne. – rozpromieniła się.
- Może przyjdę po ciebie? – kontynuowałem.
- Ale ja tymczasowo mieszkam w centrum. To trochę daleko.
- Bella! – tym razem to jej tata, jak się domyśliłem.
- Nie ma problemu, powiedz mi tylko gdzie i o której. – ciągle trzymałem ją za rękę.
- Marlborough Street 107.
- 17?
- Okej. – posłała mi ciepły uśmiech. – Przepraszam, ale musze już lecieć.
- Do zobaczenia jutro. – pomachałem jej na odchodne.
Chwilę jeszcze stałem i patrzyłem jak odchodzi. W połowie drogi Bella odwróciła się i ostatni raz uśmiechnęła.
Kiedy całkiem zniknęła mi z oczu udałem się do naszej paczki. Po drodze pomyślałem o mojej mamie. Rodzina Belli jak już zdążyłem zauważyć jest taka radosna. Moja mama ma tylko mnie i Grega, który ze względu na swoje kształcenie wyjechał. Ja też rzadko u niej bywam.
Postanowiłem, że jak wrócę do domku to do niej zadzwonię.
Wkrótce zauważyłem grupkę przyjaciół siedzących w kręgu na kocu i głośno bawiących się. Podszedłem i rzuciłem się między nich na koc.
- Zgłodniałem przez te parę godzin. – stwierdziłem i zacząłem wyjadać resztki jakiś ciastek.
- Oczami Liz -
Siedzieliśmy sobie spokojnie wszyscy na kocu i nagle stąd ni z owąd pojawił się miedzy nami Nialler i zaczął wyjadać resztki jedzenia. Co prawda miło, że wrócił do nas i jest cały i zdrowy, głodny, a to oznacza, że wszystko jest okej, no ale i tak myślałam, że mu zaraaz przywalę!
- Ei Horan! Debilu! Martwiliśmy się o ciebie! – krzyknęłam uderzając go lekko w głowę.
- Ała! – złapał się w to miejsce. – Ale już jestem, tak!? To czego mnie bijesz!? – oburzył się.
- Powinieneś dostać mocniej. – odgryzł mu się Liaś, a reszta zaczęła się brechtać.
- Jezu, nie jestem dzieckiem. – przewrócił teatralnie oczami. – Lepiej chodźmy już do domu, bo głodny jestem.
Po tej krótkiej wymianie zdań pozbieraliśmy swoje rzeczy, koc, piłkę, koszyk z jedzeniem itd. i udaliśmy się do naszego pięknego domu wypoczynkowego. Tam każdy poszedł w stronę swojego pokoju, by się trochę odświeżyć po słonej wodzie i piasku. Kiedy Liam był pod prysznicem, ja wytrzepałam koc w miarę moich możliwości, uszykowałam mu suche ubrania i rozwiesiłam nasze ręczniki i stroje kąpielowe na dworze.
Potem sama się wykąpałam, wysmarowałam balsamem i wysuszyłam włosy, które od razu związałam w niechlujnego koka. Był już wieczór, więc się nie malowałam. Włożyłam na siebie jasne szorty i luźną koszulkę. Wyszedłszy z łazienki, nie znalazłam Liama w pokoju. Wyjrzałam przez okno i zauważyłam go siedzącego na kołysanej ławce. Zbiegłam po schodach i wyszłam na ogród. Od tyłu podeszłam do ukochanego i objęłam go swymi rękoma, całując go przy tym w policzek.
- Co tak tu sam siedzisz? – spytałam.
- A, tak sobie rozmyślam. – odparł i pociągnął mnie za ręce, abym usiadła na jego kolanach.
Prześlizgnęłam się przez oparcie ławki i usiadłam obok niego, kolana kładąc na jego.
- Nie myśl za dużo, bo myśliwym zostaniesz. – wytknęłam mu język.
- HA HA HA. Bardzo śmieszne. – zrobił grymas na twarzy.
- Ei, co jest? – zaśmiałam się.
- Przeprowadź się do mnie i chłopaków. – spojrzał mi w oczy.
W reakcji na jego stwierdzenie i pytanie za razem pewnie moje oczy wyglądały jak 5- cio złotówki. Nie wiedziałam, co powiedzieć i raczej nie chciałam na razie ciągnąć tego tematu.
- Więc? – dopytywał.
- Liam, nie wiem czy to dobry pomysł. – oparłam głowę o jego ramię.
- Dlaczego?
- Wy niedługo wyjedziecie w trasę, a ja mam zostać sama w tak wielkim domu? Gdyby Tay nie wyjeżdżała, to bym sobie do niej chodziła, ale jej też nie będzie i będę sama. – tłumaczyłam mu.
- Ale kochanie, trasa zaczyna nam się dopiero za miesiąc. – upierał się przy swoim.
- Zrobiłem kolację! Idziecie!? – zawołał Styles, wychylając się zza drzwi balkonowych.
- Tak, zaraz przyjdziemy! – odpowiedziałam i zwróciłam się do bruneta. – Wrócimy do tej rozmowy, dobrze?
- Okej. – odparł zrezygnowany i wstawszy z ławki, powędrowaliśmy do jadalni.
- MM, jak ładnie pachnie. Co to? – poczułam piękny zapach.
- Pieczeń z indyka i smażone ziemniaki. – odparł loczek, wnosząc na tacy mięso z dodatkami.
- Brzmi świetnie. – uśmiechnęłam się i zasiadłam na krześle obok Liasia.
- No to smacznego wszystkim. – powiedział Harry i usiadł z nami do stołu, po czym mu wszyscy podziękowaliśmy.
Po zjedzonym posiłku, oczywiście wszyscy byli tak najedzeni, że nikt nie był w stanie tego teraz posprzątać. Stwierdziliśmy, że równie dobrze możemy posprzątać później.
- To co teraz robimy? – wypalił Lou, przeciągając się.
- Ja to bym się położył i leżał. – ziewnął Zayn.
- O! Jestem za! – zgodził się z nim Niall.
Zaśmiałyśmy się z Taylor.
- Dobra, to ja standardowo proponuję filmy. – odezwał się Liam, na co Harry mu odrzekł:
- Bingo Daddy, bingo. – wyszczerzył się loczek i poszliśmy wszyscy do salonu i wygodnie usadowiliśmy się.
Wybraliśmy ulubioną komedię Harrego i dobrze się przy niej bawiliśmy. Lou cały czas nabijał się z głównych postaci, a Hazza go za to karcił jakimiś dziwnymi uwagami, bądź po prostu strzałem w głowę lub w krocze. Tak, to całe 1D.
Koło 23 poszliśmy do swoich pokoi. Ja z Liamem od razu usnęliśmy.
- Następny dzień –
Słońce zaświeciło mi prosto w twarz, kiedy wypoczęta odsłoniłam żaluzję. Spojrzałam na budzik stojący na stoliku nocnym i ujrzałam wczesną godzinę. Było przed 8. Zdziwiłam się lekko, bo zawsze miałam problemy, żeby wstać o 8. 10 do pracy a tutaj 7: 43 i już jestem na nogach. Ale potem uświadomiłam sobie, że pewnie to morskie powietrze tak na mnie zadziałało.
Li jeszcze spał, widocznie jemu także służy taki klimat. Po cichu z szafy wyjęłam zwiewną spódniczkę w kolorowe, malutkie kwiatki i pasującą do niej malinową bokserkę. W łazience założyłam na siebie wybrane ubrania, a piżamę zostawiłam na koszu przy umywalce. Było rano, a nigdzie na razie nie planowałam wychodzić, więc nie nakładałam makijażu. Rozczesawszy włosy, spięłam je w wysoką kitkę, a na nogi włożyłam płaskie sandały.
Kiedy wychodziłam Payne nawet nie drgnął.
Zeszłam na dół i w kuchni usłyszałam ciche odgłosy. Zobaczyłam Hazze robiącego kawę.
- O Liz. Robię kawę, chcesz też? – uśmiechnął się szeroko.
- Mhm. – kiwnęłam twierdząco głową i podeszłam bliżej chłopaka. – Cześć tak w ogóle. – zaśmiałam się i złożyłam całusa na jego policzku.
- Hej. – wystawił mi język.
- Swoją drogą nie wiedziałam, że z ciebie taki ranny ptaszek. – usiadłam przy stole podpierając się o łokieć.
- Ja też. – zaśmiał się krótko i postawił przede mną kubek z kawą. – Ty też zawsze miałaś problemy ze wstawaniem, a teraz proszę. – rozpromienił się.
- Chyba służy mi tutejszy klimat. – odwzajemniłam uśmiech i upiłam łyka.
- Dobra my tu gadu gadu, a ja po bułki chciałem iść. – popił swojego napoju i wyszedł z pomieszczenia i zatrzymał się w korytarzu.
- Może pójdę z tobą? – zaproponowałam.
- Nie, nie musisz. Ja kupię bułki, a ty możesz zrobić potem kanapki, jeśli tak bardzo chcesz pomóc. – puścił mi oczko.
- Okej, nie ma problemu. – poczochrałam jego bujną czuprynę i z kubkiem w ręku podążyłam do salonu. Wygodnie ułożyłam się na sofie i włączyłam cicho telewizor, aby nikogo nie budzić.
Akurat, gdy kończyłam pić kawę zjawił się Styles z świeżym pieczywem. Zakupił tarże warzywa, które przydadzą mi się do obłożenia bułek. Zajęłam się szykowaniem śniadania dla śpiochów, a Harry poszedł na ogród. W pewnym momencie spostrzegłam rozciągającą się w drzwiach szatynkę w piżamie.
- Cześć śpiochu. – rzuciłam radośnie.
- Hej. – odpowiedziała zaspanym głosem i sięgnęła po szklankę, po czym wlała sobie do niej wody mineralnej.
- Jak się spało? – spytałam, rozkrawając kolejną bułkę.
- Świetnie, po prostu czuję się jak w niebie. – odparła zachwycona. – Widzę, że robisz śniadanko?
- Chcesz się przyłączyć? – spojrzałam na nią pytająco, na co ta odrzekła:
- Dobra, tylko się przebiorę. – wzięła sobie plasterek ogórka i zniknęła za drzwiami. Po chwili wróciła i pomogła mi uszykować resztę.  Za jakieś kilka minut wszyscy głodomorzy znaleźli się w jadalni i wspólnie zajadaliśmy się pysznymi kanapkami. Po skończonym posiłku posprzątaliśmy wszyscy razem wczorajszy oraz dzisiejszy bałagan.
Umówiliśmy się, że w południe, czyli za jakąś godzinę, znów powitamy plażę. Tak też zrobiliśmy.
Dziś było na dworze jeszcze cieplej, więc wszyscy jedną grupą po rozebraniu się do strojów kąpielowych wprysnęliśmy do wody, aby się ochłodzić. Nawet Zayn.
- Ei, a ty się podobno wody boisz. – zdziwiłam się kierując swoje zaskoczenie ku mulatowi.
- Nie boje się wody, tylko po prostu nie lubię w niej zbytnio przebywać. Ale dziś mam ochotę. – wstawił mi język i rzucił z pluskiem na falę. 
Wtedy zaczęliśmy wszyscy szaleć, dosłownie jak dzieci. W końcu zmęczeni naszymi wygłupami wyszliśmy na gorący piasek. Ja z Tay położyłyśmy się na kocu i czytałyśmy jakieś czasopisma, a chłopaki zajmowali się sobą. W pewnej chwili usłyszałam Liama, szepcącego do Harrego:
- Ta dziewczyna ma fajny tatuaż, nie? – wskazał na nią palcem.
Przyjrzałam jej się. Była całkiem podobna do Danielle. Bujne loki na głowie, ciemna karnacja, duże oczy. Smukła sylwetka i ten tatuaż. Muszę przyznać, że naprawdę fajny.
- A patrz tamten! – zachwycił się loczek i także wskazał dziewczynę, o której opowiadał.
Ona także była niczego sobie. Co oni widzą w tych tatuażach?! Może ja też powinnam o tym pomyśleć? Może bardziej bym się podobała Liamowi? Po chwili ocknęłam się i zajęłam się swoimi rzeczami, choć tak naprawdę w podświadomości krążyły mi te beznadziejne pytania.
Po jakimś czasie, Li wyrwał mnie na spacer brzegiem morza. Cudowne słońce oplatało nasze ciała, a fale rozbijały się o nasze kostki. Szliśmy za rękę i w pewnym momencie nie wytrzymałam i zapytałam go:
- Co byś powiedział, gdybym zrobiła sobie tatuaż?
- Ty? – wydał się być rozbawionym moim pytaniem.
- Co w tym śmiesznego? Pytam poważnie.
- Kochanie, po co ci tatuaż?
- A po co tobie? – zadałam pytanie retoryczne.
Nic nie odpowiedział, a więc punkt dla mnie.
- No właśnie.
- No, ale co ci się tak nagle wzięło? – dopytywał.
- Tobie się podobają dziewczyny z tatuażami, prawda? – spojrzałam na niego wymownie.
- Co? – zdziwił się jeszcze bardziej, po czym zrobił minę jakby go oświeciło. – Podsłuchiwałaś? – zaśmiał się.
- Nie, po prostu przypadkowo usłyszałam. – odparłam na swoją obronę. – Podobają ci się, tak? – ponowiłam pytanie.
- Nie. – odparł pewny siebie.
Zrobiłam zdezorientowaną minę.
- Ty mi się podobasz. – uśmiechnął się słodko, po czym chcąc nie chcąc zarumieniłam się.


Przepraszamy za zaniedbanie, ale były to ciężkie tygodnie w szkole. Już we wtorek rozpoczynają się testy gimnazjalne i mamy nadzieję, że po egzaminach zwolnią tempo i będziemy mogły kilka razy w tygodniu wstawiać nowe rozdziały.
Do następnego J
PS. Wszystkim trzeciakom życzymy POWODZENIA :D