Cześć Directioners!
W komentarzach liczymy na linki do innych, Waszym zdaniem ciekawych blogów, a tym bardziej Waszego autorstwa!
Agata - /A i Zuzia - /z
xoxo

08 marca 2013

Rozdział 43


Przebudzając się rano, od razu zauważyłam, że tę noc spędziłam z Liamem. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy błyskawicznie. Spojrzawszy na niego dostrzegłam, że Liam także już nie spał i szczerzył się w moim kierunku.
- Dzień dobry kochanie. – przywitałam się z nim pocałunkiem. – Jak się dziś czujesz?
- Wiedząc, że znów mam cię przy sobie o wiele lepiej. - rozpromienił się chłopak.
 - Cieszę się. – wtuliłam się w niego.
Zapadła cisza, a ja wpatrywałam się na krajobraz za oknem. W pewnym momencie zajarzyłam, że na dworze już jest jasno, a zawsze jak się budziłam dopiero świtało.
- Która jest godzina?! – zerwałam się.
- Po 8. – odpowiedział spokojnie Liam.
- Cholera!! Zaspałam!! – od razu wstałam i nie wiedziałam, co najpierw mam zrobić.
-Kochanie spokojnie. – Li próbował mnie opanować, lecz nie udało mu się.
Dosłownie wyleciałam z pokoju Liama i wparowałam do swojego.  Wybrałam szybko jeansowe spodnie, białą bokserkę i malinowy sweterek, podążyłam do łazienki szybko się ogarnąć, zrobiłam byle jaki makijaż, żeby tylko jakoś wyglądać, włosy rozczesałam i spięłam w kitkę. Na nogi założyłam czarne emu, wzięłam swoja torebkę i pobiegłam do pokoju Hazzy.
- Harry! Wstawaj!!! – naskoczyłam na śpiącego loczka.
- Złaź ze mnie, środek nocy jest! – odparł zaspany.
- Dalej, bo musisz mnie zawieść do Starbucksa! Już jestem spóźniona! – ściągnęłam z niego kołdrę i podniosłam rolety.
- Żałuję, że wczoraj po ciebie pojechałem. – wymamrotał i w tempie żółwia zwlekł się z łóżka.
- Styles ruchy! – wydarłam się wbiegając tylko pożegnać się z Liamem.
- Pa kochanie! Będę po południu. – podeszłam do niego i obdarowałam go buziakiem.
- Pa pa. – zaśmiał się, a ja zbiegłam szybko po schodach. Ubrałam na siebie kurtkę, szalik , zabrałam kluczyki od samochodu Harrego.
- Harry ruszaj dupe! Czekam w samochodzie! – wydarłam się.
Zanim wyszłam, usłyszałam, że już idzie. W samochodzie czekałam jakieś 3 minuty, które dla mnie były wiecznością. Gdy loczek wreszcie się pojawił, wyruszyliśmy. Przez całą drogę panikowałam, że wylecę z pracy. Swoją drogą jest na prawdę bardzo cierpliwy… Podjechaliśmy w końcu na parking. W podziękowaniu , dałam chłopakowi całusa w policzek i jak najszybciej wbiegłam do budynku. Współpracowniczka popatrzyła na mnie złowrogo, a zważając na to, że nie bardzo za mną przepada to obawiałam się najgorszego. Jednak wzięłam głęboki oddech i podeszłam bliżej.
- Dzień dobry. Przepraszam za spóźnienie, ja.. – przerwała mi.
- Najpierw gada sobie pani z kolegą, kiedy klienci czekają, a teraz jest pani spóźniona prawie 40 minut! – wyliczała.
- Na prawdę przepraszam, ale…  - po raz kolejny wtrąciła mi się w słowo.
- Nie obchodzą mnie pani wytłumaczenia. To jest ostatnie ostrzeżenie, kolejnego już nie będzie. – ostatni raz na mnie spojrzała wzrokiem zabójcy i odeszła.
Stałam wkurzona na ta babę i miałam ochotę  strzelić jej w pysk. Ale nie mogłam… To byłby ostatni dzień mojej pracy, a tego nie chciałam. Opanowałam się i szybko podążyłam do szatni przebrać się w firmowe ciuchy. Błyskawicznie mi to poszło i z uśmiechem na twarzy weszłam do lokalu. Zajęłam się moimi obowiązkami.
Oczywiście panna idealna cały czas się mnie czepiała, że stolik nie dokładnie wytarty, że zbyt mało śmietany w kawie, że za wolno klientów obsługuje, czyli to co codziennie słyszałam bez przerwy. Miałam już tego po dziurki w nosie, ale odezwać się nie mogłam, bo to żona szefa, a to oznaczałoby tylko jedno – wypowiedzenie w ręku. Tak więc kolejny raz opanowałam swoje emocje i wykonywałam dalej, to co do mnie należało. Był dziś strasznie duży utarg, ludzie jakby z nieba pospadali, nie szło wyrobić. Ok. 11 nawet miejsc brakowało, istny chaos. Na szczęście na pomoc przyszła córka szefa i jakoś to ogarnęłyśmy we trójkę. Na to wszystko wpadł Niall. Dowiedziawszy się, że nie jadłam śniadania, zlitował się i pofatygował przywieźć mi je do Starbucksa. Kochany blondasek. Dzięki niemu nie umarłam z głodu. Znalazłam wolną chwilę i zdążyłam zjeść kanapkę. Stwierdziłam, że muszę mu się potem jakoś za to odwdzięczyć.
Jakąś godzinę przed końcem mojej zmiany szef poprosił mnie do siebie. Poczułam lekki strach, ale poszłam do niego, musiałam. Zapukałam.
- Chciał mnie pan widzieć. – oznajmiłam wchodząc.
- Tak, tak. Proszę, usiądź. – wskazał na fotel przed swoim biurkiem. – Słyszałem o twoich występkach. Nie podoba mi się to.
- Przepraszam, ale ja się naprawdę staram. Jeśli chodzi o moje dzisiejsze spóźnienie, to wczoraj miałam straszną noc. Obiecuję, że to się więcej nie powtórzy. – tłumaczyłam.
- Mam taką nadzieję. Żeby dać pani nauczkę na przyszłość zostanie pani dziś 2 godziny dłużej. – bawił się spokojnie długopisem w ręku.
- Dobrze. – westchnęłam.
- Proszę wracać do pracy. – rzekł, a ja zrobiłam, co mi kazał.
Wróciłam do lokalu i myślałam, że tej krowie – żonie szefa kudły powyrywam. Co za szmata, musiała na mnie naskarżyć?! Wiem, że mnie nie lubi, ale nie musi mnie od razu próbować wywalić z tej pracy. Byłam zdenerwowana, ale musiałam się ogarnąć i pracować dalej. Napisałam tylko Liamowi, że wrócę później i zabrałam się do roboty. Niestety była powtórka z rozrywki. Znów tłum ludzi, nie wiadomo skąd. Przecież to poniedziałek, a nie weekend. Nie było gdzie ich wszystkich pomieścić, ruch jak w Paryżu na wsi. Po prostu urwanie głowy. Jeszcze tak męczącego dnia nie miałam.
W końcu skończyłam swoją karę i mogłam wrócić do domu. Ale najpierw postanowiłam, że pójdę na zakupy i zrobię coś dobrego na kolacje, żeby choć w taki sposób móc się odwdzięczyć blondasowi i loczkowi, za dzisiejsze wybawienia. Nie wiem, co bym bez nich zrobiła.
Mało, że w pracy miałam zapierdziel nie do opisania, miałam ciężkie siaty z zakupami, to jeszcze tory mi zamknęli i ponad 20 min stałam i czekałam, aż łaskawie pociąg przejedzie. Koszmar po prostu. Kiedy w końcu dotarłam do domu, nikogo na dole nie było. Miałam nadzieję, że Liam będzie u siebie. Tak więc odłożyłam siatki na stół w kuchni, zdjęłam buty i kurtkę i powolnym krokiem weszłam na górę do pokoju Liama. Tak jak się spodziewałam, leżał na łóżku i robił coś w laptopie.
- Cześć skarbie. – pochyliłam się nad nim, uśmiechając.
- No heeej. – uśmiechnął się i obdarował mnie pocałunkiem.
- Nareszcie w domu. – westchnęłam opadając na łóżko obok mojego chłopaka. – Nie czuje rąk i nóg, nigdy jeszcze nie byłam taka zmęczona.
- To może masaż? – zaproponował Liam odkładając laptopa na stolik.
- A mógłbyś? – zrobiłam proszącą minkę.
- Jasne. – zgodził się i przystąpił do działania. Czułam się jak w niebie.
Po jakichś 15 min …
- OO dziękuję ci. Jesteś nie oceniony! – rzuciłam mu się na szyję, składając na policzku buziaka.
- No wiem, wiem. – zaśmiał się.
– My tu gadu, gadu, a niedługo głodomory wrócą i nie będzie kolacji.
- Przecież mają ręce, zrobią sobie coś sami.  – stwierdził.
- Eh, muszę im się jakoś odwdzięczyć za dzisiejszy dzień. – ubrałam na nogi ciepłe kapcie.
- To znaczy? – zdziwił się.
- Harrego brutalnie wywaliłam z łóżka, żeby mnie zawiózł, a Nialler mi przywiózł śniadanie do pracy. Należy im się jakaś nagroda. – wytłumaczyłam.
- A mi?
- Co tobie? – odwróciłam się do bruneta..
- No czy mi też się coś należy? – przybliżył się.
- Nie wiem, nie wiem. – pokręciłam głową, a gdy nasze twarze dzieliło tylko kilka minimetrów, pocałowałam go krótko i wstałam.
- Idę z tobą. – szybko dodał.
W kuchni rozpakowałam produkty i zajęłam się robieniem kolacji. Po chwili dołączył do mnie Li.
- To co mam robić? – spytał wchodząc do kuchni.
- Siedzieć. – wystawiłam mu język. On tylko spojrzał na mnie z politowaniem. – No dobra. Masz tu ogórki, pokrój je w kostkę.
- Ale odpowiedzialne zadanie. – zaśmialiśmy się po czym każde z nas robiło to, co miało.
Liam kroił produkty na surówkę, a ja zajęłam się przyrządzeniem kurczaka. W końcu pojawiły się nasze zguby, a jak tylko Niall wszedł do domu, szybko znalazł się przy moim boku.
- Co byś chciał? – spojrzałam na niego ukradkiem.
- Jesteś aniołem.– wyszczerzył się.
- A skąd wiesz, że to dla ciebie? – podniosłam brew do góry. Liam się zaśmiał i przybiliśmy piątkę. Kiedy widziałam zawiedzioną minę blondyna, zlitowałam się nad nim i dałam mu buziaka w policzek.
- No głuptasie, przecież nie zrobiłam tego dla siebie. – uśmiechnęłam się, a farbowany od razu rozpromienił się. Wkrótce danie było gotowe i wszyscy zajadaliśmy się. Muszę przyznać, że nawet nam wyszło.
- Liz… ja się coraz bardziej zastanawiam, czy czasami nie poprosić cię o rękę. – rzekł Zayn.
- Możesz próbować. – skwitowałam, popijając sok.
- Ale ja pierwszy spróbuję. – zaczął Harry.
- A z jakiej racji ty? – oburzył się mulat.
- Gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. – zaśmiał się cwaniacko Lou.
- No ty to chyba pomyliłeś adresy. – odpowiedziałam, na co on tylko złożył usta w podkówkę.
- Ja też mogę być tym trzecim. – Niall poruszył śmiesznie brwiami.
- Ekhem. – chrząknął Liam. – A ja to wszystko słyszę i zaraz komuś zmiażdżę dick’a.
- Ty już miałeś swoją szansę, stary. Daj nam spróbować. – odezwał się Harry.
- Nie ma mowy. – pokręcił przecząco głową mój chłopak.
- Sory chłopaki, ale jestem już zajęta. Ktoś was uprzedził. – rzekłam z satysfakcją odnosząc pusty talerz do kuchni.
- Który to, to zaraz pożałuje, że się urodził. – wstał ciemnoskóry.
- Swojego przyjaciela pobijesz? – zadałam pytanie retoryczne, siadając na kolanach Liama.
- Wiedziałem!! No to pora zacząć podwójne randki. – wyszczerzył się Lou.
- Trzeba to jakoś opić! – zawołał Harry.
- Bez przesady. Jutro pracuje, a nie mam ochoty znów użerać się z tą starą babą. – specyficznie zmieniłam minę.
- Weź rzuć tą robotę w cholerę! – skomentował Zayn.
- Gdyby to było takie proste jak się wydaje… - zeszłam z Liama i zaczęłam zbierać brudne naczynia.
- A co w tym trudnego? – zdziwił się Lou.
- Po prostu idziesz do szefa, kładziesz mu na stół wypowiedzenie i nara. – dokończył Niall.
- Jeśli chcesz, zrobię to za ciebie. -  zaproponował Liaś.
- Ty to jesteś chory i lepiej siedź w domu! – spojrzałam na niego poważnie.
- Czemu tak koniecznie chcesz pracować? Brakuje ci czegoś u nas? – pytał Zayn.
- Tak. Samodzielności. – odpowiedziałam i wyniosłam szklanki do zmywarki.
- No ale.. – słyszałam głos Niallera, który został przerwany przez głos Paynea.
- Dobra, dajcie jej już spokój. Ja z nią porozmawiam. – rzekł ściszonym głosem.
- Dziękuję kochanie. – cmoknęłam go w policzek i zabrałam się za dokładne sprzątanie.
Na szczęście nie musiałam się prosić o pomoc, bo chłopacy sami się zaoferowali. W miarę szybko nam to poszło, potem Niall zrobił pyszny deser lodowy i przyniósł nam, siedzącym w salonie na kanapie. Ja na razie nie brałam tego nawet do ręki, bo nic już bym nie zmieściła. Za to moją porcję wciągnął tym razem Lou.
- Żeby poszło w tyłek. – życzyłam kumplowi. A reszta się zaśmiała.
- Przepraszam Liz, ale bardziej seksownego tyłka już mieć nie mogę. – posmutniał sztucznie Tomlinson.
- Oj no nie byłbym tego taki pewien. – zmierzył go Hazza.
Louis w ramach dezaprobaty odłożył deser na stół i skrzyżował ręce na klatce piersiowej. Po domu rozległ się dźwięk dzwonka. Zdjęłam rękę Liama z mojego ramienia i poszłam otworzyć.
- O Taylor. – zaśmiałam się. - Hej kochana. – przytuliłam ją na powitanie.
- Skarbie jak dobrze, że jesteś! Oni mnie obrażają! – podbiegł Louis do swej ukochanej jak małe dziecko, gdy mama przychodzi po pracy do domu i mocno ją uścisnął.
- Mojego grubaska obrażacie!? Nie ładnie tak. – pogroziła nam palcem śmiejąc się przy tym.
- Coś ty powiedział?! Grubaska?! FOCH! – pasiasty udał obrażonego i odwrócił się plecami do nas.
- No co, przytyło ci się trochę. – zaśmialiśmy się na słowa szatynki.
- Przed chwilą próbował zjeść moją porcję lodów. – poskarżyłam się.
- No bo ty nie chciałaś! – oburzył się.
- O to już się do nas odzywasz? – spytał Liam witając się z Taylor.
- Bo wiem, że i tak z wami nie wygram. – opadł zrezygnowany na kanapę.
- Och, co za pech. – skwitował go Harry.
Wszyscy przywitali się z Taylor, po czym ta usiadła pomiędzy mną, a swym chłopakiem i zaczęła:
- Dobrze, że jesteśmy wszyscy tutaj, bo mam wam cos do powiedzenia.
- Matko, mamy się bać? – wystraszyła mnie tym.
- Chodzi o to, że nie mogę znaleźć dla siebie pracy. Moja kuzynka pracuje w szpitalu. Tam bawi się z chorymi dziećmi, pociesza je, rozśmiesza. Niestety musi wyjechać z mężem i dziećmi do Stanów i poprosiła mnie o zastępstwo za siebie.  – powiedziała jakby się stresując.
- No to świetnie! – ucieszyłam się.
- Tylko jest jedno ale… - popatrzyła najpierw na mnie, a potem na Tomlinsona. Zmarszczyłam lekko czoło, nie wiedząc o co jej chodzi. – Musiałabym wyjechać do Chicago.
______________________________________________________________________________________________________

PRZEPRASZAM 
za tak późny post
i od razu obiecuję, że w ten weekend pojawi się rozdział 44.
Bijcie mnie - /z
i komentujcie.

15 komentarzy:

  1. Jejejejeejejejejejejeejejejejee
    O Boże Boze Bozenkoo tak odwala mi , wiem :D
    JA KOCHAM TO OPOWIADANIE ! TE teksty Hah :D
    Wiesz , ze ja rozdziały znam na pamięć ? XD
    A kiedy będzie seks no ? Seksu , seksu - Paulina ogar ! Zaraz pewnie napisze Becia xD .
    No to ja pozdrawiam i czymam za słowo ,
    ze w ten weekend się pojawi :D
    Liaaaaaaaaaaaaam i Liiiiz lalalalala :D
    Idę się leczyć Hahaha
    to będzie món najdłuższy komentarz :*
    Ejejeje niech Taylor nie wyjeżdża ! No weeeź
    ona musi być z tommo :D MUSI
    No to pa

    Liamkowa♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja tu jestem :D I CZYTAM :D :D :D

    Liamkowa♥♥

    OdpowiedzUsuń
  3. boooskie :)
    czekam na kolejny rozdział :)
    życzę weny i pozdrawiam
    Miśka :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny
    Czekam na nexta <3 /Alice
    Zapraszamy do nas na rozdział 13 --> http://one-direction-little-things-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. jejuu... cudny *.* super że Liz i Liam się pogodzili <3 Mam nadzieję że Tay jednak nie wyjedzie do Chicago.. :) Szyko next !!! ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Omommomommmo! *.*
    No więc tak...leżę sobie z tabletem na łóżku...wchodzę na bloggera...patrzę: NOWY ROZDZIAŁ U WAS! Zaczęłam cieszyć się jak głupia :] Ale to wasz blog tak na mnie działa xD
    Przechodząc do rozdziału...
    Cieszę się że Liz jest z Liasiem <3
    Głupia żona szefa....grrrr ;/ Oby Liz kolejny raz nie podpadła :)
    Tay nie może wyjechać!!! Co z Tommo? Z Liz?
    Ojjj blondynek...martwi się tak o Liz, że pofatygował się przywieźć jedzonko...;*
    Jednym słowem: ZAJEBISTY!
    Czekam na nn ;*

    Pozdrawiam was <33
    PATTY xx


    ________________________
    http://you-and-i-1d.blogspot.com/
    http://onedirection-imaginy-pati.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie będę Cię biła, bo ten rozdział był ŚWIETNY! :D :*
    Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  8. oooo w końcu coś nowego ♥.
    Dobrze jest i ciekawe na ile musiałaby wyjechać :C
    Czekam nn :))

    OdpowiedzUsuń
  9. Wow! Wielka para znowu w akcji <3 I like it :) Liz nieźle się wpakowała, ja na jej miejscu nie wytrzymałabym i miskę z zupą na łeb wylała. Ojj, ostatnie słowa zagubione. Ale cóż jestem ciekawa co dalej będzie :) Pozdrawiam!

    http://pozadani-przez-muzyke.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak dobrze, że Liz i Liam znowu są razem ♥
    Ciekawe, jak zareaguje Tommo na to, że Taylor wyjeżdża :) mam nadzieje, że wszystko będzie dobrze :D
    Czekam na następny :*
    Pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie żeby coś, ale bardzo mi się podoba xD
    Biedny Lou... Ale faktycznie, bardziej seksownego tyłeczka mieć nie może. Boszzzz, jak ja kocham te jego pośladki... Dobra koniec. Ogólnie jest bosko <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział świetny < 3 bd czytać i dodaje do obserwowanych, a ja zapraszam do siebie, dzisiaj dodałam prolog i chciałabym szczerą opinię do tego opowiadania.

    http://rock-me-onedirection.blogspot.com/ zapraszam :*

    OdpowiedzUsuń
  14. wiecie co wam powiem ?? te wasze opowiadanie robi się smętne nic ciekawego sie nie dzieje ;o Żadnej sceny 18 + a ni nic ?? Sorry ale ja was od obserwuje // Patryk

    OdpowiedzUsuń