Przebudzając
się rano, od razu zauważyłam, że tę noc spędziłam z Liamem. Uśmiech pojawił się
na mojej twarzy błyskawicznie. Spojrzawszy na niego dostrzegłam, że Liam także
już nie spał i szczerzył się w moim kierunku.
-
Dzień dobry kochanie. – przywitałam się z nim pocałunkiem. – Jak się dziś
czujesz?
-
Wiedząc, że znów mam cię przy sobie o wiele lepiej. - rozpromienił się chłopak.
- Cieszę się. – wtuliłam się w niego.
Zapadła
cisza, a ja wpatrywałam się na krajobraz za oknem. W pewnym momencie
zajarzyłam, że na dworze już jest jasno, a zawsze jak się budziłam dopiero
świtało.
-
Która jest godzina?! – zerwałam się.
- Po
8. – odpowiedział spokojnie Liam.
-
Cholera!! Zaspałam!! – od razu wstałam i nie wiedziałam, co najpierw mam
zrobić.
-Kochanie
spokojnie. – Li próbował mnie opanować, lecz nie udało mu się.
Dosłownie
wyleciałam z pokoju Liama i wparowałam do swojego. Wybrałam szybko jeansowe spodnie, białą
bokserkę i malinowy sweterek, podążyłam do łazienki szybko się ogarnąć,
zrobiłam byle jaki makijaż, żeby tylko jakoś wyglądać, włosy rozczesałam i
spięłam w kitkę. Na nogi założyłam czarne emu, wzięłam swoja torebkę i
pobiegłam do pokoju Hazzy.
-
Harry! Wstawaj!!! – naskoczyłam na śpiącego loczka.
-
Złaź ze mnie, środek nocy jest! – odparł zaspany.
-
Dalej, bo musisz mnie zawieść do Starbucksa! Już jestem spóźniona! – ściągnęłam
z niego kołdrę i podniosłam rolety.
- Żałuję,
że wczoraj po ciebie pojechałem. – wymamrotał i w tempie żółwia zwlekł się z łóżka.
-
Styles ruchy! – wydarłam się wbiegając tylko pożegnać się z Liamem.
- Pa
kochanie! Będę po południu. – podeszłam do niego i obdarowałam go buziakiem.
- Pa
pa. – zaśmiał się, a ja zbiegłam szybko po schodach. Ubrałam na siebie kurtkę,
szalik , zabrałam kluczyki od samochodu Harrego.
-
Harry ruszaj dupe! Czekam w samochodzie! – wydarłam się.
Zanim
wyszłam, usłyszałam, że już idzie. W samochodzie czekałam jakieś 3 minuty,
które dla mnie były wiecznością. Gdy loczek wreszcie się pojawił, wyruszyliśmy.
Przez całą drogę panikowałam, że wylecę z pracy. Swoją drogą jest na prawdę
bardzo cierpliwy… Podjechaliśmy w końcu na parking. W podziękowaniu , dałam
chłopakowi całusa w policzek i jak najszybciej wbiegłam do budynku.
Współpracowniczka popatrzyła na mnie złowrogo, a zważając na to, że nie bardzo
za mną przepada to obawiałam się najgorszego. Jednak wzięłam głęboki oddech i
podeszłam bliżej.
-
Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie, ja.. – przerwała mi.
-
Najpierw gada sobie pani z kolegą, kiedy klienci czekają, a teraz jest pani
spóźniona prawie 40 minut! – wyliczała.
- Na
prawdę przepraszam, ale… - po raz kolejny
wtrąciła mi się w słowo.
-
Nie obchodzą mnie pani wytłumaczenia. To jest ostatnie ostrzeżenie, kolejnego
już nie będzie. – ostatni raz na mnie spojrzała wzrokiem zabójcy i odeszła.
Stałam
wkurzona na ta babę i miałam ochotę
strzelić jej w pysk. Ale nie mogłam… To byłby ostatni dzień mojej pracy,
a tego nie chciałam. Opanowałam się i szybko podążyłam do szatni przebrać się w
firmowe ciuchy. Błyskawicznie mi to poszło i z uśmiechem na twarzy weszłam do
lokalu. Zajęłam się moimi obowiązkami.
Oczywiście
panna idealna cały czas się mnie czepiała, że stolik nie dokładnie wytarty, że
zbyt mało śmietany w kawie, że za wolno klientów obsługuje, czyli to co
codziennie słyszałam bez przerwy. Miałam już tego po dziurki w nosie, ale
odezwać się nie mogłam, bo to żona szefa, a to oznaczałoby tylko jedno – wypowiedzenie
w ręku. Tak więc kolejny raz opanowałam swoje emocje i wykonywałam dalej, to co
do mnie należało. Był dziś strasznie duży utarg, ludzie jakby z nieba
pospadali, nie szło wyrobić. Ok. 11 nawet miejsc brakowało, istny chaos. Na
szczęście na pomoc przyszła córka szefa i jakoś to ogarnęłyśmy we trójkę. Na to
wszystko wpadł Niall. Dowiedziawszy się, że nie jadłam śniadania, zlitował się
i pofatygował przywieźć mi je do Starbucksa. Kochany blondasek. Dzięki niemu
nie umarłam z głodu. Znalazłam wolną chwilę i zdążyłam zjeść kanapkę.
Stwierdziłam, że muszę mu się potem jakoś za to odwdzięczyć.
Jakąś
godzinę przed końcem mojej zmiany szef poprosił mnie do siebie. Poczułam lekki
strach, ale poszłam do niego, musiałam. Zapukałam.
-
Chciał mnie pan widzieć. – oznajmiłam wchodząc.
-
Tak, tak. Proszę, usiądź. – wskazał na fotel przed swoim biurkiem. – Słyszałem
o twoich występkach. Nie podoba mi się to.
-
Przepraszam, ale ja się naprawdę staram. Jeśli chodzi o moje dzisiejsze
spóźnienie, to wczoraj miałam straszną noc. Obiecuję, że to się więcej nie
powtórzy. – tłumaczyłam.
-
Mam taką nadzieję. Żeby dać pani nauczkę na przyszłość zostanie pani dziś 2
godziny dłużej. – bawił się spokojnie długopisem w ręku.
-
Dobrze. – westchnęłam.
-
Proszę wracać do pracy. – rzekł, a ja zrobiłam, co mi kazał.
Wróciłam
do lokalu i myślałam, że tej krowie – żonie szefa kudły powyrywam. Co za
szmata, musiała na mnie naskarżyć?! Wiem, że mnie nie lubi, ale nie musi mnie
od razu próbować wywalić z tej pracy. Byłam zdenerwowana, ale musiałam się
ogarnąć i pracować dalej. Napisałam tylko Liamowi, że wrócę później i zabrałam
się do roboty. Niestety była powtórka z rozrywki. Znów tłum ludzi, nie wiadomo
skąd. Przecież to poniedziałek, a nie weekend. Nie było gdzie ich wszystkich
pomieścić, ruch jak w Paryżu na wsi. Po prostu urwanie głowy. Jeszcze tak
męczącego dnia nie miałam.
W
końcu skończyłam swoją karę i mogłam wrócić do domu. Ale najpierw postanowiłam,
że pójdę na zakupy i zrobię coś dobrego na kolacje, żeby choć w taki sposób móc
się odwdzięczyć blondasowi i loczkowi, za dzisiejsze wybawienia. Nie wiem, co bym bez nich
zrobiła.
Mało,
że w pracy miałam zapierdziel nie do opisania, miałam ciężkie siaty z zakupami,
to jeszcze tory mi zamknęli i ponad 20 min stałam i czekałam, aż łaskawie
pociąg przejedzie. Koszmar po prostu. Kiedy w końcu dotarłam do domu, nikogo na
dole nie było. Miałam nadzieję, że Liam będzie u siebie. Tak więc odłożyłam
siatki na stół w kuchni, zdjęłam buty i kurtkę i powolnym krokiem weszłam na
górę do pokoju Liama. Tak jak się spodziewałam, leżał na łóżku i robił coś w
laptopie.
-
Cześć skarbie. – pochyliłam się nad nim, uśmiechając.
- No
heeej. – uśmiechnął się i obdarował mnie pocałunkiem.
-
Nareszcie w domu. – westchnęłam opadając na łóżko obok mojego chłopaka. – Nie
czuje rąk i nóg, nigdy jeszcze nie byłam taka zmęczona.
- To
może masaż? – zaproponował Liam odkładając laptopa na stolik.
- A
mógłbyś? – zrobiłam proszącą minkę.
-
Jasne. – zgodził się i przystąpił do działania. Czułam się jak w niebie.
Po
jakichś 15 min …
- OO
dziękuję ci. Jesteś nie oceniony! – rzuciłam mu się na szyję, składając na
policzku buziaka.
- No
wiem, wiem. – zaśmiał się.
– My
tu gadu, gadu, a niedługo głodomory wrócą i nie będzie kolacji.
-
Przecież mają ręce, zrobią sobie coś sami.
– stwierdził.
-
Eh, muszę im się jakoś odwdzięczyć za dzisiejszy dzień. – ubrałam na nogi
ciepłe kapcie.
- To
znaczy? – zdziwił się.
- Harrego
brutalnie wywaliłam z łóżka, żeby mnie zawiózł, a Nialler mi przywiózł
śniadanie do pracy. Należy im się jakaś nagroda. – wytłumaczyłam.
- A
mi?
- Co
tobie? – odwróciłam się do bruneta..
- No
czy mi też się coś należy? – przybliżył się.
-
Nie wiem, nie wiem. – pokręciłam głową, a gdy nasze twarze dzieliło tylko kilka
minimetrów, pocałowałam go krótko i wstałam.
- Idę
z tobą. – szybko dodał.
W
kuchni rozpakowałam produkty i zajęłam się robieniem kolacji. Po chwili
dołączył do mnie Li.
- To
co mam robić? – spytał wchodząc do kuchni.
-
Siedzieć. – wystawiłam mu język. On tylko spojrzał na mnie z politowaniem. – No
dobra. Masz tu ogórki, pokrój je w kostkę.
-
Ale odpowiedzialne zadanie. – zaśmialiśmy się po czym każde z nas robiło to, co
miało.
Liam
kroił produkty na surówkę, a ja zajęłam się przyrządzeniem kurczaka. W końcu
pojawiły się nasze zguby, a jak tylko Niall wszedł do domu, szybko znalazł się
przy moim boku.
- Co
byś chciał? – spojrzałam na niego ukradkiem.
-
Jesteś aniołem.– wyszczerzył się.
- A
skąd wiesz, że to dla ciebie? – podniosłam brew do góry. Liam się zaśmiał i
przybiliśmy piątkę. Kiedy widziałam zawiedzioną minę blondyna, zlitowałam się
nad nim i dałam mu buziaka w policzek.
- No
głuptasie, przecież nie zrobiłam tego dla siebie. – uśmiechnęłam się, a
farbowany od razu rozpromienił się. Wkrótce danie było gotowe i wszyscy
zajadaliśmy się. Muszę przyznać, że nawet nam wyszło.
-
Liz… ja się coraz bardziej zastanawiam, czy czasami nie poprosić cię o rękę. –
rzekł Zayn.
-
Możesz próbować. – skwitowałam, popijając sok.
-
Ale ja pierwszy spróbuję. – zaczął Harry.
- A
z jakiej racji ty? – oburzył się mulat.
-
Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. – zaśmiał się cwaniacko Lou.
- No
ty to chyba pomyliłeś adresy. – odpowiedziałam, na co on tylko złożył usta w
podkówkę.
- Ja
też mogę być tym trzecim. – Niall poruszył śmiesznie brwiami.
-
Ekhem. – chrząknął Liam. – A ja to wszystko słyszę i zaraz komuś zmiażdżę dick’a.
- Ty
już miałeś swoją szansę, stary. Daj nam spróbować. – odezwał się Harry.
-
Nie ma mowy. – pokręcił przecząco głową mój chłopak.
-
Sory chłopaki, ale jestem już zajęta. Ktoś was uprzedził. – rzekłam z
satysfakcją odnosząc pusty talerz do kuchni.
- Który
to, to zaraz pożałuje, że się urodził. – wstał ciemnoskóry.
-
Swojego przyjaciela pobijesz? – zadałam pytanie retoryczne, siadając na
kolanach Liama.
- Wiedziałem!!
No to pora zacząć podwójne randki. – wyszczerzył się Lou.
-
Trzeba to jakoś opić! – zawołał Harry.
-
Bez przesady. Jutro pracuje, a nie mam ochoty znów użerać się z tą starą babą.
– specyficznie zmieniłam minę.
-
Weź rzuć tą robotę w cholerę! – skomentował Zayn.
-
Gdyby to było takie proste jak się wydaje… - zeszłam z Liama i zaczęłam zbierać
brudne naczynia.
- A
co w tym trudnego? – zdziwił się Lou.
- Po
prostu idziesz do szefa, kładziesz mu na stół wypowiedzenie i nara. – dokończył
Niall.
-
Jeśli chcesz, zrobię to za ciebie. -
zaproponował Liaś.
- Ty
to jesteś chory i lepiej siedź w domu! – spojrzałam na niego poważnie.
-
Czemu tak koniecznie chcesz pracować? Brakuje ci czegoś u nas? – pytał Zayn.
-
Tak. Samodzielności. – odpowiedziałam i wyniosłam szklanki do zmywarki.
- No
ale.. – słyszałam głos Niallera, który został przerwany przez głos Paynea.
-
Dobra, dajcie jej już spokój. Ja z nią porozmawiam. – rzekł ściszonym głosem.
-
Dziękuję kochanie. – cmoknęłam go w policzek i zabrałam się za dokładne
sprzątanie.
Na
szczęście nie musiałam się prosić o pomoc, bo chłopacy sami się zaoferowali. W
miarę szybko nam to poszło, potem Niall zrobił pyszny deser lodowy i przyniósł
nam, siedzącym w salonie na kanapie. Ja na razie nie brałam tego nawet do ręki,
bo nic już bym nie zmieściła. Za to moją porcję wciągnął tym razem Lou.
-
Żeby poszło w tyłek. – życzyłam kumplowi. A reszta się zaśmiała.
-
Przepraszam Liz, ale bardziej seksownego tyłka już mieć nie mogę. – posmutniał
sztucznie Tomlinson.
- Oj
no nie byłbym tego taki pewien. – zmierzył go Hazza.
Louis
w ramach dezaprobaty odłożył deser na stół i skrzyżował ręce na klatce
piersiowej. Po domu rozległ się dźwięk dzwonka. Zdjęłam rękę Liama z mojego
ramienia i poszłam otworzyć.
- O
Taylor. – zaśmiałam się. - Hej kochana. – przytuliłam ją na powitanie.
-
Skarbie jak dobrze, że jesteś! Oni mnie obrażają! – podbiegł Louis do swej
ukochanej jak małe dziecko, gdy mama przychodzi po pracy do domu i mocno ją uścisnął.
-
Mojego grubaska obrażacie!? Nie ładnie tak. – pogroziła nam palcem śmiejąc się
przy tym.
-
Coś ty powiedział?! Grubaska?! FOCH! – pasiasty udał obrażonego i odwrócił się
plecami do nas.
- No
co, przytyło ci się trochę. – zaśmialiśmy się na słowa szatynki.
-
Przed chwilą próbował zjeść moją porcję lodów. – poskarżyłam się.
- No
bo ty nie chciałaś! – oburzył się.
- O
to już się do nas odzywasz? – spytał Liam witając się z Taylor.
- Bo
wiem, że i tak z wami nie wygram. – opadł zrezygnowany na kanapę.
-
Och, co za pech. – skwitował go Harry.
Wszyscy
przywitali się z Taylor, po czym ta usiadła pomiędzy mną, a swym chłopakiem i
zaczęła:
-
Dobrze, że jesteśmy wszyscy tutaj, bo mam wam cos do powiedzenia.
-
Matko, mamy się bać? – wystraszyła mnie tym.
- Chodzi
o to, że nie mogę znaleźć dla siebie pracy. Moja kuzynka pracuje w szpitalu.
Tam bawi się z chorymi dziećmi, pociesza je, rozśmiesza. Niestety musi wyjechać
z mężem i dziećmi do Stanów i poprosiła mnie o zastępstwo za siebie. – powiedziała jakby się stresując.
- No
to świetnie! – ucieszyłam się.
-
Tylko jest jedno ale… - popatrzyła najpierw na mnie, a potem na Tomlinsona.
Zmarszczyłam lekko czoło, nie wiedząc o co jej chodzi. – Musiałabym wyjechać do
Chicago.
______________________________________________________________________________________________________
PRZEPRASZAM
za tak późny post
i od razu obiecuję, że w ten weekend pojawi się rozdział 44.
Bijcie mnie - /z
i komentujcie.
Jejejejeejejejejejejeejejejejee
OdpowiedzUsuńO Boże Boze Bozenkoo tak odwala mi , wiem :D
JA KOCHAM TO OPOWIADANIE ! TE teksty Hah :D
Wiesz , ze ja rozdziały znam na pamięć ? XD
A kiedy będzie seks no ? Seksu , seksu - Paulina ogar ! Zaraz pewnie napisze Becia xD .
No to ja pozdrawiam i czymam za słowo ,
ze w ten weekend się pojawi :D
Liaaaaaaaaaaaaam i Liiiiz lalalalala :D
Idę się leczyć Hahaha
to będzie món najdłuższy komentarz :*
Ejejeje niech Taylor nie wyjeżdża ! No weeeź
ona musi być z tommo :D MUSI
No to pa
Liamkowa♥
Ja tu jestem :D I CZYTAM :D :D :D
OdpowiedzUsuńLiamkowa♥♥
boooskie :)
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdział :)
życzę weny i pozdrawiam
Miśka :)
Świetny
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta <3 /Alice
Zapraszamy do nas na rozdział 13 --> http://one-direction-little-things-story.blogspot.com/
jejuu... cudny *.* super że Liz i Liam się pogodzili <3 Mam nadzieję że Tay jednak nie wyjedzie do Chicago.. :) Szyko next !!! ;*
OdpowiedzUsuńOmommomommmo! *.*
OdpowiedzUsuńNo więc tak...leżę sobie z tabletem na łóżku...wchodzę na bloggera...patrzę: NOWY ROZDZIAŁ U WAS! Zaczęłam cieszyć się jak głupia :] Ale to wasz blog tak na mnie działa xD
Przechodząc do rozdziału...
Cieszę się że Liz jest z Liasiem <3
Głupia żona szefa....grrrr ;/ Oby Liz kolejny raz nie podpadła :)
Tay nie może wyjechać!!! Co z Tommo? Z Liz?
Ojjj blondynek...martwi się tak o Liz, że pofatygował się przywieźć jedzonko...;*
Jednym słowem: ZAJEBISTY!
Czekam na nn ;*
Pozdrawiam was <33
PATTY xx
________________________
http://you-and-i-1d.blogspot.com/
http://onedirection-imaginy-pati.blogspot.com/
Nie będę Cię biła, bo ten rozdział był ŚWIETNY! :D :*
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny <3
oooo w końcu coś nowego ♥.
OdpowiedzUsuńDobrze jest i ciekawe na ile musiałaby wyjechać :C
Czekam nn :))
Wow! Wielka para znowu w akcji <3 I like it :) Liz nieźle się wpakowała, ja na jej miejscu nie wytrzymałabym i miskę z zupą na łeb wylała. Ojj, ostatnie słowa zagubione. Ale cóż jestem ciekawa co dalej będzie :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhttp://pozadani-przez-muzyke.blogspot.com/
Jak dobrze, że Liz i Liam znowu są razem ♥
OdpowiedzUsuńCiekawe, jak zareaguje Tommo na to, że Taylor wyjeżdża :) mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze :D
Czekam na następny :*
Pozdrawiam ♥
Nie żeby coś, ale bardzo mi się podoba xD
OdpowiedzUsuńBiedny Lou... Ale faktycznie, bardziej seksownego tyłeczka mieć nie może. Boszzzz, jak ja kocham te jego pośladki... Dobra koniec. Ogólnie jest bosko <3
MeeeeGaaaaaaa!!! Czekam na cd ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny <3
OdpowiedzUsuńRozdział świetny < 3 bd czytać i dodaje do obserwowanych, a ja zapraszam do siebie, dzisiaj dodałam prolog i chciałabym szczerą opinię do tego opowiadania.
OdpowiedzUsuńhttp://rock-me-onedirection.blogspot.com/ zapraszam :*
wiecie co wam powiem ?? te wasze opowiadanie robi się smętne nic ciekawego sie nie dzieje ;o Żadnej sceny 18 + a ni nic ?? Sorry ale ja was od obserwuje // Patryk
OdpowiedzUsuń