Cześć Directioners!
W komentarzach liczymy na linki do innych, Waszym zdaniem ciekawych blogów, a tym bardziej Waszego autorstwa!
Agata - /A i Zuzia - /z
xoxo

14 sierpnia 2012

Rozdział 14



- No świetnie. Po prostu genialnie… - parsknęła Taylor.
- Nie marudź tylko powiedz mi co ci zabrać. – powiedziałam podniesionym tonem.
- Torebkę i sweterek. Wiszą na tamtym wieszaku. – wskazała.
10 minut później
- Oczami Louisa -   
Zaparkowałem przy wejściu od zaplecza. Od razu zauważyłem Liam’a.
- Bracie, sory, że zawracam ci głowę o tej godzinie, ale naprawdę jesteś potrzebny. – odezwał się.
- Spoko. I tak nudziłem się w domu, bo reszta poszła już spać.
Weszliśmy do środka. Kiedy zobaczyłem Taylor siedzącą na krześle, zaniemówiłem. Wyglądała inaczej. Inaczej niż zazwyczaj w Milkshake City. Wiedziałem, że jest ładna, ale nigdy nie myślałem o niej w taki sposób jak teraz.
Miała na sobie czarną, krótką sukienkę bez ramiączek, do tego wysokie, czerwone obcasy. Do tego lokowane włosy, które były upięte z boku czerwonym kwiatem. Makijaż na ogół nie był zbyt mocny. Taki naturalny, powiedziałbym „naturalna piękność”. Jej usta błyszczały się, to sam nie wiem dlaczego, najbardziej mnie w niej kręciło, a tym bardziej jak się uśmiechnała.
- Cześć wszystkim! – krzyknąłem.
- Hej Louis. – uścisnęła mnie Liz.
- Cześć. – powiedziała nieśmiało Taylor.
- Wszystkiego najlepszego! – wyszczerzyłem się do niej.
- Dziękuję. Na pewno się przyda. – trochę posmutniała.
- To co, jedziemy? – niecierpliwił się Liam.
- Chodź, pomogę ci wstać. – wyciągnąłem do niej rękę.
- To my idziemy już do samochodu. – oznajmił Liam.
Liam dziwnie się zachowywał. Chyba chciał pobyć sam z Liz. „Mój Daddy dorasta” – pomyślałem.
- Łap! – rzuciłem mu kluczyki – Dasz radę iść sama, czy cię ponieść? – zwróciłem się do dziewczyny.
- Nie no. Chyba dam radę. – zaśmiała się.
Gdy tylko zrobiła pierwszy krok, syknęła z bólu i podparła się mojego ramienia.
- Chyba jednak cię poniosę. – uśmiechnąłem się do niej.
Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do samochodu.
- Taaaa, nie ma to jak wychodzić z własnej imprezy… - posmutniała.
- Nie ma to jak porywać piękną dziewczynę z jej imprezy – spojrzałem na nią, a ona lekko się zaczerwieniła.
Podczas drogi, Liam miział się z Liz na tylnych siedzeniach, a Taylor siedziała obok mnie podpierając się o oparcie.
Wreszcie dojechaliśmy. Pielęgniarka wypełniła wszystkie formalności i poszła po lekarza dyżurującego. Po chwili wróciła i skierowała się do Taylor.
- Doktor przed chwilką wyszedł na 30 minutową przerwę. Musi pani poczekać. – oznajmiła obojętnie.
- Słucham?! Nie dość, że musiałam wyjść z własnych urodzin to jeszcze mam czekać na lekarza?!
Myślałem, że Taylor jej zaraz przywali.
- Ej, spokojnie. – próbowałem ją uspokoić – Może nam pani powiedzieć ile mamy czekać?
- Mówiłam, żeby to nie przyjeżdżać. Tylko zmarnowaliśmy czas!
- No jeszcze jakieś 20 minut. – oznajmiła pielęgniarka.
- A gdzie możemy poczekać? – zapytała Liz.
- Proszę przy gabinecie nr 246. Tzn. na wprost i w lewo.
Po jakimś czasie Liz i Liam wstali.
- Idziemy poszukać czegoś do picia. Przynieść wam też? – zapytał Liam.
- Ja poproszę. – zgłosiłem się.
- Mi też możecie przynieść. – podniosła głowę Taylor.
- Ok. To zaraz będziemy.
Spojrzałem na obolałą nogę Taylor. Była sina i do tego cały czas puchła.
- Mocno boli? – odezwałem się, po chwili ciszy.
- Jak siedzę to trochę. Gorzej jak stoję. – skrzywiła się.
- Mogę pomasować jeśli chcesz. – poruszyłem brwiami.
- Haha. Nie dziękuję i tak już dużo dla mnie zrobiłeś. – w końcu uśmiech pojawił się na jej twarzy.
- Co takiego zrobiłem? – zdziwiłem się.
- Wstałeś o 2 w nocy, żeby podwieźć kalekę do szpitala, bo nie umie chodzić w szpilkach.
- I tak nie spałem.
- Co nie zmienia faktu, że i tak muszę ci się jakoś odwdzięczyć. – znów się uśmiechnęła, tym razem stanowczo.
- Mhm, pomyślmy. – udałem zamyślonego – Chyba nawet wiem jak.
- Mam się bać? – spojrzała na mnie zza ramiona.
- Umówisz się ze mną? – patrzyłem jej prosto w oczy.
- Chyba nie mam wyjścia. – uśmiechnęła się.
- Świetnie. – miałem ochotę ją wtedy przytulić, sam nie wiem dlaczego.
- No wreszcie idzie nasz doktorek.  – szturchnęła mnie lekko.
- Przepraszam państwa, ale musiałem coś zjeść. – odkluczył drzwi – Zapraszam.
Pomogłem Taylor wstać i zaprowadziłem do środka. Chciałem wyjść, ale mnie zatrzymała.
- Zostań ze mną. – widziałem strach w jej oczach.
Usiadłem na krześle obok niej.
W tym samym czasie…
- Oczami Liz -    
- Proszę tylko o automat, czy to za wiele?!
- Liam wracajmy już, pewnie doktor przyszedł. – chwyciłam go za rękę.
Poszliśmy w stronę gabinetu. Trochę zajęło nam to czasu, ponieważ nie wiedzieliśmy gdzie jesteśmy. Po 10 minutach dotarliśmy pod gabinet.
- Gdzie oni są? – zapytałam.
- Na pewno są już w środku. – uspokoił mnie – usiądźmy.
Może to dziwnie wyglądało, ale Liam siedział na krześle, a ja leżałam mając głowę na jego kolanach. Czule głaskał moje włosy. Od razu odpłynęłam. Chociaż nie na długo, bo przerwał mi dźwięk sms’a.
„Jutro wezmę za was zmiany, bo i tak muszę być w Milkshake City, a klientów za dużo pewnie nie będzie. Jakbyś mogła to przekaż to Tay, bo jakoś nie mogę się do niej dodzwonić. Joe”.
- Kto o tej porze pisze do ciebie sms-y? – zdziwił się Liam.
- To Joe. Jutro mam wolne. – ucieszyłam się.
- To bardzo dobrze. – uśmiechnął się i pocałował mnie.
Z tego jakże cudownego pocałunku wyrwali nas Lou i Taylor.
- No pięknie. Ja tu cierpię, a wy się miziacie. – parsknęła przyjaciółka.
- Przepraszamy, ale za to mam dal ciebie dobrą wiadomość. – odpowiedziałam uśmiechnięta.
- No to gadaj!
- Jutro mamy wolne.
- Oooo, to suuuper.
- A co z nogą? Pochwalisz się? – Liam wstał, łapiąc mnie za rękę.
- Mam skręconą kostkę i zwolnienie na dwa tygodnie. – wymusiła uśmiech.
- To nie tak źle. – dodałam – Dwa tygodnie… jakoś przetrwamy. – zaśmiałam się.
- Oczami Louisa -    
- Dobra, chodźmy do samochodu. – wydusiła Taylor.
Wyglądała na zmęczoną. Pomogłem jej dojść do samochodu. Podczas jazdy nikt się nie odzywał, Liz zasnęła u boku Liam’a, a Taylor wpatrywała się w szybę.
Pojechaliśmy odwieść zakochanych do Milkshake City.
- To teraz gdzie jedziemy? – poruszyłem śmiesznie brwiami.
- Chciałabym zobaczyć, czy impreza jeszcze trwa. – zasmuciła się.
Zawiozłem ją pod samą salę, ale i tak pomogłem jej wejść do środka.
- No to na mnie już czas. – odezwałem się przy wejściu.
- Louis zostań… jeśli chcesz. – spojrzała mi prosto w oczy.
- Chcę, ale nie jestem odpowiednio ubrany. – zerknąłem na dresy.
- Przestań. Wyglądasz świetnie. – jej policzka lekko się zaróżowiły.
- Dobra, dobra, nie nalegaj już tak. – zaśmiałem się.
- A tak apropo, jakoś tu cicho. – zmarszczyła czoło.
- Jak na imprezę, to faktycznie. – przytaknąłem.
Udaliśmy się na sale. Oprócz kelnerek, barmanów i zespołu nikogo już nie było. Zauważyłem karteczkę leżącą na stoliku. Podałem ją Taylor. Ta ledwo żywa oparła się o ścianę.
- Co jest? – zapytałem.
- Spieprzyłam sobie całą imprezę. – była bliska płaczu.
- Oczami Taylor -  
Louis przeczytał liścik, po czym powiedział:
- No przecież napisali, że rozumieją i życzą ci szybkiego powrotu do zdrowia no i że impreza była super.
- Tak, tylko szkoda, że beze mnie. – jeszcze bardziej posmutniałam.
- Przecież to nie twoja wina. – pocieszał mnie.
- Chcę być jak najszybciej w domu. – spojrzałam na Louisa.
- No to chodźmy. Nic tu po nas. – objął mnie ramieniem.
Dojechaliśmy pod mój dom.
- To kiedy się widzimy? – puścił mi oko, wysiadając z samochodu.
Zaraz znalazł się obok, otworzył drzwi i wyciągnął do mnie rękę. Chwyciłam ją.
- Może wpadniesz jutro do mnie? – zaproponowałam – Bo ja raczej się tak szybko nie wydostanę z domu. – uśmiechnęłam się.
- Nie ma sprawy. O której?
- Jak się wreszcie wyśpisz. – zaśmiałam się.
- Koło 16? – spojrzał mi prosto w oczy.
- No to jesteśmy umówieni. – otworzyłam drzwi do mieszkania – Dziękuję za wszystko Louis. – uśmiechnęłam się i pocałowałam go w policzek.
- Nie ma za co. Do jutra. – odpowiedział dopiero po chwili.
- Do zobaczenia. – uśmiechnęłam się jak najmilej potrafiłam.
Pokiwałam mu i weszłam do środka.

________________________________________________________________________________

Piszcie co sądzicie o Taylor i Louisie.;)
Nie wiemy za bardzo co dziś napisać, tak więc...
Bye, Directioners
xoxo

6 komentarzy:

  1. Rozdział jest świetny!! :) Wszystko super.Czekam na następny z niecierpliwością :D

    OdpowiedzUsuń
  2. wspaniały rozdział ;D , a co do Louisa i Taylor to myślę że będą do siebie pasować pozdro ~ Daria♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Louis i Taylor - zdecydowanie to lubię ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. Louis i Taylor ? są mega * . * , chce więcej o nich : D
    rozdział super < oczywiście >

    OdpowiedzUsuń
  5. Nice ;* oby tak dalej good luck girls ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. NO ! Liam z Liz , Lou z Tay i jest git majonez :D Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń