Cześć Directioners!
W komentarzach liczymy na linki do innych, Waszym zdaniem ciekawych blogów, a tym bardziej Waszego autorstwa!
Agata - /A i Zuzia - /z
xoxo

30 sierpnia 2012

Rozdział 20


W poprzednim rozdziale:
„- Kocham Cię Liam. – szepnęłam. – Dziękuję Ci za wszystko.
- Ja Ciebie też Liz. – pocałował mnie po czym założył mi naszyjnik. 
Ta chwila była magiczna.  Ponownie się pocałowaliśmy. Chwycił mą rękę i zaprowadził do wnętrza. Będąc już w środku, Liam szybkim ruchem zamknął drzwi balkonowe, po czym zdjął z siebie koszulkę. Rzuciliśmy się na łóżko, dalej się całując…”
Czułam jego bliskość. Przez chwilę zapomniałam, że jeszcze TEGO nie robiłam. Poniosłam się chwili. Jednak kiedy Liam zaczął rozpinać mi koszulę i jego dłonie znalazły się na moim brzuchu, coś we mnie pękło. Nie mogłam. Nie wiem czego, ale się bałam. Bardzo się bałam… Wstałam szybko z łóżka zakrywając się kocem i pobiegłam do łazienki. Nie chciałam na niego spojrzeć. Ja chyba się wstydziłam. Spojrzałam do lustra i powiedziałam sobie w myślach: „Kretynka! Dlaczego znowu uciekłaś!? Czego ty się do cholery boisz, wstydzisz?!”. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Kochanie, wszystko w porządku? – zapytał zatroskanym głosem chłopak.
W tym czasie ja zapinałam koszulę.
– Mogę wejść? – chwilę się wahałam po czym odkluczyłam zamek.
Liam wszedł do środka. Nadal nie potrafiłam spojrzeć mu w oczy. Wpatrywałam się w czubki swoich palców u stóp, dalej zapinając guziki. Przyciągnął mnie do siebie lekko i mocno przytulił. Wtuliłam się w niego. On cmoknął mnie czule w czoło i pogłaskał po głowie. Staliśmy tak w ciszy przez moment. Potem zdecydowałam się spojrzeć mu w oczy. Uniosłam głowę.
- Przepraszam. To jest silniejsze ode mnie. – powiedziałam cicho z przepraszającym wzrokiem.
- Rozumiem. – uśmiechnął się. – Jesteś…
- Zmęczona… - odpowiedziałam.
- Chodź. Wziął mnie za rękę i poprowadził do jego szafy. Podał mi swoją koszulkę.
- Proszę. Możesz się iść wykąpać, jeśli chcesz.
- Dziękuję.- pocałowałam jego usta i udałam się do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w moją „piżamkę” i wskoczyłam pod kołdrę obok Liam’a.  Dałam mu dużego całusa na dobranoc i wtulona w niego zasnęłam.
- Oczami Taylor –
Podczas drogi do małej Amy strasznie rozbolała mnie kostka. Pewnie dlatego, że nie zażyłam tabletki na czas… No ale mówi się trudno. Louis zauważył, że coś jest nie tak i od razu stwierdził, że nie chce abym się męczyła. Dlatego postanowiliśmy wysiąść przy moim wieżowcu i poszliśmy do mnie do mieszkania. W sumie to Lou mnie tam zaniósł… Gdy weszliśmy od razu zażyłam leki, a opiekuńczy Tommo kazał mi się położyć. Niestety ból nie ustawał.
- Louis dziękuję, że ze mną tu przyszedłeś. – zwróciłam się do niego.
- Daj spokój. Przecież to nic takiego. – uśmiechnął się miło.
- Niby nic, ale nie musiałeś.
- Wiem, ale chciałem. – usiadł koło mnie.
Trochę się zawstydziłam. Nie spodziewałam się takiej odpowiedzi. Wcześniej cały czas przynosił mi to herbatkę, to odnosił szklankę. Po chwili znów poszedł do kuchni po czekoladki, potem po coś jeszcze…
- Powinnaś się bardziej pilnować. – po chwili stwierdził.
- Przecież ja nic takiego nie robię… - przewróciłam oczami.
- Tylko chodzisz sobie cały czas po mieszkaniu, jak nie swoim, to naszym.– spojrzał na mnie z politowaniem.
- Oj, to co?! Mam leżeć i nic nie robić?
- Tego nie powiedziałem. Możesz siedzieć. – wystawił język.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne. – powiedziałam dość poważnie, a on w zamian dostał poduszką w twarz.
- Ei! – zdziwił się z lekka. – Tak pogrywasz? – poruszył znacząco brwiami.
- A tak! – tym razem to ja mu pokazałam język. 
Odrzucił mi poduchę.
- W cierpiącego rzucasz?!  - oburzyłam się teatralnie.
- Chyba udającego cierpiącego. – zaśmiał się.
- Taaak? A po co niby miałabym udawać? – uniosłam się do pozycji siedzącej i odepchnęłam go tak, że upadł na plecy na kanapę.
- O ty bestio! – zakrył twarz rękoma.
- Boisz się o tą swoją śliczną buźkę? – zapytałam z triumfem w głosie.
- Śliczną? – wychylił się spoza swoich dłoni na chwilę patrząc na mnie zalotnie.
Znów się troszkę zawstydziłam, bo to nie miało tak wyjść. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć i szybko znów rzuciłam go poduszką.
- Powiesz mi dlaczego miałabym udawać? – chciałam się nad nim pochylić, ale pech chciał, że noga mi się zsunęła z krawędzi kanapy i jak ostatnia niezdara upadłam na dywan.
Oboje wybuchliśmy śmiechem.
- Choć, pomogę ci. – wystawił do mnie rękę.
Skorzystałam z okazji i zamiast się podnieść, pociągnęłam go i on także upadł. Wtedy po prostu się zwijałam ze śmiechu.
- Aleś ty dowcipna?  - pokręcił głową śmiejąc się.
- No widzisz, nie tylko ty potrafisz być zabawny. – mówiłam przez śmiech.
- Mmm, jakich ja się tu ciekawych rzeczy dowiaduje o sobie. – był pochylony nade mną.
Uśmiechnął się pod nosem. A ja dopiero po chwili zaczaiłam, że znów strzeliłam gafę.
- Już lepiej nic nie będę mówić. – położyłam dłoń na ustach i odwróciłam wzrok.
- Dlatego udajesz, żebym się Tobą opiekował. – poruszył zalotnie brwiami.
- Co?! – krzyknęłam. - Chyba sobie żartujesz!
- Wcale nie żartuję. – wyszczerzył się.
- Nie prosiłam Cię o to. – patrzyłam mu prosto w oczy.
Atmosfera  także się zmieniła. Z zabawnej w bardziej poważną.
- Sam chciałem. – poczułam się trochę niezręcznie – Wiesz, że masz piękne oczy? – dodał.
- A skąd wiesz, skoro mam je zasłonięte przez grzywkę? – zaśmiałam się.
- Bo widzę je codziennie przed zaśnięciem. – uśmiechnął się uroczo.
Odgarnął mi delikatnie włosy z policzka i musnął moje wargi. Spojrzał mi głęboko w oczy i znów pocałował. Tym razem pewniej, namiętniej. Odwzajemniłam pocałunek. Nie chciałam dłużej czekać. Podobał mi się, i był inny niż wszyscy faceci. Trwaliśmy w tym pocałunku naprawdę długo. To była dla mnie długo wyczekiwana chwila.
Kiedy się od siebie oderwaliśmy, spojrzał na mnie z zadowoleniem.
- A to kolejny argument na to, że tylko udawałaś. – uśmiechnął się cwaniacko poruszając brwiami.
Wstał. W tym momencie próbowałam się podnieść, ale ból się odezwał. Syknęłam po czym z powrotem wylądowałam na podłodze. Zakryłam twarz ręką.
- Nie musisz już udawać. – zaśmiał się.
Już nie mogłam wytrzymać. Wkurzyłam się.
– Bez tego mnie zdobyłaś. – dodał.
Chociaż ból, jak tylko ponawiałam próbę wstania nasilał się, dałam radę usiąść na kanapie.
- Louis! Wcale nie udawałam i nie udaję. Jeśli sobie żartujesz to raczej ci to nie wyszło, bo tylko mnie zdenerwowałeś! A teraz, jeśli nadal jesteś chętny do pomocy, przynieś mi ten ostatni raz tabletkę przeciwbólową i szklankę wody do popicia, bo obiecuję, że jak tego nie zrobisz to zwariuje!
- Przepraszam, nie chciałem żeby tak wyszło. – wydawał się być przejęty całą sytuacją.
Szybko przyniósł to co prosiłam. 
– Proszę, ale wydaje mi się, że nie powinnaś jeszcze brać kolejnej tabletki. – usiadł obok.
- Daj i nie marudź. – byłam naprawdę wkurzona.
Połknęłam lek i się położyłam.
- Chyba nie będziesz się na mnie długo gniewała, hmm? – zrobił słodkie oczka.
- Nie wiem, zastanowię się. – powiedziałam obojętnie włączając TV.
Tak naprawdę już się nie gniewałam, ale chciałam go trochę potrzymać w niepewności.
Usiadł na podłodze przede mną. Nie zwracałam na niego uwagi i próbowałam się powstrzymać się od śmiechu. Próbował wszystkiego, chwytał mnie za rękę, wchodził mi cały czas w ekran, mówił do mnie. Ja mu nie odpowiadałam, odsuwałam się patrząc ciągle w TV, wyciągałam się z jego objęć. Powoli wymiękałam i prawie wybuchłam śmiechem. Ale był sprytniejszy, wziął pilota i wyłączył  mi TV.
- Ei! – oburzyłam się teatralnie przy tym siadając.
- W końcu! – krzyknął.
- Co w końcu? – spojrzałam na niego trochę jak na głupka.
- Zastanowiłaś się już? – jego usta przypominały kształt banana.
- Hmmm, pomyślmy.. – udałam zamyśloną. – Nie! – powiedziałam pewnie, wstałam energicznie z kanapy i zabrałam mu pilota z ręki.
- To w takim razie pomogę ci. – znów wyrwał mi z ręki urządzenie i położył na ławie.
Po czym zbliżył się do mnie i gwałtownie przyciągnął do siebie. Objął mnie w pasie i pocałował czule. Chwilę się całowaliśmy, następnie zapytał:
- Już się na mnie nie gniewasz? – przygryzł lekko swoją dolną wargę.
- Wcale się na ciebie nie gniewałam, głuptasie. – zaśmiałam się i tym razem to ja go obdarowałam buziakiem.
2 godz. później…
- Nie zgłodniałeś czasem?
- Trochę. – odpowiedział po chwili.
- Zrobię kolację. – wstałam i udałam się do kuchni.
- Lepiej jakbyś została jeszcze chwilę przy mnie bo zaraz muszę wracać. – usłyszałam.
- Głodny nigdzie nie pójdziesz. – odparłam.
- Dziękuję za pyszną kolację. Ale się najadłem. – westchnął.
- Proszę bardzo. – rzekłam popijając herbatę.
- To ja się będę zbierał. – odezwał się wstając i zaniósł swój talerz do kuchni – Pewnie jesteś już zmęczona, coo? – szedł w kierunku swoich butów.
- A może zostaniesz na noc? – spytałam niepewnie.
- A chcesz? – odwrócił się na pięcie.
- Bardzo. – kiwnęłam głową.
- No to chętnie. – puścił mi oczko.
- To idę sprzątać. – i udałam się do kuchni, w przelocie dając mu  buziaka w policzek.
- Taylor? – zawołał.
- Tak?
- Ja tylko szybko pójdę do sklepu, po kartę, ok.?
- Spoko. – uśmiechnęłam się i zajęłam się kuchnią.
W czasie kiedy Louis był w sklepie ja zdążyłam ogarnąć z większa mieszkanie i wykąpałam się.
- Już jestem. – usłyszałam jak drzwi się zamykają.
- OK. – otwarłam drzwi od łazienki, rozczesując włosy.
- Ooo, już wykąpana. – poruszył zalotnie brwiami.
- Taak. Już ci udostępniam miejsce.  – puściłam mu oko i wyszłam z pomieszczenia.
Pościeliłam nam łóżko i położyłam się wygodnie.  Po dłuższej chwili do pokoju wszedł Tommo w samych bokserkach. Wyglądał nieziemsko. Ta klata aa, mmmm. Uśmiechnęłam się pod nosem i rzekłam:
- Mmm, co za ciałkoo. – położył się obok mnie i objął ramieniem.
- To samo mógłbym powiedzieć o tobie. – zaśmiał się.
Ułożyłam swoją głowę na torsie Louisa.
- Dobranoc. – powiedziałam.
- Dobranoc. – dał mi całusa w czoło. Wtuliłam się w niego. Byłam tak zmęczona, że nie wiem kiedy zasnęłam.
_________________________________________________________________________________

Witajcie! Dziś ONE DIRECTION robiło TWITCAMA, ale kurde nie mogłyśmy odtworzyć tej strony. Pewnie jak większość, przynajmniej na One Direction Polska. A tak chciałyśmy widzieć!!!!!!!! Szlak by to, noo!
Dobra, a co do rozdziału, to macie dalszą część. Zacieszacie tak jak ja z Zuz? ;p dziękujemy za poprzednie komentarze. Fajnie, że chciało Wam się skomentować, by zobaczyć rozdział.
Na marginesie: Po prawej stronie na pasku, wstawiłyśmy ankietę dotyczącą właśnie tego czy czytacie czy nie. Byłybyśmy wdzięczne, gdyby każdy z Was zagłosował. To ważne dla nas. Z góry dziękujemy.
Tak, no to przyszedł czas na ważne info: Zaczyna się rok szkolny i ze względu na to w tym okresie rozdziały będą pojawiały się mniej więcej co tydzień. Mamy nadzieję, że to Was nie zniechęci do czytania i zrozumiecie nas w pewnym stopniu. Za to będziemy się starały, aby rozdziały były długie. Kolejny dodamy może w niedzielę, a może w poniedziałek. Jeszcze zobaczymy. Jedno jest pewne – musi być co najmniej 13 komentarzy.
Tsaaaa znowu się rozpisałam, no ale cóż ;p
Bye, Directioners
xoxo


27 sierpnia 2012

Rozdział 19


Udałam się od razu do pokoju Liam’a. Weszłam do środka i zauważyłam go jak śpi sobie na łóżku z laptopem obok.  Wyłączyłam go i odłożyłam na biurko, przykryłam Liam’a kocem. Chciałam po cichu wyjść z pomieszczenia, ale pech chciał, że drzwi zaskrzypiały i obudził się. Otwarł szybko oczy.
- O kochanie, jesteś już? – przetarł oko ręką.
- Od jakiś 15 minut. – uśmiechnęłam się i z powrotem weszłam do pokoju.
- Przepraszam, kumpel prosił, żebym wszedł na skype’a  i jak czekałem to widocznie przysnęło mi się. – podszedł do mnie i obdarował mnie dużym buziakiem.
- Nic się nie stało. Idziemy do reszty?  - zaproponowałam.
- Jak chcesz to idź, ja musze się jeszcze wykąpać.
- Jeszcze tego nie zrobiłeś?! – zdziwiłam się.
- No nie, bo najpierw grzebałem w laptopie, a potem zasnąłem. – tłumaczył.
- Dobra to idź się kąp, a ja idę do reszty. – otworzyłam drzwi – Czekamy na dole. – zamknęłam i skierowałam się na dół. Słyszałam śmiechy, chichy. Schodziłam właśnie ze schodów kiedy usłyszałam:
- Pocałuj Liz!!!! – krzyknął Niall wskazując na mnie palcem.
Stanęłam na przedostatnim stopniu z miną „WTF?!” . Zanim się obejrzałam Hazza znalazł się obok mnie.
Na schodach panował półmrok. Wokół była cisza. On powoli zbliżał się do mnie, patrząc mi prosto w oczy. Nie wiedziałam co się dzieje. Chciałam go ominąć, ale złapał mnie za rękę i mocno przyciągnął do siebie. Pocałował mnie. To nie był taki zwykły, obojętny pocałunek. Harry całował tak czule, tak namiętnie jakbym była dla niego naprawdę kimś ważnym...
- Oczami Harrego –
Gra dopiero się rozkręcała, a już było wesoło. Nagle butelka okręciła się w moją stronę.
- No Harruś, co wybierasz? Prawda czy wyzwanie? – Niall poruszył śmiesznie brwiami.
- A co mi tam, wyzwanie! – powiedziałem dumnie. Chłopak chwile rozmyślał co mi tu dać za zadanie. Spojrzał w stronę korytarza i krzyknął:
- Pocałuj Liz!!!!!!!!! – pokazał na nią palcem.
Ani chwili się nie zastanawiałem. Wiem, że to dziewczyna mojego przyjaciela, ale to tylko zabawa. Podszedłem do niej, chciała mnie ominąć. Złapałem ją szybko za rękę i mocno przyciągnąłem do siebie. Miałem gdzieś to, że wszyscy na nas patrzą. Patrzyłem jej chwilę prosto w oczy, potem zadziałałem. Pocałowałem ją. To było niesamowite. Poczułem w brzuchu stado motyli. Wtedy zdałem sobie tak naprawdę sprawę, że ten pocałunek nie był dla mnie zabawą. Ani trochę…
- Oczami Liz –
 Oderwałam się od niego i wykrzyczałam:
- Co ty robisz, człowieku!!!!??
- Wykonuje swoje zadanie. – uśmiechnął się pod nosem i poszedł do reszty.
Olałam to. Postanowiła nie mówić o tym Liam’owi, bo nie chciałam, żeby był zazdrosny. Usiadłam na kanapie obok Taylor, wkurzona na loczka. Co mu strzeliło do głowy?! Co IM strzeliło do głowy...
- No Niall, co wybierasz? Pytanie czy wyzwanie?- Hazza spojrzał na Nialla.
- Kurde, znowu ja?!  Dobra, to wyzwanie.
- Hmmm… Hahah.- zaśmiał się sam do siebie. – Musisz rozpiąć koszulę Tay zębami. – wyszczerzył się. 
Blondyn, Harry i Zayn od razu zaczęli się śmiać.
- Mówiłam, że nie gram!!! – Taylor się trochę zdenerwowała.
- Myślę, że to nie jest najlepszy pomysł, Harry. – Lou popatrzył na loczka dosyć wrogo i ruszył się. – Choć Taylor. – powiedział do dziewczyny.
- Dzięki Louis. – odetchnęła z ulgą.
- Eii noo, przecież to tylko zabawa! – krzyknął Zayn.
- Tsaaa, jakoś nie śmieszne to było. – odparła Tay po czym wstała i razem z Louim gdzieś wyszli, a chłopacy nadal się śmiali.
Ja siedziałam cicho w lekkim szoku. Po chwili dołączył do mnie Liam.
- A im co tak wesoło, co? – zapytał obejmując mnie ramieniem.
- Eeee, nie ważne. – powiedziałam obojętnie.
Gdy mnie przytulił poczułam się inaczej niż zwykle. Jakieś takie dziwne uczucie, jakby sumienie mnie gryzło, czy coś. Nie wiem dlaczego. Przecież nic takiego nie zrobiłam. Chyba chodziło o ten pocałunek z Hazzą. Nie dawał mi spokoju.
- Dobra, nie wiem jak wy, ale ja zgłodniałem. – odezwał się nie kto inny jak Niall.
- Przecież dopiero jadłeś popcorn! – zaśmiałam się.
- Liz, jeszcze nie zauważyłaś, że nasz Irlandczyk potrafi być głodny pięć minut po jedzeniu? – śmiał się Zayn.
Harry nic nie mówił, tylko mi się przyglądał.
- Ja wiedziałam, że on dużo je, ale aż tylee? – zdziwiłam się trochę.
- Dużo rzeczy jeszcze o nas nie wiesz. – puścił mi oko ciemnoskóry.
Niall w tym czasie zrobił sobie miskę płatków i usiadł na dywanie przy ławie zajadając się.
- Skoro nie będziemy już grać w butelkę, to co robimy? – zapytał znudzony Harold.
- Co powiedzielibyście na odwiedziny Amy? Wiem, że mieliśmy to zrobić jutro, ale i tak się nudzimy. To jak? – zaproponował Daddy.
- Nawet spoko pomysł. Ja jestem za, byle tylko się nie nudzić. – odparł loczek.
- Ja też mogę iść, tylko dopiero jak zjem. – powiedział Niall przerywając na chwilę jedzenie.
- Oczywiście Niall, oczywiście. – prychnęłam. – A co z tobą Zayn?
- Pewnie, że się zgadzam. Chętnie poznam tą dziewczynkę. – uśmiechnął się miło.
- To ja idę poszukać naszych obrażalskich. – zaśmiał się Harry i poszedł do góry.
- Dziękuję. – szepnęłam Liam’owi na ucho.
W zamian dostałam całusa w policzek.
- Nie ma za co. – odpowiedział radośnie.
Po jakiś 10 min wrócił Hazza wraz z Taylor i Louisem.  Żarłok się już najadł, Zayn poprawił swoja czuprynę i mogliśmy wychodzić. 
Podczas drogi  do domu dziecka cały czas czułam na sobie wzrok Harrego. Jak tylko na niego spojrzałam, od razu przed oczami pojawiała mi się scena na schodach. Dużo o tym pocałunku myślałam. Zajęło mi to całą drogę. Inni się śmiali, wygłupiali, rozmawiali, a ja z Hazzą, byliśmy nieobecni przez dłuższy czas. Trochę mnie ta sytuacja krępowała. Na całe szczęście po niecałych  30 min dotarliśmy na miejsce. Wszyscy zwinnie wyskoczyliśmy z auta i udaliśmy się do budynku.
- Mogłabym się z tobą pobawić? – spojrzałam na nią pytająco.
- Liz! Przyszłaś! – Amy podbiegła do mnie i rzuciła się radośnie.
- Pewnie, że przyszłam. Nawet przyprowadziłam kogoś ze sobą. – uśmiechnęłam się.
- Kogo? – zapytała ciekawie.
Odwróciłam się w stronę drzwi i krzyknęłam:
- Chłopaki wchodźcie! 
Drzwi się otwarły i do pomieszczenia weszła cała zgraja. Amy oniemiała. Stała przytulona do misia i nic nie mówiła.  Kiedy podeszli bliżej, dziewczynka piszcząc podbiegła do Niall’a i prawie wskoczyła mu na szyję. Gdy zobaczyłam jak ona się cieszy pojedyncza łza spłynęła mi po policzku. Liam podszedł do mnie i mnie przytulił. Niall był trochę zdezorientowany, nie wiedział co zrobić, ale sobie poradził.
- Jacie… Poznałam Niall’a Horana!! – krzyknęła Amy kiedy już zeszła z blondyna.
Potem przywitała się z każdym po kolei. Kiedy już wszystkich wyściskała zaczęliśmy się bawić. W między czasie zapytałam:
- Amy  najbardziej lubisz chyba blondyna, co? – uśmiechnęłam się trochę cwaniacko.
- Tak, bo ma fajny głos i gitarę! – zaśmiała się, a my zrobiliśmy to samo.
Bawiliśmy się świetnie. Potem poszłam porozmawiać z jej opiekunką.
Jak wróciłam chłopaki szaleli jak małe dzieci. Wyglądało to naprawdę śmiesznie. Niestety musiałam przerwać tą wspaniałą zabawę.
- Chłopaki! Na nas już czas. – zawołałam.
- Już?? – odpowiedzieli chórem lekko zasmuceni.
- Dlaczego? – zapytał Zayn.
- Amy ma zaraz kolację, a po kolacji już nie ma odwiedzin. – pozbierali się z połogi.
- Liz, a przyjdziecie jeszcze kiedyś? – Amy odwróciła się do mnie.
- Pewnie, że przyjdziemy. – podeszłam do niej i przytuliłam.
Potem chłopacy także pożegnali się z dziewczynką. Pokiwaliśmy wspólnie na do widzenia i poszliśmy do szatni po bluzy chłopaków.
W drodze powrotnej byłam rozluźniona. Harry niby też, ale wydawało mi się, że się do mnie przystawiał. Na całe szczęście Liam nie widział tego, bo patrzył cały czas w telefon. Był jakiś spięty. Jego humor zmienił się od czasu pobytu u Amy gwałtownie. Niall też był jakiś przybity. Tylko ja, Harry i Zayn się wygłupialiśmy. W końcu dotarliśmy do ich willi. W międzyczasie zaczęło padać, więc szybko pobiegliśmy do wejścia.
Siedzieliśmy wygodnie na kanapie. Liam gdzieś się ulotnił. Nasza trójka szalała po pokoju, a Niall przełączał cały czas kanały bezsensownie.
- Eii, Niall, może byś cos przegryzł, coo? – zaśmiałam się.
- Jakoś nie specjalnie chce mi się jeść. – odpowiedział obojętnie.
W tym momencie po jego twarzy poznałam, że coś jest mocno nie tak. Coś mu leży na sercu i dusi go to.  Chłopaki nadal mieli głupawkę i nie zwrócili zbytnio na to uwagi. Ale ja nie mogłam przejść obok tego obojętnie.
- Może chcesz pogadać? – usiadłam obok niego.
- Sam nie wiem. – zrobił naprawdę załamaną minę.
Nadal nie wiedziałam co mu jest.
- Chodź, pójdziemy na dwór wszystko mi opowiesz. – złapałam go za rękę.
- Znajdziesz dla mnie chwilę? – popatrzył na mnie smutnym wzrokiem.
- Niall, pewnie, że tak. – wstaliśmy i wyszliśmy na podwórze.
Zamknęliśmy za sobą drzwi balkonowe, żeby nikt nam nie przeszkadzał. Deszcz już wcześniej przestał padać, więc spokojnie mogliśmy pogadać. Usiedliśmy na ławeczce pod drewnianym daszkiem.
- Skąd wiedziałaś, że cos jest nie tak? – patrzył w przestrzeń przed sobą.
- Niall już cię trochę zdążyłam poznać. Jeśli co chwilę nie idziesz do kuchni po jedzenie, nie śmiejesz się z byle czego i nie szalejesz z resztą jak małe dziecko to znaczy, że coś cię gryzie. – spojrzałam na niego. – No to gadaj. Co jest?
- Chodzi o Amy. – spuścił głowę.
- Nie chcesz jej odwiedzać? – zapytałam.
- Nie! To nie tak. – podniósł gwałtownie głowę i spojrzał w końcu na mnie.
- No to jak.
- Po prostu nie wiedziałem, że umiem się do kogoś tak przywiązać po jednym spotkaniu.  Jak weszliśmy do tego pokoju i jak się ucieszyła na nasz widok…
- Jak się ucieszyła na TWÓJ widok? – przerwałam mu akcentując słowo „TWÓJ”  z uśmiechem.
- No właśnie! To było niesamowite uczucie. Ja nie przypuszczałem, że mogę swoją osobą sprawić komuś taką przyjemność. Potem jak się bawiliśmy, czułem, że robię coś dobrego. Jej uśmiech po prostu daje tyle energii… Czy to dlatego, że jest chora? Dlatego tak na mnie działa?
- Niall, nie wiem. Nie umiem ci na to odpowiedzieć. Wiem tylko, że jak ją poznałam, moje życie całkowicie się zmieniło. – uśmiechnęłam się przypominając sobie tą sytuację z przed roku.
- No właśnie, jak ty się z nią poznałaś? – popatrzył na mnie ze zmarszczonym czołem.
- Ehhh.. – westchnęłam. – Długa historia. – dodałam spuszczając głowę.
- Rozumiem, że nie chcesz o tym mówić?
- Niall, nie obraź się, ale nie jestem jeszcze gotowa, by Wam o tym powiedzieć. – spojrzałam na niego prosząco.
- Okey, nie ma sprawy. – uśmiechnął się. – A co do Amy, to zrobię wszystko co w mojej mocy. Pomogę jej choćbym miał wszystko oddać.
- Dziękuję. – łzy napłynęły mi do oczu.
Ostatnio często mi się to zdarza. Niall przybliżył się do mnie i mnie przytulił. 
- Widzę, że Amy wiele dla ciebie znaczy. – powiedział cicho do ucha.
- Tak, traktuje ją jak młodszą siostrę. – chciałam się powstrzymać, ale nie potrafiłam.
Kolejne łzy spłynęły po policzkach.
- Ei, nie płacz. Przepraszam. – przytulił mocnej.
- Nie masz za co. Niall… - teraz się od niego trochę odsunęłam i powiedziałam mu prosto w oczy. – Na razie tylko Liam  z waszej piątki wie, jak poznałam małą. Ale obiecuję Ci, że Ty dowiesz się następny. Jeszcze nie teraz, ale jak będę gotowa, to przyjdę właśnie do ciebie. – uśmiechnęłam się.
- Dziękuję. – on także posłał mi ciepły uśmiech.  Jeszcze raz mnie przytulił. Usłyszałam, jak mu zaburczało w brzuchu. Cicho się zaśmiałam.
- Chyba ktoś tu zgłodniał. – spojrzałam na blondasa.
- Właśnie. Już od 3 godzin nic nie jadłem! – zrobił minę, jakby się nad czymś ważnym zastanawiał.
- Wiesz co? W lodówce widziałam ostatniego „Lion’a”. Chyba mam na niego ochotę. – wstałam.
- Nie zrobisz mi tego! – krzyknął Niall.
- Założymy się? – popatrzyłam na niego poruszając dziwnie brwiami.
Ten od razu wstał. Zaczęliśmy się ścigać do lodówki.
Wróciliśmy do reszty już najedzeni. Ja usiadłam na kanapie pomiędzy Zayn’em, a Harrym. Niall znalazł sobie miejsce przy stoliku na dywanie. Włączyliśmy jakiś film. Było jakoś przed 21. Liam’a nadal nie było. Nie wiedzieliśmy nawet gdzie jest. Już chciałam po niego iść, ale sam się pokazał. Podszedł od tyłu i szepnął mi do ucha:
- Liz, mogę Cię poprosić na chwilę?
Nic nie odpowiedziałam tylko poszłam za nim. Udaliśmy się do jego pokoju. Wyszliśmy na balkon. Było idealnie widać zachodzące słońce. Stanęliśmy na przeciwko siebie.
- Liam, czy coś się dzieje? Od kilku godzin jesteś jakiś nieobecny, nie odzywasz się, nie śmiejesz. Jak tylko przyjechaliśmy do domu od razu się ulotniłeś nikomu nic nie mówiąc. Martwię się. – podeszłam bliżej.
- Przepraszam Cię. Nie powinienem, wiem. Ale musiałem sobie coś przemyśleć. – spojrzałam na niego pytającym wzrokiem - Poczekasz tutaj chwilkę na mnie? – zapytał.
- Ehh – westchnęłam.
Nie odpowiedziałam tylko kiwnęłam głową na znak, że się zgadzam. Oparłam się o barierkę i wpatrywałam się w zachód. Po chwili Liam do mnie podszedł trzymając pudełko w ręku. W pewnym momencie pomyślałam, że to pierścionek. Trochę się zdenerwowałam. Odłożył pudełko na stolik obok i złapał mnie za dłonie.
- Liz, chce żebyś wiedziała, że traktuje nasz związek naprawdę poważnie. – patrzył mi prosto w oczy. – Chcę też żebyś wiedziała, że nie jesteś moją pierwszą dziewczyną. Miałem już dwie zanim Cię poznałem. Ale żadna z nich nie znaczyła dla mnie tyle co Ty. Wiem, że to, co do Ciebie czuję, to prawdziwe uczucie. Żadna z tamtych dziewczyn nie wypełniała mnie tak jak ty. – otworzył pudełko, a w nim piękny, srebrny naszyjnik.
Zaniemówiłam. Położyłam dłoń na ustach.
- To jest naszyjnik po mojej babci. Dostała go od swojej mamy. Dała mi go w prezencie, tuż przed odejściem. Powiedziała ostatkami sił, że mam go przekazać tej jedynej. Mam go podarować dziewczynie, która będzie na to zasługiwała i będzie odgrywała dużą rolę w moim życiu. Którą będę kochał bezgranicznie, bez względu na wszystko.  – podszedł się do mnie jeszcze bliżej – Jestem pewien, że to właśnie Ty. - nadal nie wiedziałam, co mam powiedzieć.
Kolejny raz popłakałam się. To były zły szczęścia. Nie mogłam nic z siebie wydusić. Złożyłam na jego ustach czuły pocałunek i uwiesiłam mu się na szyi.
- Kocham Cię Liam. – szepnęłam. – Dziękuję Ci za wszystko.
- Ja Ciebie też Liz. – pocałował mnie po czym założył mi naszyjnik. 
Ta chwila była magiczna.  Ponownie się pocałowaliśmy. Chwycił mą rękę i zaprowadził do wnętrza. Będąc już w środku, Liam szybkim ruchem zamknął drzwi balkonowe, po czym zdjął z siebie koszulkę. Rzuciliśmy się na łóżko, dalej się całując…

_________________________________________________________________________________

Rozdział 19, tak więc dziś rozdział dodaje Zuzia i kompletnie nie wiem co napisać, tym bardziej, że Agata nie odbiera telefonu!;/
13 kom. DZIĘKUJEMY!
To daje napęd, uśmiech, wene, a co za tym idzie lepsze rozdziały.;)
Następny za 4 dni. Czyli czwartek.;p
Proszę o +10 komentarzy. (spełnijcie moje marzenia i niech będzie 19..:P)
Bye, Directioners.
xoxo

24 sierpnia 2012

Rozdział 18



Obudziłam się w objęciach mojego mężczyzny. Było mi tak dobrze, że nie chciało mi się wstawać do pracy. Pogoda także nie zachęcała to wyjścia z łóżka. Spojrzałam na kalendarz wiszący nad komodą, dzisiejszy dzień był zaznaczony literką "w" - co oznaczało wypłatę. W końcu postanowiłam się pozbierać, za względu na upływający czas. Nie chciałam budzić Liam’a, dlatego ostrożnie próbowałam się oswobodzić z uścisku. Niestety nie udało mi się, bo niechcący popchnęłam telefon leżący na stoliku nocnym tak, że spadł dość hałaśliwie. Przebudził się.
- Przepraszam, śpij jeszcze. Muszę iść do pracy. - powiedziałam cicho.
- A która jest godzina? - odparł zaspany.
- Dopiero 6:30.
- Ja też już wstanę. Trochę się ogarnę i pójdę do domu. - mówił przeciągając się.  
- Przecież możesz jeszcze spać.
- Ale chcę widzieć z rana moją piękną dziewczynę. - przyciągnął mnie do siebie tak, że nasze czoła się zetknęły.
Najpierw delikatnie musnął moje usta, potem zaczął całować coraz namiętniej. Musiałam przerwać tą wspaniała chwilę.
- Kochanie przepraszam, ale się spóźnię. - szepnęłam.
- Ehh jeszcze chwilkę. - powiedział z proszącą miną.
Pocałowałam go jeszcze raz i rzekłam:
- Teraz na prawdę muszę iść. - zrobił smutną minkę i z powrotem położył się wygodnie - Idę do łazienki, a ty, skoro stwierdziłeś, że wstajesz, to zrób śniadanie. - wystawiłam język.
Wzięłam ubrania i powędrowałam do łazienki. Umyłam się, zrobiłam wysoko kitkę i lekko się pomalowałam, założyłam beżowe leginsy, białą koszulę (3/4 rękaw) i brązowe trampki. Kiedy wyszłam śniadanie było na stole.  
- Heh kanapki. Oryginalny jesteś, nie ma co. - zaśmiałam się, on razem ze mną.
Zabraliśmy się za jedzenie. Gdy skończyliśmy chciałam posprzątać, ale Liam mnie wyprzedził.
- Zostaw. Ja to zrobię. - wstał pierwszy.
- Dziękuję za śniadanie, kochany jesteś.
W przelocie dałam mu buziaka i zbiegłam do baru.  Szybko założyłam fartuch i podeszłam do  lady. Z tego względu, że klienci nie przychodzili zaczęłam sprzątać. Pozamiatałam, a następnie umyłam podłogę. Było jakoś wpół do 9 kiedy Liam pojawił się w drzwiach.
- Już uciekasz? – podeszłam do niego i zarzuciłam ręce na jego barki.
- No musiałbym lecieć.. – zaśmiał się.
- Aha, no szkoda, bo jak widzisz nie ma klientów, to się będę nudziła. – oparłam głowę o jego ramię.
- Zazwyczaj o tej godzinie już ktoś był. – zdziwił się .
- Nie wiem, od paru dni już tak jest. Mam nadzieję , że to tylko chwilowe…
- No ja też. – cmoknął mnie w czoło - Przysłać Ci tu kogoś? – zaśmiał się.
- Wystarczył byś Ty. – obdarowałam go całusem.
- Wiem, ale obiecałem Niall’owi, że pójdę z nim pograć w golfa.  – pogłaskał mnie po plecach.
- Rozumiem. – uśmiechnęłam się. – Może zrobić wam po shake’u?
- W sumie możesz. – po tych słowach podeszłam do lady.
- Kochanie, przyjdziesz dzisiaj do nas? – usłyszałam pytanie.
- No jeśli chcesz to pewnie.
- Jasne, że chce. – podałam mu napoje. - Dziękuję. – dodał.
- To jak już, to po pracy.
- Lou cię zabierze, bo pojedzie po Taylor. – poruszył zalotnie brwiami.
- Uuu, po  Taylor? No to widzę, że nieźle im się powodzi. – uśmiechnęłam się pod nosem.
- Taa. Dobra to ja uciekam. – wstał i dał mi buziaka w policzek – Widzimy się później. – puścił mi oczko.
- Oczywiście. Papaa ! – pokiwałam i wyszedł.
Po chwili przyszedł klient, a po nim kolejny. Jakoś się rozkręciło, ale szału nie było.  Za chwilę znów zaświeciło pustkami. Postanowiłam, że umyję okna. Wzięłam szmatkę, płyn. Tak jak się spodziewałam, nim skończyłam, nikt się nie zjawił. Trochę się zaczynam martwić, bo przecież o tej godz. zawsze było dużo ludzi, a od paru dni słyszę tylko pukanie zegara ściennego. Odłożyłam środki czystości na miejsce i wróciłam za ladę.
Minęła już 14, a ja obsłużyłam zaledwie 15 klientów. Strasznie mało… Teraz nie było ani ludzi, ani wypłaty. Nagle w drzwiach ujrzałam Joe.
- Liz musimy pogadać. – usiadł przy ladzie.
Szczerze mówiąc, przestraszyłam się jego tonu, wyrazu twarzy i wg. Czułam, że to nie będą dobre wieści.
- Słucham. – powiedziałam spokojnie.
- Pewnie zauważyłaś, że od kilku dni klientów z każdą minutą ubywa. – spojrzał na mnie.
- No niestety tak. A co?
- Właśnie. A wiesz dlaczego?
- Nie mam pojęcia. – byłam zaskoczona.
- To ja ci powiem. Powstała konkurencja, niedaleko stąd. I to dość duża. Ludzie teraz tam chodzą, bo maja tam naprawdę dobre oferty żywieniowe. Sam tam byłem sprawdzić. Myślę, że jak tak dalej pójdzie, to Milkshake City nie wytrzyma. Powoli kończą mi się finanse. – mówił przygnębiony.
- Ale szefie, może da się coś z tym jeszcze zrobić!? – byłam totalnie zaskoczona.
- Niestety. Wszystko co mogłem zrobić, już zrobiłem. Teraz musimy tylko czekać. – wstał i już chciał odejść… - Tutaj masz swoją wypłatę. – dodał i podał mi kopertę.
- Dziękuję. – zabrałam i usiadłam na krześle.
Myślałam, że zaraz się rozkleję. Do końca mojej zmiany obsłużyłam jeszcze 4 klientów. Potem poszłam do swojego mieszkania. W ogóle nie chciało mi się iść do chłopaków. Najchętniej zostałabym w domu i się nad sobą użalała. Ale doszłam do wniosku, że nie warto. Może oni mi poprawią humor. Ogarnęłam się i wyszłam. Podczas drogi nic mnie nie obchodziło. Po prostu szłam przed siebie. Ani się obejrzałam, a byłam już pod ich drzwiami. Zadzwoniłam.
- O Liz! Wejdź. – Zayn wpuścił mnie do domu i przytulił na powitanie.
- Hej Zayn. – uśmiechnęłam się i weszłam do środka.
W salonie siedziała reszta chłopaków i Taylor.
- Cześć wszystkim! – krzyknęłam. Podeszłam do Taylor i dałam jej całusa w policzek.
Przytuliłam się także z Lou, Niallem i Harrym. 
- A gdzie mój chłopak? – rozejrzałam się po pokoju.
- Chyba poszedł do toalety. – odparł Zayn.
- Aha. – usiadłam na kanapie obok Lou i Harrego. Zapachniały mi perfumy. Jak się później okazało, Hazzy. – Jakieś plany na dziś? – zapytałam.
- Właśnie siedzimy i czekamy na propozycje. – odezwał się Harold.
- MAM! – zawołał Louis. – Zagrajmy w butelkę!
- Eeee, to ja odpadam. – Taylor podniosła dłonie do góry, na znak, że się poddaje.
- No ej, jak wszyscy to wszyscy. Nie ma, że nie. - Zayn się trochę oburzył.
- Zayn spokojnie. – powiedziałam łagodnie. – Ja też za tą grą nie przepadam, więc po prostu my z Taylor sobie popatrzymy, a wy grajcie. – uśmiechnęłam się do przyjaciółki.
- Liz ma racje. Tak będzie najlepiej. – zgodziła się ze mną.
- No dobra, to jak chcecie. – rzekł Niall wchodząc do kuchni.
- Dobra to wy grajcie, a ja idę poszukać Liam’a. – wstałam z kanapy – Utopił się w tym kiblu, czy co?!
Niall wybuchnął śmiechem wchodząc z powrotem do salonu. Tym razem z 2 paczkami chipsów, miską popcornu i paczką żelek. Dalej nie wiem co się tam działo, bo wyruszyłam w poszukiwaniu mojego chłopaka.

_________________________________________________________________________________

No to 18 rozdział mamy za sobą. I jakie wrażenia? Nie jest to jeden z dłuższych, ale mamy nadzieję, że się spodobał.
Jejkuu, mamy już ponad 2100 wyświetleń. To dzięki Wam, więc THANK YOU SO MUCH!!!
Co do następnego rozdziału, to będzie na pewno dłuższy i dużo scen z naszymi chłopcami! Będziecie mogły go zobaczyć dopiero za 3 DNI. Dlaczego? Bo naszym zdaniem jest na co czekać.
I dodamy pod warunkiem, że pod tym rozdziałem się pojawi, aż 10 KOMENTARZY.
Liczymy na Was. Mamy nadzieję, że zależy Wam na tym blogu, chcemy to sprawdzić.;)
Tak więc do PONIEDZIAŁKU.
Bye, Directioners.
xoxo

22 sierpnia 2012

Rozdział 17



Ze snu wyrwał mnie dźwięk budzika. Spojrzałam na godzinę – 6:00. „No cóż.” – pomyślałam. Wyślizgnęłam się z objęć mojego chłopaka tak, by go nie obudzić. Powędrowałam do łazienki się trochę ogarnąć, ale to nie było do końca możliwe, bo nie miałam grzebienia i innych niezbędnych rzeczy. Ubrałam się tylko w swoje ciuchy i wyszłam.
- Liam, a ty co? – zdziwiłam się.
- Miałem cię odprowadzić, to wstaję. – odpowiedział zaspanym głosem – Hej piękna. – podszedł do mnie i złożył na moich ustach słodkiego buziaka.
- Przecież sama mogę iść. – dodałam, ścieląc łóżko.
- Obiecałem, to dotrzymam słowa. – uśmiechnął się.
- To idź się ubrać, a ja zejdę zrobić coś do jedzenia. – poszłam w stronę kuchni.
Zrobiłam nam płatki i kakao. Usiadłam do stołu. Nagle wparował Harry w samych bokserkach.
- Cześć! – powiedział wesoło.
- Emm… hej. A ty co tak wcześnie na nogach? – zapytałam dalej jedząc.
- Nie wiem, tak jakoś nie mogłem spać. – chwycił butelkę z wodą.
- Aha, no spoko. – zrobiłam obojętną minę i wzdrygnęłam ramionami.
Chciał się usiąść obok w tym samym momencie dotarł Liam.
- Harry! Weź się ubierz! – krzyknął Liam wchodząc do kuchni i zasiadł obok mnie.
- Dobra, idę. – opuścił głowę i pokornie wyszedł.
- Smacznego. – rzekłam uśmiechając się.
- Dziękuję. – odwzajemnił.
- Dziś też nagrywacie? – zapytałam.
- Nie. – pokiwał przecząco głową.
- Ehm.. Liam… Pogadasz dziś z chłopakami o Amy? – rzuciłam nerwowo bawiąc się kubkiem.
- Pewnie. Jeśli chcesz, to możemy to razem zrobić. – chwycił moją dłoń.
- Pracuję. – skrzywiłam się.
- To po pracy wpadnij do nas. A teraz się rozchmurz, bo nie lubię kiedy się smucisz.- miło się uśmiechnął.
- Chodź, zbierajmy się już.
Doszliśmy do Milkshake City.
- Wejdziesz? Rano i tak nie ma klientów. – odkluczyłam drzwi.
- Muszę iść jeszcze na zakupy.
- Aha, no to widzimy się później, tak? – odwróciłam się do niego.
- Mhmm. – dał mi buziaka w policzek i odszedł.
Weszłam do środka, odłożyłam torebkę do szafki, włożyłam na siebie fartuszek i poszłam do lady. Ku mojemu zdziwieniu, przyszedł klient. Obsłużyłam go, potem zrobiłam sobie orzeźwiającego skake’a i wróciłam na stanowisko.
Około 10:30 zawitał Tommo.
- O hej Louis! – uśmiechnęłam się miło – Coś ci podać?
- Jadłem śniadanie przed chwilą. – usiadł przy ladzie.
- To co cię do mnie sprowadza? – trochę byłam zaskoczona.
Przez chwilkę milczał. Jednak potem się odezwał. Głowę, którą wcześniej miał spuszczoną, energicznie podniósł.
- Powiedz mi, czy ja mam szanse u Taylor? Pytam się ciebie, no bo wiesz… jesteście przyjaciółkami… no i pomyślałem… - przerwałam mu.
- Wydaje mi się, że masz szanse. – uśmiechnęłam się.
- Ehm.. ale wykład. – podparł głowę ręką.
- Chciałeś wiedzieć, to już wiesz! – powiedziałam trochę złośliwie.
- No dobra, dziękuję. – wydawał się być zamyślony – A twoim zdaniem jak wielkie są te szanse?
- Po niedzieli była zadowolona, więc sądzę, że duże. A teraz nie siedź tu bezczynnie, bo tak jej nie zdobędziesz. – puściłam mu oko.
- Dzięki, tylko to chciałem wiedzieć. – uśmiechnął się i wybiegł z lokalu.
Po chwili…
- Oczami Taylor -
Właśnie sprzątałam pokój, kiedy przyszedł sms.
„Cześć Tay! Jak kostka? Mam nadzieję, że dobrze, bo przed 17:00 przyjeżdżam po Ciebie i jedziemy do nas do domu. Chyba nie masz nic przeciwko? Do zobaczenia, Louis xxx.”
Na co odpisałam:
„Hej. Z kostką już lepiej J. Będę czekać. Do zobaczenia.:*”.
Uśmiechnęłam się sama do siebie i zajęłam się dalszymi porządkami.
- Oczami Liz - 
Pracę skończyłam jak zawsze o 16:00. Zdjęłam fartuch i pobiegłam na górę. Kiedy weszłam do mieszkania, od razu wskoczyłam pod prysznic i przebrałam się w ciemne dżinsy, jasno błękitną, luźną koszulę, pod nią miałam zwykły biały T-shirt. Włosy spięłam w kitkę, rzęsy maznęłam tylko lekko mascarą. Poszłam coś przegryźć i byłam gotowa. O 16:40 miał być po mnie Lou z Taylor. Założyłam na nogi czarne koturny. A po chwili dostałam wiadomość, że stoją już pod Milkshake City.
Po 15 minutach byliśmy już na miejscu. Zaczęło padać, więc szybko wbiegliśmy do domu. Wszyscy siedzieli w salonie.
- Jesteśmy! – krzyknął Louis.
- Cześć chłopaki. – przywitałam się.
- Cześć Liz. – odpowiedzieli równo.
Podeszłam do Liam’a i złożyłam na jego ustach pocałunek.
- Chłopaki poznajcie Taylor. Taylor to jest Zayn, Niall, Harry. – wskazywał ręką poszczególne osoby.
- Miło nam cię poznać. – odezwał się Niall.
- Louis dużo nam o tobie mówił.. – dodał cwaniacko Zayn, po czym dostał poduszką.
- Dobra… Mamy wam coś do powiedzenia. – oznajmił Liam.
- Będę wujkiem? – wycedził wesoło Louis.
- Hahah, bardzo śmieszne. – Liam posłał mu wrogie spojrzenie – To jest naprawdę ważna sprawa i wcale nie śmieszna. – powiedział poważnie – Liz zaczniesz?
- Mhm… Taylor już po części wie, ale zacznę od początku…
Opowiedziałam im całą historię Amy.
- No właśnie… Teraz tylko pytanie do was, czy chcecie nam pomóc w zebraniu kasy na tą szczepionkę? – zapytał ich Liam.
- Jasne! – krzyknęli chórem.
- Wymyśliłem już, co moglibyśmy dla niej zrobić. – kontynuował.
- Koncert charytatywny! – oświeciło Niall’a.
- No właśnie… - dodał Liam – To ja się wszystkim zajmę. – oznajmił Daddy.
- Zanim zorganizujemy koncert, można iść odwiedzić małą. – powiedziała nieśmiało Tay.
Wszyscy jednogłośnie się zgodzili. Po wspólnej konwersacji, zwróciłam się do mojego chłopaka.
- Liam odprowadzisz mnie?
- OK. Założę buty i możemy iść.
Pożegnaliśmy się i poszliśmy do mnie.
- Zostajesz u mnie, czy wracasz? – zapytałam wchodząc do mieszkania.
- Hmmm… pomyślmy… jestem zmęczony. Zostaję. – odparł po czym zamknął drzwi.
Odłożyłam klucze na stół. Usiedliśmy na kanapie.
Dochodziła 22.
- Wstawaj. Muszę wyjąć poduszkę dla ciebie. – powiedziałam.
- Ehh… no dobra, już wstaję.
Rzuciłam do niego poduszkę.
- Idę się umyć, a ty ścielisz łóżko. – wystawiłam mu język.
- A ja mam lepszy pomysł. Pójdźmy tam razem! – zbliżył się do mnie, lecz go odepchnęłam.
- Taa, jasne. Niee. – poklepałam go po policzku i poszłam do łazienki.
Umyłam się, założyłam pidżamę (duża, luźna koszulka) i poszłam do sypialni.
Po mnie Liam zajął łazienkę, po czym dołączył położył się obok w samych bokserkach.
- Ahh… jakiego ja mam przystojnego chłopaka. – westchnęłam, dotykając jego torsu.
- Mmm… jaką ja mam seksowną dziewczynę. – poruszył brwiami i przyciągnął energicznie.
Pocałował mnie namiętnie. A po chwili znalazł się nade mną. Przygryzł lekko moją dolną wargę, po czym uniósł lekko i usadowił na jego kolanach. Rękoma błądził po plecach. Byłam pewna, że Liam jest tym jedynym i to z nim chcę to zrobić. Właśnie zamierzał zdjąć mi bluzkę, jednak szybko go odepchnęłam.
Był totalnie zdezorientowany.
- Eee… coś nie tak zrobiłem? – przejął się.
- Nie Liam. – przysunęłam się do niego – Wszystko okej, tylko… chodzi o to, że właśnie mam, yghh, no wiesz. Kurczę, okres mam, no! – w końcu wydusiłam, trochę się zawstydzając.
- I to tylko o to chodzi? – ujął moją twarz w swe dłonie i uśmiechnął się uroczo.
- No tak. – spuściłam wzrok.
- To nie twoja wina przecież. – objął mnie.
Położyliśmy się. Wtuliłam się w Liam’a. Jednak nie mogłam zasnąć. Męczyły mnie myśli z tym, co się mogło wydarzyć. Zastanawiałam się jak bardzo go rozczarowałam.
- Liam śpisz? – szepnęłam.
- Niee, nie mogę zasnąć. – odparł.
- Kochanie, mocno cię zawiodłam? – zapytałam zmartwiona.
- Co ty gadasz? Nie zawiodłaś mnie. Tak długo na ciebie czekałem, to jeszcze poczekam. – pocałował mnie w czoło.
- Dziękuję. – położyłam głowę na jego rozgrzanym torsie – Kocham cię. – powiedziałam, a po chwili oddałam się w objęcia Morfeusza.

_________________________________________________________________________________

Na wstępie przepraszamy za ten rozdział. 
Następny za 2 dni.

Zayn
xoxo