3 dni
później…
Mieszkanie,
praca, mieszkanie, praca… Tak przebiegły ostatnie trzy dni. Na szczęście dzisiaj
miało być inaczej. W końcu impreza urodzinowa Taylor! Do pracy wstałam o 6:30.
Umyłam się, ubrałam granatową bluzkę w białe paski do tego czerwone rurki i
białe trampki. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a twarz pozostawiłam naturalną. Zjadłam
śniadanie i poszłam do pracy. Tego dnia strasznie mi się dłużyło. To pewnie
przez to, że nie mogłam się doczekać przyjęcia.
Dopiero
o 14:00 przyszło więcej klientów. Za to o 15:00 zaświeciło pustkami. Z tego to
powodu Joe puścił mnie godzinę wcześniej.
Pobiegłam
na górę. I od razu poszłam do łazienki wziąć gorącą kąpiel. Później udałam się w
poszukiwaniu swoich czarnych szpilek. Następnie wyprostowałam włosy, lekko
natapirowałam. Zrobiłam makijaż, podkreślając oczy konturówką. Dochodziła 17,
więc postanowiłam założyć już sukienkę. Po chwili namysłu wybrałam jednak
różową.
Na nogi
włożyłam szpilki. I byłam gotowa.
Spojrzałam
na godzinę w telefonie. Za chwilkę powinien przyjść Liam. Miał iść do jubilera
i wybrać coś dla Tay. Kazałam mu kierować się z myślą jakby kupował coś dla
swojej ukochanej. Po chwili „ktoś” zapukał do drzwi. Otworzyłam je i ujrzałam jakże
przystojnego Liam’a. Miał na sobie dopasowany czarny garnitur i białą koszulę,
nie miał, żadnej muszki, ani krawata. Po zabójczej fali jego nowych perfum przeszła
mnie gęsia skórka.
- Hej. –
witając dałam mu buziaka w policzek.
Chwilę
czekałam na słówko „cześć” z jego strony, lecz się nie doczekałam. Stał w
drzwiach i się nie odzywał. Mierzył mnie cały czas wzrokiem od góry do dołu.
-
Chciałam ci bardzo podziękować za sukienkę, jednak postanowiłam wybrać tą. –
okręciłam się - Nie gniewasz się? – nic nie odpowiedział - Liam – pomachałam mu
przed oczami.
Wszedł
do środka.
- Ej.
Powiesz coś w końcu? – zaśmiałam się.
- Liz,
wyglądasz…. wyglądasz pięknie, seksownie, nieziemsko. – wreszcie wydusił.
- Eh,
dziękuję. – zarumieniłam się – Pochwal się co kupiłeś Tay.
- Yyy,
no tak, dopiero po godzinie zdecydowałem się na to – otworzył pudełeczko, a w
nim było…
- Liam,
to, to są perły? – wlepiłam gały w cudeńka.
- Tak,
jak myślisz spodobają się jej?
- Umrze z
wrażenia – zaśmiałam się – Yyyy, ile ci wiszę? – zapytałam niepewnie.
- Hę? –
zdziwił się.
- No ile
kasy ci oddać.
-
Przestań. Nic nie musisz oddawać. Chodźmy już lepiej, bo się spóźnimy. – złapał
mnie za rękę.
- Potem
i tak się rozliczymy.
- Rozliczmy
się teraz. Chcę buzi. – wskazał palcem policzko.
Podeszłam
do niego, lekko uniosłam się na palcach i mocno pocałowałam wskazane miejsce.
- No to
teraz możemy już iść. – uśmiechnął się.
- Idziemy,
idziemy. Tylko wezmę torebkę i marynarkę. A ty w tym czasie zetrzyj szminkę. –
zaśmiałam się.
…
Na
rozpoczęcie weszliśmy w samą porę. Na scenie stała Taylor i dziękowała
wszystkim zgromadzonym za przybycie. Zespół zagrał jakiś kawałek, a zaproszeni
goście w tym czasie składali życzenia naszej jubilatce. W końcu nastała nasza
kolej.
- A więc
życzę ci czułej miłości – poruszyłam znacząco brwiami - nieznikającego
uśmiechu, samych sukcesów, zero porażek, a tak ogólnie to szczęścia – Liam w
tym czasie robił za chórek i śpiewał „Happy Birthday”.
Dałam
jej buziaka w policzek, a Liam podał jej prezent. Taylor miała przez cały czas
zaszklone oczy.
-
Dziękuję! Kochani jesteście. – ucieszyła się. – Nie uciekajcie stąd, ok.? Ja
tylko pójdę zanieść prezenty we właściwe miejsce i zaraz wracam.
-
Dobrze. Poczekamy. – oznajmiłam.
Zajęliśmy
wyznaczone nam miejsce. Poznaliśmy się z gośćmi, którzy siedzieli z nami przy
stoliku. Zrobiła się całkiem miła atmosfera. Liam przy okazji rozdał kilka
autografów, porobił zdjęcia. „Czy tylko ja jestem taka zacofana?” – pomyślałam.
Impreza rozkręcała się. Z początku nie tańczyliśmy, ale potem…
- Zatańczymy?
– zaproponował.
-
Pewnie. – zgodziłam się.
W
prawdzie czekałam na to pytanie od początku imprezy, ale nie chciałam się
narzucać. W końcu to ON jest mężczyzną.
Świetnie
się z nim bawiłam. Szaleliśmy na parkiecie jak małe dzieciaki w przedszkolu.
Zatańczyliśmy
trzy kawałki. Później Liam poszedł po drinki.
W tym
samym czasie muzyka przestała grać. Taylor wyszła na scenę. Po chwili światła
zostały skierowane na mnie. Nie wiedziałam co się dzieje. Długo nie musiałam
czekać na wyjaśnienie.
-
Kochani. Korzystając z okazji moich chciałam podziękować mojej przyjaciółce za
wszystko co dla mnie zrobiła. Kiedy ją poznałam, myślałam, że mam najgorsze
życie na świecie. Jednak okazało się, że to ona doświadczyła więcej złego niż
ja. Ale mimo tego nie poddała się. Jest teraz silną, samodzielną dziewczyną.
Wspaniałą, pomocną, niezastąpioną dziewczyną, która zawsze potrafi podnieść na
duchu i nigdy nikogo nie rani. Liz, kocham cię najmocniej na świecie. Dziękuję,
że jesteś! – obie się rozkleiłyśmy.
Taylor
natychmiast do mnie podbiegła i mocno przytuliła. Brawa cały czas nie ustawały.
- Taylor
to ja ci dziękuję. – wyszeptałam jej do ucha.
Oderwałyśmy
się od siebie. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się ciepło. Zespół zaczął grać,
a goście dalej się bawili.
- Gdzie
masz Liam’a? – zapytała rozglądając się.
-
Poszedł po coś do picia.
- To
chodźmy do niego.
Skierowałyśmy
się do barku.
Ktoś
chwycił mnie za rękę.
- Witaj
Liz. – powiedziała wysoka, niebieskooka blondynka.
- Cześć.
Znamy się? – wyciągnęłam do niej rękę.
-
Hahaha, nie poznajesz mnie? – odsunęła rękę.
- A
powinnam? – zmarszczyłam czoło.
- Nic
się nie zmieniłaś, nadal jesteś taka głupia. – wtedy mnie olśniło.
To była Caroline.
Ona najbardziej uprzykrzała mi życie. Inni mnie tylko omijali, ale ona musiała
dobić jeszcze bardziej. Wyśmiewała się ze mnie w obecności innych. Wymyślała
niestworzone historie. A najgorsze było to, że potrafiła nabijać się z mojej
mamy.
- Caroline
daruj sobie. – powiedziałam cicho.
Wszystkie
wspomnienia wróciły.
- Oj nie
pozbędziesz się mnie tak szybko. Liam wie jaka z ciebie sierota? Hahaha po co
ja się ciebie pytam, każdy wie, że jesteś nikim, pewnie zadaje się z tobą bo
jest mu żal, no i żeby pisali w gazetach „Liam bohater, koloryzuje życie
niedojdy”. – zaśmiała się.
Wokół
naszej trójki zrobiło się kółko, a muzyka przestała grać. Wszystkie oczy skierowane
w naszą stronę. Moje oczy były pełne łez, które cudem powstrzymywałam.
- Wyjdź,
to zamknięta impreza. Wg jak ty się tu dosta...
-
Zamknij się, nie z tobą rozmawiam. – wtedy Tay osłupiała, zresztą tak jak ja –
może powiesz wszystkim, że twój ojciec to morderca, a matka…
-
Przestań! – znów przerwała jej Taylor.
Poczułam
się jakbym była znów w domu dziecka. Tylko wtedy nikt mnie nie bronił. Słone krople
zaczęły opadać po policzku jedna za drugą.
- O! A pamiętasz
to jak pracowałaś w kuchni? Łooo to dopiero była frajda co niee? - bezczelnie zaśmiała
się klepiąc mnie w ramie.
- Nie
dotykaj mnie – wydukałam.
- Liz, a
jak miał na imię ten, noo wiesz… wiesz, ten który zrobił ci zdjęcie. Jak byłaś
w samej bieliźnie i powiesił w całym budynku? Ahh, ten to miał poczucie
humoru.- patrzyła mi prosto w oczy uśmiechając się żałośnie – czekaj no, tak
się złożyło, że mam to jakże przeurocze zdjęcie – wyjęła z torebki dużą kartkę
i uniosła do góry – patrzcie wszyscy, patrzcie z kim się zadajecie! Przed
państwem dziwka! – ostatnie słowo powtórzyła głośno kilka razy śmiejąc się.
- Ochrona!
– krzyknęła Taylor.
Chciałam
stać się niewidzialna. Nie miałam siły, aby się obronić. Wszystkie oczy
skierowane w moją stronę. Marzyłam o tym, aby to był tylko sen, najgorszy
koszmar.
Nie
wytrzymałam. Odwróciłam się, zasłaniając twarz rękoma. Ujrzałam Liam’a, który jak
się okazało stał cały czas za mną. Był świadkiem tego całego zdarzenia i nic
nie zrobił. Wybiegłam z Sali na dwór. Przez łzy nic nie widziałam, ale cały
czas biegłam. Nie mogłam złapać oddechu, więc usiadłam na ławce obok. Pozwoliłam
łzą swobodnie opadać.
„Myślałam,
że Liam jest inny. Ale on, gdy poznał prawdę, odwrócił się ode mnie.” –
pomyślałam i jeszcze bardziej się rozpłakałam.
- Oczami
Taylor –
Liam
stał jak wryty w podłogę i nie wiedział co cię dzieje. Był totalnie
zdezorientowany. Patrzył na mnie nie wiedząc, co ma zrobić.
- Liam,
na co czekasz!? Biegnij za nią! – krzyknęłam.
- A
jeśli… - przerwałam mu.
- Ona
cię teraz potrzebuje. Leć! – pobiegł.
Miałam
nadzieje, że Liz mu zaufa, a on jej pomoże. Wesprze ją.
W tym
czasie ochrona wyrzuciła z klubu tą debilkę. Muzyka ponownie zaczęła grać, a
goście tańczyć. Wróciłam do reszty. Nie mogłam pozwolić, żeby moja impreza się
rozleciała. Wierzyłam, że Liam sobie poradzi.
- Oczami
Liz. –
- Liz
czemu nic nie mówiłaś? – usłyszałam zdyszany głos Liam’a - Dlaczego nie
powiedziałaś, że jesteś… - przerwałam mu.
- Że co?
Że jestem z domu dziecka? Że w życiu sama musiałam sobie radzić? Że nie miałam
nikogo, wszyscy się ode mnie odsunęli, bo, bo…- nie potrafiłam wydusić z siebie
tego, że mój ojciec jest w więzieniu, a matka przez niego nie żyje.
Zaczęłam
płakać jeszcze bardziej.
- Liz,
proszę nie płacz. Przepraszam. Nie chciałem. – usiadł obok i spuścił głowę.
Wstałam.
- Chcesz
wiedzieć?! Kiedy miałam 5 lat ojciec zabił moją matkę. Byłam tego świadkiem.
Zabił ją, rozumiesz!? Jest zwykłym mordercą i pijakiem! Wylądowałam w domu
dziecka. – z powrotem usiadłam i schowałam twarz w dłonie – Jak byś się czuł,
gdyby wszyscy cię unikali?! Wszyscy się z ciebie wyśmiewają, nikt nie chce się
z tobą zaprzyjaźnić!- teraz spojrzałam mu prosto w oczy - Ja byłam tylko
dzieckiem! Nikogo nie skrzywdziłam!!! Za co to wszystko, co?! Dlaczego wszyscy
mnie tak nienawidzili?! To nie ja zabiłam moją matkę, tylko on! Dlaczego miałam
płacić za jego błędy?!
Przybliżył się do mnie i
przytulił.
- Spokojnie. Jestem przy tobie. –
wyszeptał.
Pocierał delikatnie dłońmi moje
plecy.
- Spokojnie!? Jak mam być
spokojna, co?! – wyrwałam się z jego objęć i stanęłam przed nim.
- Jak
skończyłam 18 lat, kazali mi się
wynosić! Gdzie ja się miałam podziać?! Musiałam błagać dyrektorkę o to, bym
mogła zostać choć kilka miesięcy w tym pieprzonym bidulu! W zamian za dach nad
głową pracowałam tam w kuchni! Czy zdajesz sobie sprawę jakie to było
upokarzające?! Potem doszła do domu
dziecka pewna mała dziewczynka. Jest chora na raka. Od niej też wszyscy się
odsunęli. Ona nie ma tam nikogo!!! Tylko ja jej zostałam! Tylko ja rozumiem co
ona przeżywa! Niedawno dowiedziałam się, że grozi jej śmierć. Jeśli szybko nie
zdobędę 250.000 funtów na szczepionkę to ona umrze, rozumiesz?! Chce jej pomóc,
ale nie mogę!!! Wiesz jak ja się z tym czuję!? Pokochałam tą dziewczynkę jak
nikogo innego!! Ona nie może odejść!!! – rozpłakałam się jeszcze bardziej.
Powoli
traciłam siły, żeby cokolwiek mu tłumaczyć. Przykucnęłam i płakałam, jak wtedy
kiedy dowiedziałam się, że Amy może umrzeć.
On podszedł do mnie i pomógł
wstać. Mocno mnie przytulił. Jego zapach był dla mnie uspokajający.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi o
tym wcześniej?- zapytał z opanowaniem, patrząc mi głęboko w oczy.
- Bo się
bałam właśnie tego! – oderwałam się od niego – Nie chciałam twojej litości!
Jeśli nasza znajomość ma się na tym opierać to chyba nie warto… - spuściłam
głowę i chciałam odejść.
Złapał
mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Podniósł mój podbródek tak, że patrzyłam
mu prosto w oczy.
- Nie
możesz tego tak po prostu zakończyć. Zbyt długo na ciebie czekałem. – jego
źrenice momentalnie się powiększyły i zabłysły.
- Liam,
jesteś pierwszym chłopakiem, któremu to powiedziałam. Znaczy zaufałam ci. Nawet
Joe nie wie o mnie wszystkiego, a zna mnie dłużej niż ty. – spojrzałam na niego
łkając.
-
Dziękuję. – usłyszałam.
Po czym
ujął moją twarz w swoje dłonie. Jego dotyk był dla mnie ukojeniem. Złapałam go
za ręce.
- To
chyba nie jest dobry pomysł. – spuściłam wzrok.
– nie chce tego z litości…
-
Posłuchaj. Od kiedy cię pierwszy raz zobaczyłem w Milkshake City, cały czas
marzyłem o tej chwili.
- O czym
ty mówisz?
- O tym
jak bardzo mi na tobie zależy. Chcę z tobą spędzać każdą wolną chwilę, jesteś
drugą połową mnie. Nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić, nie pozwolę byś
cierpiała. Nie mogę cię stracić. Jesteś dla mnie wszystkim. Chcę ciebie… przy
mnie… – jego dłoń delikatnie gładziła mój policzek, ocierając łzy, które
spływały jedna po drugiej.
-
Właśnie spełniłeś jedno z moich najskrytszych marzeń. – patrzyłam mu głęboko w
oczy.
- Jakie?
Usłyszeć od wschodzącej gwiazdy estrady, że jesteś najważniejszą osobą w jego
życiu? – uśmiechnął się.
Nawet w
takiej chwili potrafił mnie rozbawić.
- Nie. –
cicho się zaśmiałam.
- No to
jakie?
-
Spotkać chłopaka, który mnie pokocha bez względu na wszystko. – wtuliłam się w
niego.
Oderwał
mnie lekko od siebie. Jego dłonie znalazły się na mojej szyi.
- Ale
Liam, jaa… - nie zdążyłam dokończyć.
Chciałam
tylko uprzedzić, że nigdy się nie całowałam.
- Wiem.
– wyszeptał.
Stałam
patrząc mu prosto w oczy. Ręka, którą przed chwilą mnie przyciągnął, była na moim
biodrze. Pierwszy raz poczułam jego oddech na mojej twarzy. Był taki ciepły. I
wtedy nasze usta się złączyły. Potrzebowałam tego. W jego ramionach czułam się
bezpieczna. Jego usta były takie delikatne. Poczułam niesamowite ciepło w
okolicach serca. Wplotłam ręce w jego włosy i po chwili odwzajemniłam
pocałunek. Czekałam na tą chwilę całe życie. Czułam jego oddech, zapach. Best
taki wrażliwy, delikatny. Na chwilę zapomniałam o całym świecie, byłam tylko ja
i on. Nikt więcej się nie liczył.
- To był
serio twój pierwszy pocałunek? – uśmiechnął się.
Skinęłam
głową twierdząco.
- No to
jak na pierwszy raz to świetnie ci poszło. – jeszcze raz mnie pocałował.
-
Dziękuję. – powiedziałam cicho i jeszcze raz się w niego wtuliłam. – Co teraz
będzie? – zapytałam po chwili.
-
Będzie, tak jak było. No może z lekką zmianą. – pocałował mnie w czoło.
- A Amy?
Ja jej nie mogę tak zostawić. Muszę jej pomóc. – spojrzałam na niego zapłakanymi
oczyma.
- Oboje
jej pomożemy. Już nawet wiem jak. Ale będę potrzebował trochę czasu.
- Tylko
chodzi o to, że tego czasu nie ma zbyt dużo. – łza znów pojawiła się w oku.
- Ciii,
nie płacz. Zdążymy. Wszystko będzie dobrze. – zapewniał.
- Oby. –
odpowiedziałam pociągając nosem.
- Nie
myśl już o tym. – czule pogłaskał po głowie. – Jesteś cała zmarznięta.
Okrył
mnie swoją marynarką i lekko pociągnął za sobą.
- Już
wracamy? – chciałam, by ta chwila nigdy się nie kończyła.
- Nie
chcę, żebyś była chora. Chodźmy.
- Ja nie
chcę tam wracać. – zatrzymałam się.
-
Pójdziemy tylko do Taylor, powiemy jej, że się zmywamy.
Objął
mnie ramieniem i poszliśmy w ciszy. Po chwili się zerwałam:
- Liam,
ja nie chcę się tak pokazać. Zobacz jak ja wyglądam! – spojrzałam na siebie.
- Dla
mnie zawsze będziesz piękna. – oznajmił z uśmiechem.
- Musimy
się dostać do toalety tak, żeby mnie wcześniej nikt nie widział.
- Coś
wykombinujemy.
…
Zbliżaliśmy
się do sali.
-
Wejdziemy zapleczem – oznajmił.
Szybko
weszliśmy do środka. Ja skierowałam się do toalety, a Liam czekał przed
drzwiami.
Szybko
oczyściłam twarz i pomalowałam same rzęsy.
Wyszłam,
uśmiechnęłam się do Liam’a, a on złapał mnie za rękę i poszliśmy szukać Taylor.
…
Siedziała
na zapleczu, na krześle trzymając się za kostkę.
- Ei co
jest? Coś ci się stało? – podbiegłam do niej puszczając Liam’a.
- Schodziłam
ze sceny, źle postawiłam nogę... A teraz cholernie boli. – jęknęła z bólu.
- Pokaż
mi ją. – zdjęła buta.
Dotknęłam
w okolicach kostki.
- Ałł. –
krzyknęła.
-
Przepraszam. Masz trochę spuchniętą i siną. Chyba musimy jechać z tym do
lekarza. – stwierdziłam.
- Nie
mogę wyjść z własnego przyjęcia. – oburzyła się.
- Musisz
ją mieć zbadaną i to natychmiast! – spojrzałam na nią.
- Jak
chcesz to zrobić?!
Spojrzałam
na Liam’a, sama nie wiedziałam co robić.
- Pokaż
tą nogę. – obejrzał kostkę dziewczyny. – Liz ma rację. Musi to obejrzeć lekarz.
Najlepiej od razu.
- Przecież
mi już nic nie jest! – wstała i zajęczała z bólu.
Od razu
usiadła.
- No
właśnie widzimy. – powiedziałam ironicznie.
- Trzeba
cię tam zawieść. Ja nie mogę, bo piłem. Ale zawsze mogę zadzwonić po kogoś z
zespołu.
-
Zwariowałeś chyba. Ludzi po nocy będzie budził, bo koleżance się noga
wykręciła. – prychnęła.
-
Poczekajcie tu. Zadzwonię po Hazzę albo Lou. – spojrzał na Taylor.
- Ale
Liam mi nic już nie jest! – zniknął za ścianą.
Po
chwili wrócił.
- Nie
odbierają. Zaraz spróbuję jeszcze raz. – w tym momencie zadzwonił mu telefon.
- Lou
zaraz tu będzie. – uśmiechnął się.
_________________________________________________________________________________
Rozdział 13, przełomowy, mamy nadzieję, że nie pechowy.:p
Za ostatni przepraszamy...
Następny za 3 dni.
I'll take you to another world...
Bye, Directioners
xoxo
Jezu to jest takie piękne i wzruszające ... kurde poryczałam się kiedy się całowali
OdpowiedzUsuńomg to jest świetne dziewczyny przeszłyście same siebie BRAWO !!!! ;D
OdpowiedzUsuńpokażcie waszego bloga kiedyś Alince xD
Kolejny świetny rozdział + MEGA sukienka pozdro ~ Daria♥
OdpowiedzUsuńojezuojezu *.*
OdpowiedzUsuńdziewczyny .
cuudowny rozdział < jak każdy > ,ale ten to po prostu .. nie dość że taki długi to tyle sie działo
Ale z tej Caroline... grr!
OdpowiedzUsuńRozdział przecudowny. Wreszcie się pocałowali i w ogóle: jeeeeej ;D
Jeeeej :D Booskki xd przepraszam, ze nie dodawalam rozdzialow ale moj laptop nawala ;/ ;/
OdpowiedzUsuńMatko nareszcie buzi buzi ! Tyle na to czekałam Liam jest taaaki kochany , wzór chłopaka > Caroline to bym najchętniej udusiła . Świetnie piszecie idę czytać dalej . Mogłybyście też wstapić na mojego nowego bloga ?
OdpowiedzUsuńhttp://onedirection-bella-liamkowa.blogspot.com/
Liamkowa♥