W poprzednim rozdziale:
„- Kocham Cię Liam. – szepnęłam. – Dziękuję
Ci za wszystko.
- Ja Ciebie też Liz. – pocałował mnie po czym
założył mi naszyjnik.
Ta chwila była magiczna. Ponownie się pocałowaliśmy. Chwycił mą rękę i
zaprowadził do wnętrza. Będąc już w środku, Liam szybkim ruchem zamknął drzwi
balkonowe, po czym zdjął z siebie koszulkę. Rzuciliśmy się na łóżko, dalej się
całując…”
Czułam jego bliskość. Przez chwilę
zapomniałam, że jeszcze TEGO nie robiłam. Poniosłam się chwili. Jednak kiedy
Liam zaczął rozpinać mi koszulę i jego dłonie znalazły się na moim brzuchu, coś
we mnie pękło. Nie mogłam. Nie wiem czego, ale się bałam. Bardzo się bałam…
Wstałam szybko z łóżka zakrywając się kocem i pobiegłam do łazienki. Nie
chciałam na niego spojrzeć. Ja chyba się wstydziłam. Spojrzałam do lustra i
powiedziałam sobie w myślach: „Kretynka! Dlaczego znowu uciekłaś!? Czego ty się
do cholery boisz, wstydzisz?!”. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Kochanie, wszystko w porządku? – zapytał
zatroskanym głosem chłopak.
W tym czasie ja zapinałam koszulę.
– Mogę wejść? – chwilę się wahałam po czym
odkluczyłam zamek.
Liam wszedł do środka. Nadal nie potrafiłam
spojrzeć mu w oczy. Wpatrywałam się w czubki swoich palców u stóp, dalej
zapinając guziki. Przyciągnął mnie do siebie lekko i mocno przytulił. Wtuliłam
się w niego. On cmoknął mnie czule w czoło i pogłaskał po głowie. Staliśmy tak
w ciszy przez moment. Potem zdecydowałam się spojrzeć mu w oczy. Uniosłam
głowę.
- Przepraszam. To jest silniejsze ode mnie. –
powiedziałam cicho z przepraszającym wzrokiem.
- Rozumiem. – uśmiechnął się. – Jesteś…
- Zmęczona… - odpowiedziałam.
- Chodź. Wziął mnie za rękę i poprowadził do
jego szafy. Podał mi swoją koszulkę.
- Proszę. Możesz się iść wykąpać, jeśli
chcesz.
- Dziękuję.- pocałowałam jego usta i udałam
się do łazienki.
Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w
moją „piżamkę” i wskoczyłam pod kołdrę obok Liam’a. Dałam mu dużego całusa na dobranoc i wtulona
w niego zasnęłam.
- Oczami Taylor –
Podczas drogi do małej Amy strasznie rozbolała
mnie kostka. Pewnie dlatego, że nie zażyłam tabletki na czas… No ale mówi się
trudno. Louis zauważył, że coś jest nie tak i od razu stwierdził, że nie chce
abym się męczyła. Dlatego postanowiliśmy wysiąść przy moim wieżowcu i poszliśmy
do mnie do mieszkania. W sumie to Lou mnie tam zaniósł… Gdy weszliśmy od razu zażyłam
leki, a opiekuńczy Tommo kazał mi się położyć. Niestety ból nie ustawał.
- Louis dziękuję, że ze mną tu przyszedłeś. –
zwróciłam się do niego.
- Daj spokój. Przecież to nic takiego. –
uśmiechnął się miło.
- Niby nic, ale nie musiałeś.
- Wiem, ale chciałem. – usiadł koło mnie.
Trochę się zawstydziłam. Nie spodziewałam się
takiej odpowiedzi. Wcześniej cały czas przynosił mi to herbatkę, to odnosił
szklankę. Po chwili znów poszedł do kuchni po czekoladki, potem po coś jeszcze…
- Powinnaś się bardziej pilnować. – po chwili
stwierdził.
- Przecież ja nic takiego nie robię… -
przewróciłam oczami.
- Tylko chodzisz sobie cały czas po
mieszkaniu, jak nie swoim, to naszym.– spojrzał na mnie z politowaniem.
- Oj, to co?! Mam leżeć i nic nie robić?
- Tego nie powiedziałem. Możesz siedzieć. –
wystawił język.
- Ha ha ha. Bardzo śmieszne. – powiedziałam
dość poważnie, a on w zamian dostał poduszką w twarz.
- Ei! – zdziwił się z lekka. – Tak pogrywasz?
– poruszył znacząco brwiami.
- A tak! – tym razem to ja mu pokazałam
język.
Odrzucił mi poduchę.
- W cierpiącego rzucasz?! - oburzyłam się teatralnie.
- Chyba udającego cierpiącego. – zaśmiał się.
- Taaak? A po co niby miałabym udawać? –
uniosłam się do pozycji siedzącej i odepchnęłam go tak, że upadł na plecy na
kanapę.
- O ty bestio! – zakrył twarz rękoma.
- Boisz się o tą swoją śliczną buźkę? –
zapytałam z triumfem w głosie.
- Śliczną? – wychylił się spoza swoich dłoni
na chwilę patrząc na mnie zalotnie.
Znów się troszkę zawstydziłam, bo to nie
miało tak wyjść. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć i szybko znów rzuciłam go poduszką.
- Powiesz mi dlaczego miałabym udawać? –
chciałam się nad nim pochylić, ale pech chciał, że noga mi się zsunęła z
krawędzi kanapy i jak ostatnia niezdara upadłam na dywan.
Oboje wybuchliśmy śmiechem.
- Choć, pomogę ci. – wystawił do mnie rękę.
Skorzystałam z okazji i zamiast się podnieść,
pociągnęłam go i on także upadł. Wtedy po prostu się zwijałam ze śmiechu.
- Aleś ty dowcipna? - pokręcił głową śmiejąc się.
- No widzisz, nie tylko ty potrafisz być
zabawny. – mówiłam przez śmiech.
- Mmm, jakich ja się tu ciekawych rzeczy
dowiaduje o sobie. – był pochylony nade mną.
Uśmiechnął się pod nosem. A ja dopiero po
chwili zaczaiłam, że znów strzeliłam gafę.
- Już lepiej nic nie będę mówić. – położyłam
dłoń na ustach i odwróciłam wzrok.
- Dlatego udajesz, żebym się Tobą opiekował.
– poruszył zalotnie brwiami.
- Co?! – krzyknęłam. - Chyba sobie żartujesz!
- Wcale nie żartuję. – wyszczerzył się.
- Nie prosiłam Cię o to. – patrzyłam mu
prosto w oczy.
Atmosfera także się zmieniła. Z zabawnej w bardziej
poważną.
- Sam chciałem. – poczułam się trochę niezręcznie
– Wiesz, że masz piękne oczy? – dodał.
- A skąd wiesz, skoro mam je zasłonięte przez
grzywkę? – zaśmiałam się.
- Bo widzę je codziennie przed zaśnięciem. –
uśmiechnął się uroczo.
Odgarnął mi delikatnie włosy z policzka i
musnął moje wargi. Spojrzał mi głęboko w oczy i znów pocałował. Tym razem
pewniej, namiętniej. Odwzajemniłam pocałunek. Nie chciałam dłużej czekać.
Podobał mi się, i był inny niż wszyscy faceci. Trwaliśmy w tym pocałunku naprawdę
długo. To była dla mnie długo wyczekiwana chwila.
…
Kiedy się od siebie oderwaliśmy, spojrzał na
mnie z zadowoleniem.
- A to kolejny argument na to, że tylko
udawałaś. – uśmiechnął się cwaniacko poruszając brwiami.
Wstał. W tym momencie próbowałam się podnieść,
ale ból się odezwał. Syknęłam po czym z powrotem wylądowałam na podłodze.
Zakryłam twarz ręką.
- Nie musisz już udawać. – zaśmiał się.
Już nie mogłam wytrzymać. Wkurzyłam się.
– Bez tego mnie zdobyłaś. – dodał.
Chociaż ból, jak tylko ponawiałam próbę
wstania nasilał się, dałam radę usiąść na kanapie.
- Louis! Wcale nie udawałam i nie udaję.
Jeśli sobie żartujesz to raczej ci to nie wyszło, bo tylko mnie zdenerwowałeś!
A teraz, jeśli nadal jesteś chętny do pomocy, przynieś mi ten ostatni raz tabletkę
przeciwbólową i szklankę wody do popicia, bo obiecuję, że jak tego nie zrobisz
to zwariuje!
- Przepraszam, nie chciałem żeby tak wyszło.
– wydawał się być przejęty całą sytuacją.
Szybko przyniósł to co prosiłam.
– Proszę, ale wydaje mi się, że nie powinnaś
jeszcze brać kolejnej tabletki. – usiadł obok.
- Daj i nie marudź. – byłam naprawdę
wkurzona.
Połknęłam lek i się położyłam.
- Chyba nie będziesz się na mnie długo
gniewała, hmm? – zrobił słodkie oczka.
- Nie wiem, zastanowię się. – powiedziałam
obojętnie włączając TV.
Tak naprawdę już się nie gniewałam, ale
chciałam go trochę potrzymać w niepewności.
Usiadł na podłodze przede mną. Nie zwracałam
na niego uwagi i próbowałam się powstrzymać się od śmiechu. Próbował
wszystkiego, chwytał mnie za rękę, wchodził mi cały czas w ekran, mówił do
mnie. Ja mu nie odpowiadałam, odsuwałam się patrząc ciągle w TV, wyciągałam się
z jego objęć. Powoli wymiękałam i prawie wybuchłam śmiechem. Ale był
sprytniejszy, wziął pilota i wyłączył mi
TV.
- Ei! – oburzyłam się teatralnie przy tym
siadając.
- W końcu! – krzyknął.
- Co w końcu? – spojrzałam na niego trochę
jak na głupka.
- Zastanowiłaś się już? – jego usta
przypominały kształt banana.
- Hmmm, pomyślmy.. – udałam zamyśloną. – Nie!
– powiedziałam pewnie, wstałam energicznie z kanapy i zabrałam mu pilota z
ręki.
- To w takim razie pomogę ci. – znów wyrwał
mi z ręki urządzenie i położył na ławie.
Po czym zbliżył się do mnie i gwałtownie
przyciągnął do siebie. Objął mnie w pasie i pocałował czule. Chwilę się
całowaliśmy, następnie zapytał:
- Już się na mnie nie gniewasz? – przygryzł
lekko swoją dolną wargę.
- Wcale się na ciebie nie gniewałam,
głuptasie. – zaśmiałam się i tym razem to ja go obdarowałam buziakiem.
2 godz. później…
- Nie zgłodniałeś czasem?
- Trochę. – odpowiedział po chwili.
- Zrobię kolację. – wstałam i udałam się do
kuchni.
- Lepiej jakbyś została jeszcze chwilę przy
mnie bo zaraz muszę wracać. – usłyszałam.
- Głodny nigdzie nie pójdziesz. – odparłam.
…
- Dziękuję za pyszną kolację. Ale się
najadłem. – westchnął.
- Proszę bardzo. – rzekłam popijając herbatę.
- To ja się będę zbierał. – odezwał się
wstając i zaniósł swój talerz do kuchni – Pewnie jesteś już zmęczona, coo? –
szedł w kierunku swoich butów.
- A może zostaniesz na noc? – spytałam
niepewnie.
- A chcesz? – odwrócił się na pięcie.
- Bardzo. – kiwnęłam głową.
- No to chętnie. – puścił mi oczko.
- To idę sprzątać. – i udałam się do kuchni,
w przelocie dając mu buziaka w policzek.
- Taylor? – zawołał.
- Tak?
- Ja tylko szybko pójdę do sklepu, po kartę,
ok.?
- Spoko. – uśmiechnęłam się i zajęłam się
kuchnią.
W czasie kiedy Louis był w sklepie ja
zdążyłam ogarnąć z większa mieszkanie i wykąpałam się.
- Już jestem. – usłyszałam jak drzwi się
zamykają.
- OK. – otwarłam drzwi od łazienki,
rozczesując włosy.
- Ooo, już wykąpana. – poruszył zalotnie
brwiami.
- Taak. Już ci udostępniam miejsce. – puściłam mu oko i wyszłam z pomieszczenia.
Pościeliłam nam łóżko i położyłam się
wygodnie. Po dłuższej chwili do pokoju
wszedł Tommo w samych bokserkach. Wyglądał nieziemsko. Ta klata aa, mmmm.
Uśmiechnęłam się pod nosem i rzekłam:
- Mmm, co za ciałkoo. – położył się obok mnie
i objął ramieniem.
- To samo mógłbym powiedzieć o tobie. –
zaśmiał się.
Ułożyłam swoją głowę na torsie Louisa.
- Dobranoc. – powiedziałam.
- Dobranoc. – dał mi całusa w czoło. Wtuliłam
się w niego. Byłam tak zmęczona, że nie wiem kiedy zasnęłam.
_________________________________________________________________________________
Witajcie! Dziś ONE DIRECTION robiło TWITCAMA,
ale kurde nie mogłyśmy odtworzyć tej strony. Pewnie jak większość, przynajmniej
na One Direction Polska. A tak chciałyśmy widzieć!!!!!!!! Szlak by to, noo!
Dobra, a co do rozdziału, to macie dalszą
część. Zacieszacie tak jak ja z Zuz? ;p dziękujemy za poprzednie komentarze.
Fajnie, że chciało Wam się skomentować, by zobaczyć rozdział.
Na marginesie: Po prawej stronie na pasku,
wstawiłyśmy ankietę dotyczącą właśnie tego czy czytacie czy nie. Byłybyśmy
wdzięczne, gdyby każdy z Was zagłosował. To ważne dla nas. Z góry dziękujemy.
Tak, no to przyszedł czas na ważne info:
Zaczyna się rok szkolny i ze względu na to w tym okresie rozdziały będą
pojawiały się mniej więcej co tydzień. Mamy nadzieję, że to Was nie zniechęci
do czytania i zrozumiecie nas w pewnym stopniu. Za to będziemy się starały, aby
rozdziały były długie. Kolejny dodamy może w niedzielę, a może w poniedziałek.
Jeszcze zobaczymy. Jedno jest pewne – musi być co najmniej 13 komentarzy.
Tsaaaa znowu się rozpisałam, no ale cóż ;p
Bye, Directioners
xoxo