Cześć Directioners!
W komentarzach liczymy na linki do innych, Waszym zdaniem ciekawych blogów, a tym bardziej Waszego autorstwa!
Agata - /A i Zuzia - /z
xoxo

25 lipca 2012

Rozdział 4




Obudziłam się około 10. Dziś na dworze było pochmurno. Nie chciało mi się wstawać, więc poleżałam jeszcze trochę. W tym czasie rozmyślałam o tym, jak się ubiorę na spotkanie z chłopakiem. Zastanawiałam się też, czy dobrze zrobiłam zgadzając się na wspólny obiad. „Nawet nie wiem jak ma na imię…raz się żyje” – pomyślałam. Wstałam jakoś o 10:30. W końcu z szafy wyciągnęłam białą bokserkę, ciemne dżinsy i piaskowy sweterek. Odbyłam poranną toaletę, założyłam na siebie ciuchy i poszłam do kuchni zjeść śniadanie. Potem stwierdziłam, że przez pracę trochę zaniedbałam mieszkanie, postanowiłam włączyć muzykę i zacząć sprzątać. Nim się obejrzałam była już 13: 30. Dopiłam łyczek porannej kawy, założyłam balerinki w kolorze sweterka i zeszłam na dół. Miałam jeszcze trochę czasu do wyjścia, więc postanowiłam, że dokończę czytać książkę. Zamówiłam ulubionego shake’a i zasiadłam wygodnie w kąciku. Nagle nad moją głową pojawiła się męska sylwetka. Podniosłam wzrok do góry, nadal trzymając słomkę w buzi.
- O rany! Ale mnie przestraszyłeś! – prawie krzyknęłam.
- Przepraszam. Mi też miło jest cię znowu widzieć. – uśmiechnął się.
- Hej! To idziemy?
- Mhm. Masz pomysł gdzie?
- Niee, myślałam, że ty się tym zajmiesz.
- No to już wiem. Chodźmy.
Wyszliśmy z Milkshake City. Szłam tam, gdzie mnie kierował. Można by rzec, ufałam mu. Szliśmy obok siebie (metr).W pewnym momencie spojrzałam na niego i zapytałam:
- Nie sądzisz, że coś między nami jest nie fair? – z jego twarzy zniknął uśmiech.
Przez chwile zastanawiał się o co mi chodzi (widziałam to po jego oczach). Potem powiedział:
- Ale jak nie fair?
- Hahahahahah ! – wybuchłam śmiechem, nie mogłam się powstrzymać.
- Coś nie tak powiedziałem, albo zrobiłem? – dalej się śmiałam.
- Hahaha, niee! Po prostu twoja mina mnie powaliła.
- A powiesz mi o co chodzi z tym pytaniem? Chciałbym wiedzieć co robię nie tak. – utrzymywał powagę.
- Po prostu chodzi mi o to, że ty znasz moje imię, a ja twojego nadal nie.- uśmiechnęłam się.
- Ahaa! Przepraszam! Na śmierć zapomniałem!- zrobiło mu się głupio.- Liam jestem. Liam Payne – znów pojawił się uśmiech.
- Nic się nie stało. – kolejny wybuch śmiechu. Teraz oboje śmialiśmy się do łez. Nie mogliśmy przestać.
Podczas krótkiego spaceru, chłopak opowiadał jak wraz z kolegami przygotowali budyń w słoiku od majonezu, a następnie zjedli go na oczach nieznajomych. Cały czas się śmiałam.
Po chwili dotarliśmy do zwykłej knajpki. Chłopak podszedł do lady i poprosił o miejsce, gdzie mielibyśmy spokój. Był to jeden z kącików, przy których odbywają się kolacje we dwoje. Trochę się speszyłam. Od razu podeszła kelnerka i zapytała się:
- Co podać?
- Poproszę frytki z rybą.- odpowiedziałam.
- Ja to samo. – uśmiechnął się.
- Coś do picia?
- Poproszę wodę, a ty Liz?
- Yyy, to samo.
Zabraliśmy się do jedzenia. Oczywiście było przy tym mnóstwo śmiechu. Liam był naprawdę zabawny. Nie spodziewałam się, że będzie mi się tak dobrze z nim spędzało czas. Po jakiejś godzinie wyszliśmy z knajpy.
- To co teraz robimy? – zapytałam.
- A masz jakiś pomysł? – śmiesznie poruszał brwiami.
- Nie. Jestem kiepska w wymyślaniu spędzania czasu.
- To może pójdziemy do parku? – wskazał ręką, park był ulicę dalej.
- Okej.
Po chwili szliśmy już ścieżką między drzewami. Usiedliśmy na ławce.
- Emmm, miałabyś ochotę spotkać się jeszcze ze mną? – zaczął temat.
- Ojj, trudne pytanie. – odwróciłam wzrok.
- Dlaczego trudne?
- Bo nie wiem, co mam na nie odpowiedzieć. – dalej patrzyłam w przestrzeń przed sobą.
- Po prostu odpowiedz tak lub nie.
Nastała niezręczna dla mnie cisza. Ja naprawdę nie wiedziałam wtedy co mam odpowiedzieć. Przecież jeszcze niedawno uważałam go za zwykłego dupka, który podrywa każdą napotkaną dziewczynę. Pomyślałam: „ Jeśli się zgodzę potem mogę tego żałować. Ale jak odmówię, mogę stracić szansę na posiadanie naprawdę fajnego faceta, czy jako chłopaka, czy przyjaciela”. Moje rozmyślenia przerwał deszcz, który zaczął z sekundy na sekundę co raz obficiej padać. Słońce przykryły szare chmury. Na szczęście siedzieliśmy pod rozłożystym dębem, który nas osłaniał.
- Chłodno się zrobiło. – odparłam, chcąc uniknąć udzielenia na pytanie.
Park był trochę daleko od mojego mieszkania. Widziałam, że Liam chce coś powiedzieć, dlatego nie dałam mu dojść do słowa.
- Może pójdziemy do Milkshake City?  Z tego co mówiłeś ty mieszkasz dalej niż ja.
- Ok. Nie ma sprawy. – chyba zrozumiał, że unikam tematu. To dobrze, że nie ciągnął go dalej.- Jest ci zimno?
- Trochę, ale dam radę.
Spojrzałam na Liama, miał na sobie zwykłą koszulkę. Spojrzał na nią, następnie na mnie.
- Kurde.
- Co? – uśmiechnęłam się.
- No nie mam bluzy.
- Hahaha. – zaczęłam się śmiać. – Noo szkoda, a mogło być jak w filmie. – udałam smutną.
Przybliżył się do mnie i objął ramieniem. Zaczęło mocno padać.
- Cieplej? – poruszył zabawnie brwiami.
- Nie. Ty jesteś zimny. Jak Edward. – uciekłam z jego objęć.
- Ale ja jestem Edwardem.
Po tych słowach zaczął mnie gonić. Krzyczał, że chce się napić mojej krwi.
Takim sposobem dotarliśmy do Milkshake City.
Było już dość późno.
Kiedy wchodziliśmy do mnie była już 20: 30. Od razu wyciągnęłam Liam’owi ręcznik i wskazałam łazienkę.
- Tam jest łazienka. Możesz  się wykąpać jeśli chcesz. Albo chociaż wytrzyj się, bo jesteś cały przemoczony.
- A może skorzystamy z niej razem? – zapytał śmiejąc się.
- Pff! Idź, idź, bo herbata wystygnie. – zaśmiałam się.
- Szkoda! Mogłoby być fajnie. – zniknął za drzwiami.
W tym czasie ja zrobiłam kanapki i herbatę. Zaniosłam do salonu i nie czekając za Liam’em zjadłam kilka. Po chwili dołączył do mnie już suchy. Był w samych spodniach.
- Proszę, zjedz, bo na pewno jesteś głodny. – zarumieniłam się.
- Dziękuję, a ty?
- Już zjadłam. Pójdę wziąć prysznic.
- A .. – przerwałam mu.
- Nie, nie możesz ze mną.
Wysuszyłam się i wróciłam do głodomora.
- No to co? Oglądamy jakiś film? – zaproponowałam.
- Liz, czemu nie odpowiesz na pytanie, które zadałem ci w parku?
- Ooo Matko. Nie wiem, nie umiem na nie odpowiedzieć.
- Ale dlaczego? Co zrobiłem nie tak, że nie chcesz się ze mną spotkać? - po tych słowach wiedziałam, ze nie odpuści.
- Nic. Po prostu nie wiem, czy to dobry pomysł. Może to będzie za dużo, za szybko. Mogę nie przetrwać kolejnego rozczarowania w moim życiu. Jak na razie to nie mogę od ciebie niczego wymagać, za mało cię znam i jest mi z tym dobrze. – chciałam kontynuować, ale mi przerwał.
- Hej, ale ja cię nie rozczaruję, nie zranię cię, nie umiałbym.
- Ale Liam! Ja jeszcze niedawno miałam cię za zwykłego podrywacza! – podniosłam głos.
- Tak, ale teraz chyba zmieniłaś nastawienie? – mówił opanowanym tonem.
- Nic o sobie nie wiemy. – wstałam i podeszłam do okna.
- Dlatego jeśli będziemy się spotykać to się poznamy.
Złapał mnie za słowa. Sama siebie wtopiłam.
Usiedliśmy na sofie. Zakryłam dłońmi twarz. Chciało mi się płakać. Liam, to zauważył.
- Przepraszam Liz. Nie będę naciskał. – przybliżył się do mnie i dotknął mojego kolana.
Zrobiło mi się ciepło. Pomyślałam sobie: „You only live once” i powiedziałam:
- W takim razie kiedy chcesz się spotkać? – podniosłam głowę.
Jego twarz była bardzo blisko.
- Napisz do mnie kiedy będziesz miała czas. – jego źrenice się powiększyły.
Wymieniliśmy się numerami.
Po chwili wstał.
- Gdzie idziesz? – zapytałam.
- Na mnie czas. – odpowiedział.
- Chyba nie chcesz wracać w taką pogodę!? – wstałam i chwyciłam go za ramię, był bardzo umięśniony.- Może przenocujesz u mnie? Kanapa jest wolna. – powiedziałam niepewnie.
W tym momencie zagrzmiało naprawdę mocno. Zrobiło się jasno, jak za dnia. Byłam przerażona. Nawet najmniejszej burzy się boję, a co dopiero takiej.
Chyba zauważył, że coś jest nie tak, bo od razu zapytał.
- Liz, coś się stało?
- Ja strasznie boję się burz. – zaczęłam się trząść ze strachu.
- Chyba faktycznie zostanę na noc. Nie zostawię cię samej w takim stanie.
Usiedliśmy z powrotem. Siedziałam w kącie sofy przytulona do poduszki, a obok mnie Liam. Z nim nie było tak strasznie. Cały czas mnie rozśmieszał i robił wszystko, bym zapomniała o tej cholernej pogodzie. Około drugiej zachciało nam się spać. Burza ustała. Pościeliłam mu kanapę, a sama udałam się do sypialni.
_________________________________________________________________________________

Jest następny, trochę dłuższy, ale bez żadnych konkretnych scen miłosnych, za szybko by było. Mamy nadzieję, że i tak się spodobał.;) 
Dziękujemy za wszystkie komentarze i liczymy tym razem na 5.:D
Następny rozdział w piątek około 15-stej.

Mamy tutaj dla was jeszcze mały prezencik, mianowicie koleżanka zrobiła filmik z One Direction. Więc łapcie :

Bye, Directioners
xoxo


9 komentarzy:

  1. o nareszcie się spotkali !
    Liam jest super, Liz oczywiście tez, ale jest... troszeczkę niedostępna . . ; )

    http://fame-forever-friend.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. nareszcie się spotkali !! też się boje burzy ;p świetny blog ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. oooo jakie to romantyczne <3 ale mogli by się całować ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. nie jest źle ale niech się w końcu pocałują :**** KISS, KISS, KISS !

    OdpowiedzUsuń
  5. dodacie dzisiaj nowy roździał ?? bo ten jest naprawdę czadowy ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
  7. hahaha "roŹdizał"

    OdpowiedzUsuń
  8. MMM, romantyczne ni powiem (:
    Dobrze piszesz, nic do zarzucenia, przyjemnie się Twoje opowiadanie czyta. Dodaję do obserwowanych i zapraszam do mnie:
    http://one-direction-and-ammie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. `. Czy mi się wydaję, czy ty pomyliłaś z zachowania Liama z Harrym .? Chyba nie jesteś ich dobrą fanką :p

    OdpowiedzUsuń