Cześć Directioners!
W komentarzach liczymy na linki do innych, Waszym zdaniem ciekawych blogów, a tym bardziej Waszego autorstwa!
Agata - /A i Zuzia - /z
xoxo

20 grudnia 2012

Rozdział 29


- Bardzo mi przykro. – położył rękę na moim ramieniu.
- Ale dlaczego? Co się stało?! – z moich oczu popłynęły kolejne łzy.
- Niestety nie dało się już nic zrobić… - zacisnął usta lekarz.
- Ale o czym pan mówi!? Przecież z Amy jest wszystko dobrze, tak?!
Chwila ciszy.
- Z Amy wszystko w porządku, tak!?!!? – wstałam z krzesła odrzucając rękę doktora.
- Pani Bailey.. Bardzo mi przykro, że muszę to powiedzieć, ale…
- Ale co!? – spojrzałam na niego z oczami pełnymi łez.
- Amy Wilson nie żyje. – powiedział cicho.
- Nie!!!!! To nie możliwe!!! – zaczęłam krzyczeć, a z oczu popłynęła fala łez.
- Niestety. Proszę mi uwierzyć, robiliśmy wszystko co w naszej mocy! – próbował mnie uspokajać lekarz.
- AMYYY!!!!!!!!!!! – wyrywałam się i krzyczałam, próbując wejść do sali, w której obecnie znajdowała się .
- Oczami Harrego –
Stałem naprzeciw Liz. Nagle usłyszałem:
- AMy Wilson nie żyje. – słowa wypowiedziane przez jednego z lekarzy.
Zobaczyłem zrozpaczoną Liz, która tak jak ja nie mogła uwierzyć w te słowa. Krzyczała, wyrywała się, głośno płakała. Próbowała się dostać do Amy, ale na darmo. Nie mogłem dłużej patrzeć jak się męczy, nie mogłem znieść jej cierpienia. Sam się popłakałem.
- Liz, cii. – przygarnąłem ją do siebie. Jednak ona wyrywała się nadal krzycząc:
- Dlaczego?!?!!? Dlaczego?!!!!!!!!!!!! – biła pięściami w moją klatkę. Nie protestowałem, wiedziałem, że jej to pomoże, jak się wyżyje. Cały czas płakała.
- Powiedz, dlaczego?! – wyszeptała, spoglądając mi prosto w oczy.
Nie potrafiłem jej odpowiedzieć na to pytanie. Kolejna łza spłynęła po moim policzku. Mocno przytuliłem ją do siebie, tym razem ona także wtuliła się we mnie. Jednak nadal głośno szlochała. Czułem jak moja koszulka staje się coraz bardziej mokra. Ale nie przeszkadzało mi to. Wiedziałem, że płacz jest najlepszym rozwiązaniem tej sytuacji. Spojrzałem na Nialla. Bił pięścią w ścianę, płacząc. Zayn natomiast siedział pod ścianą, oparty łokciami o kolana, głowę miał zakrytą rękoma. Wszystkim nam było cholernie ciężko. Bolało mnie to, że nie umiałem pocieszyć Liz.
- Oczami Taylor –
Wróciłam do szpitala z wielkim misiem, którego przed chwilą kupiłam dla Amy. Weszłam na oddział i zauważyłam, że moi przyjaciele są totalnie rozbici. Wszyscy płakali. Z misiem pod pachą podbiegłam do przytulonej do Harrego Liz i spytałam:
- Liz, co się dzieje?
Ona tylko spojrzała na pluszaka i od razu wybuchła głośnym płaczem. Nie wiedziałam co się stało, dlaczego oni wszyscy płaczą?
- Harry? – zwróciłam się do lokowatego.
- Amy nie żyje. – powiedział ledwo słyszalnie.
Wtedy jakby świat się zatrzymał. Pojawił się przed moimi oczyma obraz małej Amy bawiącej się w swoim kąciku. Miś i torebka spadły na podłogę. Wpatrywałam się w szklane drzwi sali i poczułam na moich policzkach ciepłe krople. Spływały jedna po drugiej. Był to niesamowity szok. Cofnęłam się do tyłu i usiadłam na krześle. Zakryłam twarz dłońmi i zaczęłam płakać.
- Oczami Liz –
Staliśmy wszyscy wokół Amy. Była taka mała, bezsilna. Każdy z nas pociągał nosem. Nie potrafiliśmy dopuścić do siebie myśli, że jej już nie będzie. Jej uśmiech wywoływał u nas radość. Teraz leżała na łóżku nieruchoma.
Po krótkiej chwili w pomieszczeniu pojawił się ksiądz, który odmówił modlitwę za małą. Pomodliliśmy się wspólnie, nawet Zayn. Poprosiłam wszystkich, aby zostawili mnie na chwilę sama z Amy.
- Jesteś pewna? – spytał Harry.
- Tak..  – odpowiedziałam cicho po czym w sali zostałyśmy tylko ja i dziewczynka. Usiadłam obok niej na łóżku, głaskałam po głowie. Po prostu patrzyłam na nią, jeszcze przez tą chwilę. Nie mogłam się pogodzić z myślą, że jej tu już nie ma. Miałam wrażenie, że ona tylko śpi, że jutro się obudzi i będzie wszystko jak dawniej. Pozwalałam łzom swobodnie spływać. Po kilkunastu minutach pożegnałam się z dzieckiem i wyszłam z sali.
- Oczami Harrego –
Siedzieliśmy wszyscy na korytarzu, czekaliśmy aż Liz wyjdzie. Długo tam już była, ale nie chcieliśmy jej przeszkadzać. Prawdopodobnie potrzebowała tej chwili. W końcu zza szklanych drzwi wyszła przygnębiona, smutna dziewczyna.
- Wszystko ok.? – podszedłem do niej.
Tylko kiwnęła twierdząco głową i otarła mokre policzki. Objąłem ją ramieniem i wszyscy udaliśmy się do samochodu. Drogę przebyliśmy w całkowitej ciszy. Gdy Niall, Zayn i Tay wysiedli Liz odezwała się ledwo słyszalnie:
- Harry, odwieziesz mnie do domu? – patrzyła na swoje palce u rąk.
- To nie jest dobry pomysł, abyś była teraz sama. – odrzekłem wyjmując kluczyki ze stacyjki.
- Ale właśnie tego teraz chce. Proszę. – spojrzała na mnie proszącym wzrokiem.
- Okej. – wyjrzałem zza szyby i krzyknąłem za Niallem.
- Niall! Jadę odwieźć Liz do mieszkania. – kiwnął głową na znak, że usłyszał i pojechaliśmy.
Droga jak poprzednia – przebyta w ciszy. Jednak w końcu dotarliśmy na miejsce. Odprowadziłem Liz do mieszkania.
- Dziękuję Harry. – rzekła po wejściu.
- Liz, może zostanę z tobą? Nie chcę żebyś była tu sama. – powiedziałem z troską obejmując ją.
- Nie. Naprawdę chcę być teraz sama. – odwiesiła swoją kurtkę na wieszak.
- Okej, ale pamiętaj, że jakby co to możesz na nas liczyć, tak?
- Mhm.
- Trzymaj się. – ucałowałem ją w czoło, i chwyciłem za klamkę.
- Harry?
Odwróciłem się.
- Tak?
- Moglibyście powiadomić Liama? Bo jaa.. Ja nie jestem w stanie o tym mówić.. – zakryła twarz rękoma.  
- Jasne. – pogładziłem ją po ramieniu. – Dzwoń jakby coś się działo. – złożyłem delikatnego buziaka na jej policzku, które odkryła.
- Dziękuję.
Wyszedłem i słyszałem jak zaklucza za mną drzwi. Serce mi pękało, że ją musiałem zostawić samą.
- Oczami Liz –
Zakluczyłam drzwi i kolejny raz tego dnia zaczęłam gorzko płakać. Oparłam się o nie i po chwili zsunęłam się po nich na podłogę. Chwyciłam się za nogi i głowę oparłam o kolana. Ciągle płakałam. Po długim siedzeniu przy drzwiach w końcu wstałam i udałam się do kuchni. Zrobiłam sobie gorącej herbaty po czym przeniosłam się na parapet. Usiadłam na nim okrywając się kocem. Piłam ciepły napój i wpatrywałam się oświetlony wieczorem Londyn. Zabrałam z komody zdjęcie Amy jak byłyśmy w wesołym miasteczku. Była taka radosna, zachwycona. Spoglądałam to na zdjęcie, to w okno. Moje łzy, jak krople deszczu po szybie, spływały swobodnie po policzkach. Te wszystkie wspomnienia, które mi w tej chwili towarzyszyły, sprawiły, że mimowolnie zaczęłam ryczeć. Obwiniałam siebie za to wszystko co się stało. Gdybym wcześniej zdobyła pieniądze, gdybym wcześniej jakoś zareagowała.. To wszystko inaczej by teraz mogło wyglądać. Ale spieprzyłam. Jej już nie ma i nie będzie. Nigdy… Ze złości rzuciłam szklanką, która pokruszyła się na miliony kawałeczków. To tak strasznie bolało. Straciłam ją. Na zawsze…   
- Oczami Nialla –
Siedziałem w salonie, kiedy do domu wszedł Harry.
- Trzeba poinformować Liama. – oznajmił od razu po wejściu.
- Już to zrobiłem. – odpowiedziałem.
- I co?
- Jest późno i straszna ulewa u nich. Mama Liama nie chce puścić ich w taka pogodę, więc przyjadą jutro. – poinformowałem.
- Okej. Idę się wykąpać i chyba się położę. Zbyt dużo wrażeń jak na jeden dzień. – stwierdził loczek po czym wstał i poszedł na górę.
Ubrałem kurtkę i wyszedłem się przewietrzyć. Musiałem jakoś odreagować. Choć na zewnątrz strasznie padało, ale mimo tego chciałem być na świeżym powietrzu. Spacerowałem po ulicach Londynu. Miejsca, które niedawno wydawały mi się takie radosne, przyjemne, teraz były przytłaczające i szare. W domach świeca się pojedyncze światła, nade mną wielka chmura, z której ciągle leje deszcz. Nawet lepiej, przynajmniej nie widać, że o policzku spływają krople żalu. Nie umiałem sobie wyobrazić jak teraz Liz cierpi. Skoro mnie to tak bardzo dotknęło, to ona jeszcze bardziej to przeżywa. Minęła już jakaś godzina odkąd wyszedłem z domu. Deszcz powoli przestaje padać. Byłem już przemoczony, prawie ze mnie ciekło. Stwierdziłem, że chyba największy czas wracać do domu. Tak też zrobiłem.
- Oczami Harrego –
Po wykąpaniu położyłem się do łóżka. Leżałem, przewracałem się z boku na bok. Nie mogłem spać, cały czas myślałem o dzisiejszym dniu, o tym jak teraz będzie, jak się czuje Liz. Nie dawało mi to spokoju, dlatego postanowiłem zadzwonić do niej. Wybrałem jej numer. Usłyszałem pierwszy sygnał, po czym włączyła się sekretarka. Spróbowałem po 10 minutach jeszcze raz. Potem ponowiłem próbę jeszcze kilka razy, jednak bez skutku. Martwiłem się o nią. Nie odbierała telefonu. Był środek nocy, a ja nadal nie spałem. Wpatrywałem się długo w biały sufit, po czym nie wytrzymałem i zacząłem się ubierać. Szybko włożyłem na siebie jeansy, jakiś t – Shirt.  Wziąłem pierwszą lepszą bluzę, zabrałem telefon i kluczyki od samochodu i wybiegłem z domu. Bluzę rzuciłem na fotel pasażera, odpaliłem silnik i wyruszyłem. Po 15 minutach byłem już pod mieszkaniem Liz. Początkowo wahałem się czy pukać, żeby jej czasem nie obudzić czy coś, jednak zdecydowałem się i zapukałem. Zero reakcji. Zapukałem raz jeszcze trochę głośniej, nadal nic. W końcu zadzwoniłem. W między czasie dzwoniłem na telefon, ale także nie odbierała.  Usłyszałem otwierający się zamek w drzwiach. Poczułem ulgę. W drzwiach ukazała się Liz z poczochranymi włosami, podkrążonymi, czerwonymi oczami, rozmazanym makijażem, ubrana w rozciągnięte ciuchy.
- Liz, dlaczego nie odbierasz telefonu?! Martwiłem się! – oznajmiłem.
Ta rzuciła mi się w ramiona i mocno się wtuliła.
- Dziękuję, że przyszedłeś. – szepnęła.
- Miałaś się odezwać jak będziesz nas potrzebowała. – uścisnąłem ją.
Rozpłakała się.
- Już dobrze. – głaskałem jej włosy.
Weszliśmy do środka. Usiadła na kanapie. Ukucnąłem przed nią chwytając ją za kolana.
- Jadłaś coś w ogóle? – kiwnęła przecząco głową.
- A piłaś chociaż coś ciepłego? – spytałem ponownie.
- Herbatę. – rzekła wyciągając chusteczkę z pudełka.
- Zrobię ci coś do jedzenia. Musisz coś zjeść.
Udałem się do kuchni. Przygotowałem jej ciepłą herbatę i parę kanapek. Zaniosłem je do salonu i położyłem na stolik usiadłem obok niej, podając napój.
- Dziękuję. – powiedziała odbierając kubek.
- A kanapki? – spojrzałem na talerz.
- Nie jestem głodna. – upiła łyk.
- Ale musisz zjeść choć trochę. Chociaż jedną.
Spojrzała na mnie smutnym wzrokiem po czym sięgnęła po chleb. Nastąpiła niezręczna cisza, którą po krótkim czasie przerwałem.
- Liz, myślałem dzisiaj nad tym całym dniem, nad tym co się stało. Bardzo nam wszystkim przykro i ciężko. Trudno nam w to uwierzyć, ale trzeba nauczyć się z tym żyć. Rozumiesz? Amy nigdy nie lubiła kiedy jesteś smutna. Spróbuj pomyśleć o tym, że teraz Amy będzie lepiej. Nie będzie już jej nikt wyśmiewał, nic jej nie będzie bolało, a cały czas będzie tutaj z tobą, tylko w innej postaci. I to dla niej powinnaś się jak najszybciej pozbierać. Oczywiście potrzeba na to czasu, bo to on leczy rany, ale chociaż spróbuj. – chwyciłem ją za dłoń.
- To nie takie proste Harry. – westchnęła.
- Wiem, ale nie jesteś sama. Masz nas, mnie. Masz… Liama. Zawsze będziemy z tobą i będziemy Cię wspierać. – tłumaczyłem jej.
- Dziękuje, jesteście kochani wszyscy, ale na razie sama się musze z tym uporać. To strasznie boli. – wtuliła się we mnie, szlochając.
- Rozumiem. – mocno ją przytuliłem. Liz podniosła głowę tak, że patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Chwyciłem jej twarz w swoje dłonie, otarłem kciukami spływające łzy.
- Jesteś taka piękna… - powiedziałem i nieśmiało musnąłem jej usta.
Spojrzała na mnie i oddała pocałunek. Wplotła swe ręce w moje włosy, ja chwyciłem ją w talii. Całowaliśmy się. Położyłem ją delikatnie na kanapie…
_________________________________________________________________________________

Hej Wam! Jak tam przygotowania do świąt? Jutro wigilia klasowa <33 Uwielbiamy ten dzień! Co do rozdziału... Przypadł wam do gustu? Jest taki bardziej opisowy, ze względu na uczucia bohaterów, no ale akurat tego ta sytuacja wymaga. Przepraszamy Was, że uśmierciłyśmy Amy, no ale to było już dawno planowane i wg. Coś się dzieje. Mamy nadzieję, że w miarę dobrze opisałyśmy uczucia itd. Jeśli coś nie tak -  piszcie :) Tak w ogóle dziękujemy serdecznie za 12 komentarzy :) Dawno tylu nie było^^ I oczywiście prosimy, aby ta liczba się utrzymała :) 
I na koniec takie małe pytanko: Jeśli dodamy podczas przerwy świątecznej rozdziały, to będziecie miały czas czytać, czy raczej nie? Piszcie w komentarzach, prosimy! :)  Pozdrawiamy i do następnego! :D

9 komentarzy:

  1. tak tak dodajcie ja zawsze mam dla was czas i czekam na nowy :)
    Błagam niech ona nie zdradzi Liama nie może tego zrobić...

    OdpowiedzUsuń
  2. o JEEEST .
    ;DD Oj Amy ;(
    Hehe dodajcie w świętach i tak nie będę miała co robić ;DD

    OdpowiedzUsuń
  3. czytam to w telefonie, trochę gorzej, ale nie mogłam dłużej czekać :) szkoda, że nie ma Amy.. biedna mała!
    jak mi zrobisz, że Hazza z nią będzie, a nie z Li, to Cię ososbiście zamorduje..!
    a na czytanie rozdziałów, czas mam zawsze :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny :D szkoda że Amy nie żyje:( popłakałam się przy tym :( Ale błagam niech będzie z Li a nie z Hazzą :) pisz nowy szybko :D

    OdpowiedzUsuń
  5. FUCK! Dlaczego Amy nie żyje?! ;( [*]
    I dlaczego Hazza pocałował Liz? Jak on wgl śmiał to zrobić?!!!
    Jak Liz będzie ze Styles'em, a nie z moim kochaniutkim Liamem...to was znajdę i zabiję na miejscu! ;*
    Świetny rozdział <3 Naprawdę świetny ;]

    Pozdrawiam cieplutko i czekam na nn 8)

    PAMIĘTAJCIE: LIAZ MA BYĆ Z LI ! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Serdecznie zapraszam na pierwszy rozdział opowiadania o One Direction na: http://heartache-doesnt-last-forever.blogspot.com :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny rozdział dziewczyny! oczywiście będzie mi brakowac Amy, ale sprawa z Harrym jest poważniejsza, jak ona śmiała oddac pocałunek ? czekam na następny rozdział, oczywiście, że w przerwie świątecznej będzie czas na czytanie!

    OdpowiedzUsuń
  8. Swietny rozdział
    Popłakałam sie :'(
    Szkoda,ze usmiercilyscie Amy :(
    Dodajcie w świeta
    a i niech Liz bedzie z Liamem a Harry niech sie nie wtraca w ich zwiazek /Alice

    OdpowiedzUsuń
  9. Wooow, wzruszyłam się przez Ciebie i teraz płaczę jak jakaś nienormalna.. :D

    + informuję o nowym rozdziale drugiej części! :)

    OdpowiedzUsuń