Cześć Directioners!
W komentarzach liczymy na linki do innych, Waszym zdaniem ciekawych blogów, a tym bardziej Waszego autorstwa!
Agata - /A i Zuzia - /z
xoxo

21 kwietnia 2013

Rozdział 49


Próbowałam wydusić z chłopaka jakąkolwiek reakcję. Jednak ten w ogóle nie reagował na moje prośby.
- Niall? – spróbowałam raz jeszcze, najbardziej błagalnym tonem, jakim potrafiłam.
Rozpoznałam po jego minie, że walczył sam ze sobą, aby nie wyjawić mi swojego problemu.
- Nie ufasz mi. – odparłam zrezygnowana – rozumiem.
Wtedy odwrócił się w moją stronę i spojrzał na mnie.
- Oczywiście, że ci ufam. – powiedział stanowczo.
- To dlaczego milczysz? Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć co cię gryzie?
- Taylor, ja… ja… - jąkał się.
- Po prostu wyduś to z siebie. – przejechałam wewnętrzną częścią dłoni po jego.
- Czuję się samotny. – westchnął i spuścił głowę.
Zrobiło mi się go żal. Bez wahania przytuliłam przyjaciela, by choć w taki sposób go pocieszyć. W inny chyba nie potrafiłam.
- Zobaczysz Nialler. Kiedyś poznasz dziewczynę swojego życia. – szepnęłam.
- Tylko kiedy? Ile mam jeszcze czekać? – usłyszawszy jego ciche pytania odchyliłam się lekko i wróciłam na swoje miejsce.
- Masz tyle fanek, każda chciałaby być twoja. – uśmiechnęłam się delikatnie.
- Ale ja nie chce każdej. Chcę, żeby to była miłość od pierwszego wejrzenia, żeby coś we mnie walnęło widząc ją po raz pierwszy. – podekscytował się.
- Jestem pewna, że niebawem coś takiego cię spotka.
- Skąd ta pewność? – spojrzał na mnie wymownie.
- Kobieca intuicja. – zaśmiałam się.
- Mam nadzieję, że tym razem cię nie zawiedzie. – jego kąciki ust skierowały się lekko ku górze.
- Na pewno. – puściłam mu oczko.
Wstałam z głazu, otrzepałam spodenki od piasku i wyciągnęłam rękę w stronę blondyna.
- To co, wracamy do reszty?
- Jasne. – odpowiedział po czym wstał i razem szliśmy w stronę boiska do siatkówki.
- Oczami Nialla –
Robił się powoli wieczór. Dzięki rozmowie z Taylor odzyskałem jakąkolwiek nadzieję.
Teraz szliśmy spokojnie plażą, patrząc jak ludzie zbierają swoje manatki i żegnają jeszcze ciepły piasek.
- Chyba zbliżają się twoi fani. -  wskazała palcem grupkę nastolatków idących w naszą stronę z aparatami i jakimiś notesami. – Pójdę już. Będziemy czekać na kocu. – uśmiechnęła się i poszła przed siebie.
Miała rację. Kilku fanów podeszło do mnie i poprosiło o fotki oraz autografy. Pogadałem z nimi chwilę i skierowałem się w stronę przyjaciół. Nagle usłyszałem cichy, łagodny, delikatny głos.
- Przepraszam, moja siostra bardzo cię lubi i chciałaby twój autograf. – odwróciwszy się, ujrzałem niską, drobną dziewczynę o bladej cerze, długich, ciemnych blond lokach z ciemno niebieskimi tęczówkami.
Ubrana była w zwiewną białą sukienkę na ramiączkach. Na jej twarzy witał nieśmiały uśmiech. Była bez makijażu, taka naturalna.
W ręku trzymała aparat i zeszyt, a w drugiej dłoni trzymała rączkę swojej kilkuletniej siostry, zresztą tak uroczej jak ona. Mała dziewczynka, przypominała trochę Amy.
- A jak ma na imię mała ślicznotka? – ukucnąłem i zdecydowałem się na uśmiech.
- Jestem Camie. – powiedziała zawstydzona, słodkim, dziecięcym głosikiem. Od razu przybliżyła się do siostry.
 - Podpiszesz? – dziewczyna wyciągnęła ku mnie zeszyt i jakiś pisak.
Zabrałem przybory i napisałem:
Dla małej Camie -  Niall Horan xx
I oddałem w ręce właścicielki.
- Może wspólna fotka, dla lepszych wspomnień? – zaproponowałem.
W sumie zdziwiłem się, że ja to powiedziałem…
- Cam, podejdź do Nialla. – uśmiechnęła się pięknie, a dziewczynka nieśmiało zrobiła krok naprzód.
Początkowo chciałem wziąć ją na ręce, ale jednak zrezygnowałem z tego pomysłu. Po prostu ukucnąłem przy niej i objąłem ja ramieniem, szeroko uśmiechając się. Po zrobieniu zdjęcia, podszedłem bliżej nieznajomej. Camie zabrała z rąk blondynki aparat.
- A ty, jak masz na imię? -  spytałem cicho.
- Bella. – odparła przyciszonym tonem, ukrywając rumieńca.
Nasze wzroki przypadkowo spotkały się. Miała takie roześmiane, pełne iskierek oczy. Przyjemne uczucie oblało moje ciało. Czyżby Taylor przepowiadała przyszłość?
- Uśmiech! – krzyknęła radośnie Camie.
Objąłem ją w talii. Wyszczerzyliśmy się do obiektywu i poszło. Kolejne zdjęcie zrobione.
- Camie! Bella! Chodźcie już! – zawołała głośno oddalona od nas kawałek kobieta.
- Już idziemy mamo! – odpowiedziała Bella i wyswobodziła się z mojego uścisku.
Camie w podskokach pobiegła do swojej rodzicielki, jej siostra chciała także odejść, ale złapałem ją za rękę.
- Spotkamy się jeszcze? -  zapytałem zaciekawiony jej reakcją.
- Jasne. – rozpromieniła się.
- Może przyjdę po ciebie? – kontynuowałem.
- Ale ja tymczasowo mieszkam w centrum. To trochę daleko.
- Bella! – tym razem to jej tata, jak się domyśliłem.
- Nie ma problemu, powiedz mi tylko gdzie i o której. – ciągle trzymałem ją za rękę.
- Marlborough Street 107.
- 17?
- Okej. – posłała mi ciepły uśmiech. – Przepraszam, ale musze już lecieć.
- Do zobaczenia jutro. – pomachałem jej na odchodne.
Chwilę jeszcze stałem i patrzyłem jak odchodzi. W połowie drogi Bella odwróciła się i ostatni raz uśmiechnęła.
Kiedy całkiem zniknęła mi z oczu udałem się do naszej paczki. Po drodze pomyślałem o mojej mamie. Rodzina Belli jak już zdążyłem zauważyć jest taka radosna. Moja mama ma tylko mnie i Grega, który ze względu na swoje kształcenie wyjechał. Ja też rzadko u niej bywam.
Postanowiłem, że jak wrócę do domku to do niej zadzwonię.
Wkrótce zauważyłem grupkę przyjaciół siedzących w kręgu na kocu i głośno bawiących się. Podszedłem i rzuciłem się między nich na koc.
- Zgłodniałem przez te parę godzin. – stwierdziłem i zacząłem wyjadać resztki jakiś ciastek.
- Oczami Liz -
Siedzieliśmy sobie spokojnie wszyscy na kocu i nagle stąd ni z owąd pojawił się miedzy nami Nialler i zaczął wyjadać resztki jedzenia. Co prawda miło, że wrócił do nas i jest cały i zdrowy, głodny, a to oznacza, że wszystko jest okej, no ale i tak myślałam, że mu zaraaz przywalę!
- Ei Horan! Debilu! Martwiliśmy się o ciebie! – krzyknęłam uderzając go lekko w głowę.
- Ała! – złapał się w to miejsce. – Ale już jestem, tak!? To czego mnie bijesz!? – oburzył się.
- Powinieneś dostać mocniej. – odgryzł mu się Liaś, a reszta zaczęła się brechtać.
- Jezu, nie jestem dzieckiem. – przewrócił teatralnie oczami. – Lepiej chodźmy już do domu, bo głodny jestem.
Po tej krótkiej wymianie zdań pozbieraliśmy swoje rzeczy, koc, piłkę, koszyk z jedzeniem itd. i udaliśmy się do naszego pięknego domu wypoczynkowego. Tam każdy poszedł w stronę swojego pokoju, by się trochę odświeżyć po słonej wodzie i piasku. Kiedy Liam był pod prysznicem, ja wytrzepałam koc w miarę moich możliwości, uszykowałam mu suche ubrania i rozwiesiłam nasze ręczniki i stroje kąpielowe na dworze.
Potem sama się wykąpałam, wysmarowałam balsamem i wysuszyłam włosy, które od razu związałam w niechlujnego koka. Był już wieczór, więc się nie malowałam. Włożyłam na siebie jasne szorty i luźną koszulkę. Wyszedłszy z łazienki, nie znalazłam Liama w pokoju. Wyjrzałam przez okno i zauważyłam go siedzącego na kołysanej ławce. Zbiegłam po schodach i wyszłam na ogród. Od tyłu podeszłam do ukochanego i objęłam go swymi rękoma, całując go przy tym w policzek.
- Co tak tu sam siedzisz? – spytałam.
- A, tak sobie rozmyślam. – odparł i pociągnął mnie za ręce, abym usiadła na jego kolanach.
Prześlizgnęłam się przez oparcie ławki i usiadłam obok niego, kolana kładąc na jego.
- Nie myśl za dużo, bo myśliwym zostaniesz. – wytknęłam mu język.
- HA HA HA. Bardzo śmieszne. – zrobił grymas na twarzy.
- Ei, co jest? – zaśmiałam się.
- Przeprowadź się do mnie i chłopaków. – spojrzał mi w oczy.
W reakcji na jego stwierdzenie i pytanie za razem pewnie moje oczy wyglądały jak 5- cio złotówki. Nie wiedziałam, co powiedzieć i raczej nie chciałam na razie ciągnąć tego tematu.
- Więc? – dopytywał.
- Liam, nie wiem czy to dobry pomysł. – oparłam głowę o jego ramię.
- Dlaczego?
- Wy niedługo wyjedziecie w trasę, a ja mam zostać sama w tak wielkim domu? Gdyby Tay nie wyjeżdżała, to bym sobie do niej chodziła, ale jej też nie będzie i będę sama. – tłumaczyłam mu.
- Ale kochanie, trasa zaczyna nam się dopiero za miesiąc. – upierał się przy swoim.
- Zrobiłem kolację! Idziecie!? – zawołał Styles, wychylając się zza drzwi balkonowych.
- Tak, zaraz przyjdziemy! – odpowiedziałam i zwróciłam się do bruneta. – Wrócimy do tej rozmowy, dobrze?
- Okej. – odparł zrezygnowany i wstawszy z ławki, powędrowaliśmy do jadalni.
- MM, jak ładnie pachnie. Co to? – poczułam piękny zapach.
- Pieczeń z indyka i smażone ziemniaki. – odparł loczek, wnosząc na tacy mięso z dodatkami.
- Brzmi świetnie. – uśmiechnęłam się i zasiadłam na krześle obok Liasia.
- No to smacznego wszystkim. – powiedział Harry i usiadł z nami do stołu, po czym mu wszyscy podziękowaliśmy.
Po zjedzonym posiłku, oczywiście wszyscy byli tak najedzeni, że nikt nie był w stanie tego teraz posprzątać. Stwierdziliśmy, że równie dobrze możemy posprzątać później.
- To co teraz robimy? – wypalił Lou, przeciągając się.
- Ja to bym się położył i leżał. – ziewnął Zayn.
- O! Jestem za! – zgodził się z nim Niall.
Zaśmiałyśmy się z Taylor.
- Dobra, to ja standardowo proponuję filmy. – odezwał się Liam, na co Harry mu odrzekł:
- Bingo Daddy, bingo. – wyszczerzył się loczek i poszliśmy wszyscy do salonu i wygodnie usadowiliśmy się.
Wybraliśmy ulubioną komedię Harrego i dobrze się przy niej bawiliśmy. Lou cały czas nabijał się z głównych postaci, a Hazza go za to karcił jakimiś dziwnymi uwagami, bądź po prostu strzałem w głowę lub w krocze. Tak, to całe 1D.
Koło 23 poszliśmy do swoich pokoi. Ja z Liamem od razu usnęliśmy.
- Następny dzień –
Słońce zaświeciło mi prosto w twarz, kiedy wypoczęta odsłoniłam żaluzję. Spojrzałam na budzik stojący na stoliku nocnym i ujrzałam wczesną godzinę. Było przed 8. Zdziwiłam się lekko, bo zawsze miałam problemy, żeby wstać o 8. 10 do pracy a tutaj 7: 43 i już jestem na nogach. Ale potem uświadomiłam sobie, że pewnie to morskie powietrze tak na mnie zadziałało.
Li jeszcze spał, widocznie jemu także służy taki klimat. Po cichu z szafy wyjęłam zwiewną spódniczkę w kolorowe, malutkie kwiatki i pasującą do niej malinową bokserkę. W łazience założyłam na siebie wybrane ubrania, a piżamę zostawiłam na koszu przy umywalce. Było rano, a nigdzie na razie nie planowałam wychodzić, więc nie nakładałam makijażu. Rozczesawszy włosy, spięłam je w wysoką kitkę, a na nogi włożyłam płaskie sandały.
Kiedy wychodziłam Payne nawet nie drgnął.
Zeszłam na dół i w kuchni usłyszałam ciche odgłosy. Zobaczyłam Hazze robiącego kawę.
- O Liz. Robię kawę, chcesz też? – uśmiechnął się szeroko.
- Mhm. – kiwnęłam twierdząco głową i podeszłam bliżej chłopaka. – Cześć tak w ogóle. – zaśmiałam się i złożyłam całusa na jego policzku.
- Hej. – wystawił mi język.
- Swoją drogą nie wiedziałam, że z ciebie taki ranny ptaszek. – usiadłam przy stole podpierając się o łokieć.
- Ja też. – zaśmiał się krótko i postawił przede mną kubek z kawą. – Ty też zawsze miałaś problemy ze wstawaniem, a teraz proszę. – rozpromienił się.
- Chyba służy mi tutejszy klimat. – odwzajemniłam uśmiech i upiłam łyka.
- Dobra my tu gadu gadu, a ja po bułki chciałem iść. – popił swojego napoju i wyszedł z pomieszczenia i zatrzymał się w korytarzu.
- Może pójdę z tobą? – zaproponowałam.
- Nie, nie musisz. Ja kupię bułki, a ty możesz zrobić potem kanapki, jeśli tak bardzo chcesz pomóc. – puścił mi oczko.
- Okej, nie ma problemu. – poczochrałam jego bujną czuprynę i z kubkiem w ręku podążyłam do salonu. Wygodnie ułożyłam się na sofie i włączyłam cicho telewizor, aby nikogo nie budzić.
Akurat, gdy kończyłam pić kawę zjawił się Styles z świeżym pieczywem. Zakupił tarże warzywa, które przydadzą mi się do obłożenia bułek. Zajęłam się szykowaniem śniadania dla śpiochów, a Harry poszedł na ogród. W pewnym momencie spostrzegłam rozciągającą się w drzwiach szatynkę w piżamie.
- Cześć śpiochu. – rzuciłam radośnie.
- Hej. – odpowiedziała zaspanym głosem i sięgnęła po szklankę, po czym wlała sobie do niej wody mineralnej.
- Jak się spało? – spytałam, rozkrawając kolejną bułkę.
- Świetnie, po prostu czuję się jak w niebie. – odparła zachwycona. – Widzę, że robisz śniadanko?
- Chcesz się przyłączyć? – spojrzałam na nią pytająco, na co ta odrzekła:
- Dobra, tylko się przebiorę. – wzięła sobie plasterek ogórka i zniknęła za drzwiami. Po chwili wróciła i pomogła mi uszykować resztę.  Za jakieś kilka minut wszyscy głodomorzy znaleźli się w jadalni i wspólnie zajadaliśmy się pysznymi kanapkami. Po skończonym posiłku posprzątaliśmy wszyscy razem wczorajszy oraz dzisiejszy bałagan.
Umówiliśmy się, że w południe, czyli za jakąś godzinę, znów powitamy plażę. Tak też zrobiliśmy.
Dziś było na dworze jeszcze cieplej, więc wszyscy jedną grupą po rozebraniu się do strojów kąpielowych wprysnęliśmy do wody, aby się ochłodzić. Nawet Zayn.
- Ei, a ty się podobno wody boisz. – zdziwiłam się kierując swoje zaskoczenie ku mulatowi.
- Nie boje się wody, tylko po prostu nie lubię w niej zbytnio przebywać. Ale dziś mam ochotę. – wstawił mi język i rzucił z pluskiem na falę. 
Wtedy zaczęliśmy wszyscy szaleć, dosłownie jak dzieci. W końcu zmęczeni naszymi wygłupami wyszliśmy na gorący piasek. Ja z Tay położyłyśmy się na kocu i czytałyśmy jakieś czasopisma, a chłopaki zajmowali się sobą. W pewnej chwili usłyszałam Liama, szepcącego do Harrego:
- Ta dziewczyna ma fajny tatuaż, nie? – wskazał na nią palcem.
Przyjrzałam jej się. Była całkiem podobna do Danielle. Bujne loki na głowie, ciemna karnacja, duże oczy. Smukła sylwetka i ten tatuaż. Muszę przyznać, że naprawdę fajny.
- A patrz tamten! – zachwycił się loczek i także wskazał dziewczynę, o której opowiadał.
Ona także była niczego sobie. Co oni widzą w tych tatuażach?! Może ja też powinnam o tym pomyśleć? Może bardziej bym się podobała Liamowi? Po chwili ocknęłam się i zajęłam się swoimi rzeczami, choć tak naprawdę w podświadomości krążyły mi te beznadziejne pytania.
Po jakimś czasie, Li wyrwał mnie na spacer brzegiem morza. Cudowne słońce oplatało nasze ciała, a fale rozbijały się o nasze kostki. Szliśmy za rękę i w pewnym momencie nie wytrzymałam i zapytałam go:
- Co byś powiedział, gdybym zrobiła sobie tatuaż?
- Ty? – wydał się być rozbawionym moim pytaniem.
- Co w tym śmiesznego? Pytam poważnie.
- Kochanie, po co ci tatuaż?
- A po co tobie? – zadałam pytanie retoryczne.
Nic nie odpowiedział, a więc punkt dla mnie.
- No właśnie.
- No, ale co ci się tak nagle wzięło? – dopytywał.
- Tobie się podobają dziewczyny z tatuażami, prawda? – spojrzałam na niego wymownie.
- Co? – zdziwił się jeszcze bardziej, po czym zrobił minę jakby go oświeciło. – Podsłuchiwałaś? – zaśmiał się.
- Nie, po prostu przypadkowo usłyszałam. – odparłam na swoją obronę. – Podobają ci się, tak? – ponowiłam pytanie.
- Nie. – odparł pewny siebie.
Zrobiłam zdezorientowaną minę.
- Ty mi się podobasz. – uśmiechnął się słodko, po czym chcąc nie chcąc zarumieniłam się.


Przepraszamy za zaniedbanie, ale były to ciężkie tygodnie w szkole. Już we wtorek rozpoczynają się testy gimnazjalne i mamy nadzieję, że po egzaminach zwolnią tempo i będziemy mogły kilka razy w tygodniu wstawiać nowe rozdziały.
Do następnego J
PS. Wszystkim trzeciakom życzymy POWODZENIA :D

14 kwietnia 2013

Ogłoszenie


Directioners! 
Niestety dziś głównie przeprosiy ;C

Agata: Słuchajcie.. to wszystko moja wina! :/  Kurcze, nie miałam wgl czasu w ten weekend, żeby cokolwiek napisać... Strasznie przepraszam za to, bo pewnie jesteście ciekawi następnego rozdziału, a tu dupa. Sama jestem na siebie zła ;( Ale już teraz wam obiecuję, że przyszłym tygodniu pojawi się mega długi - przysięgam. Specjalnie dla Was.
Mamy dla Was także niespodziankę. Jest to link do cudownego, świetnego, najlepszego pod słońcem bloga, którego kiedykolwiek czytałyśmy - REALLY! Strasznie wciąga, uwierzcie - gdy się go zaczyna czytać jednego dnia, nie można o nim przestać myśleć. Po prostu magia. 
Głównym bohaterem jest Harry. Mimo wszystko zachęcamy do przeczytania. Jego autorką jest dziewczyna z Anglii, a tłumaczy go dla nas Directioners Polka. 

A teraz coś o postaciach:
ON - stanowczy, męski, arogancki, zboczony, bezwzględny, brutalny, silny, umięśniony, niesamowicie przystojny i pociągający, a zarazem czuły, romantyczny, kochający, wrażliwy. Obiekt pożądania każdej dziewczyny. 

Ona -niska, drobna, delikatna, piękna, wrażliwa, przerażona, kochająca, czuła, pomocna, przyjacielska, nie mająca styczności prawie wcale z facetami. 

Poznają się w dość nietypowy sposób.

Po więcej faktów zapraszamy na tego bloga: [link] 
Sami zobaczycie, że było watro zagościć na tej stronie. 

*Agata: jeszcze raz Was przepraszam! :( 
Bye Directioners
xoxo
  

07 kwietnia 2013

Rozdział 48


Otworzywszy oczy ujrzałam śpiącego Liama, podobnie było z resztą. Tylko kierowca z przodu nucił sobie piosenkę lecącą w radiu. Na dworze ciemno, raz po raz tylko migały światła lamp.
- Spokojnie, możesz spać. Dobre 3h jeszcze przed nami. – odwrócił się na chwilę kierowca i posłał mi lekki uśmiech.
- Kiedy ja już się nie mogę doczekać. – westchnęłam krótko.
Mężczyzna zaśmiał się cicho i zgłośnił radio.
- Lubię tą piosenkę. – skwitował i zaśpiewał kawałek wraz z wykonawcą.
- Ma pan ładny głos. – zdziwiłam się.
- Niee, gdzie ja. – powiedział lekko zawstydzonym głosem.
- Naprawdę. – oparłam się o fotel przedniego pasażera.
- Dziękuję. Musiałabyś posłuchać mojej małej córeczki, ona to dopiero ma głos. – powtórnie odwrócił wzrok na mnie.
Tak zaczęła się miła rozmowa z kierowcą, podczas gdy reszta smacznie spała. Po jakimś czasie podróż znów mnie zmorzyła i opadłszy na tors Liama, zasnęłam.
- Kochanie! Budzimy się! – usłyszałam głos mojego chłopaka. – Jesteśmy na miejscu. – powitał mnie szerokim uśmiechem.
Zaciągnęłam się świeżym, morskim powietrzem. Wyszłam z samochodu i oniemiałam.
- O boziu! Jak tu pięknie!!! – otworzyłam usta z wrażenia.
- To jeszcze nie wszystko. – puścił mi oczko Hazza.
- Mam się bać? – zwróciłam się do blondyna.
- Nie, po prostu oszczędź sobie wrażeń, bo to dopiero początek. – odpowiedział, po czym sięgnął do bagażnika po walizki. 
Wszyscy z uradowanymi buziami ruszyliśmy ze swoimi pakunkami w stronę pięknego, dużego domu – właściwie można to nazwać willą.
- Wow! – zatkało mnie, kiedy stanęliśmy przed budynkiem.
- Zapraszamy do środka drogie panie. – Lou otworzył wielkie, białe drzwi, a kiedy przekroczyłam ich próg, torbę, którą trzymałam w ręku po prostu upadła na ziemię.
Stałam wraz  Taylor z rozdziawionymi ustami w wejściu jakieś kilka minut, w osłupieniu. Po naszej prawej znajdował się przestronny, biało – czarny salon, zaraz obok niego dość wąska, ale długa kuchnia utrzymana w tych samych kolorach. Po lewej stronie szerokie, białe, zakręcone schody, prowadzące na górę. Za nimi kryły się drzwi do łazienki, jak nam objaśniono. A spojrzawszy przed siebie, myślałam że odlecę. Duże szklane drzwi, a za nimi kolorowy ogród z poddaszem, drewnianym stolikiem i krzesłami, leżakami, kamienny grill i przepiękny widok na morze. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę.
- No, to czujcie się jak u siebie w domu. – skończył nas oprowadzać Malik.
- Zaraz, chwila. Chcesz nam przez to powiedzieć, że ten dom jest wasz? – jeszcze bardziej się zdziwiłyśmy.
- Mhm. – kiwnął głową i udał się do wnętrza.
- Boże Liz, tu jest jak w bajce. – skomentowała Tay, rzucając się na trawę.
- Nawet lepiej. – dopowiedziałam i ułożyłam się obok przyjaciółki.
Patrzyłyśmy tak w bezchmurne niebo, dopóki nasi chłopacy nie przyszli.
- To co,  gotowa zobaczyć nasz pokój? – spytał Liam, podchodząc bliżej i zasłaniając tym samym słońce.
- Już się boję. – podniosłam się i ruszyłam za Liasiem.
Za nami podążyli także Lou i Taylor.
- A tak wygląda nasze królestwo. – otworzył przede mną biały prostokąt i po raz kolejny tego dnia popadłam w zachwyt.
Ciemne meble na tle śnieżnobiałych ścian. Za oknem ogród i morze.
- Masz coś jeszcze, czym możesz mnie zaskoczyć? – odwróciłam się ku brunetowi.
- Myślę, że to już wszystko. – zaśmiał się, a ja podbiegłam do niego i obdarowałam go całusem w usta.
- Czym sobie na to zasłużyłem? – uśmiechnął się tajemniczo.
- Niczym, to tak na dobry początek wakacji. – odwzajemniłam gest wtulając się w jego tors. – Dobra, czas się rozpakować. – rzekłam i zabrałam się do wypakowywania rzeczy z walizek. Najpierw poukładałam ubrania Liama w szafie i rozpakowałam jego kosmetyki itd., następnie robiłam to samo ze swoimi rzeczami. Oczywiście trochę dłużej mi to zajęło. Jak tutaj przyjechaliśmy to dopiero świtało, teraz było samo południe. Emocje trochę opadły, a więc żołądek domagał się jakiegoś jedzenia. Postanowiłam zejść do kuchni i coś przyrządzić, ale Harry mnie wyprzedził.
- No i jak się podoba tymczasowy dom? – zapytał roześmiany Harry.
- Może być. – odpowiedziałam bez entuzjazmu.
- Żartujesz sobie? -  loczek przerwał czynność.
- Logiczne, że tak! – dźgnęłam go palcem w brzuch. – Świetny dom!
- Uff. – odetchnął. – Już myślałem.
- Co dobrego robisz? – zajrzałam mu do miski.
- Naleśniki z czekoladą i bitą śmietaną. 
Odparł i zaczął nalewać ciasto na rozgrzaną patelnię.
- To idę po resztę. – oznajmiłam i wyszłam z pomieszczenia.
Strasznie się zmęczyłam szukając reszty załogi, bo każdy był w innej części domu. A zważając na to, że jest to willa, to trochę mi to zajęło. W końcu udało mi się wszystkich zwołać i wspólnie zajadaliśmy się pysznymi naleśnikami Hazzy. Stwierdziliśmy, że loczek byłby dobrym piekarzem, naprawdę. Przy obiedzie zadecydowaliśmy, że idziemy na plażę. W końcu trzeba korzystać z pięknej pogody. Po skończonym posiłku wszyscy posprzątaliśmy po sobie, aby nie zostawić bałaganu, a potem udaliśmy się do swoich pokoi, by przebrać się w stosowne ubrania.
Przebrałam się w beżowy kostium kąpielowy z brązowym motywem kwiatowym i zwiewną beżową sukienkę oraz brązowe klapki japonki, spakowałam do torebki olejek do opalania, ręcznik , Liamowi wepchnęłam pod pachę koc, założyłam na nos okulary przeciwsłoneczne i mogliśmy już iść.
Ponieważ morze mieliśmy praktycznie pod domem, poszliśmy pieszo. Znalazłszy się już na plaży rozłożyliśmy koce i godnie zajęliśmy miejsca. Ciepłe promienie słońca w połączeniu z lekkim wiaterkiem owiewającym nasze ciała sprawiły, że czułam się jak nigdy dotąd. Taka mega odprężona, bez żadnych problemów. Poprosiłam Liama o nasmarowanie mnie olejkiem, na co chętnie się zgodził. Chłopakom nie było dane leżeć i opalać się  wraz ze mną i Tay, dlatego jak to oni, szaleli po plaży jak dzieciaki. Kiedy cała czwórka postanowiła iść sprawdzić temperaturę wody, Zayn postanowił ulepić zamek z piasku. Zaprosił nas do tej zabawy, a że nigdy tego nie robiłam, po prostu mu uległam, zresztą Taylor także.
- Skarbie, idziesz ze mną do wody? -   po pewnym czasie podbiegł do nas zmoczony Li i dotknął mnie w pasie.
- Aaa! – wzdrygnęłam się. – Zimne! Nie dotykaj!
- To jak, skusisz się? Woda jest dzisiaj idealna. – uśmiechnięty opadł obok mnie.
- Taa, właśnie poczułam. – spojrzałam na niego dziwnym wzrokiem.
- Chodź to się przekonasz. – poruszył śmiesznie brwiami.
- Nie dziękuję, wolę się  tutaj wygrzewać niż potem mieć skurcze od zimnej wody. – wystawiłam mu język.
- Okej, sama chciałaś. – wstał, po czym wziął mnie na ręce i niósł w stronę morza.
- Nie! Liam! Zostaw, puść! – szarpałam się.
- Nie chciałaś po dobroci to innego wyjścia nie widzę. – wyszczerzył się.
- Liam, to nie jest śmieszne! Puszczaj! – krzyczałam, kiedy ten był już kostkami w wodzie. – Ja się boje! Li, proszę. – miałam już łzy w oczach.
- Czego się boisz? Przecież umiesz pływać. – zmarszczył czoło dziwiąc się.
- Ale to jest morze, tu są fale. Nigdy nie miałam styczności z falami. – poczułam jak moje ciało oblewa chłodna, ale przyjemna woda. Na moim ciele pojawiła się gęsia skórka.
- Kochanie, kiedyś musi być ten pierwszy raz tak? – uśmiechnął się. – Jakby co, jestem przy tobie. – niespodziewanie puścił mnie.
Podkurczyłam nogi i przytrzymałam się jego karku.
- Trzymaj mnie! – panikowałam.
- Liz, spokojnie. – zaśmiał się cicho. - Masz grunt pod nogami, nic ci nie będzie. – chwycił mnie za ręce i zdjął je ze swojego karku. – No dalej, wierzę w ciebie.
Z przerażeniem opuściłam nogi i poczułam grunt.
- Okej, stoję. – uspokoiłam się trochę. 
Powierzchnia wody zakrywała mój biust. Zauważywszy nadchodzącą falę, przytuliłam się do Liama.
- Liz, nic ci się nie stanie. – odciągnął mnie od siebie chłopak. – Stań obok mnie.  – powiedział i powolnym krokiem przemieściłam się.
- Jak widzisz jakąś większą falę to ustaw się do niej bokiem. O np., teraz. – zamknęłam oczy i poczułam jak fala przechodzi przeze mnie. – I było tak panikować? – zaśmiał się.
- To nie jest śmieszne. – zaprotestowałam i chlapnęłam chłopaka.
- O ty, widzę, że szybko oswoiłaś się z morzem. – brunet zrobił to samo.
Tak oto zaczęliśmy pryskać się nawzajem, gonić w wodzie.. Nawet się nie skapnęłam, że współpracowałam z wodą, której tak się bałam.
- Dziękuję ci, mój bohaterze. – uśmiechnęłam się wdzięcznie do Payna.
Ten nadstawił policzek, ale zamiast całusa w niego, dostał w usta.
- Mmm. – odwzajemnił pocałunek i stojąc tak przez jakiś czas całowaliśmy się w morzu.
Po długim pocałunku podpłynęliśmy bliżej brzegu, a potem trzymając się za ręce podążyliśmy do naszego koca. Tam byli już wszyscy i zajadając się jakimiś ciasteczkami i chrupkami, po prostu śmialiśmy się i gadaliśmy. Nagle padła propozycja, abyśmy zagrali w siatkówkę. Akurat boisko było wolne więc się zgodziliśmy.
- A gdzie Nialler? – spostrzegła Taylor wstając z koca.
- Hmm, słuszna uwaga. – odparł Malik.
- Dobra, to wy idźcie grać a ja pójdę poszukać naszego Irlandczyka. – zgłosiła się Taylor i poszła w głąb plaży, a my udaliśmy się na boisko.
- Oczami Taylor –
Szłam wzdłuż plaży już jakieś dobre 15 minut, a blondyna nigdzie nie było widać. Na plaży już nie było tak wielu ludzi, więc jakiegoś większego problemu z rozpoznaniem go nie miałabym. Po drodze mijałam umięśnionych przystojniaków, kilka grupek dzieci, szczęśliwych staruszków, jakiś nastolatków grających w piłkę, ale nigdzie nie było Nialla. Już zaczęłam myśleć, że może powinnam udać się w drugą stronę, kiedy na kamieniu, daleko od brzegu, ale jeszcze na plaży, pod falochronami, ujrzałam siedzącego blondyna grzebiącego palcem w piasku.
- Niall? – podbiegłam bliżej.
Chłopak spojrzał w górę i tym samym dał mi pewność, że to on.
- Taylor? – zdziwił się. – Co ty tu robisz?
- Chyba raczej co ty tutaj robisz. Nic nie powiedziałeś, że idziesz się przejść ani nic, zmartwiłeś nas trochę. – oznajmiłam.
- Przepraszam, po prostu chciałem pobyć sam. – wytłumaczył.
- Heej, co jest? Czemu jesteś taki przygnębiony? – spytawszy z troską, usiadłam na kamieniu obok przyjaciela.      
_____________________________________________________________________________________

Noo hej! Dziś krótko, zwięźle i na temat. A więc kolejny rozdział zostawiamy do waszej oceny. Liczymy, że wam się spodobał i napiszecie opinie na jego temat. Dziękujemy za poprzednie komentarze i prosimy o kolejne ;)
Następny prawdopodobnie pojawi się za tydzień, czyli standard. Pozdrawiamy serdecznie i HOPE U LIKE IT! :)
Much Love xx
Bye Directioners
xoxo