Kiedy się obudziłam Liam jeszcze spał. Na
zegarku dochodziła 14. Wydostałam się z jego objęć, tak by go nie obudzić.
Poszłam do łazienki wziąć szybki prysznic. Następnie ubrałam luźną koszulkę i
szorty. Po wysuszeniu, włosy upięłam w nieogarniętego koka i udałam się do
kuchni uszykować śniadanie.
Gdy już było gotowe, wróciłam obudzić
królewicza. Delikatnie musnęłam jego wargi.
- Cześć kochanie. – przywitałam go uśmiechem.
- Mmm, mógłbym się tak budzić codziennie. –
rzekł przeciągając się.
- Śniadanie gotowe.
- Jesteś cudowna. – uśmiechnął się, po czym
mnie pocałował.
…
- Było pyszne. – wyszczerzył się.
- No raczej, w końcu ja robiłam. – pokazałam
mu język.
Wrzuciłam brudne naczynia do zmywarki, a Liam
w tym czasie poszedł się odświeżyć. Położyłam się na kanapie i włączyłam TV. Po
dłuższej chwili Liam wrócił i położył się obok.
- To jakie plany na dziś? – zapytał.
- Wiesz…. tak sobie pomyślałam, że może
odwiedzilibyśmy Amy? – spojrzałam na niego pytającym wzrokiem.
- Świetny pomysł. Chętnie ją poznam. –
uśmiechnął się.
- Na pewno się ucieszy.
- Może chodźmy póki nie pada, hmm? Bo chyba
zanosi się na deszcz. – wstał i zajrzał przez okno.
- Faktycznie, nieciekawie. – przytaknęłam –
to idę się uszykować.
Dałam mu całusa i poszłam do łazienki.
Zrobiłam lekki makijaż, włosy splotłam w
warkocza. Założyłam wcześniej wybrane niebieskie rurki, fioletową bluzkę z
krótkim rękawem, czarny, długi sweterek i trampki. Potem tylko napiłam się soku
i mogliśmy wychodzić. Jakieś 30 minut później byliśmy już w domu.
…
Jak tylko pokazałam się w drzwiach,
dziewczynka wpadła mi w ramiona.
- Cześć mała! – złożyłam na jej policzku
ogromnego całusa – Stęskniłaś się za mną?
- Baaardzo! – prawie krzyknęła.
- Dzisiaj przyszłam z moim chłopakiem. –
wskazałam na niego ręką – Ma na imię Liam.
- Hej Amy. – uśmiechnął się ciepło.
- Dzień dobry. – powiedziała niepewnie.
- Nie musisz się go bać. – zaśmiałam się.
- Chyba nie jestem, aż taki straszny, co? –
zapytał śmiesznie poruszając brwiami.
- Niee. – uśmiechnęła się dziewczynka.
Po chwili obaj znaleźli wspólny język.
…
W tym samym czasie…
- Oczami Taylor -
„ Louis wczoraj mówił, że będzie koło 16, a
dochodzi 17. Może zapomniał? Nawet nie mam do niego numeru, żeby zadzwonić. A
jeśli coś mu się stało? Taylor! Nie myśl tak nawet. Pewnie w ogóle nie chce się
spotkać. Szkoda, taki fajny facet.”
Moje rozmyślania przerwał dzwonek do drzwi.
- Cześć! Przepraszam cię strasznie za to
spóźnienie, ale takie korki w mieście, że naprawdę trudno się gdziekolwiek
dostać. – wszedł do środka.
- Nic się nie stało. – powiedziałam – Prawdę
mówiąc, myślałam, że zrezygnowałeś. – trochę się zmieszałam.
- Z czego? Ze spotkania? – zdziwił się – Tak
łatwo się mnie nie pozbędziesz. – pokiwał głową.
- Achh, no to rozgość się w takim razie. –
wskazałam mu salon – Chcesz coś do picia?
- Woda wystarczy.
- OK. Zaraz przyniosę.
…
Tym czasem w domu dziecka…
- Oczami Liz -
Mała podeszła do mnie i zapytała:
- Czemu mi nic nie powiedziałaś, że chodzisz
z chłopakiem z One Direction? – oburzyła się.
- To ty ich znasz? – zdziwiłam się.
- Tak. To najlepszy zespół na świecie! –
krzyknęła radośnie.
Zrobiło mi się głupio. W końcu Amy uwielbiała
ten zespół, a ja o nich nic nie wiedziałam do czasu kiedy Liam mi oznajmił.
Podśpiewywała ich piosenki, podskakując
radośnie.
- Jeśli chcesz, mogę przyprowadzić tutaj cały
zespół. Albo pójdziesz kiedyś z nami do nas, do domu. Co ty na to? – zapytał
się jej Liam.
- Pewnie! – uwiesiła się mu na szyi.
Zaczęli szaleć po całym pokoju. Naprawdę
świetnie się dogadywali. Postanowiłam im nie przeszkadzać.
…
U Louisa i Taylor.
- Oczami Lou -
Taylor przyniosła przekąski i wodę. Usiadła
obok mnie. Zaczęliśmy rozmawiać:
- Jak tam kostka?
- Dzięki tabletkom, maściom itd. już lepiej.
– uśmiechnęła się.
- To dobrze. – odwzajemniłem.
- Dziękuję jeszcze raz za wczoraj. – spuściła
wzrok.
Nerwowo bawiła się rogiem poduszki.
- Ile razy będziesz mi jeszcze dziękować? –
zaśmiałem się.
- Tylko tyle, ile będzie trzeba. – znów
obdarzyła mnie uśmiechem.
- No to już wystarczy, bo czuję się trochę
niezręcznie.
- No dobrze. – zgodziła się.
- Ciekawe jak tam Liz i Liam.
- Czy żyją? – zaśmiała się.
- No właśnie. – śmiałem się razem z nią.
- Masz jakiś pomysł na dzisiejsze popołudnie?
– zapytała po chwili.
- Nie wiem. Może zagrajmy w jakąś grę, czy
coś. Filmy są już trochę przereklamowane – stwierdziłem.
- Nie mam zbyt dużego wyboru, ale z tego co
pamiętam to chyba posiadam Scrabble.
- Ooo, dawno nie grałem.
- To poczekaj, zaraz przyniosę. – wstała i
poszła do innego pomieszczenia.
- Oczami Liz -
Wkrótce podeszła do mnie opiekunka i powiedziała,
że musimy kończyć odwiedziny, bo kolacja na stole. Nie mogłam nic temu
zaradzić, w końcu takie zasady. Zawołałam Liam’a i Amy.
- Amy na nas już czas. – zwróciłam się do
dziewczynki.
- Łeee, szkoda. Ale przyjdziecie jeszcze? –
spojrzała na Liam’a z nadzieją w oczach.
- Oczywiście, że tak. Tylko nie wiem kiedy. –
odpowiedziałam.
- Postaramy się jak najszybciej tu zawitać. –
uśmiechnął się Liam.
- No chodź tu do mnie. – przytuliłam ją – Do
zobaczenia!
- Cześć mała! – pogłaskał Amy po plecach.
- Papa – pokiwała nam na pożegnanie i
wyszliśmy.
Byliśmy już kawałek od przytułku. Szliśmy
trzymając się za ręce.
- Świetna jest ta mała. Mimo choroby cały
czas się uśmiecha, a to daje tyle energii.
- Polubiła cię, wiesz? – powiedziałam z
radością w głosie.
- Ja też ją strasznie polubiłem. Nie
wyobrażam sobie jej nie pomóc.
- Właśnie, wczoraj mówiłeś cos o jakimś
planie? – zmarszczyłam czoło.
- Chcę zorganizować koncert charytatywny dla
Amy. Myślę, że dam radę, ale jest pewien problem. – skrzywił się.
- Gadałem o tym z Paulem, potrzeba 2
miesięcy, żeby wszystko zorganizować.
Puściłam jego dłoń i zmartwiona usiadłam na
ławkę znajdującą się na alei, po której właśnie szliśmy.
- Postaram się to jakoś przyspieszyć, ale
niestety to nie tylko ode mnie zależy. – objął mnie ramieniem i złożył czuły
pocałunek na moich ustach.
Przy nim zapominałam o wszystkich
nieprzyjemnych sytuacjach.
…
- Oczami Taylor -
- Ej no! Nie ma takiego słowa! – oburzyłam
się.
- No, ale nie mogę nic innego wymyślić.
Proszę, zaliczmy je. - spojrzał z miną szczeniaczka.
- To już kolejny raz kiedy przymykam oko!
- No i ostatni! – prosił dalej.
- Ehh, dobra. Szczerze mówiąc, to nie chce mi
się już wymyślać tych słów.
- To co? Kończymy?
- Taa. – pokiwałam twierdząco głową –
Zgłodniałam, chcesz kanapki?
- Jeśli ci się chce robić, to poproszę. –
wyszczerzył się.
- OK. To sprzątaj grę, a ja uszykuję kolację.
– udałam się do kuchni.
Po chwili poczułam „czyjeś” ręce na swoich
biodrach. Podskoczyłam i niechcąco upuściłam nóż. Zza pleców usłyszałam śmiech.
Odwróciłam się na pięcie.
- Lou chcesz, żebym zawały dostała? –
położyłam dłoń na klatce piersiowej.
- Hahah, przepraszam, ale nie mogłem się
powstrzymać. – dalej się śmiał.
- Ty, ty, ty! – zaczął uciekać, a ja
zapominając o skręconej kostce zaczęłam gonić go po całym domu.
Wzięłam poduchę i rzuciłam w jego stronę.
Wtedy odezwało się kontuzjowane miejsce. Gwałtownie usiadłam na sofie.
- Oczami Louisa -
Zauważyłem, jak Taylor opada na kanapę.
Podszedłem do niej i zasiadłem obok.
- Przepraszam, mocno boli? – zmartwiłem się.
- Nic się nie stało. To ja cię goniłam jak
głupia ze skręconą kostką. – trzymała się na nogę.
- Zachowałem się jak kretyn. Jaa… -
westchnąłem.
- No przecież nic mi nie jest. Za chwilkę
przestanie boleć. – uśmiechnęła się i położyła rękę na moim ramieniu.
Poczułem jak ciepło ogarnia moje ciało. To
było niesamowite uczucie. W tym samym momencie spojrzeliśmy na siebie.
Patrzyłem jej prosto w oczy. Były takie piękne. Chciałem działać, ale Taylor
nagle odwróciła głowę i odsunęła się. Nie chciałem naciskać, dlatego zostawiłem
to tak jak było.
- Idę dokończyć kanapki.- chciała wstać, ale
jej przeszkodziłem.
- Zostań, ja dokończę. – puściłem jej oko i
udałem się do kuchni.
- Oczami Liz -
Wróciliśmy do domu ok. 20. Zrobiłam nam
kolacje i zaniosłam do salonu. Liam włączył TV. Podczas konsumowania przeze
mnie sałatki rozmawialiśmy o sytuacji Amy.
- Może kiedyś zabralibyśmy do niej w odwiedziny
chłopaków, co ty na to? – zapytał.
- Jeśli będą chcieli to nie ma sprawy. –
zgodziłam się – Dla Amy to będzie świetna przygoda. - uśmiechnęłam się.
Po chwili dodałam:
- Liam, nie mogę w to uwierzyć, że jej
zostało kilka miesięcy życia. – posmutniałam.
Ode chciało mi się jeść. Błądziłam widelcem
po talerzu.
- Zdobędziemy te pieniądze na szczepionkę,
słyszysz? Będzie żyła! – podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.
Czule głaskał mnie po głowie i pocałował w
czoło.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. –
dodał.
Chwilę pomilczeliśmy, po czym wróciliśmy do
jedzenia. Tak zleciała nam godzina. Potem położyliśmy się na kanapie i
oglądaliśmy jakiś film.
Nagle zadzwonił telefon Liam’a. Odebrał.
- Niall, spokojnie, jestem u Liz. –
usłyszałam – Dobrze, kupię… A skąd mam wiedzieć gdzie jest Tommo?.... U
Taylor?! – zdziwił się, a ja uniosłam głowę patrząc na niego pytająco – Dobra,
zaraz do niego zadzwonię… Na razie. – rozłączył się.
- Co u Taylor? – od razu wycedziłam.
- No bo Tommo prawdopodobnie u niej jest. –
był zaskoczony.
- Ooo, ciekawe. – uśmiechnęłam się znacząco –
Co chciał Niall?
- Żebym kupił mu coś do jedzenia, jak będę
wracał.
- Haha, on zawsze jest niedożywiony. –
zaśmiałam się.
- On całe życie jest głodny… Przepraszam cię,
muszę zadzwonić do Lou. – wstał z kanapy.
- OK.
…
- Oczami Lou -
Jedliśmy już dokończoną przeze mnie kolację,
kiedy zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu widniało zdjęcie Liam’a.
Lou: Co jest Liam?
Liam: Jesteś u Taylor?
Lou: No, a co?
Liam: Nic tak tylko pytam, bo ja jestem u Liz
i Nialler dzwonił, żebym zrobił zakupy, bo jak zwykle nie ma nic w lodówce. To
mógłbyś po mnie wpaść i pojechalibyśmy do marketu?
Lou: Aha no dobra, to będę po ciebie za jakieś
20 minut, ok.?
Liam: Okej.
Rozłączyłem się.
- Wiesz, miło było, ale muszę już lecieć. –
powiedziałem – Zobaczymy się jeszcze? – zapytałem z nadzieją, że będzie
chciała.
- Pewnie. – uśmiechnęła się.
Wymieniliśmy się numerami telefonów i udałem
się do drzwi.
- Dziękuję za odwiedziny. – rzekła posyłając
mi ciepłe spojrzenie.
- Ja dziękuję za świetne popołudnie i
wieczór. – uśmiechnąłem się – Zdzwonimy się? – odpowiedziała, kiwając
twierdząco głową – To do zobaczenia. Trzymaj się. – przytuliłem ja na
pożegnanie i wyszedłem.
…
- Oczami Liz –
Jeszcze chwilę leżeliśmy przytuleni na sofie,
a potem Liam dostał sms’a, że Louis już na niego czeka. - No to żegnaj piękna. –
przytulił mnie czule.
Nic nie odpowiedziałam tylko wtuliłam się w
mojego chłopaka. Obdarowałam go jeszcze buziakiem i wyszedł.
Od razu poszłam się wykąpać, następnie
powędrowałam do łóżka.
- Oczami Taylor -
Po wyjściu Louisa posprzątałam trochę w domu,
poszłam wziąć szybki prysznic, zażyłam leki na kontuzję i poszłam spać. Długo
myślałam o dzisiejszym dniu, ale w końcu udało mi się zasnąć.
_________________________________________________________________________________
Hej wszystkim! :) I co powiecie na ten
rozdział? Nawet długi wyszedł. ;P Dziś chciałybyśmy Was wszystkich poprosić,
żebyście pod każdym przeczytanym rozdziałem zostawiły komentarz. Nawet jeśli
się rozdział nie podobał. Każda opinia mile widziana. No i fajnie byłoby,
gdybyście w tych swoich komentarzach napisały w kilku zdaniach co wam się podobało
w danym rozdziale, a co nie za bardzo. Naprawdę byłybyśmy wdzięczne.
Dziękujemy za ponad 1500 wyświetleń i
ostatnie komentarze! Cieszymy się, że te nasze wypociny komuś się podobają. Miłe
uczucie.:)
CZYTASZ = SKOMENTUJ! ;)
Następny za dwa dni.
Bye, Directioners
xoxo
Bardzo fajne opowiadanie o 1D ; ). Będę tu czesciej wpadać. jeśli będziesz miała czas wpadnij do mnie i skomentuj : http://anotherverra.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSuper, że coś się rozkręca między Lou i Taylor! ;3 Fajnie by było gdyby pozostali członkowie pojawiali się częściej. ;3 Pozdrawiam i czekam na następny. ;)
OdpowiedzUsuńwiecznie niedożywiony Nialler xD fajnie piszecie ale jednak trochę brakuje mi Hazzy i Zayna
OdpowiedzUsuńogółem fabuła bardzo dobra ale jednak brakuje trochę Harolda, Niallera i Dj'a Malika ;P
OdpowiedzUsuńNo spokojnie. To na razie początek... ;D
Usuńjaki długi ! ja pierdziele ! < hahah >
OdpowiedzUsuńświetny, uwielbiam takie.
i zgodze się z Dominiką bo fajnie jakby był też Niall, Harry i Malik *.*, ale wierze na słowo, że to początek ; d
kocham <333
''Chyba nie jestem, aż taki straszny, co?'' --> chciałabym, żeby mój chłopak był tak straszny jak Liam<3
OdpowiedzUsuńCudownie, wzruszający ten cały wątek z domem dziecka. Strasznie się spieszę na spotkanie, a mimo to ciągle tu siedzę i czytam WASZE OPOWIADANIE :D
Ciężko się oderwać, serio.
A w tym rozdziale podobało mi się...WSZYSTKO?!
Pozdrawiam i zapraszam do mnie xxx
http://one-direction-and-ammie.blogspot.com
Świetny rozdział!! ^^ Twoje opowiadanie jest genialne! :3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział i zapraszam do siebie :)
Uwielbiam takie rozdziały ;D
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba ;)
http://my-life-is-suck.blogspot.com/