Cześć Directioners!
W komentarzach liczymy na linki do innych, Waszym zdaniem ciekawych blogów, a tym bardziej Waszego autorstwa!
Agata - /A i Zuzia - /z
xoxo

27 stycznia 2013

Rozdział 39


- Boże, Liam! Co Ci się stało!? - w pierwszej chwili nie wiedziałam co mam zrobić.
Miał zakrwawioną twarz i trzymał się za brzuch.
- Mogę skorzystać z łazienki? – mówił powoli, wymusił uśmiech.
- Jasne! – odpowiedziałam pewnie i pomogłam w dojściu do łazienki.
Stanął przed umywalką i zaczął pluć krwią. Byłam przestraszona.
Opatrzę cie. – stanęłam w drzwiach od łazienki i powiedziałam łagodnie.
- Nie, nie trzeba. – oznajmił i odwrócił się w moją stronę.
- Nie wygłupiaj się, nie puszczę cie w takim stanie. – nalegałam.
Westchnął po czym usiadł na oparciu fotela w salonie. Zabrałam najpierw mokry ręcznik i delikatnie wycierałam, już lekko zaschniętą krew na twarzy Liama. Kiedy dotknęłam jego rozcięty łuk brwiowy, syknął.
- Przepraszam. – wyszeptałam.
- Nie musisz tego robić. – spojrzał na mnie.
Nic nie odpowiedziałam tylko brudny ręcznik odniosłam do łazienki i do ręki wzięłam wacik namoczony wodą utlenioną.
- Teraz może trochę szczypać. – ostrzegłam, a gdy przyłożyłam wacik na ranę, zamknął oczy i wzdrygnął się.
Podobnie zrobiłam z raną na ustach. Na rozcięcia przykleiłam plastry, a zatarcie na policzku tylko przemyłam wodą utlenioną. Kiedy niektóre rzeczy chowałam z powrotem do apteczki, Liam oparł swoje czoło powyżej mojej klatki piersiowej.
- Co się dzieje? – zapytałam pochylając się ku niemu i delikatnie objęłam rękami głowę. Uniosłam tak, by na mnie spojrzał.
- Liz, bo ja chciałem... - urwał. - Przepraszam, zakręciło mi się w głowie. – oznajmił i znów spuścił głowę. – Pójdę już. – wstawał i znów usiadł.
- Nie puszcze cię w tym stanie. – spojrzałam na niego z politowaniem. – Musisz poleżeć, odpocząć. Jesteś zmasakrowany, wyczerpany. Widzę to.
- Ale..
- Liam, dzisiaj cie stąd nie wypuszczę. Śpisz u mnie. – oznajmiłam. - Zaraz przyniosę ci jakąś tabletkę przeciwbólową. Połóż się. – uśmiechnęłam się lekko.
- Dziękuję. – usłyszałam odchodząc do kuchni po jakieś środki. Wzięłam tabletkę i szklankę wody i wróciłam do leżącego chłopaka. Ukucnęłam przy nim.
- Proszę, to ci pomoże. – podałam mu wodę i tabletkę.
Podniósł się, widziałam, że z bólem. Połknął lek i znów się położył, cały czas mi się przyglądając.
- Kto ci to zrobił? – usiadłam na dywanie.
- Jakiś debil szarpał się z dziewczyną. Nie dawała sobie rady, więc jej pomogłem. Tyle, że sam oberwałem. – skrzywił się.
- Bohater. – zaśmiałam się . – Nieźle ci się dostało.
- No, trochę. – uśmiechnął się i od razu syknął, bo miał przecież zranione usta.
- Chyba będziesz musiał jutro iść do lekarza. – stwierdziłam.
- Nie, nic mi nie będzie. – pokiwał głową.
- Liam, plułeś krwią, boli cię brzuch. Jeśli nie dla siebie pójdziesz, to zrób to dla mnie. – poprosiłam.
- Okej. – uśmiechnął się.
Chciałam wstać, ale chwycił mnie za rękę.
- Dziękuję. – powiedział.
- Daj spokój, nie ma o czym mówić. – puściłam mu oczko.
Miałam wielką ochotę przytulić go, pocałować, spędzić u jego boku noc, mówić mu jak bardzo go kocham, ale właśnie dlatego opuściłam salon – żeby tego wszystkiego uniknąć.
Powędrowałam do łazienki. Przeprałam zakrwawiony ręcznik, powiesiłam go na grzejniku, po czym wlazłam pod prysznic. Szybko się wykąpałam, rozczesałam włosy i wskoczyłam pod ciepłą kołdrę. Długo nie mogłam zasnąć. Myślałam o tym, że jest w drugim pokoju i w każdej chwili mogę mu uleć, choć nie wywiera na mnie żadnej presji. To jest ten plus. To sprawia, że jeszcze bardziej chcę go mieć przy sobie. Słyszałam jak właśnie wychodzi z łazienki. Spojrzałam na telefon. Była 24. Nadal nie mogłam zasnąć, chociaż byłam padnięta. Po jakimś czasie nie wytrzymałam i po cichu poszłam do salonu. Wahałam się, ale w końcu usiadłam obok kanapy na dywanie, opierając głowę o własne kolana. Wpatrywałam się w śpiącego Liama. Była taki słodki, kiedy spał. Co ja mówię, on zawsze był słodki. Teraz w ogóle nie czułam zmęczenia. Tylko siedziałam i patrzyłam na obiekt westchnień tysięcy dziewcząt. Nagle przebudził się. Poczułam zakłopotanie. Szybko się podniosłam i poczułam, że się rumienię. Na szczęście było ciemno i nie było tego widać.
- Liz, nie śpisz? – spytał zaspanym głosem. Powtórzę, jest taki słodki, kiedy jest zaspany.
- Przyszłam zobaczyć, czy czegoś nie potrzebujesz. – wymyśliłam na poczekaniu.
- Nie, na razie wszystko mam przy sobie. No prawie wszystko. – dodał.
- A boli cię jeszcze? – spytałam.
Nie chciałam jeszcze wracać do łóżka.
- Brzuch już nie.
- A coś innego?
- Daj rękę. – poprosił.
- Po co? – zdziwiłam się.
- Proszę. – podałam mu dłoń, którą położył na swojej lewej piersi. – To mnie boli. A wiesz dlaczego? – prawie niezauważalnie pokiwałam twierdząco głową…
- Bo przeze mnie moja była dziewczyna, którą kocham nad życie, strasznie cierpi, a ja na to patrzę i nie potrafię temu zapobiec. – uklęknęłam przed nim i spojrzałam przez okno.
Nie wiedziałam co powiedzieć, czułam, że zaraz stanie się coś czego nie planowałam.
- Myślę, że ta dziewczyna także cierpi z tego powodu, że nie potrafi żyć bez tego chłopaka. – powiedziałam i pochyliłam się nad nim.
Patrzyliśmy sobie przez chwilę w oczy po czym złożyłam delikatny pocałunek na jego ustach.
- Przepraszam. – rzekłam i uciekałam jak ostatnia idiotka do sypialni.
Zamknęłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Nie świadoma tego, co się tak naprawdę przed chwilą stało, zasnęłam.
- Oczami Liama –
Przez to, co się przed chwila wydarzyło, nie mogłem zasnąć. Zastawiałem się, jak będzie wyglądał poranek, czy to coś zmieni między nami, jeśli tak to na lepsze, czy gorsze. Czy ten pocałunek oznaczał, że mi wybaczyła, czy po prostu chwila słabości?
Postanowiłem, że jutro jej powiem jak tamtej nocy było naprawdę. Może to pomoże, jeśli nie, to przynajmniej będę pewny, że zrobiłem wszystko co w mojej mocy, aby ją odzyskać. W tych chwilach nie czułem bólu, liczyła się tylko ona. W trakcie moich nocnych przemyśleń zasnąłem. Obudziłem się jak było już jasno. Spojrzałem na zegar ścienny i zobaczyłem, że jest przed 9. Gwałtownie wstałem i mój obolały brzuch dał się we znaki. Zastanawiałem się czy Liz jest jeszcze w mieszkaniu. Udałem się do jej pokoju, jednak nie zastałem jej tam. W łazience także nie słyszałem odgłosów, powędrowałem więc do kuchni. Tam też jej nie było, jednak zauważyłem karteczkę na blacie: „ Liam przepraszam, ale nie mogłam poczekać aż się obudzisz, sam wiesz, zależy mi na tej pracy i nie mogłam się spóźnić. Nie chciałam cię budzić, bo lepiej będzie jeśli się wyspałeś. Czuj się jak u siebie w domu, po części jest to twój dom, dlatego nie krępuj się. Uszykowałam Ci świeże ręczniki, a tabletki wiesz gdzie są. I proszę, pójdź do lekarza. Trzymaj się. Liz.” Odłożyłem kartkę z powrotem i poszedłem pod prysznic. Jak zobaczyłem moje siniaki, to się przeraziłem. Stwierdziłem, że po śniadaniu rzeczywiście pójdę do lekarza. Po porannej toalecie wróciłem do kuchni, zjadłem śniadanie, zażyłem leki. Założyłem kurtkę, wziąłem klucze które wisiały na wieszaku obok mojej kurtki i wyszedłem. Po ciężkiej i długiej drodze w końcu znalazłem się w przychodni. Musiałem poczekać aż jakiś lekarz będzie wolny i wtedy mnie przyjmie. Więc usiadłem na krześle pośród wielu ludzi i grzecznie czekałem myśląc o Liz i o tym , co stało się dzisiejszej nocy. Po jakichś dwóch godzinach czekania na niewygodnych krzesłach, w końcu zostałem zaproszony do gabinetu. Tam opowiedziałem wszystko, pokazałem siniaki i rany. Doktor wysłał mnie na prześwietlenie. Tam też się udałem, pracownia znajdowała się w budynku obok. Na szczęście tam kolejki nie było i wszedłem bez problemu. Ze zdjęciami znów musiałem udać się do lekarza rodzinnego, od razu wszedłem do gabinetu. Doktor stwierdził, że jestem dość mocno poobijany i przepisał mi jakieś maści i leki. Podziękowałem za wizytę i poszedłem do apteki. Kupiłem co trzeba i od razu powędrowałem do domu.
- Oczami Liz –
W pracy nie mogłam się skupić. Cały czas myślałam o Liamie. Po co ja go pocałowałam, po co wgl poszłam do niego! Nie mam pojęcia jak to mu teraz wytłumaczyć, nic nie wiem. Mam kompletną pustkę w głowie. Serce mówi jedno, a rozum drugie, co wybrać? Kocham liama, ale… Czuję, żę jeśli mu wybaczę, nie będzie już tak samo. To nie będzie to. Jeszcze to jak się zachował wobec tej dziewczyny. Londyn wieczorem i w nocy jest czasem naprawdę niebezpieczny, a Liam bohatersko podszedł do sprawy, bardzo mi tym ponownie zaimponował. Nie oszukujmy się, cokolwiek on zrobi, sprawi, że moje nogi staną się giętkie. Boję się o niego. Jakiś psychopata go pobił, naprawdę nie wyglądało to ciekawie. Zastanawiałam się, czy poszedł do lekarza, czy olał, mocno boli, czy wcale, jak się czuje. Jeszcze to co powiedział w nocy. Jego przyspieszone bicie serca. I jak mu nie wybaczyć?! Kurczę jakby nie spojrzeć, ja też kilka razy całowałam się z Harrym, niby dla mnie to nic nie znaczyło, ale jednak. Ale Liam mnie zdradził, przespał się z inną kobietą. Po głębszych zastanowieniach, postanowiłam jeszcze dać sobie czas. Może w końcu będę w stanie mu wybaczyć. Mówią, że czas leczy rany…
________________________________________________________________________________________________
No heej! Powracamy z nowym rozdziałem, mamy nadzieję, że Wam się spodoba.:)
Informujemy, że niestety skończyły nam się ferie :/ I rozdziały będą się pojawiać co tydzień w weekendy.
Także.. DO NASTĘPNEGO !

24 stycznia 2013

Rozdział 38


- Oczami Harrego –
Obudziłem się z powodu strasznego bólu głowy. Był tak silny, że ledwo wstałem z łóżka, od razu zakręciło mi się w głowie. Wolnym krokiem, przytrzymując się ściany, zszedłem do kuchni. Wyjąłem z lodówki wodę mineralną i jednym duszkiem wypiłem pół butelki. Zacząłem szperać po szafkach i w końcu znalazłem lek przeciwbólowy. Zażyłem jednorazowo dwie tabletki, bo wątpiłem, aby jedna pomogła. Chciałem wyjść, ale natknąłem się na Louisa.
- Stary, tabletki leżą na stole. – powiedziałem.
- Dzięki. – odpowiedział Tommo, trzymając się za głowę.
Po tej krótkiej wymianie zdań wróciłem do swojego pokoju. Rzuciłem się na łóżko i próbowałem sobie przypomnieć co się wczoraj działo. Miałem pewne urywki już wcześniej, ale nie umiałem poskładać ich w całość. Kiedy przypomniała mi się scena z Liz, kiedy nagle wybiegła z domu, gwałtownie się podniosłem, nie zważając na ból.
- Cholera, co ja narobiłem! – oparłem łokcie na kolanach, głowę przytrzymując dłońmi. Szybko wstałem i dosłownie wbiegłem pod prysznic. Po szybkim orzeźwieniu założyłem na siebie ciuchy i buty i zbiegłem na dół. Tam w salonie siedział Louis z Zaynem.
- Lou, pożycz auto! – wydarłem się.
- Dobra, dobra, tylko nie krzycz. – skrzywił się brunet – Kluczyki sa w mojej brązowej kurtce.
- A gdzie Ci się tak spieszy? – zaciekawił się Malik.
- Nie ważne. Potem wam opowiem. – po tych słowach wyszedłem szybkim krokiem z domu i wsiadłszy do auta ruszyłem stronę mieszkania Liz.
Śpieszyłem się ile mogłem, jechałem jak wariat, aby tylko zastać ją jeszcze u siebie. Zaparkowawszy wysiadłem z samochodu i wbiegłem po schodach do góry. Dzwoniłem, pukałem i tak na zmianę, ale bez odzewu. „ Niech to szlak!” – pomyślałem. Z powrotem znalazłem się w aucie i już chciałem wyjechać, kiedy przypomniałem sobie, że Liz nie powiedziała, w którym dokładnie Starbucksie będzie pracowała. Przekląłem w myślach. Postanowiłem, że nie odpuszczę, nawet jeśli będę musiał objechać wszystkie Starbucksy w mieście. Pojechałem do pierwszego po drodze. Na moje nieszczęście tam Liz nie było. W następnych dwóch też nie. Jeździłem po mieście jakieś 2h już, a Liz jak nie znalazłem, tak nie znalazłem. Chciałem się poddać, ale coś mnie tknęło, żeby podjechać do jeszcze jednego. Wysiadłem z samochodu i zrezygnowany otworzyłem drzwi do restauracji. W końcu ją zobaczyłem. Stała za ladą w firmowym, beżowo brązowym mundurku, obsługiwała klientkę. Podszedłem powolnie do lady i zasiadłem na wysokim krześle przy niej. Kiedy Liz spojrzała w moją stronę i mnie zauważyła, popatrzyła na mnie złowrogo. Po chwili podeszła.
- Co ty tu robisz? – zapytała oschle.
- Przyszedłem napić się dobrej kawy. – wyszczerzyłem się, choć wiedziałem, że i tak nic tym nie zdziałam.
- Mhm, oboje wiemy, że tak nie jest. – zaczęła wycierać blat ścierką.
- Dobra, chciałem przeprosić. – wydusiłem - Za wczoraj. Myślałem, że..
- Źle myślałeś. – przerwała mi – Coś jeszcze masz mi do powiedzenia, czy nie? Bo muszę zająć się pracą. – znów patrzyła na mnie wściekłym wzrokiem.
- Liz, proszę wybacz mi. Ja naprawdę nie chciałem Cię urazić. Widziałem jak na niego patrzyłaś! Kochasz go, a on Ciebie. Chciałem tylko pomóc! – tłumaczyłem.
- Daruj sobie, Harry. Myślałam, że mogę na ciebie liczyć, ale jak widać się myliłam. – patrzyła mi teraz prosto w oczy.
- Możesz! Po za tym Liz, ty nie wiesz wszystkiego! On Cię naprawdę kocha. Tak naprawdę..
- Nie chcę tego słuchać. Przepraszam, ale klienci czekają. – znów mi przerwała. Chciała już odejść, ale cofnęła się jeszcze. – Jeszcze jedno. Daj mi spokój. – po tych słowach odeszła.
- Liz, poczekaj.
Ta tylko na mnie spojrzała przez ramię i podeszła do jakiegoś stolika. Byłem na siebie wściekły do jakichkolwiek granic. Nie dość, że straciłem przyjaciółkę, to jeszcze zmniejszyłem szanse bycia z ukochaną do minimum własnemu przyjacielowi. Musiałem to jakoś naprawić i to jak najszybciej. Wstałem od lady i udałem się do samochodu po czym wróciłem do domu. Wszyscy siedzieli w salonie i oglądali jakiś film, oprócz Liama.
- Gdzie Liam? – wszedłszy do domu od razu rzuciłem.
- U siebie. – mruknął Zayn.
Byłem już w połowie schodów na górę kiedy usłyszałem Nialla:
- Harry, możemy pogadać?
- Teraz?
- Tak. – powiedział stanowczo Niall. Dawno nie był tak podminowany, dlatego wolałem mu nie zachodzić za skórę.
- Idziemy na taras? – zaproponowałem.
- Okej. – zamknąwszy za sobą szklane drzwi, usiedliśmy na podeście.
- Liam od rana nie wychodzi ze swojego pokoju. Byłem zobaczyć co u niego. Jest załamany. – zaczął poważnie.
- Czym? – spytałem, choć dobrze znałem odpowiedź.
- Jeszcze się pytasz? Chodzi o wczorajszy wieczór! Liam jest przekonany, że Liz już nigdy nie będzie chciała go nawet widzieć, a co dopiero pogadać! – podniósł ton.
- Uważasz, że to moja wina?! – wzburzyło się we mnie.
- A czyja do cholery!? Moja?
- Przypominam Ci, że to nie ja całowałem Liz, tylko on. Wina leży po obu stronach.
- Nie. Wina leży wyłącznie po twojej stronie, Harry. Gdybyś nie wymyślił tak durnego zadania Liamowi, nie byłoby dzisiaj tak, jak jest. – stukał swoim palcem wskazującym o mój tors.
- Był trzeźwy, nie musiał tego robić. – powiedziałem obojętnie.
- Oboje wiemy, że czujesz się winny całej tej wczorajszej sytuacji. – odpowiedział stanowczo. – Tylko, że trudno Ci się przyznać do tego przed samym sobą!
- Raczej nie. – parsknąłem.
- To po co od razu z rana pojechałeś do Liz?
- Skąd wiesz, że u niej byłem? – zaskoczył mnie tym pytaniem.
- Dzwoniła do mnie zanim przyjechałeś do domu. – oznajmił.
- Okej, dobrze. Tak, czuje się winny, i co to zmienia?! Nic! Straciłem przyjaciółkę i pewnie przyjaciela też. Próbuje to naprawić, ale nie umiem, a czasu przecież nie cofnę! Chciałem z nią porozmawiać. Chciałem jej powiedzieć, że Liam wcale jej nie zdradził, że nadal ją kocha i walczy o ich związek. Ale nie dała mi dojść do słowa. Zakończyła naszą znajomość.
- A dziwisz jej się?! Stary, upokorzyłeś ją! Mało, że nie umie sobie poradzić z tą sytuacją to jeszcze jej zaszkodziłeś. Poczuła się zdradzona kolejny raz! Teraz jest zagubiona, samotna! Przede wszystkim załamana..
- Chciałem tylko pomóc.
- Ale nie udało Ci się. Mimo wszystko  chyba da się to naprawić. – powiedział już łagodniejszym tonem.
- O czym Ty mówisz? – zdziwiłem się trochę.
- Pójdziesz teraz do Liama. Powiesz mu to, co teraz mi. Jest na ciebie wkurzony, ale myślę, że Ci wybaczy, jesteście w końcu przyjaciółmi. A potem przyjdziecie do nas i wszyscy razem zastanowimy się co dalej.
Chyba próbował rozluźnić mnie i tą całą rozmowę. Zawsze próbował wszystko załagodzić.
Dobra, my tu gadu gadu, a mój żołądek domaga się jedzenia. – złapał się za brzuch i odszedł.
- Niall? – zawołałem.
- No? – odwrócił się.
- Dzięki. – odpowiedział uśmiechem i zniknął za drzwiami. Ja próbowałem się jeszcze trochę przygotować na tą rozmowę z Liamem. Po chwili jednak postanowiłem działać. Udałem się do jego pokoju i wszedłem powoli. Leżał na łóżku z założonymi słuchawkami i telefonem w ręku. Chyba przeglądał jego wspólne zdjęcia z Liz.
- Możemy pogadać? – zapytałem, trochę drżącym głosem.
- Nie mamy o czym. – rzekł oschle.
- Wydaje mi się, że jednak mamy. – nie ustępowałem.
- Słucham. – zdjął z uszu słuchawki.
Powiedziałem mu wszystko to, co przed chwilą Niallerowi. Nie mówiłem tego tak o, po prostu, tylko prosto z serca. Naprawdę nie chciałem stracić swojego przyjaciela. Na końcu dodałem:
- Na początku faktycznie myślałem, że między mną, a Liz może coś być, świetnie nam się rozmawiało, uwielbiałem przebywać w jej towarzystwie. Ale niedawno Liz powiedziała mi, że nie mam się co łudzić. Że to Ciebie kocha, a nie mnie i zawsze pozostaniesz w jej sercu. – chciałem coś jeszcze powiedzieć, ale mi przerwał.
- Kocha mnie?
- Powiedziała mi to, gdy się rozstaliście. Liam, ona naprawdę Cię kocha! Tylko jeszcze nie zna prawdy. – kontynuowałem.
- Jakiej prawdy? – zdziwił się nieco.
- Że jej nie zdradziłeś. – odpowiedziałem od razu.
- Nie powiedziałeś jej tego?! – zdenerwował się.
- Myślałem, że ty to zrobiłeś! Dopiero dzisiaj uświadomiłem sobie, że nikt jej tego nie powiedział. Dlatego pojechałem do niej do pracy, żeby to wszystko jej wytłumaczyć, ale nie chciała mnie słuchać! Nie dała mi dojść do słowa. – tłumaczyłem się.
- To znaczy, że jeszcze nic nie jest przekreślone! Muszę spróbować do niej dotrzeć! – podekscytował się.
- Walcz o nią!
- Muszę coś wymyślić, żeby chciała ze mną gadać. Ona musi poznać prawdę.
- Pomogę ci.
- Nie. Dzięki Harry za wszystko, ale nie. – odpowiedział pośpiesznie. – Dam sobie radę.
Chciałem wyjść, ale Liam wstał ze mną i zawołał:
- Dzięki Harry, za to co powiedziałeś i że się starałeś mi pomóc. – odpowiedział po czym przybliżył się do mnie. – Jesteś świetnym przyjacielem, źle cię oceniłem, przepraszam.
- Nie przepraszaj, to ja startowałem do twojej dziewczyny. Nie wiem co sobie wyobrażałem. – zrobiło mi się lżej na sercu.
- Przyjaciele? – spojrzał na mnie porozumiewawczo.
- Jasne! – podszedłem do niego i przytuliliśmy się. Dawno nie czułem się tak dobrze i lekko. Po przyjacielskim uścisku opuściłem pokój Payna.
- Oczami Liz –
Po tym co wczoraj zrobił Harry, byłam bardzo wściekła i jednocześnie smuta, samotna. Kiedy dotarłam do pracy, trochę zapomniałam na chwilę o problemach, bo musiałam skupić się na obowiązkach. Jednak gdy loczek pojawił się w Starbucksie, problemy powróciły. Wieczorna sytuacja powróciła przed moje oczy. Nie czułam się aż tak upokorzona od czasu sierocińca. To bardzo zabolało, a Harry jeszcze śmiał bronić Liama i próbował się usprawiedliwiać. Nie chciałam go słuchać, ale kiedy wyszedł, miałam wrażenie, że mogłam dowiedzieć się czegoś znaczącego. Tylko, że to już nie miało najmniejszego znaczenia. Powróciłam do pracy i w skupieniu, dokładnie wykonywałam polecenia mojej przełożonej. Pokazywała mi co i jak, dzięki temu mogłam znów zapomnieć na chwilę o kłopotach. Kiedy skończyłam zmianę, było już ciemno. W końcu to jesień. Padał deszcz i to dość mocno. Na szczęście miałam ze sobą parasol. Szłam ulicami Londynu. Mimo, że była taka brzydka pogoda, dużo ludzi przechadzało się uliczkami Londynu. Widziałam dzieci pluskające się w kałużach, które choć trochę rozweselały ponurą atmosferę wokoło, pary zakochanych. Także starsze małżeństwo po zakupach i wielu, wielu innych ludzi np. obcokrajowców. Po drodze wstąpiłam także do drogerii po szampon i inne kosmetyki. Kiedy weszłam po długim, męczącym dniu do mieszkania, od razu mokry parasol postawiłam obok grzejnika, kosmetyki poustawiałam na półeczce w łazience.
Już miałam się rozbierać do kąpania, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Szybko zapięłam z powrotem guziki od jeansów, włożyłam koszulkę i podążyłam otworzyć drzwi. Gdy je otwarłam, przestraszyłam się.
- Boże, Liam! Co Ci się stało!?

________________________________________________________________________________________________



No hej ;) Powróciłyśmy! hahah. Co tam u Was? Nam się ferie kończą i jak pomyślimy o szkole to niedobrze nam się robi ;/ Ale dobra, czas na notkę o rozdziale. Przepraszamy, że w takim momencie, ale stwierdziłyśmy, że tak będzie ciekawiej. ;D Nie bądźcie złe. Teraz się pewnie będziecie zastanawiać co takiego Payne wywinął, co mu się stało i wg no i o to chodzi ;) Swoje przemyślenia możecie napisać np. pod tym postem, jako dowód, że przeczytałyście ;p Jutro raczej rozdziału nie dostaniecie, ale być może w sobotę, a jeśli nie - to w niedzielę. ;) Bardzo dziękujemy za poprzednie komentarze, choć szczerze mówiąc liczyłyśmy na więcej. Ale i tak WIELKIE dzięki. Witamy także kolejnego członka! :) To co? Do następnego, dziewczęta! :D


20 stycznia 2013

Rozdział 37


- Oczami Liz -
Następny dzień. Znów monotonny poranek, potem siedzenie na necie, może spotkanie się z Harrym, następnie wieczór, kilka filmów i spanie. Powoli mnie to nudzi.  Jestem Harremu ogromnie wdzięczna, że się o mnie martwi i troszczy, jednak mam wrażenie, że pomimo tych wszystkich aluzji, abym wróciła do Liama, tylko czeka aż powiem mu : „To ciebie kocham”. Nie chcę dawać mu nadziei. Próbuje zapomnieć o tych brązowych tęczówkach pełnych blasku i miłości Liama, o jego zapachu, pocałunkach, uściskach ręki. Jednak ilekroć próbowałam wybić to sobie z głowy, tym bardziej za tym tęskniłam. Znów to robiłam. Spoglądałam na biały sufit i rozmyślałam o moim byłym, cudownym, choć byłym chłopaku. Strasznie serce mnie bolało na myśl, że spał z jakąś inną kobietą. Mówił, że poczeka na mnie ile tylko będzie musiał, te słowa chyba najbardziej teraz dają się we znaki. Nie chciałam już o tym myśleć, dlatego pospiesznie udałam się do łazienki. Tam odbyłam poranną toaletę, pomalowałam się lekko, po czym włożyłam na siebie beżową bokserkę, czarną skórzaną miniówkę, czarne rajstopy i czarną kurtkę także skórzaną, z ćwiekami na ramionach. Ubrałam do tego czarne botki także z ćwiekami. Zabrałam portfel i telefon i wyszłam. W sklepie spotkałam tą panią, która pogodziła mnie i Liama.
- Dzień dobry. – uśmiechnęłam się miło.
- A! Witaj. – kobieta odwzajemniła gest.
- Pomóc pani? Widzę, że trochę ciężkie pani ma te torby. – zaproponowałam.
- Nie, dziękuję. Poradzę sobie. A może ja Ci mogę w czymś pomóc? – spojrzała na mnie porozumiewawczo.
- Przepraszam, ale nie rozumiem. – także popatrzyłam na nią, lecz lekko zdezorientowana.
- Widzę, że robisz dobrą minę do złej gry. – odłożyła zakupy na podłogę.
- Nie, wydaje się pani. – lekko uniosłam kąciki ust do góry.
- Mnie nie musisz oszukiwać, drogie dziecko. Coś jest nie tak, widzę to. – położyła swą dłoń na moim ramieniu – Możesz mi zaufać. Nie mam złych intencji, po prostu chciałabym ci pomóc. Może skusisz się na ciepłą herbatę u mnie i spokojnie porozmawiamy?
- Sama nie wiem. – zawahałam się.
- Naprawdę nic ci nie zrobię. – zapewniała.
Wyglądała na bardzo miłą kobietę i raczej nie miała złych zamiarów. Jednak chyba nie miałam ochoty, aby zwierzać się tak naprawdę obcej kobiecie ze swoich niemiłych przeżyć.
- Przepraszam bardzo, ale mam już inne plany na dziś. Trochę się spieszę. Naprawdę przykro mi, ale dziękuję i tak za wszystko co pani dla mnie zrobiła. Jestem ogromnie wdzięczna.
- Nie ma za co. – ponownie się uśmiechnęła. – Jakby co to zawsze możesz do mnie przyjść. – puściła mi oczko i podała jakąś karteczkę. Schowałam ją od razu do kieszeni.
- Dziękuję raz jeszcze. Przepraszam, ale muszę już lecieć. Na pewno pani nie pomóc? – upewniłam się.
- Nie, nie. Dziękuję, poradzę sobie.
- W takim razie do widzenia.
- Do widzenia. – pożegnałyśmy się uśmiechem po czym od razu wyszłam.
Szybkim krokiem dotarłam do mieszkania. Zdjęłam kurtkę i rzuciłam ja na kanapę w salonie, następnie w kuchni rozpakowałam torby i powkładałam produkty na swoje miejsce. W między czasie trochę zgłodniałam, dlatego postanowiłam zrobić sobie tosta. Konsumując go, zajrzałam na twittera. Było strasznie dużo tweetów, abyśmy się pogodzili, żebym mu wybaczyła itd. Także znalazły się wśród nich tweety fanów, którzy cieszyli się, że nasz związek się rozpadł. Jednak znacznie więcej było tych milszych. Zrobiło mi się miło, a zarazem smutno. Znów poczułam ból. Taki wewnętrzny, który zżerał mnie od środka od czasu, kiedy rozstałam się z Liamem. Wtedy powiedział, że nie zostawi tak tego, a minął już jakiś czas odkąd z nim zerwałam, a on nie pisze, nie dzwoni, nie przychodzi. To także sprawia mi ból, bo z tego wynika, że nie chce już ze mną być, prawda? Weszłam także sprawdzić swoją pocztę. Byłam zdumiona zauważywszy wcześniej odpowiedz na mojego maila ze Starbucksa. Zaprosili mnie na rozmowę kwalifikacyjną. Okazało się, że wysłali mi to wczoraj późnym popołudniem i rozmowa miała się odbyć już dziś o 17. Troszkę na początku spanikowałam, bo przecież się nie przygotowałam. Ale po chwili się ocknęłam i wzięłam się do roboty. Przejrzałam swoje papiery, uszykowałam sobie wszystko i włożyłam do teczki. Spojrzałam na zegarek, dochodziła 14. Powędrowałam do sypialni, aby wybrać odpowiednie ciuchy na takie spotkanie. Podeszłam do szafy i zaczęłam przebierać w ubraniach. W końcu wyjęłam białą koszulę bez rękawów z kołnierzykiem, czarne materiałowe rurki, czarną marynarkę z ¾ rękawem i czarne koturny. Poszłam pod prysznic. Następnie nałożyłam makijaż, podkreślając oczy cienką kreską i usta uwydatniłam błyszczykiem. Włosy wysuszyłam i ładnie wymodelowałam. Kiedy wyszłam z łazienki, zauważyłam, że na telefonie mam jedną nieodczytaną wiadomość. Była ona od Nialla, a jej zawartość to: „ Hej Liz! Masz jakieś plany na dzisiaj? X ” Odpisałam, że mam spotkanie w sprawie pracy, na co on zaoferował, że może się tam wybrać wraz ze mną, aby potowarzyszyć. Zgodziłam się, gdyż przyda mi się wsparcie, po za tym dawno się z nim nie widziałam i nawet stęskniłam. Umówiliśmy się, że przyjedzie po mnie o 16:15, a to już lada chwila, bo było przed 16. Pośpiesznie ubrałam na siebie ciuchy, które wcześniej uszykowałam. Zabrałam torebkę, teczkę, telefon i klucze i wyszłam na zewnątrz. Długo nie musiałam czekać na blondyna. W końcu wsiadłam do auta, przywitałam się z chłopakiem i wyruszyliśmy. Po drodze trochę gadaliśmy, aż dojechaliśmy na miejsce. Niall zaparkował i poszedł ze mną do budynku. Dał mi kopniaka na szczęście, po czym proszona do biura, weszłam do środka. Tam wszystko poszło po mojej myśli i dostałam tą długo wyczekiwaną pracę. Kiedy wyszłam od razu rzuciłam się na farbowanego.
- AAAAAAAAAAA! – krzyczałam rzucając mu się na szyję.
- Mam rozumieć, że dostałaś tę robotę? – zaśmiał się .
- Tak! – odpowiedziałam uradowana odklejając się od niego.
- Gratulacje!! – wyszczerzył się i dał mi buziaka w policzek. – Musimy to jakoś uczcić!
- No jasne! – powiedziałam z satysfakcją.
- A więc zapraszam panią na kolację do domu Direction. Zadzwonimy po nasza ekipę i będziemy wszyscy świętować twój sukces! – mówił z zapałem.
- EEe, Niall. Bo ja…
- Nie daj się prosić, no.. – przerwał mi.
- Okej. – westchnęłam po czym zaczęłam żałować, że się zgodziłam.
- To już dzwonię do Harrego, żeby załatwił co trzeba. – puścił mi oczko i odszedł kilka kroków. Po chwili wrócił i pojechaliśmy do domu chłopaków. Jak tylko nacisnęłam pozłacaną klamkę od razu usłyszałam krzyki, gwizdy, śmiech.
- Gratulacje!!!! – wrzeszczeli. Szczerzyłam się jak głupia. Naprawdę czułam się wtedy świetnie. Podeszłam do każdego i przytuliłam się z nimi.
- A Liama nie ma? – zdziwiłam się.
- Poszedł po coś do góry, zaraz przyjdzie. – oznajmił uradowany mulat.
Po chwili ujrzałam schodzącego ze schodów bruneta. Jak tylko go zobaczyłam, miałam ochotę się na niego rzucić. Ale musiałam być twarda, dlatego się opanowałam.
- Gratuluję. – rzekł nieśmiało, podchodząc do mnie.
- Dziękuję. – spojrzałam na niego niepewnie i kiedy nasze spojrzenia się spotkały, odwróciłam gwałtownie głowę i weszłam do salonu. Tam już było poustawiane pełno jedzenia, alkoholu oczywiście, w tle leciała jakaś rytmiczna muzyka. Zapowiadał się miły wieczór.
Po niecałych dwóch godzinach towarzystwo się rozkręciło na dobre. Chyba jedynymi ludźmi nie pijanymi byliśmy tylko ja Liam i Taylor. Dobrze się bawiłam, mimo tego, że musiałam unikać wzroku Liama. Bynajmniej starałam się… W pewnym momencie Louis, geniusz w organizowaniu czasu, zaproponował grę w butelkę. Oczywiście wszyscy się zgodzili. Mi ten pomysł za bardzo się nie podobał, wiedziałam, że coś może wymknąć się spod kontroli. Usiedliśmy więc w kółku. Przypadło mi miejsce obok Payna.
- No to zaczynamy! – Lou zaczął kręcić butelką. Wypadło na Zayna. – No kochany! Prawda czy wyzwanie?
- Wolę prawdę. – zaśmiał się Malik.
- Tak więc, z kim tak ostatnio smsujesz?! – poruszył brwiami Tommo.
- EEE, z taką tam jedną. – pierwszy raz widziałam skrępowanego Zayna Malika.
Wszyscy zaczęli gwizdać i wydawać z siebie dziwne głosy. Wtedy Malik jeszcze bardziej się zawstydził.
- Ei, ale to nie jest prawidłowa odpowiedź.- oburzył się lokowaty.
- Dobra, dajcie mu spokój. Miał odpowiedzieć to odpowiedział. – uratowałam go z opresji, Li przytaknął mi. Zayn spojrzał na mnie dziękującym wzrokiem. Uśmiechnęłam się lekko.
- Styles! Hahah głupku, co wybierasz? – zaśmiał się mulat.
- Hmmm, ja poproszę wyzwanie! – wykrzyknął z satysfakcją Harry.
-No więc… hmmm. – zastanawiał się Zayn. – Mam! Musisz sprawić, by Niall przestał jeść chociaż na chwilę.
- Zwariowałeś?! Przecież to niewykonalne  – spojrzał jak Horan wsuwa ostatnią porcję popcornu. Loczek próbował chyba wszystkich sposobów, jednak niestety nie udało mu się, z czego wszyscy mieliśmy polewkę.
- Dobra poddaje się. – westchnął Harry i opadł na kanapę zmęczony.
- Wracaj tu, teraz ty kręcisz! – powiedział przez śmiech Louis.
- AAAA! Już lecę. – natychmiast wstał z kanapy i wrócił na miejsce do okręgu.
Tym razem wypadło na Liama. Przeklinałam w myśli, że akurat na niego padło. Wyczuwałam już kłopoty.
- Daddy. – cwaniacki uśmiech pojawił się na twarzy Stylesa.
- Mam się bać? – odpowiedział trochę przestraszony Li.
- Nie, wujek Harry nic Ci nie zrobi. A więc prawda czy wyzwanie? – przetarł swe dłonie.
- Eh, co mi tam. Wyzwanie. – zdecydował, ale chyba potem trochę żałował, że wybrał wyzwanie.
- Idealnie. – cwaniacki uśmiech nadal widniał na twarzy lokacza. – Pocałuj Liz.
- CO?! – od razu się ocknęłam – Harry..
- Ciii. – wydusił z szerokim uśmiechem. – A teraz przepraszam Was bardzo, ale muszę skoczyć do łazienki. – wstał i wyszedł z salonu.
- Liam popatrzył na mnie tymi swoimi niebiańskimi oczami. Kiwnęłam lekko głową na znak, aby tego nie robił. Czułam jak wszystkie pary oczu skierowane są tylko na mnie i czekają na ten moment. On powoli zbliżał się do mnie. Kiedy nasze twarze dzieliło już tylko kilka cm wyszeptał ledwo słyszalnie:
- Proszę, pozwól mi. – nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo złączył nasze usta w pocałunku.
Pięknym, delikatnym, bardzo czułym pocałunku. Chyba jeszcze nigdy w tak krótkim czasie złączenia ust nie przesłał mi tyle uczuć co teraz. Znów poczułam jak w brzuchu lata stado motyli, a moje ciało przepływa szybki dreszcz. Pośpiesznie wstałam i wybiegłam z salonu. Założyłam kurtkę i buty i wyszłam z domu trzaskając drzwiami. Słyszałam jak mnie wołają, ale postanowiłam nie reagować. Szłam tylko przed siebie do końca zakładając kurtkę. Było już dość późno, wokół ciemno. Szłam sama ulicami Londynu, patrząc jak inne pary chodzą za rękę i są szczęśliwi, przytulają się i całują. To tak strasznie bolało. Harry nawet nie wiedział jak zranił mnie tym wyzwaniem dla Liama. Wiedział, że jest to dla mnie trudna sytuacja. Nie powinien mi tego robić, zwłaszcza, że miałam go za prawdziwego przyjaciela. Pierwsze krople wydostały się na zewnątrz spod moich powiek. W tamtej chwili miałam ochotę skoczyć z mostu. Wtedy pomyślałam o swojej matce. Zawsze mi powtarzała, że w życiu nie można się poddawać. Trzeba nauczyć się nim kierować, nigdy nie ustępować, nie pozwolić mu się zniszczyć. Ze łzami na policzkach popatrzyłam w niebo, po czym udałam się do domu.
__________________________________________________________________________________________


Hi Directioners! Te dni przejdą do historii! Mamy na myśli oczywiście #PolandNeedsTMHTour ! :D Jesteśmy takie dumne !
Dobra czas sie ogarnąć i streścić notkę.
Na początku chcemy Was bardzo przeprosić, że rozdział dopiero dziś. Kurczę, to nie mialo tak wyjść, naprawdę. Po prostu w pt miałyśmy straszny dzień. Musiałyśmy załatwić parę spraw, niektóre zakończyć, niestety... W każdym bądź razie nie byłyśmy w stanie nawet napisać kolejnego rozdziału ;( Miał być też dodany wczoraj, ale byłyśmy zajęte.
Mamy nadzieję, że się spodoba. może nie jest jakiś mega długi, ale mamy nadzieję, że trafny ;)
Kolejna sprawa. Dziękujemy bardzo za komentarze. Są naprawdę miłe i naprawdę jesteśmy wdzięczne tym, którym nie jest szkoda minuty na napisanie swojej opini. Wielkie dzięki! ;* N
o i ta najmniej miła sprawa... Chodzi o to, że przez najbliższe 3 dni nie będziemy miały jak napisac rozdziału, dlatego pojawi się on dopiero w czwartek wieczorem. Tak więc trzymajcie się ciepło i liczmy na wasze komentarze pod rozdziałem. Oby było ich dużooo ;D

16 stycznia 2013

Rozdział 36


- Oczami Liama -
Na próbie chłopaki dziwili się dlaczego tak nagle zmieniłem swoje nastawienie. W wolnej chwili opowiedziałem im całą historię tamtego wieczoru. Harry coś tam jeszcze mamrotał pod nosem, ale ogólnie cieszyli się, że tak się to wszystko potoczyło. Po skończonej próbie szybko wróciłem do domu, by się odświeżyć przed pójściem do Liz. Chciałem jej jak najszybciej to wszystko powiedzieć. Więc wskoczyłem pod prysznic, umyłem się i przebrałem w czarne rurki, biało niebieską koszulę w kratę i białe converse. Byłem strasznie podekscytowany i pełen nadziei. Jednak wychodząc zza zakrętu serce przestało mi bić. Wszystkie emocje opadły i stałem jak wryty. Nadzieja i podekscytowanie zamieniło się w złość i smutek. Zobaczyłem Liz tulącą Harrego, do tego wyglądała na szczęśliwą. To mnie zabolało. Czy to oznacza, że wcale za mną nie tęskni, nie żałuje? Że się już mnie pozbyła z pamięci? Miałem ochotę rozpłakać się jak małe dziecko. Nie chciałem wracać do domu. Poszedłem tam, gdzie zawsze chodzę, gdy muszę coś przemyśleć.
- Oczami Louisa –
Po skończonej próbie udaliśmy się z chłopakami do domu. Ja szybko wszedłem pod prysznic się odświeżyć. Ubrałem się pośpiesznie i pojechałem do Tay. Znalazłszy się pod jej mieszkaniem, zapukałem. Po chwili otworzyła mi drzwi.
- Hej kochanie. – uśmiechnęła się lekko i wpuściła mnie do środka.
- Cześć skarbie. – przywitałem ją czułym pocałunkiem w usta.
Rozebrałem się i poszliśmy do salonu.
- Zrobić ci coś do picia albo do jedzenia? – zaproponowała.
- Nie, chcę ciebie. – uśmiechnąłem się zadziornie i przyciągnąłem ją do siebie, powtórnie złączając nasze usta.
Trwaliśmy w tym pocałunku dobrych kilka minut, po czym oderwaliśmy się od siebie.
- To dlaczego tak nalegałaś na to spotkanie? – zaciekawiony zapytałem.
- Po prostu się za tobą stęskniłam. – uśmiechnęła się szeroko i mocno wtuliła we mnie.
- Mhmm, tak tak, jasne. Taylor, kochanie znam cie nie od dziś. Powiesz mi o co chodzi? – spojrzałem na nią porozumiewawczo.
- No to już nie można za kimś tęsknić?
- Taylor… - kontynuowałem.
- No dobra. – westchnęła – Chodzi o nas.
- A coś jest nie tak? – zdziwiłem się.
- Louis jest bardzo nie tak. Zaczyna się między nami psuć. Z każdym dniem się od siebie oddalamy! – wydusiła.
- Taylor przepraszam, to przez ... – przerwała mi.
- Ale tu nie chodzi o Ciebie! – gwałtownie wstała z kanapy.
- A o kogo? Masz kogoś innego? – zaniepokoiłem się.
- Nie! Chodzi o mnie! To przeze mnie! – zdenerwowała się trochę.
- Przepraszam, ale nie rozumiem. – zmarszczyłem czoło.
- Wszystko przez to, że nie potrafię się przed tobą otworzyć. Boję się…
- Ale czego się boisz? Taylor wiesz, że bez względu na wszystko będę cię wspierał i zawsze będę przy tobie. Kocham Cię rozumiesz?! Możesz mi zaufać! – podszedłem do niej i mocno objąłem.
Cała drżała.
Kochanie, uspokój się. Jestem przy tobie. – szepnąłem.
- Ale ja wiem, że przeze mnie cierpisz, chociaż tego nie pokazujesz. Ranię cię tym, że nie mówię ci nic o swoim życiu, o przeszłości, o rodzinie. Już dłużej tego nie wytrzymam. – spojrzała mi w oczy.
- Ufasz mi? – spytałem całkiem poważnie.
- Oczywiście, że tak. – powiedziała, kładąc swoją dłoń na mym policzku.
- To powiedz mi czego się boisz? Przecież wiesz, że akceptuje cię taką jaką jesteś i przeszłość nie ma znaczenia?
Opadła ciężko na kanapę. Usiadłem obok niej.
- Kiedyś byłam bardzo dobrą uczennicą. Pewnie dlatego się tak dobrze uczyłam, gdyż nie miałam żadnych znajomych tylko jedną przyjaciółkę, która potem i tak mnie zostawiła. Rodzice prawie nie zwracali na mnie uwagi. Byli pogrążeni w swoich interesach. Tata miał swoją firmę sprowadzającą i sprzedającą auta z zagranicy. Natomiast mama miała swoje małe Spa. Salon kosmetyczny i fryzjerski, plus tam jakieś masaże. Kasy zawsze miałam pod dostatkiem, tylko, że miałam już jej dosyć. W wieku około 15 lat postanowiłam się zmienić. Powiedziałam „dosyć tego” i zaczęłam zmieniać swój styl, zmieniłam garderobę, zakupiłam kosmetyki. Zmieniłam także fryzurę. Stałam się z szarej, mądrej myszki w chamską, plastikową dziewczynę, którą chłopacy zaczęli się interesować. Spodobało mi się to. Wkręciłam się szybko w ich towarzystwo. Z czasem zapragnęłam czegoś więcej. Piwo, wódka, potem fajki, w końcu prochy. I tak z dnia na dzień coraz bardziej mnie to kręciło. Ale rodzice nawet tego nie zauważyli. Szczerze mówiąc miałam już to gdzieś, czy ich obchodzę, czy nie. Chciałam żyć swoim życiem, tak jak oni, choć miałam dopiero 15 lat. W wieku 16 lat spotykałam się z pewnym chłopakiem, poznałam go na jakiejś imprezie. Znajomość się rozwijała. Wybraliśmy się pewnego wieczoru do klubu, tam wiadomo, alkohol, fajki, prochy, standard. Jednak doszło do tego, że się z nim przespałam. Niedługo potem okazało się, że jestem w ciąży. Zawalił mi się nagle cały świat. Długo ukrywałam brzuch, jednak w końcu musiałam powiedzieć rodzicom. Kiedy im uświadomiłam, że zostaną dziadkami, wpadli w szał. – głos jej się załamał - Powiedzieli, że mam się wynosić, że zepsuje im reputacje. Że od teraz nie jestem ich córką, nigdy więcej nie chcą mnie widzieć. Wyrzucili mnie. – po policzkach spłynęły pierwsze łzy Objąłem ją ramieniem, a drugą dłonią chwyciłem jej dłoń - Poszłam do chłopaka, byliśmy jakiś czas razem. Jakieś 2 tyg. Byłam wtedy w 3 mies. Nagle powiedział, że on nie chce mieć tego dziecka, że to mu skomplikuje całe dotychczasowe życie, że jemu jest dobrze jak jest i nie chce zmian, zwłaszcza tak gwałtownych. Zaproponował aborcję. Jednak na to było już trochę późno, nawet gdyby było to możliwe nie zgodziłabym się na to. – otarła mokre policzki - W dalszym ciągu chciałam mieć to dziecko. Jednak jego zdanie było inne. Znów poszliśmy na imprezę. Ja nie piłam alkoholu, wiadomo. Ale poprosiłam o sok. Nie zdawałam sobie z tego sprawy, że jest zdolny do dosypania mi czegoś. Wypiłam to. Minęło kilka godzin, potem poczułam silny ból brzucha. Nie wiedziałam co się dzieje. Z każdą chwilą ból stawał się mocniejszy, zaczęłam krwawić. Trafiłam do szpitala. Dowiedziałam się , że poroniłam. – rozpłakała się na dobre.
Przerwała na chwilę. Zrobiło mi się jej żal, widziałem jak bardzo cierpi.
- Ciii, spokojnie. Jestem przy tobie. – szeptałem, przyciskając ją do swojego torsu, gładząc dłonią jej włosy.
Kiedy trochę się uspokoiła, kontynuowała opowieść.
- Nie wiedziałam dlaczego, przecież dla tego dziecka całkowicie ograniczyłam papierosy, alkohol i prochy. Odżywiałam się tak jak powinna ciężarna kobieta. Po badaniach okazało się, że zażyłam środki wspomagające poronienie. Byłam w szoku. Przecież nic takiego nie brałam, nie brałam żadnych tabletek. Długo nie musiałam czekać na jakąkolwiek odpowiedź. Mój chłopak z zimną krwią przyznał się do podania mi tego cholernego świństwa. Nie potrafiłam na niego patrzeć. W mgnieniu oka wyniosłam się. Tak naprawdę nie miałam gdzie się udać, jednak zdecydowałam się poszukać pracy i jakiegoś mieszkania. W końcu pomoc znalazłam u Joe , który dał mi pracę w MSC i pomógł znaleźć mieszkanie. Jestem mu naprawdę wdzięczna. Dzięki niemu zaczęłam nowe życie. Bez rodziny, przyjaciół jakich kol wiek bliskich. Utrzymuję tylko kontakt z kuzynką z Cambrige. Tylko ona potrafi zrozumieć co tak naprawdę przeszłam. Reszta się na mnie wypięła. – spojrzała na mnie zapłakanymi oczyma – Moi dziadkowie zmarli, kiedy byłam mała. Nie pamiętam ich za dobrze. Moja mama miała tylko jedną siostrę, a tata był jedynakiem, zupełnie jak ja.
- Chodź tu do mnie. – przytuliłem ją ponownie, a ta znów popłakała się.
Bardzo mocno się we mnie wtuliła.
- Nie utrzymujesz kontaktów z rodzicami? – spytałem.
Ona tylko kiwnęła przecząco głową. Nie uspokajała się, cały czas łkała. Postanowiłem nie zadawać jej już żadnych pytań.
- Bardzo Cię kocham Taylor, słyszysz? Ja cię nigdy nie opuszczę. – powiedziałem cicho po czym wpiłem się w jej malinowe usta.
- Dziękuje. – wyszeptała, kiedy się od siebie odsunęliśmy.
- Zostanę dziś z Tobą na noc. Nie chcę zostawiać cię samej w takim stanie. – oznajmiłem.
- A nie masz jutro próby? – zapytała zapłakanym głosem, przeczesując palcami włosy.
- Nie. Zostanę z tobą. – odparłem i Tay znów się we mnie wtuliła.
Przytulaliśmy się tak w ciszy dość długo, aż spostrzegłem, że zasnęła. Spojrzałem na zegarek, dochodziła 24. Było późno, do tego nagły przypływ emocji. To pewnie to ją tak zmęczyło. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Tam ułożyłem ją na łóżku i przykryłem kołdrą, a sam udałem się do łazienki. Umyty położyłem się obok ukochanej tak, że mogłem na nią spokojnie patrzeć. W głowie mi się nie mieściło co przeżywała, podczas, gdy ja świetnie bawiłem się z kumplami, a w domu panowała radość i ogólnie rodzinna sielanka. W końcu zmęczony przemyśleniami, zamknąłem oczy i zasnąłem.
__________________________________________________________________________________________

Czeeeeeść! No to rozdział 36 już za nami. Z góry przepraszamy, że taki krótki, ale taki wyszedł. Obiecujemy, że następny będzie dłuższy, bynajmniej postaramy się, aby taki był ;) dzisiejszy chapter dotyczy głównie Taylor. Mamy nadzieję, że choć trochę Wam się spodobał.

Dobra czas na podziękowania.. Więc jak zwykle za komentarze pod poprzednim rozdziałem ;3 Bardzo się cieszymy ;)
Aby pojawił się kolejny post w pt musi być przynajmniej 7 komentarzy! :) Trzymajcie się ciepło i do następnego! :**

14 stycznia 2013

Rozdział 35


- Taylor? – zdziwiłam się.
- Hej Liz. Przepraszam, że zawracam Ci Tylek o tej porze, ale potrzebuje twojej pomocy. – zrobiła poważną minę.
- Okej, wejdź. – zaprosiłam.
Kiedy tylko zauważyła Harrego stojącego w korytarzu, jej mina gwałtownie się zmieniła.
- YYY chyba przeszkadzam, to może jednak pójdę…
- Nie, zostań. Ja już wychodziłem – posłał jej uśmiech, podarował mi buziaka w policzek i wyszedł z mieszkania rzucając po drodze krótkie ”Cześć”.
- Co on tu robił? – zdziwiona zapytała mnie, ściągając płaszczyk.
- Przyszedł zabawić się w opiekunkę. – zaśmiałam się – Chcesz coś do picia?
- Oj ciepłą herbatę poproszę, bo na dworze nie jest przyjemnie. – oznajmiła i usiadła na kanapie w salonie.
Po chwili dołączyłam do niej z napojem.
- Więc o czym chciałaś porozmawiać? – zasiadłam naprzeciwko niej.
- Po pierwsze, kiedy raczyłaś mnie powiadomić o twoim rozstaniu z Daddy’m, hmm?!
Westchnęłam.
Tay, nie gniewaj się. Po prostu przez to wszystko co się wydarzyło, nie mam do niczego głowy. – wyjaśniłam.
- Okej, nie gniewam się, ale mogłaś jednak mnie zawiadomić. Pomogłabym ci jakoś, wsparłabym. Od tego są przyjaciółki. – chwyciła mnie za dłoń
- Wiem, ale wolałam być sama. Przynajmniej mogłam się skupić bardzo dobrze na własnych myślach. – uśmiechnęłam się lekko – Ale dziękuję, że się przejęłaś.
- Kochana, gdybym się od razu dowiedziała, to Liam dziś by leżał w grobie. Co za idiota no! – zbulwersowała się.
- Hej, spokojnie. Nie wracajmy do tego, ok? Rozdział pt. „Liam” jest już zamknięty. – mrugnęłam porozumiewawczo do przyjaciółki. A w myślach dodałam sobie ”Niestety”. – O czymś jeszcze chciałaś pogadać?
- Nooo. – ocknęła się.
- A więc o co chodzi?
- Ostatnio Lou cały czas próbuje wyciągnąć ode mnie jakiś informacji na temat mojej rodziny. Ja wtedy uciekam od niego, albo zmieniam temat. Czuję się z tym podle, bo ja o nim i jego bliskich wiem prawie wszystko. Boję się jak zareaguje na to co opowiem o swojej rodzinie. Nie wiem co mam zrobić. – głośno westchnęła, po czym znów popiła napoju.
- Taylor… myślę, że prędzej czy później i tak kiedyś będziesz musiała mu to powiedzieć. Moim zdaniem teraz chyba będzie najlepszy moment, aby to zrobić. – podparłam brodę o dłoń.
- Ale to, że twoi rodzice się ciebie wyrzekli wcale nie jest takim łatwym do powiedzenia. Tym bardziej osobie, na której Ci zależy.
- Wiem, ale właśnie to powinno cię jeszcze bardziej motywować. Spójrz na to z innej strony. Louis może dłużej tego nie wytrzymać, bo coś się zaczyna między wami psuć. Nie dolewa się oliwy do ognia, pamiętaj. Lepiej to już mieć za sobą. Nie sądzisz? – teraz to ja objęłam jej dłoń swoją.
- Tak myślisz? – zapytała na co ja kiwnęłam twierdząco głową.
- Może masz rację. Może czas w końcu otworzyć się przed nim stuprocentowo.
- Na pewno poczujesz się wtedy lepiej. Zobacz, ja z Liamem miałam tak samo. Kiedy powiedziałam mu wszystko o sobie, między nami było lepiej. – dodawałam jej otuchy.
- Zgadza się. Dlatego chyba zacznę działać od zaraz. Co ty na to? – rozpromieniła się trochę.
- Szybka decyzja moja droga. – zaśmiałam się – Może poczekaj chociaż do jutra? Wnioskuję, że o tej porze Tomlinson zapewne śpi.
- No tak, masz rację. – znów zachichotałyśmy.
- To co, jakaś komedia na rozluźnienie? – zaproponowałam.
- Musze się już zbierać, jest naprawdę późno. – zerknęła na zegarek.
- Oj tam. Zostań na noc. Zrobimy sobie babski wieczór, hmm?
- No nie wiem. – zawahała się.
- No proszę… Już dawno nie spędziłyśmy ze sobą takiego wieczoru. – prosiłam.
- W sumie, co mi tam. – machnęła ręką.
- Wohooo! – wstałam z kanapy – To poszukaj jakiegoś filmu, a ja w tym czasie przygotuję coś do picia i coś na przegryzienie. – puściłam oczko.
Podczas gdy Taylor wybierała film, ja szybko zrobiłam popcorn i wyjęłam z szafki chipsy oraz krakersy. Zawsze coś takiego mam w zanadrzu, na właśnie takie okazje. Do tego uszykowałam czerwone wino. Dziś mamy się zabawić, jak kiedyś.
- Może „American Pie”?! – krzyknęła.
- Pasuje. – uśmiechnęłam się wchodząc do salonu z wypełnionymi miseczkami i położyłam je na stoliku.
- Mmm, jakie zapasy. – zachichotała przyjaciółka.
- Mam coś jeszcze. – pobiegłam do kuchni po butelkę czerwonego wina i po chwili pokazałam ją Taylor.
- Czas się zabawić. – wyszczerzyła się i wyjęła kieliszki z szafy.
Włączyłyśmy płytę, nalałyśmy sobie po lampce wina, wygodnie ułożyłyśmy się na fotelach i zaczęłyśmy oglądać. Film trwał jakieś 2h. Przez cały czas się chichrałyśmy, jadłyśmy, czasami gadałyśmy. Oczywiście dolewałyśmy sobie także wina. W pewnym momencie mój żołądek zaprotestował i musiałam iść do łazienki. Wtedy stwierdziłyśmy, że alkoholu już wystarczy. Gdy film dobiegł końca, zaczęłam sprzątać, a Taylor poszła pod prysznic. Akurat gdy skończyłam ogarniać salon i kuchnię, Tay wyszła z łazienki. W łóżkach wylądowałyśmy około 1.30.
~ RANO ~
Obudziwszy się przed 11 od razu powędrowałam do łazienki odbyć poranną toaletę. Ubrałam się w ciemne jeansowe rurki, białą bokserkę i na nią miętowy sweterek wkładany przez głowę. Pościeliłam łóżko, po czym udałam się do kuchni zrobić śniadanie. W tym czasie Taylor się obudziła i poszła do toalety. Następnie zjadłyśmy wspólnie śniadanie i dziewczyna poszła do siebie.
- Oczami Taylor –
Kiedy wróciłam do swojego mieszkania od razu poszłam się przebrać, gdyż nie lubię chodzić codziennie w tych samych rzeczach. A więc zajrzałam do szafy i wyjęłam granatowe leginsy i dopasowaną białą bluzkę z krótkim rękawem z kolorowym napisem. Założyłam to na siebie po czym zabrałam się za porządkowanie w kuchni. Wszystkie szafki itd. Powinnam już dawno to zrobić, ale zawsze miałam coś innego do robienia. Włączyłam wieżę i spokojnie wyjmowałam wszystkie rzeczy z szafek. W pewnym momencie zaczęła lecieć piosenka 1D. Dokładniej „More than this”. Myśli zebrały się tylko wokół jednej osoby – Louisa. Wiedziałam, że go ranię nie mówiąc mu nic o sobie i swojej rodzinie. Ale czułam jak jakaś blokada tkwi we mnie i nic jej nie zwolni. Wzięłam telefon do ręki i długo się zastanawiałam, czy zadzwonić czy nie. Jednak w końcu zdecydowałam i nadusiłam zieloną słuchawkę. Po którymś sygnale odezwał się mój chłopak.
- Cześć skarbie, co tam? – usłyszałam radosny głos.
- Hej. Dzwonię, bo chciałam się zapytać, czy wpadniesz dzisiaj do mnie? – trochę nerwowo zapytałam.
- Wiesz co, dziś niestety nie dam rady. Przepraszam, ale wiesz, próby do nagrywania.
- Rozumiem, tylko. Louis to dość ważna sprawa. Byłabym wdzięczna jeśli chociaż na minutę byśmy się spotkali.
- No ok. Postaram się wpaść po próbie, ale ostrzegam, że może być wtedy późno.
- To nie ma znaczenia o której, ważne żeby dziś.
- Kochanie, wszystko w porządku? – usłyszałam zmartwiony głos.
- Tak, tak. Jest okej. Powodzenia skarbie. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia. Kocham Cię.
- Ja ciebie też. – zaśmiałam się – Papa.
Rozłączyłam się i odłożywszy telefon na stół, kontynuowałam pracę. Po około 1,5h kuchnia lśniła. Poczułam głód. Postanowiłam zrobić sobie makaron z serem. Dawno go nie jadłam, a mam na to ochotę. Po kilkunastu minutach danie miałam gotowe. Usiadłam wygodnie na kanapie w salonie i włączyłam TV. Leciał akurat jakiś film. Zajadając się potrawą, oglądałam go.
- Oczami Liama –
Jesteśmy na próbie dopiero od pół godziny, a ja już jestem zmęczony. Może nie samym śpiewaniem, ale tym czekaniem na spotkanie z Amandą. Mam się z nią spotkać w trakcie mojej przerwy. Jestem strasznie zdenerwowany, bo nie wiem czego mam się spodziewać. Najbardziej boję się tego, że się z nią przespałem. Cholera, gdybym się wtedy nie upił jak ostatni kretyn to tego wszystkiego by nie było. Liz by mnie nie zostawiła i z Harrym miałbym lepszy kontakt. A teraz? Wszystko skomplikowałem jednym głupim błędem. Przeze mnie ta próba jest zryta.
- Liam cholera! Ty jedziesz niższym głosem, zrozumiesz w końcu?! – wkurzył się Harry.
- Dobra, sorry! Postaram się!
- To się skup, a nie psujesz całą próbę!
- Powiedziałem, że się postaram tak!?
- Mam nadzieję, bo wolałbym skończyć wcześniej próbę i mieć więcej czasu dla … - przerwałem mu.
- No dla Liz, nie?! Myślisz, że nie wiem, że chcesz mnie zastąpić?! – wybuchłem, a chłopaki stali z otwartymi buziami.
- Na pewno byłbym lepszym chłopakiem od ciebie!
- Teraz przegiąłeś! – podszedłem do niego i chciałem go uderzyć, ale Niall i Louis zareagowali.
- Ogarnijcie się! – krzyczał Niall – Liam, kurwa, przestań! – odpychał mnie od Harrego, aż w końcu mu się udało.
- Spokój!! – wydarł się Tommo.
- Ogłupieliście?! – dołączył się Zayn – Jesteście przyjaciółmi, a jeden drugiemu chce gębę obić!?
- To niech się odpieprzy od mojej dziewczyny! – krzyknąłem.
- Ona już nie jest twoja! – odgryzł się Styles.
- Sory chłopaki, ja muszę się przewietrzyć. – zdjąłem z siebie słuchawki, odłożyłem je i wyszedłem z pomieszczenia.
Za mną wybiegł blondas.
- Liam, poczekaj. Stój proszę! – zatrzymałem się.
- Niall, ja już mam tego dosyć! Ja muszę wyjść, bo zwariuję!
- Wróć jeszcze na chwilę. Wytrzymaj do przerwy, postaraj się, proszę. – chwycił mnie za ramię.
Przewróciłem oczami.
- Horan hug? – zaproponował.
Jemu nigdy nie odmawiam, więc teraz także się zgodziłem. Przytuliliśmy się po czym wróciłem do pokoju. Z powrotem założyłem słuchawki i zaczęliśmy próbę. Wszystko szło dobrze i próbę skończyliśmy wcześniej. Na spotkanie z Amandą mam co prawda tylko pół godziny, ale myślę, że zdążę. Zabrałem bluzę i wybiegłem z budynku. Udałem się w umówione miejsce. Wszedłem do kawiarni i od razu zobaczyłem długowłosą blondynkę siedzącą przy stoliku. Podszedłem do niej natychmiast i się przywitałem.
- Cześć Am, długo czekasz?
- Hej Li, nie, przed chwilą przyszłam. – odpowiedziała radośnie.
Przytuliliśmy się na powitanie po czym usiedliśmy przy stoliku. Złożyłem zamówienie i zacząłem rozmowę.
- Słuchaj Amanda, nie mam zbyt wiele czasu, więc może zacznę od początku? – spojrzałem na nią porozumiewawczo.
- Okej. – uśmiechnęła się.
- Pamiętasz wtedy jak się spotkaliśmy w klubie w Wolverhampton? Niedawno to było.
- No pewnie, że pamiętam. Takiego pijanego Payna to ja już dawno nie widziałam. – zaśmiała się.
- No właśnie. A co było po tym jak wyszliśmy z klubu?
- No tak. Byłam pewna, że o to zapytasz.
- Więc?
- Ehh, no wyszliśmy z tego klubu i ty byłeś już kompletnie pijany. Nie panowałeś nad swoimi emocjami w ogóle. Kiedy byliśmy już pod drzwiami twojego domu, nie chciałeś dać mi kluczy. Powiedziałeś, że masz je w którejś kieszeni, no więc byłam zmuszona cię trochę obmacać. Pech chciał, że w pewnym momencie nasze twarze zbliżyły się do siebie, a ty potrzebując odrobiny czułości, zacząłeś mnie całować.
- Boże.. – czułem jak się rumienię.
- Poczekaj, to jeszcze nie wszystko. Potem trochę się zapędziłeś no i zacząłeś mnie dotykać. W końcu musiałam się bronić, dlatego cię odepchnęłam najzwyczajniej w świecie. Wyjęłam w końcu z twojej kurtki klucze i wprowadziłam Cię do domu. Tam tez się do mnie dobierałeś, no ale na szczęście sobie poradziłam. Próbowałam Cię przy tym uciszać, no ale niestety nie udało mi się bo obudziłeś twojego tatę. On cię przejął, no a ja spokojnie wróciłam do domu. No i oto cała historia.
Przez cały czas wsłuchiwałem się w jej słowa i nie dowierzałem.
- Jezu Am straszne cię przepraszam. Ja nie byłem świadomy tego w ogóle! Naprawdę przepraszam i obiecuję, że to się nigdy nie powtórzy! – byłem w szoku.
- Spokojnie Liam, wszystko jest okej. Przecież wiem, że nie wiedziałeś wtedy co robisz. – puściła mi oczko.
- Ale zaraz, czekaj. Czyli ja się z tobą nie przespałem? – zastanowiłem się.
- Haha, nie! Skąd ten pomysł!? – wybuchła śmiechem.
- Amanda jesteś najlepszą przyjaciółką pod słońcem! Boże dziękuje Ci, za to! AAAAA! – zacząłem się cieszyć.
Ani nie spostrzegłem, że za chwilę powinienem być w studio.
- Am przepraszam, Cię ale muszę już lecieć. Dzięki za wszystko, jesteś nieoceniona! – pośpiesznie wstałem z krzesła.
- Nie ma za co. Zawsze do usług! – rozpromieniła się.
Pożegnałem ją całusem w policzko i radosny pobiegłem do studia.

_____________________________________________________________________________________________


No hej! Dobiłyście ponad 6 komentarzy, więc jest obiecany rozdział! Mamy nadzieję, że Wam się spodoba.
Dziś męczący dzień, ale dałyśmy radę. Jeśli coś się Wam nie spodobało, to walcie śmiało.
To jak, zwiększamy stawkę? Myślimy, że 7 komentarzy będzie odpowiednią stawką. Jeśli tyle się pojawi pod tym rozdziałem, to kolejny dostaniecie środę, też tak jakoś o tej porze ;p
Serdecznie dziękujemy za poprzednie komentarze no i ogromne dzięki za wgl czytanie tych naszych wypocin. Mamy nadzieję, że opowiadanie nie jest nudne.
Pozdrawiamy i do następnego!