Cześć Directioners!
W komentarzach liczymy na linki do innych, Waszym zdaniem ciekawych blogów, a tym bardziej Waszego autorstwa!
Agata - /A i Zuzia - /z
xoxo

11 sierpnia 2012

Rozdział 13


3 dni później…
Mieszkanie, praca, mieszkanie, praca… Tak przebiegły ostatnie trzy dni. Na szczęście dzisiaj miało być inaczej. W końcu impreza urodzinowa Taylor! Do pracy wstałam o 6:30. Umyłam się, ubrałam granatową bluzkę w białe paski do tego czerwone rurki i białe trampki. Włosy zostawiłam rozpuszczone, a twarz pozostawiłam naturalną. Zjadłam śniadanie i poszłam do pracy. Tego dnia strasznie mi się dłużyło. To pewnie przez to, że nie mogłam się doczekać przyjęcia.
Dopiero o 14:00 przyszło więcej klientów. Za to o 15:00 zaświeciło pustkami. Z tego to powodu Joe puścił mnie godzinę wcześniej.
Pobiegłam na górę. I od razu poszłam do łazienki wziąć gorącą kąpiel. Później udałam się w poszukiwaniu swoich czarnych szpilek. Następnie wyprostowałam włosy, lekko natapirowałam. Zrobiłam makijaż, podkreślając oczy konturówką. Dochodziła 17, więc postanowiłam założyć już sukienkę. Po chwili namysłu wybrałam jednak różową.
Na nogi włożyłam szpilki. I byłam gotowa.
Spojrzałam na godzinę w telefonie. Za chwilkę powinien przyjść Liam. Miał iść do jubilera i wybrać coś dla Tay. Kazałam mu kierować się z myślą jakby kupował coś dla swojej ukochanej. Po chwili „ktoś” zapukał do drzwi. Otworzyłam je i ujrzałam jakże przystojnego Liam’a. Miał na sobie dopasowany czarny garnitur i białą koszulę, nie miał, żadnej muszki, ani krawata. Po zabójczej fali jego nowych perfum przeszła mnie gęsia skórka.
- Hej. – witając dałam mu buziaka w policzek.
Chwilę czekałam na słówko „cześć” z jego strony, lecz się nie doczekałam. Stał w drzwiach i się nie odzywał. Mierzył mnie cały czas wzrokiem od góry do dołu.
- Chciałam ci bardzo podziękować za sukienkę, jednak postanowiłam wybrać tą. – okręciłam się - Nie gniewasz się? – nic nie odpowiedział - Liam – pomachałam mu przed oczami.
Wszedł do środka.
- Ej. Powiesz coś w końcu? – zaśmiałam się.
- Liz, wyglądasz…. wyglądasz pięknie, seksownie, nieziemsko. – wreszcie wydusił.
- Eh, dziękuję. – zarumieniłam się – Pochwal się co kupiłeś Tay.
- Yyy, no tak, dopiero po godzinie zdecydowałem się na to – otworzył pudełeczko, a w nim było…

- Liam, to, to są perły? – wlepiłam gały w cudeńka.
- Tak, jak myślisz spodobają się jej?
- Umrze z wrażenia – zaśmiałam się – Yyyy, ile ci wiszę? – zapytałam niepewnie.
- Hę? – zdziwił się.
- No ile kasy ci oddać.
- Przestań. Nic nie musisz oddawać. Chodźmy już lepiej, bo się spóźnimy. – złapał mnie za rękę.
- Potem i tak się rozliczymy.
- Rozliczmy się teraz. Chcę buzi. – wskazał palcem policzko.
Podeszłam do niego, lekko uniosłam się na palcach i mocno pocałowałam wskazane miejsce.
- No to teraz możemy już iść. – uśmiechnął się.
- Idziemy, idziemy. Tylko wezmę torebkę i marynarkę. A ty w tym czasie zetrzyj szminkę. – zaśmiałam się.
Na rozpoczęcie weszliśmy w samą porę. Na scenie stała Taylor i dziękowała wszystkim zgromadzonym za przybycie. Zespół zagrał jakiś kawałek, a zaproszeni goście w tym czasie składali życzenia naszej jubilatce. W końcu nastała nasza kolej.
- A więc życzę ci czułej miłości – poruszyłam znacząco brwiami - nieznikającego uśmiechu, samych sukcesów, zero porażek, a tak ogólnie to szczęścia – Liam w tym czasie robił za chórek i śpiewał „Happy Birthday”.
Dałam jej buziaka w policzek, a Liam podał jej prezent. Taylor miała przez cały czas zaszklone oczy.
- Dziękuję! Kochani jesteście. – ucieszyła się. – Nie uciekajcie stąd, ok.? Ja tylko pójdę zanieść prezenty we właściwe miejsce i zaraz wracam.
- Dobrze. Poczekamy. – oznajmiłam.
Zajęliśmy wyznaczone nam miejsce. Poznaliśmy się z gośćmi, którzy siedzieli z nami przy stoliku. Zrobiła się całkiem miła atmosfera. Liam przy okazji rozdał kilka autografów, porobił zdjęcia. „Czy tylko ja jestem taka zacofana?” – pomyślałam. Impreza rozkręcała się. Z początku nie tańczyliśmy, ale potem…
- Zatańczymy? – zaproponował.
- Pewnie. – zgodziłam się.
W prawdzie czekałam na to pytanie od początku imprezy, ale nie chciałam się narzucać. W końcu to ON jest mężczyzną.
Świetnie się z nim bawiłam. Szaleliśmy na parkiecie jak małe dzieciaki w przedszkolu.
Zatańczyliśmy trzy kawałki. Później Liam poszedł po drinki.
W tym samym czasie muzyka przestała grać. Taylor wyszła na scenę. Po chwili światła zostały skierowane na mnie. Nie wiedziałam co się dzieje. Długo nie musiałam czekać na wyjaśnienie.
- Kochani. Korzystając z okazji moich chciałam podziękować mojej przyjaciółce za wszystko co dla mnie zrobiła. Kiedy ją poznałam, myślałam, że mam najgorsze życie na świecie. Jednak okazało się, że to ona doświadczyła więcej złego niż ja. Ale mimo tego nie poddała się. Jest teraz silną, samodzielną dziewczyną. Wspaniałą, pomocną, niezastąpioną dziewczyną, która zawsze potrafi podnieść na duchu i nigdy nikogo nie rani. Liz, kocham cię najmocniej na świecie. Dziękuję, że jesteś! – obie się rozkleiłyśmy.
Taylor natychmiast do mnie podbiegła i mocno przytuliła. Brawa cały czas nie ustawały.
- Taylor to ja ci dziękuję. – wyszeptałam jej do ucha.
Oderwałyśmy się od siebie. Spojrzała na mnie i uśmiechnęła się ciepło. Zespół zaczął grać, a goście dalej się bawili.
- Gdzie masz Liam’a? – zapytała rozglądając się.
- Poszedł po coś do picia.
- To chodźmy do niego.
Skierowałyśmy się do barku.
Ktoś chwycił mnie za rękę.
- Witaj Liz. – powiedziała wysoka, niebieskooka blondynka.
- Cześć. Znamy się? – wyciągnęłam do niej rękę.
- Hahaha, nie poznajesz mnie? – odsunęła rękę.
- A powinnam? – zmarszczyłam czoło.
- Nic się nie zmieniłaś, nadal jesteś taka głupia. – wtedy mnie olśniło.
To była Caroline. Ona najbardziej uprzykrzała mi życie. Inni mnie tylko omijali, ale ona musiała dobić jeszcze bardziej. Wyśmiewała się ze mnie w obecności innych. Wymyślała niestworzone historie. A najgorsze było to, że potrafiła nabijać się z mojej mamy.
- Caroline daruj sobie. – powiedziałam cicho.
Wszystkie wspomnienia wróciły.
- Oj nie pozbędziesz się mnie tak szybko. Liam wie jaka z ciebie sierota? Hahaha po co ja się ciebie pytam, każdy wie, że jesteś nikim, pewnie zadaje się z tobą bo jest mu żal, no i żeby pisali w gazetach „Liam bohater, koloryzuje życie niedojdy”. – zaśmiała się.
Wokół naszej trójki zrobiło się kółko, a muzyka przestała grać. Wszystkie oczy skierowane w naszą stronę. Moje oczy były pełne łez, które cudem powstrzymywałam.
- Wyjdź, to zamknięta impreza. Wg jak ty się tu dosta...  
- Zamknij się, nie z tobą rozmawiam. – wtedy Tay osłupiała, zresztą tak jak ja – może powiesz wszystkim, że twój ojciec to morderca, a matka…
- Przestań! – znów przerwała jej Taylor.
Poczułam się jakbym była znów w domu dziecka. Tylko wtedy nikt mnie nie bronił. Słone krople zaczęły opadać po policzku jedna za drugą.
- O! A pamiętasz to jak pracowałaś w kuchni? Łooo to dopiero była frajda co niee? - bezczelnie zaśmiała się klepiąc mnie w ramie.
- Nie dotykaj mnie – wydukałam.
- Liz, a jak miał na imię ten, noo wiesz… wiesz, ten który zrobił ci zdjęcie. Jak byłaś w samej bieliźnie i powiesił w całym budynku? Ahh, ten to miał poczucie humoru.- patrzyła mi prosto w oczy uśmiechając się żałośnie – czekaj no, tak się złożyło, że mam to jakże przeurocze zdjęcie – wyjęła z torebki dużą kartkę i uniosła do góry – patrzcie wszyscy, patrzcie z kim się zadajecie! Przed państwem dziwka! – ostatnie słowo powtórzyła głośno kilka razy śmiejąc się.
- Ochrona! – krzyknęła Taylor.
Chciałam stać się niewidzialna. Nie miałam siły, aby się obronić. Wszystkie oczy skierowane w moją stronę. Marzyłam o tym, aby to był tylko sen, najgorszy koszmar.
Nie wytrzymałam. Odwróciłam się, zasłaniając twarz rękoma. Ujrzałam Liam’a, który jak się okazało stał cały czas za mną. Był świadkiem tego całego zdarzenia i nic nie zrobił. Wybiegłam z Sali na dwór. Przez łzy nic nie widziałam, ale cały czas biegłam. Nie mogłam złapać oddechu, więc usiadłam na ławce obok. Pozwoliłam łzą swobodnie opadać.
„Myślałam, że Liam jest inny. Ale on, gdy poznał prawdę, odwrócił się ode mnie.” – pomyślałam i jeszcze bardziej się rozpłakałam.
- Oczami Taylor –
Liam stał jak wryty w podłogę i nie wiedział co cię dzieje. Był totalnie zdezorientowany. Patrzył na mnie nie wiedząc, co ma zrobić.
- Liam, na co czekasz!? Biegnij za nią! – krzyknęłam.
- A jeśli… - przerwałam mu.
- Ona cię teraz potrzebuje. Leć! – pobiegł.
Miałam nadzieje, że Liz mu zaufa, a on jej pomoże. Wesprze ją.
W tym czasie ochrona wyrzuciła z klubu tą debilkę. Muzyka ponownie zaczęła grać, a goście tańczyć. Wróciłam do reszty. Nie mogłam pozwolić, żeby moja impreza się rozleciała. Wierzyłam, że Liam sobie poradzi.
- Oczami Liz. –
- Liz czemu nic nie mówiłaś? – usłyszałam zdyszany głos Liam’a - Dlaczego nie powiedziałaś, że jesteś… - przerwałam mu.
- Że co? Że jestem z domu dziecka? Że w życiu sama musiałam sobie radzić? Że nie miałam nikogo, wszyscy się ode mnie odsunęli, bo, bo…- nie potrafiłam wydusić z siebie tego, że mój ojciec jest w więzieniu, a matka przez niego nie żyje.
Zaczęłam płakać jeszcze bardziej.
- Liz, proszę nie płacz. Przepraszam. Nie chciałem. – usiadł obok i spuścił głowę.
Wstałam.
- Chcesz wiedzieć?! Kiedy miałam 5 lat ojciec zabił moją matkę. Byłam tego świadkiem. Zabił ją, rozumiesz!? Jest zwykłym mordercą i pijakiem! Wylądowałam w domu dziecka. – z powrotem usiadłam i schowałam twarz w dłonie – Jak byś się czuł, gdyby wszyscy cię unikali?! Wszyscy się z ciebie wyśmiewają, nikt nie chce się z tobą zaprzyjaźnić!- teraz spojrzałam mu prosto w oczy - Ja byłam tylko dzieckiem! Nikogo nie skrzywdziłam!!! Za co to wszystko, co?! Dlaczego wszyscy mnie tak nienawidzili?! To nie ja zabiłam moją matkę, tylko on! Dlaczego miałam płacić za jego błędy?!
Przybliżył się do mnie i przytulił.
- Spokojnie. Jestem przy tobie. – wyszeptał.
Pocierał delikatnie dłońmi moje plecy.
- Spokojnie!? Jak mam być spokojna, co?! – wyrwałam się z jego objęć i stanęłam przed nim.
- Jak skończyłam 18 lat, kazali  mi się wynosić! Gdzie ja się miałam podziać?! Musiałam błagać dyrektorkę o to, bym mogła zostać choć kilka miesięcy w tym pieprzonym bidulu! W zamian za dach nad głową pracowałam tam w kuchni! Czy zdajesz sobie sprawę jakie to było upokarzające?!  Potem doszła do domu dziecka pewna mała dziewczynka. Jest chora na raka. Od niej też wszyscy się odsunęli. Ona nie ma tam nikogo!!! Tylko ja jej zostałam! Tylko ja rozumiem co ona przeżywa! Niedawno dowiedziałam się, że grozi jej śmierć. Jeśli szybko nie zdobędę 250.000 funtów na szczepionkę to ona umrze, rozumiesz?! Chce jej pomóc, ale nie mogę!!! Wiesz jak ja się z tym czuję!? Pokochałam tą dziewczynkę jak nikogo innego!! Ona nie może odejść!!! – rozpłakałam się jeszcze bardziej.
Powoli traciłam siły, żeby cokolwiek mu tłumaczyć. Przykucnęłam i płakałam, jak wtedy kiedy dowiedziałam się, że Amy może umrzeć.
On podszedł do mnie i pomógł wstać. Mocno mnie przytulił. Jego zapach był dla mnie uspokajający.
-Dlaczego nie powiedziałaś mi o tym wcześniej?- zapytał z opanowaniem, patrząc mi głęboko w oczy.
- Bo się bałam właśnie tego! – oderwałam się od niego – Nie chciałam twojej litości! Jeśli nasza znajomość ma się na tym opierać to chyba nie warto… - spuściłam głowę i chciałam odejść.
Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Podniósł mój podbródek tak, że patrzyłam mu prosto w oczy.
- Nie możesz tego tak po prostu zakończyć. Zbyt długo na ciebie czekałem. – jego źrenice momentalnie się powiększyły i zabłysły.
- Liam, jesteś pierwszym chłopakiem, któremu to powiedziałam. Znaczy zaufałam ci. Nawet Joe nie wie o mnie wszystkiego, a zna mnie dłużej niż ty. – spojrzałam na niego łkając.
- Dziękuję. – usłyszałam.
Po czym ujął moją twarz w swoje dłonie. Jego dotyk był dla mnie ukojeniem. Złapałam go za ręce.
- To chyba nie jest dobry pomysł. – spuściłam wzrok.  – nie chce tego z litości…
- Posłuchaj. Od kiedy cię pierwszy raz zobaczyłem w Milkshake City, cały czas marzyłem o tej chwili.
- O czym ty mówisz?
- O tym jak bardzo mi na tobie zależy. Chcę z tobą spędzać każdą wolną chwilę, jesteś drugą połową mnie. Nikomu nie pozwolę cię skrzywdzić, nie pozwolę byś cierpiała. Nie mogę cię stracić. Jesteś dla mnie wszystkim. Chcę ciebie… przy mnie… – jego dłoń delikatnie gładziła mój policzek, ocierając łzy, które spływały jedna po drugiej.
- Właśnie spełniłeś jedno z moich najskrytszych marzeń. – patrzyłam mu głęboko w oczy.
- Jakie? Usłyszeć od wschodzącej gwiazdy estrady, że jesteś najważniejszą osobą w jego życiu? – uśmiechnął się.
Nawet w takiej chwili potrafił mnie rozbawić.
- Nie. – cicho się zaśmiałam.
- No to jakie?
- Spotkać chłopaka, który mnie pokocha bez względu na wszystko. – wtuliłam się w niego.
Oderwał mnie lekko od siebie. Jego dłonie znalazły się na mojej szyi.
- Ale Liam, jaa… - nie zdążyłam dokończyć.
Chciałam tylko uprzedzić, że nigdy się nie całowałam.
- Wiem. – wyszeptał.
Stałam patrząc mu prosto w oczy. Ręka, którą przed chwilą mnie przyciągnął, była na moim biodrze. Pierwszy raz poczułam jego oddech na mojej twarzy. Był taki ciepły. I wtedy nasze usta się złączyły. Potrzebowałam tego. W jego ramionach czułam się bezpieczna. Jego usta były takie delikatne. Poczułam niesamowite ciepło w okolicach serca. Wplotłam ręce w jego włosy i po chwili odwzajemniłam pocałunek. Czekałam na tą chwilę całe życie. Czułam jego oddech, zapach. Best taki wrażliwy, delikatny. Na chwilę zapomniałam o całym świecie, byłam tylko ja i on. Nikt więcej się nie liczył.
- To był serio twój pierwszy pocałunek? – uśmiechnął się.
Skinęłam głową twierdząco.
- No to jak na pierwszy raz to świetnie ci poszło. – jeszcze raz mnie pocałował.
- Dziękuję. – powiedziałam cicho i jeszcze raz się w niego wtuliłam. – Co teraz będzie? – zapytałam po chwili.
- Będzie, tak jak było. No może z lekką zmianą. – pocałował mnie w czoło.
- A Amy? Ja jej nie mogę tak zostawić. Muszę jej pomóc. – spojrzałam na niego zapłakanymi oczyma.
- Oboje jej pomożemy. Już nawet wiem jak. Ale będę potrzebował trochę czasu.
- Tylko chodzi o to, że tego czasu nie ma zbyt dużo. – łza znów pojawiła się w oku.
- Ciii, nie płacz. Zdążymy. Wszystko będzie dobrze. – zapewniał.
- Oby. – odpowiedziałam pociągając nosem.
- Nie myśl już o tym. – czule pogłaskał po głowie. – Jesteś cała zmarznięta.
Okrył mnie swoją marynarką i lekko pociągnął za sobą.
- Już wracamy? – chciałam, by ta chwila nigdy się nie kończyła.
- Nie chcę, żebyś była chora. Chodźmy.
- Ja nie chcę tam wracać. – zatrzymałam się.
- Pójdziemy tylko do Taylor, powiemy jej, że się zmywamy.
Objął mnie ramieniem i poszliśmy w ciszy. Po chwili się zerwałam:
- Liam, ja nie chcę się tak pokazać. Zobacz jak ja wyglądam! – spojrzałam na siebie.
- Dla mnie zawsze będziesz piękna. – oznajmił z uśmiechem.
- Musimy się dostać do toalety tak, żeby mnie wcześniej nikt nie widział.
- Coś wykombinujemy.
Zbliżaliśmy się do sali.
- Wejdziemy zapleczem – oznajmił.
Szybko weszliśmy do środka. Ja skierowałam się do toalety, a Liam czekał przed drzwiami.
Szybko oczyściłam twarz i pomalowałam same rzęsy.
Wyszłam, uśmiechnęłam się do Liam’a, a on złapał mnie za rękę i poszliśmy szukać Taylor.
Siedziała na zapleczu, na krześle trzymając się za kostkę.
- Ei co jest? Coś ci się stało? – podbiegłam do niej puszczając Liam’a.
- Schodziłam ze sceny, źle postawiłam nogę... A teraz cholernie boli. – jęknęła z bólu.
- Pokaż mi ją. – zdjęła buta.
Dotknęłam w okolicach kostki.
- Ałł. – krzyknęła.
- Przepraszam. Masz trochę spuchniętą i siną. Chyba musimy jechać z tym do lekarza. – stwierdziłam.
- Nie mogę wyjść z własnego przyjęcia. – oburzyła się.
- Musisz ją mieć zbadaną i to natychmiast! – spojrzałam na nią.
- Jak chcesz to zrobić?!
Spojrzałam na Liam’a, sama nie wiedziałam co robić.
- Pokaż tą nogę. – obejrzał kostkę dziewczyny. – Liz ma rację. Musi to obejrzeć lekarz. Najlepiej od razu.
- Przecież mi już nic nie jest! – wstała i zajęczała z bólu.
Od razu usiadła.
- No właśnie widzimy. – powiedziałam ironicznie.
- Trzeba cię tam zawieść. Ja nie mogę, bo piłem. Ale zawsze mogę zadzwonić po kogoś z zespołu.
- Zwariowałeś chyba. Ludzi po nocy będzie budził, bo koleżance się noga wykręciła. – prychnęła.
- Poczekajcie tu. Zadzwonię po Hazzę albo Lou. – spojrzał na Taylor.
- Ale Liam mi nic już nie jest! – zniknął za ścianą.
Po chwili wrócił.
- Nie odbierają. Zaraz spróbuję jeszcze raz. – w tym momencie zadzwonił mu telefon.
- Lou zaraz tu będzie. – uśmiechnął się.

_________________________________________________________________________________

Rozdział 13, przełomowy, mamy nadzieję, że nie pechowy.:p
Za ostatni przepraszamy...
Następny za 3 dni.

I'll take you to another world...



Bye, Directioners
xoxo



7 komentarzy:

  1. Jezu to jest takie piękne i wzruszające ... kurde poryczałam się kiedy się całowali

    OdpowiedzUsuń
  2. omg to jest świetne dziewczyny przeszłyście same siebie BRAWO !!!! ;D
    pokażcie waszego bloga kiedyś Alince xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Kolejny świetny rozdział + MEGA sukienka pozdro ~ Daria♥

    OdpowiedzUsuń
  4. ojezuojezu *.*
    dziewczyny .
    cuudowny rozdział < jak każdy > ,ale ten to po prostu .. nie dość że taki długi to tyle sie działo

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale z tej Caroline... grr!
    Rozdział przecudowny. Wreszcie się pocałowali i w ogóle: jeeeeej ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeeeej :D Booskki xd przepraszam, ze nie dodawalam rozdzialow ale moj laptop nawala ;/ ;/

    OdpowiedzUsuń
  7. Matko nareszcie buzi buzi ! Tyle na to czekałam Liam jest taaaki kochany , wzór chłopaka > Caroline to bym najchętniej udusiła . Świetnie piszecie idę czytać dalej . Mogłybyście też wstapić na mojego nowego bloga ?

    http://onedirection-bella-liamkowa.blogspot.com/

    Liamkowa♥

    OdpowiedzUsuń