Obudziłam się około 10. Dziś na dworze było
pochmurno. Nie chciało mi się wstawać, więc poleżałam jeszcze trochę. W tym
czasie rozmyślałam o tym, jak się ubiorę na spotkanie z chłopakiem.
Zastanawiałam się też, czy dobrze zrobiłam zgadzając się na wspólny obiad.
„Nawet nie wiem jak ma na imię…raz się żyje” – pomyślałam. Wstałam jakoś o 10:30.
W końcu z szafy wyciągnęłam białą bokserkę, ciemne dżinsy i piaskowy sweterek. Odbyłam
poranną toaletę, założyłam na siebie ciuchy i poszłam do kuchni zjeść
śniadanie. Potem stwierdziłam, że przez pracę trochę zaniedbałam mieszkanie,
postanowiłam włączyć muzykę i zacząć sprzątać. Nim się obejrzałam była już 13:
30. Dopiłam łyczek porannej kawy, założyłam balerinki w kolorze sweterka i
zeszłam na dół. Miałam jeszcze trochę czasu do wyjścia, więc postanowiłam, że
dokończę czytać książkę. Zamówiłam ulubionego shake’a i zasiadłam wygodnie w
kąciku. Nagle nad moją głową pojawiła się męska sylwetka. Podniosłam wzrok do
góry, nadal trzymając słomkę w buzi.
- O rany! Ale mnie przestraszyłeś! – prawie
krzyknęłam.
- Przepraszam. Mi też miło jest cię znowu
widzieć. – uśmiechnął się.
- Hej! To idziemy?
- Mhm. Masz pomysł gdzie?
- Niee, myślałam, że ty się tym zajmiesz.
- No to już wiem. Chodźmy.
Wyszliśmy z Milkshake City. Szłam tam, gdzie
mnie kierował. Można by rzec, ufałam mu. Szliśmy obok siebie (metr).W pewnym
momencie spojrzałam na niego i zapytałam:
- Nie sądzisz, że coś między nami jest nie
fair? – z jego twarzy zniknął uśmiech.
Przez chwile zastanawiał się o co mi chodzi (widziałam
to po jego oczach). Potem powiedział:
- Ale jak nie fair?
- Hahahahahah ! – wybuchłam śmiechem, nie
mogłam się powstrzymać.
- Coś nie tak powiedziałem, albo zrobiłem? –
dalej się śmiałam.
- Hahaha, niee! Po prostu twoja mina mnie
powaliła.
- A powiesz mi o co chodzi z tym pytaniem?
Chciałbym wiedzieć co robię nie tak. – utrzymywał powagę.
- Po prostu chodzi mi o to, że ty znasz moje
imię, a ja twojego nadal nie.- uśmiechnęłam się.
- Ahaa! Przepraszam! Na śmierć zapomniałem!-
zrobiło mu się głupio.- Liam jestem. Liam Payne – znów pojawił się uśmiech.
- Nic się nie stało. – kolejny wybuch
śmiechu. Teraz oboje śmialiśmy się do łez. Nie mogliśmy przestać.
Podczas krótkiego spaceru, chłopak opowiadał
jak wraz z kolegami przygotowali budyń w słoiku od majonezu, a następnie zjedli
go na oczach nieznajomych. Cały czas się śmiałam.
Po chwili dotarliśmy do zwykłej knajpki. Chłopak
podszedł do lady i poprosił o miejsce, gdzie mielibyśmy spokój. Był to jeden z
kącików, przy których odbywają się kolacje we dwoje. Trochę się speszyłam. Od
razu podeszła kelnerka i zapytała się:
- Co podać?
- Poproszę frytki z rybą.- odpowiedziałam.
- Ja to samo. – uśmiechnął się.
- Coś do picia?
- Poproszę wodę, a ty Liz?
- Yyy, to samo.
Zabraliśmy się do jedzenia. Oczywiście było
przy tym mnóstwo śmiechu. Liam był naprawdę zabawny. Nie spodziewałam się, że
będzie mi się tak dobrze z nim spędzało czas. Po jakiejś godzinie wyszliśmy z
knajpy.
- To co teraz robimy? – zapytałam.
- A masz jakiś pomysł? – śmiesznie poruszał
brwiami.
- Nie. Jestem kiepska w wymyślaniu spędzania
czasu.
- To może pójdziemy do parku? – wskazał ręką,
park był ulicę dalej.
- Okej.
Po chwili szliśmy już ścieżką między drzewami.
Usiedliśmy na ławce.
- Emmm, miałabyś ochotę spotkać się jeszcze
ze mną? – zaczął temat.
- Ojj, trudne pytanie. – odwróciłam wzrok.
- Dlaczego trudne?
- Bo nie wiem, co mam na nie odpowiedzieć. –
dalej patrzyłam w przestrzeń przed sobą.
- Po prostu odpowiedz tak lub nie.
Nastała niezręczna dla mnie cisza. Ja
naprawdę nie wiedziałam wtedy co mam odpowiedzieć. Przecież jeszcze niedawno
uważałam go za zwykłego dupka, który podrywa każdą napotkaną dziewczynę.
Pomyślałam: „ Jeśli się zgodzę potem mogę tego żałować. Ale jak odmówię, mogę
stracić szansę na posiadanie naprawdę fajnego faceta, czy jako chłopaka, czy
przyjaciela”. Moje rozmyślenia przerwał deszcz, który zaczął z sekundy na
sekundę co raz obficiej padać. Słońce przykryły szare chmury. Na szczęście
siedzieliśmy pod rozłożystym dębem, który nas osłaniał.
- Chłodno się zrobiło. – odparłam, chcąc
uniknąć udzielenia na pytanie.
Park był trochę daleko od mojego mieszkania.
Widziałam, że Liam chce coś powiedzieć, dlatego nie dałam mu dojść do słowa.
- Może pójdziemy do Milkshake City? Z tego co mówiłeś ty mieszkasz dalej niż ja.
- Ok. Nie ma sprawy. – chyba zrozumiał, że
unikam tematu. To dobrze, że nie ciągnął go dalej.- Jest ci zimno?
- Trochę, ale dam radę.
Spojrzałam na Liama, miał na sobie zwykłą
koszulkę. Spojrzał na nią, następnie na mnie.
- Kurde.
- Co? – uśmiechnęłam się.
- No nie mam bluzy.
- Hahaha. – zaczęłam się śmiać. – Noo szkoda,
a mogło być jak w filmie. – udałam smutną.
Przybliżył się do mnie i objął ramieniem.
Zaczęło mocno padać.
- Cieplej? – poruszył zabawnie brwiami.
- Nie. Ty jesteś zimny. Jak Edward. –
uciekłam z jego objęć.
- Ale ja jestem Edwardem.
Po tych słowach zaczął mnie gonić. Krzyczał,
że chce się napić mojej krwi.
Takim sposobem dotarliśmy do Milkshake City.
Było już dość późno.
Kiedy wchodziliśmy do mnie była już 20: 30.
Od razu wyciągnęłam Liam’owi ręcznik i wskazałam łazienkę.
- Tam jest łazienka. Możesz się wykąpać jeśli chcesz. Albo chociaż
wytrzyj się, bo jesteś cały przemoczony.
- A może skorzystamy z niej razem? – zapytał
śmiejąc się.
- Pff! Idź, idź, bo herbata wystygnie. –
zaśmiałam się.
- Szkoda! Mogłoby być fajnie. – zniknął za
drzwiami.
W tym czasie ja zrobiłam kanapki i herbatę.
Zaniosłam do salonu i nie czekając za Liam’em zjadłam kilka. Po chwili dołączył
do mnie już suchy. Był w samych spodniach.
- Proszę, zjedz, bo na pewno jesteś głodny. –
zarumieniłam się.
- Dziękuję, a ty?
- Już zjadłam. Pójdę wziąć prysznic.
- A .. – przerwałam mu.
- Nie, nie możesz ze mną.
Wysuszyłam się i wróciłam do głodomora.
- No to co? Oglądamy jakiś film? –
zaproponowałam.
- Liz, czemu nie odpowiesz na pytanie, które
zadałem ci w parku?
- Ooo Matko. Nie wiem, nie umiem na nie
odpowiedzieć.
- Ale dlaczego? Co zrobiłem nie tak, że nie
chcesz się ze mną spotkać? - po tych słowach wiedziałam, ze nie odpuści.
- Nic. Po prostu nie wiem, czy to dobry
pomysł. Może to będzie za dużo, za szybko. Mogę nie przetrwać kolejnego
rozczarowania w moim życiu. Jak na razie to nie mogę od ciebie niczego wymagać,
za mało cię znam i jest mi z tym dobrze. – chciałam kontynuować, ale mi
przerwał.
- Hej, ale ja cię nie rozczaruję, nie zranię
cię, nie umiałbym.
- Ale Liam! Ja jeszcze niedawno miałam cię za
zwykłego podrywacza! – podniosłam głos.
- Tak, ale teraz chyba zmieniłaś nastawienie?
– mówił opanowanym tonem.
- Nic o sobie nie wiemy. – wstałam i
podeszłam do okna.
- Dlatego jeśli będziemy się spotykać to się
poznamy.
Złapał mnie za słowa. Sama siebie wtopiłam.
Usiedliśmy na sofie. Zakryłam dłońmi twarz.
Chciało mi się płakać. Liam, to zauważył.
- Przepraszam Liz. Nie będę naciskał. –
przybliżył się do mnie i dotknął mojego kolana.
Zrobiło mi się ciepło. Pomyślałam sobie: „You
only live once” i powiedziałam:
- W takim razie kiedy chcesz się spotkać? –
podniosłam głowę.
Jego twarz była bardzo blisko.
- Napisz do mnie kiedy będziesz miała czas. –
jego źrenice się powiększyły.
Wymieniliśmy się numerami.
Po chwili wstał.
- Gdzie idziesz? – zapytałam.
- Na mnie czas. – odpowiedział.
- Chyba nie chcesz wracać w taką pogodę!? – wstałam
i chwyciłam go za ramię, był bardzo umięśniony.- Może przenocujesz u mnie?
Kanapa jest wolna. – powiedziałam niepewnie.
W tym momencie zagrzmiało naprawdę mocno. Zrobiło
się jasno, jak za dnia. Byłam przerażona. Nawet najmniejszej burzy się boję, a
co dopiero takiej.
Chyba zauważył, że coś jest nie tak, bo od
razu zapytał.
- Liz, coś się stało?
- Ja strasznie boję się burz. – zaczęłam się
trząść ze strachu.
- Chyba faktycznie zostanę na noc. Nie
zostawię cię samej w takim stanie.
Usiedliśmy z powrotem. Siedziałam w kącie
sofy przytulona do poduszki, a obok mnie Liam. Z nim nie było tak strasznie.
Cały czas mnie rozśmieszał i robił wszystko, bym zapomniała o tej cholernej
pogodzie. Około drugiej zachciało nam się spać. Burza ustała. Pościeliłam mu
kanapę, a sama udałam się do sypialni.
_________________________________________________________________________________
Jest następny, trochę dłuższy, ale bez żadnych konkretnych scen miłosnych, za szybko by było. Mamy nadzieję, że i tak się spodobał.;)
Dziękujemy za wszystkie komentarze i liczymy tym razem na 5.:D
Następny rozdział w piątek około 15-stej.
Mamy tutaj dla was jeszcze mały prezencik, mianowicie koleżanka zrobiła filmik z One Direction. Więc łapcie :
Bye, Directioners
xoxo
o nareszcie się spotkali !
OdpowiedzUsuńLiam jest super, Liz oczywiście tez, ale jest... troszeczkę niedostępna . . ; )
http://fame-forever-friend.blogspot.com/
nareszcie się spotkali !! też się boje burzy ;p świetny blog ;**
OdpowiedzUsuńoooo jakie to romantyczne <3 ale mogli by się całować ;*
OdpowiedzUsuńnie jest źle ale niech się w końcu pocałują :**** KISS, KISS, KISS !
OdpowiedzUsuńdodacie dzisiaj nowy roździał ?? bo ten jest naprawdę czadowy ;D
OdpowiedzUsuńświetny rozdział czekam na więcej :)
OdpowiedzUsuńhahaha "roŹdizał"
OdpowiedzUsuńMMM, romantyczne ni powiem (:
OdpowiedzUsuńDobrze piszesz, nic do zarzucenia, przyjemnie się Twoje opowiadanie czyta. Dodaję do obserwowanych i zapraszam do mnie:
http://one-direction-and-ammie.blogspot.com/
`. Czy mi się wydaję, czy ty pomyliłaś z zachowania Liama z Harrym .? Chyba nie jesteś ich dobrą fanką :p
OdpowiedzUsuń