Obudziłam
się z myślą, że to ostatni dzień przed wyjazdem mojego kochanego mężczyzny. Chciałam
się jak najszybciej z nim zobaczyć. Niestety to było na razie niemożliwe, bo
najpierw musiałam spotkać się z szefem. Byłam pewna, że to koniec. Nie chciałam
na razie o tym za dużo myśleć. Spojrzałam na zegar ścienny, widniała godzina
10:15. Postanowiłam wstać i się ogarnąć. Jak planowałam, tak i zrobiłam.
Poszłam po cichu do łazienki, bo Taylor jeszcze spała, nie chciałam jej jeszcze
budzić. Wzięłam poranny prysznic. Trochę się pomalowałam, ułożyłam włosy i
powędrowałam z powrotem do swojego pokoju. Stanęłam przed szafą i jak zwykle
zastanawiałam się co na siebie włożyć. W końcu ubrałam jasno niebieską koszulę
i brązowe rurki. Zawiesiłam na szyi
naszyjnik od Liam’a i udałam się do kuchni. Tam spotkałam ubraną już
Tay.
- O!
Widzę, że już wstałaś. – powitałam ja buziakiem w policzek
- Tak. W
końcu trzeba się przygotować na najgorsze. – powiedziała przygnębiona.
-
Pogodziłam się z tym, że nie będę miała kasy dla siebie, ale nie mogę poradzić
sobie z myślą, że Amy na tym także ucierpi. – mówiłam robiąc przy tym herbaty. Poczułam ciepły dotyk dłoni na swoim
ramieniu.
- Liz,
przecież wiesz, że możesz na nas liczyć, prawda?
- Tak
wiem. – Odwróciłam się i ją przytuliłam. – Tak w ogóle jakie masz na dzisiaj
plany?
- Oprócz
wizyty w MSC, tak?
- Mhmm.
- Lou
mówił, że gdzieś mnie zabiera, nie mam pojęcia gdzie, ale podoba mi się to. –
wyszczerzyła się.
- Czyli
ostatni dzień spędzacie tylko we dwoje? – uśmiechnęłam się do przyjaciółki
podając jej szklankę.
- Będę
za nim bardzo tęskniła. – upiła łyka.
-
Myślisz, że ja nie? – zapytałam sarkastycznie.
- Oj
wiem, wiem. Dlatego bez względu na wszystko nie chce sobie popsuć dzisiejszego
dnia rozpadem MSC. Trudno się mówi. Dzisiaj jeszcze mam czas tylko dla mojego
marchewkowego potwora, a jutro zabieram się intensywnie za poszukiwanie nowej
pracy. – puściła mi oko.
- Chyba
zrobię to samo. Nie ma co na razie histeryzować. Dziś myślę tylko i wyłącznie o
Daddym. – odesłałam oczko i zabrałam się za szykowanie kanapek.
Zjadłyśmy
w spokoju poranny posiłek i poszłyśmy do baru. Tam odbyłyśmy przewidzianą
rozmowę i każda poszła w swoja stronę. Z Joe uzgodniliśmy, że mogę zostać do
końca miesiąca, potem musze się wyprowadzić, albo normalnie płacić za wynajem.
Od razu, gdy wróciłam do mieszkania poszłam się przebrać, bo zrobiło się
zimniej. Więc ubrałam zwykłą bluzkę z krótkim rękawem z jakimś obrazkiem i na
to bluzę białą z kapturem. Ułożyłam się wygodnie na kanapie i zadzwoniłam do
Liam’a.
Liz: Hej
kochanie.
Liam: Witaj
piękna. Dobrze, że dzwonisz. To kiedy się widzimy?
Liz: Ja
już jestem do twojej dyspozycji. – zaśmiałam się.
Liam: Mmmm
kuszące… - powiedział znacząco – To dziś tylko we dwójkę, tak?
Liz:
Jeśli tak chcesz.
Liam: To
za 15 min będę u ciebie.
Liz: Ok.
To czekam. – rozłączyłam się.
W
oczekiwaniu na chłopaka posprzątałam po śniadaniu i pościeliłam łóżka. Lada
chwila zadzwonił dzwonek do drzwi. Otwierając je od razu rzuciłam się na
gościa, który także nie wykazywał chęci odczepienia się ode mnie.
- Chcę
tak częściej. – odezwał się Payne.
-Taaaa,
właśnie. – wystawiłam mu język.
- O ty!
– zaczął mnie „dźgać” palcami w brzuch.
- Przestań!
– wydusiłam.
-
Pomyślę nad tym. – wskazał palcem swoje usta.
Przewróciłam
oczyma i obdarowałam Liam’a delikatnym całusem, którego on odwzajemnił.
- Kocham
Cię. – szepnął mi do ucha.
W
odpowiedzi wtuliłam się w niego.
- To co
dziś robimy?
- Jak to
co? Leniuchujemy!!!! – poruszył śmiesznie brwiami, po czym rzucił się na kanapę
z pilotem w ręku.
Wtuleni,
oglądaliśmy seriale, filmy itp.
Po jakimś
czasie Liam zerwał się gwałtownie:
-
Przecież ty nie masz laptopa!
- No i
co z tego? – spojrzałam na niego zdezorientowana.
- I jak
się będziemy kontaktować?!
- Hahha,
wyluzuj. Przecież mamy telefony niee? – uspokajałam go.
- To nie
to samo. – nagle wstał i udał się szybkim krokiem do drzwi.
- Co
chcesz zrobić?
- Zobaczysz.
– zaczął ubierać buty – Niedługo będę. – zabrał bluzę i wyszedł.
Wstałam
na równe nogi.
- Liam!
… LIAM !!! – podbiegłam do drzwi, ale w odpowiedzi usłyszałam tylko dźwięk
zatrzaskujących się drzwi na dole. Westchnęłam i wróciłam do oglądania komedii.
Po 30 minutach wrócił uśmiechnięty po uszy chłopak. Trzymał w rękach dość mały
kartonik, chociaż jakiś zupełnie mały to on nie był.
- Co tam
masz? – zdziwiłam się.
- Zaraz
zobaczysz. – uśmiechnął się tajemniczo.
Usiadłam
obok niego.
- Tylko
mi nie mów, że.. – nie zdążyłam dokończyć, bo właśnie moim oczom ukazał się
zgrabny, czerwony netbook.
- Podoba
się? – zapytał szczęśliwy.
-
Oczywiście! Że tak, ale ja go nie mogę przyjąć. – oznajmiłam.
- Dlaczego nie?
- Bo
nie. Po prostu za drogi prezent Liam. – poszłam do kuchni, a zaraz za mną Liam.
- Liz
posłuchaj. – złapał mnie za rękę – Przecież wiesz, że to nie był dla mnie żaden
duży wydatek. Dla Ciebie mógłbym kupić nawet cały świat. Proszę, weź go. To Ci
ułatwi kontakty i ze mną i z Taylor, będziesz mogła spokojnie sobie szukać
pracy. – chwycił mnie za ręce – Więc jak?
- Nie
chce dostawać od Ciebie drogich prezentów, bo mnie nie stać na to, aby ci się
odwdzięczyć. – mówiłam lekko wkurzona.
-
Kochanie, ty mi się odwdzięczasz twoim istnieniem. Nic nie musisz robić, a i
tak robisz wiele. Proszę cię, z nim naprawdę będzie nam łatwiej.
- A
jeśli nie wezmę to co?
- I tak
go tu zostawię. – powiedział wzruszając ramionami.
- Dobra,
okey. Ale pod warunkiem, że następnym razem się mnie zapytasz wcześniej o
zdanie. – pogroziłam mu palcem.
-
Oczywiście. – wyszczerzył się.
Zrobiłam
nam kawę i poszliśmy z powrotem na
kanapę.
Liam
założył mi skayp’a i twittera. Trochę pogrzebaliśmy w necie, po czym Liam
zapytał:
-
Kochanie, nie uważasz, że moglibyśmy w końcu zostać oficjalnie parą? – spojrzał
na mnie - Chciałbym w końcu ogłosić światu, że kocham cię najbardziej na
świecie. – słodko się uśmiechnął.
- A
jeśli ten świat mnie nie zaakceptuje? Co powiedzą twoje fanki? – zrobiło mi się
przykro.
- Liz
spójrz na mnie. – podniósł mój podbródek ku swojej twarzy – Kocham cię i będę z
tobą bez względu na to, czy komuś się to podoba, czy nie. Fanki są dla mnie
ważne, ale nie najważniejsze. Najważniejszą osobą jesteś ty. – złożył na moich
ustach czuły pocałunek.
- Przekonałeś
mnie. – szeroko się uśmiechnęłam i położyłam głowę na jego ramieniu. Po chwili
pojawiło się pełno tweetów typu: „ Liam kocham cię, dlaczego mi to robisz?”, „
Cieszę się twoim szczęściem Daddy Direction. Xx” , „ Życzę szczęścia:*”.
Gdy
zobaczyłam godzinę, lekko się przeraziłam.
- Liam?
Wiesz, która jest godzina? – zapytałam sarkastycznie.
- No
dochodzi 19, a co? – po jego oczach widziałam, że zbytnio nie wie o co mi
chodzi.
- Jak to
co?! Jutro o 4: 20 masz być na lotnisku. Musisz się wyspać, a nawet spakowany
jeszcze nie jesteś. – wstałam w kierunku wyjścia.
Zaczęłam
ubierać buty. Liam nie chciał się zbierać, więc rzuciłam w niego jego bluzą.
- Liam,
dalej!
- Dobra,
dobra. Idę już. – w końcu i on się ruszył i poszliśmy do One Direction house.
…
Przywitałam
się z chłopakami, którzy akurat dzisiaj nie mieli zbytnio humorów na zabawy. Od
razu podążyliśmy z Liam’em do jego pokoju i zaczęliśmy pakować walizkę na
trasę. Niestety trochę nam to zajęło, bo przy tym trochę się sprzeczaliśmy, co
ma wziąć, a co nie. Ale w końcu skończyliśmy i postanowiliśmy wrócić do
chłopaków. Gdy znaleźliśmy się w salonie, ich tam już nie było. Stwierdziliśmy,
że pewnie są u siebie w pokojach i się przygotowują na tournee, więc postanowiliśmy
im nie przeszkadzać i z powrotem poszliśmy na górę. Liam pierwszy poszedł pod
prysznic, po nim ja zrobiłam to samo. Ustawiliśmy budzik i położyliśmy się w
łóżku.
- Będę
za tobą bardzo tęsknić. – odezwałam się cicho.
- Ja też
będę tęsknił, ale będziemy się kontaktować. Będę starał się do ciebie odzywać w
każdej wolnej chwili. – uśmiechnął się.
-
Najgorsze jest to, że teraz cały czas będziesz gdzieś wyjeżdżał. – zasmuciłam
się.
- Będę
wyjeżdżał, ale między trasami będzie kilka dni wolnych, więc nie martw się na
zapas, dobrze? - pocieszał mnie.
- Okey,
ale teraz chcę wieeelkiego buziaka na pocieszenie! – powiedziałam dumnie.
Pocałował
mnie czule, po czym wtuliłam się w niego. Długo nie mogłam zasnąć. W międzyczasie
usłyszałam jak Lou z Tay wrócili. Skąd
wiedziałam, że to oni? Taaa Louis wrzeszczący na cały dom i głos Taylor, który
uciszał niewyżytego chłopaka.
_________________________________________________________________________________
Heeeeeeeeeeej! Wreszcie nowy rozdział... 3 klasa gimnazjum robi swoje.
Na początek od razu zawiadamiamy, że następny za 2 tygodnie.
Zmiany na blogu nastaną...
Jeśli chodzi o komentowanie na Waszych blogach. - czytamy, gdy mamy czas wolny. Więc nie myślcie, że Was opuściłyśmy.
Teraz ładnie prosimy o komentarze. Ale takie podnoszące na duchu, motywujące, dające napęd, chęci do dalszego pisania.:)
Bye, Directioner
xoxo
x